Obserwatorzy

środa, 24 lipca 2013

Chapter 56.

Czułam się jak mała dziewczynka która dostała tą wymarzoną lalkę. Nie sądziłam że będę tak szczęśliwa jak dzisiaj. Nie chciałam otwierać oczu, ani gdziekolwiek iść. Chciałam zostać tak jak teraz. Wsłuchując się w oddech Niall'a i przejeżdżające samochody na dworze. Nie liczyłam czasu, nie ważny był. Moje oczy nie mogły do końca uwierzyć, że znajdowałam się w całkiem innym miejscu.
Przeznaczonym tylko dla nas, gdzie mogliśmy do woli...
-Whity! - syknęłam bo wskoczyła na Niall'a i ten się obudził.
-Nie szkodzi - otworzył oczy i przytulił się do mnie.
I nie wiem z jakiej przyczyny, ale cały mój cudowny świat się zawalił. Przypomniałam sobie co mnie czeka tego dnia i aż przeszedł po moim ciele dreszcz.
-Zimno ci? - zaniepokoił się i przyciągnął mnie bliżej.
-Nie, Niall muszę coś ci powiedzieć o tym dniu.
-Chyba wiem o co chodzi. O operacje?
-Wiedziałeś?
-Tak, ostatnio odebrałem telefon, bo ciebie nie było.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Nie chciałem cię stresować.
-Przepraszam że nie dowiedziałeś się tego ode mnie, ale...
-Rozumiem.
Tego ranka robił wszystko żebym o tym nie myślała. Zrobił mi śniadanie i potem nie odstępował na krok. Nawet razem wyszliśmy z Whit. To było miłe z jego strony, ale w ten dzień nic nie pomoże, nawet jeśli bardzo się bałam.
Wahałam się nad tym czy rodzice powinni wiedzieć, ale mama od razu wszczęła by panikę i pewnie wsiadła bym w pierwszy lepszy samolot, dlatego darowałam sobie tej przyjemności. O godzinie 12.00 miałam stawić się w szpitalu. Została mi jedynie godzina. Chodziłam zdenerwowana po domu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić bo trzęsły mi się ręce.
 Weszłam więc do góry żeby się ubrać, bo tylko to mi zostało. Znów pasowałaby mi czarna sukienka, ale byłabym jeszcze bardziej zdołowana.
Niall miał iść ze mną i najwyżej oszołomić lekarzy żebym miała otwartą drogę do ucieczki, jednak to był nasz plan B. Pierwszy raz postanowiliśmy zostawić Whity samą w domu, a sprzyjał nam jej sen. Miałam nadzieję, że Niall'owi pozwolą wejść razem ze mną, choć współczułam mu, gdyby miał na to patrzeć. Nie mogłam sobie tego wyobrażać, bo od razu panikowałam. To, że ktoś dłubie mi w oku, było najgorszą z możliwych perspektyw.
Wsiedliśmy do samochodu - nie było już odwrotu.
-Będzie dobrze, przynajmniej wreszcie uwolnisz się od kontaktów.
-A jak coś pójdzie nie tak i zostanę z jednym okiem?
Zaśmiał się, jednak dla mnie nie było w tym nic śmiesznego.
-Nic takiego się nie stanie i nie zależnie od tego jak będziesz wyglądać, zawsze będę cię kochać.
Nie będę ukrywać że bardzo poprawił mi tym humor.
-Ale wolałbym żebyś wyglądała tak jak teraz - zażartował i nie mogłam wytrzymał żeby również się nie uśmiechnąć.
Od tamtego momentu cały czas powtarzałam sobie : będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze [...]
Dosyć że denerwowałam się tym co będzie za chwilę, to jeszcze, gdy szliśmy do szpitala, zobaczyłam po drugiej stronie fotografów. Chyba pierwszy raz tak na to zareagowałam. Wystawiłam im środkowy palec i wcale nie obchodziło mnie czy będzie to na bilbordzie czy na pierwszej stronie gazety. Muszą być wszędzie, niedługo znajdę ich pod własnym łóżkiem!
-Nie zwracaj na nich uwagi - szepnął do mnie Niall.
-Próbuję.
Objął mnie ramieniem i razem weszliśmy do środka. Od razu podeszłam do recepcji, gdzie kobieta usłyszawszy po co przyszłam zaprowadziła mnie do pokoju na wyższym piętrze.
Była to sala operacyjna z różnymi przyrządami, które wywołały u mnie silniejszy stopień paniki.
Musiałam związać włosy, zdjąć kurtkę i buty. Dzisiaj nie zakładałam specjalnie kontaktów, by ich teraz nie ściągać. Po tym położyłam się ma TYM łóżku i zostałam ze mną na razie Niall. Trzymał mnie cały czas za ręce.
-Zostaniesz tutaj?
-Jak będę mógł to oczywiście. Razem?
-Zawsze.
Ale nie mógł zostać. Nie zależnie od tego jak się kłócił i jakie miał argumenty, nic nie dało.
-Będę pierwszą osobą jaką zobaczysz gdy otworzysz oczy - szepnął i pocałował mnie w głowę, po czym rzucił pełne żalu spojrzenie lekarzowi i wyszedł.
Nerwowo ścisnęłam ręce na bokach 'łóżka'.
-To bardzo prosta operacja, przeprowadzana już setki razy, nie masz się czego obawiać. Podpisałaś zgodę na tymczasowe uśpienie.
Kiwnęłam głową i założyli mi na głowę maskę. Zaczął się wydobywać z niej jakiś dym. Zaczęłam tracić obraz, aż wreszcie zamknęłam oczy.

                                                                       ***

Powoli otwierałam oczy. Na początku widziałam tylko zamazane kształty. Sądziłam że się nie udało, bo wzrok miałam taki sam jak przedtem. Ale później wszystko już było takie wyraźne.Nigdy nie myślałam nad tym, że ludzie mogą widzieć rzeczy dookoła inaczej ode mnie. Podniosłam się na rękach. Wtedy ktoś dotknął jednej z nich.
-Jesteś! - niemalże krzyknęłam i szybko go przytuliłam.
-Mówiłem że będę, tak jak to że się uda.
-Ile czasu minęło?
-Tylko cztery godziny.
Spojrzałam na jeden z palców który był do czegoś podłączony. Delikatnie go odłączyłam, tak jak resztę.
Zanim zdążyłam wstać, pielęgniarka przyszła i zabrała mnie do innego pokoju. Ten już wyglądał bardziej jak pokój gościnny, bo pewnie przyjmowali w nim dzieci.
Lekarz mówił o tym... wszystkim. Większości tego specjalistycznego bełkotu nie rozumiałam, tylko kiwałam głową, bo nie chciałam żeby trwało to dłużej niż było to wskazane.
W jakimś czasie kompletnie się wyłączyłam. Gdy lekarz robił poważną minę, udawałam skupienie, gdy się uśmiechnął, robiłam to samo. Tak na prawdę myślałam tylko o powrocie do domu.
Cudem było że wypuścili mnie od razu. Oczywiście nalegali, żebym została na obserwację, ale odmówiłam, bo nie czułam potrzeby.
W szpitalnym korytarzu natknęłam się na Daiane rozmawiającą z Niall'em.
Tak jak to wcześniej obiecała, przyjechała załatwić wszystkie formalności, zapłacić etc. Jednak nie obyło się pytań typu: Dobrze się czujesz?.
By uniknąć dalszej sesji przepytywania, pociągnęłam za rękę Niall'a w stronę windy, a po drodze jeszcze pomachałam Daianie żeby się nie martwiła.
-Na pewno nie chcesz zostać? - zapytał mnie Niall w samochodzie.
-Nie martw się. Czuję się okej, nie będę tam leżeć jak jakiś inwalida.
Podniósł brwi do góry.
-Będę miał cię dzisiaj na oku.
Nie jechaliśmy jeszcze, dlatego pomimo skrzyni biegów, przybliżyłam się do niego i pocałowałam go. Nie byłam w wygodnej pozycji, dlatego chciałam się oddalić na siedzenie, ale mi nie pozwolił. Wplótł swoje palce w moje włosy i przedłużył pocałunek. Gdy wreszcie ręka mi się omsknęła i mimowolnie odsunęłam się od niego, zachichotał.
Niall - zresztą jak zawsze - po tych kilku godzinach zrobił się głodny. Można powiedzieć że ja również, bo nic od wczoraj z tych nerwów nie jadłam.
Weszliśmy do pierwszej lepszej pizzeri - mogłam się poświęcić dla niego i zjeść raz na jakiś czas pizze. Podczas gdy ja męczyłam już drugi kawałek, Nialler zdążył zjeść siedem. A co? może on wreszcie przytyje, ale szczerze w to wątpię.
Dopijałam już lemoniadę, gdy zadzwonił mój telefon. Skomentowałam to przeciągłym jęknięciem.
-Nom? - zaczęłam po wciśnięciu zielonej słuchawki.
-Jak się udała operacja? Gdzie jesteś? - Melanie chyba znalazłaby tysiąc pytań do.
-Spokojnie. Jestem w pizzeri Buonarotte, już po operacji. Wszystko gra.
-Ahh, to świetnie. Skoro wszystko okej, to mogłabyś przyjechać do studia, na górą godzinkę? Jack Movotti jest tutaj i koniecznie chcę cię posłuchać ... i Sieny.
-Ehmm oczywiście, zaraz będę.
Gdy Niall to usłyszał o mało co nie zadławił się colą. Westchnęłam głośno i zebrałam moje rzeczy.
-Gdzie idziesz?
-Przepraszam muszę lecieć do studia, ale za godzinę wrócę. Spotkamy się wtedy w domu?
-Dobrze.Poczekaj chwilę, ja też wyjdę.
Rzucił na stół 50 funtów i wyszliśmy razem. W pierwszą zatrzymaną taksówkę wsiadłam ja i pojechałam do studia - na co nie miałam najmniejszej ochoty, choć moje 'dni wolne' dawno się skończyły. Powinnam się wziąć do pracy, ale tak bardzo mi się nie chciało.
Przy wysiadaniu z taxi, dobiegł mnie znajomy głos.
-Olivia, cześć! Tak samo cię wezwali? Nie martw się też miałam inne plany.
-Hej Siena. Taak, można powiedzieć że miałam o wiele lepsze zajęcie.
Podczas gdy szłyśmy do wejścia, zauważyłam że jej buty są o wiele wyższe od moich i nadal sporo jej brakuje do mojego wzrostu.
-Przepraszam że zapytam, ale ile masz wzrostu. No wiesz, jesteś pierwszą osobą jaką poznałam, która jest niższa ode mnie.
Zaśmiała się dźwięcznie.
-Nie ma sprawy, mam 158 cm. Musiałam się już dawno do tego przyzwyczaić.
-Ja do swojego też, niestety.
Już drugi raz spotykam się ze swoim pracodawcą. Teraz byłam o wiele bardziej skłonna do rozmowy. Nawet pozwoliłam sobie na żart - który o dziwo go rozśmieszył.
Na całe szczęście Daiana dyskretnie go pośpieszyła, wiedząc że po dzisiejszym dniu nie mam ochoty na takie spoufalanie się.
Weszłyśmy do 'kabiny' gdzie mogłyśmy zacząć śpiewać. Nie znałam jeszcze tekstu piosenki, więc poprosiłam o tekst. Natomiast Siena która śpiewała również ze mną z kartki, niekiedy 'przez przypadek' śpiewała moje kwestie, co zaczęło mnie denerwować, bo kolorami było dokładnie zaznaczone co mamy śpiewać, a wątpię żeby nie umiała odróżnić różowego od żółtego.
Gdy skończyłyśmy, automatycznie wyszłam z pomieszczenia. Chciałam wracać.
-Dokąd idziesz? Myślałem że jeszcze trochę porozmawiamy i miałem ochotę zabrać was wszystkich na kolacje.
-Niech się pan nie obrazi, ale dzisiaj na prawdę nie mam ochoty. Może innym razem.
-Oczywiście, jestem tutaj do końca lipca, na pewno jeszcze się spotkamy.
Nie mogłam mu odpowiedzieć, bo Siena wciągnęła go w swoją rozmowę.
Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam. Gdy winda się zamykała - niestety - Siena wsadziła rękę i weszła do mnie.
-Uff, jeszcze trochę i bym nie zdążyła.
-A to byłoby tragiczne - mruknęłam.
-Przepraszam jeśli jesteś zła za tą piosenkę. Jak śpiewam nie mogę się oderwać.
-Nie szkodzi, jestem tylko dziś zmęczona.
-To może odwiozę cię do domu.
-Nie, nie trzeba.
-Na prawdę mogę. Znam drogę.
-Ale nie masz nawet po drodze.
-Pomimo tego nalegam.
Nie mogłam znaleźć argumentu i wyszło na to że siedziałam w jej aucie. Liczyłam przecznice, zaklinając w duchu moją uległość. Na szczęście nie było korków i światła uliczne też nam sprzyjały.
Pod domem znalazłyśmy się, gdy Niall akurat szedł w naszym kierunku z Whity. Uśmiechnął się do mnie, ale najwyraźniej to Siena pomyślała że do niej i wyszczerzyła zęby. Wysiadłam pośpiesznie z auta. Moja nowa 'koleżanka' zrobiła to samo, chociaż wcale nie miałam zamiaru jej zaprosić do domu.
Podeszła do Niall'a szybkim krokiem i rzuciła mu się na szyję. On patrzył na mnie zdziwiony a ja na niego.
-Och przepraszam, ale moja siostrzenica która jest waszą fanką, kazała mi cię przytulić jak cię zobaczę. Jestem Siena.
-Aha - wydukał i przysunął się do mnie.
-Miło było cię poznać. Mam przeczucie że jeszcze się spotkamy.
Zarzuciła włosami i odjechała autem.
-Co to było? - widać było że jej postawa go przestraszyła.
-Siena Walker. Z dnia na dzień coraz bardziej jej nienawidzę.
-Mam nadzieję że twoja złość przejdzie, gdy ci powiem że będę unikał jej jak ognia.
-Oby.
Dałam mu buziaka i poszliśmy w stronę domu. Zanim jeszcze doszliśmy do niego. Usłyszałam za mną następny samochód. Miałam się odwrócić i krzyknąć że nie jest tu mile widziana, ale w ostatniej chwili na szczęście zmieniłam zdanie.
-Olivia poczekaj! - usłyszałam głos Melanie, która biegła do mnie.
-Melanie co jest?
-Posłuchaj. Jack Movotti zabiera moją mamę i kilku innych pracowników MSL do Australli na tydzień. Pytał o ciebie, ale jestem pewna że nie będziesz chciała. No więc masz siedem dni wolnego. Miłej zabawy.
-Ahm, okej to fajnie. Może wejdziesz do środka?
-Nie mogę, umówiłam się już z Harry'm, ale następnym razem nie odmówię. Przyrzekam.
Tak jak szybko się pojawiła, tak samo zniknęła.
Gdy położyłam się na narożnikowej kanapie, już nie miałam zamiaru wstać. Tylko Niall przyniósł mi herbatę i sam usiadł obok mnie.
-Tydzień wolnego? Zamierzasz spać do południa i obijać się w domu? - zażartował.
-Może. Ale mam lepszy pomysł. Chciałam pojechać do rodziców, nie widziałam ich od dawna i chyba powinnam powiedzieć, że się zaręczyliśmy.
-Zapytam tylko czy twój ojciec nie oderwie mi głowy?
-Ty też jedziesz, myślałam że sama pojadę.
-Nie mam niczego w planach, a lepiej żebyśmy razem im o tym powiedzieli.
-Nie martw się mój tata jest... jest... ehm trudno powiedzieć jak zareaguje. Pewnie się zdenerwuje, ale mu przejdzie. Chyba będziemy mieć poparcie mamy.
-Wcale mnie nie pocieszyłaś.
Zaśmiałam się nerwowo, bo naprawdę nie umiałam przewidzieć reakcji taty.
Niall jednak się zgodził. Mieliśmy wyjechać jutro z samego rana. Ten wieczór spędziliśmy na pakowaniu się na całe pięć dni z moimi rodzicami. Następne dwa, czyli weekend chcieliśmy zatrzymać dla siebie.
Postanowiliśmy też wziąć Whity ze sobą. Zadzwoniliśmy do chłopaków, Melanie i do Paul'a z informacją że nas nie będzie.
Szykował się bardzo ciekawy  tydzień.

-----------------------------------------
Zauważyliście że nie ma zdjęć? Tak, no więc przyznam się że napisałam niedawno już 62 rozdział, a co się stało dzień później? Wszystko zniknęło, nie tylko ten rozdział, ale wszystkie łącznie z 56, który musiałam napisać jeszcze raz. Z tym zniknęły zdjęcia do rozdziałów, stylizacje itd, więc nadrabiam co nie co, ale za odnajdywanie zdjęć się jeszcze nie wzięłam. Przepraszam że tak wyszło, ale sama byłam załamana.
Następny gdy będzie 8-10 komentarzy :**

Zapraszam też do mnie na drugi blog : Trying Not To Love You.

12 komentarzy:

  1. czuję ze stanie się coś u jej rodziców xdd
    rozdział fajny trochę słodki :)
    czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stanie się, ale coś dobrego... tzn ja uważam to za coś dobrego :))

      Usuń
  2. Tylko żeby oni znowu nie zerwali,bo ojciec nei bd lubi Niallerka.
    Fajny rozdział :)
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział :)
    Mam nadzieję że Siena za bardzo nie namiesza w ich związku ;)
    Czekam na kolejny rozdział^^
    *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :)
    Czekam na następny ^^ Sienie chyba się nie za bardzo podoba ich związek :P
    Czekam na nexta <3

    Zapraszam do mnie : http://beyourself6969.blogspot.com/
    + Obserwuję , liczę na to samo :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do The Versatile Blogger!
    Szczegóły u mnie:)
    Pozdrawiam Vicky :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tw styl pisania!
    Mówisz, że u rodziców coś się stanie... I to dobrego?!
    Wow a ja myślałam, że jej tata uszkodzi Niallera! Haha :D
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać...
    Weny :*

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny roździał. Niemoge się doczekać nowego.

    OdpowiedzUsuń
  8. dobrze nic się jej nie stało na tym zabiegu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. genialne jak zwykle ;) Kocham cie skarbie !
    Arri_g

    OdpowiedzUsuń
  10. "Witaj Jamie! W sobotę było niesamowicie i myślę, że moglibyśmy to kiedyś powtórzyć, jednak na razie chciałbym abyśmy po tej lekcji poszli w ustronne miejsce i przedyskutowali kilka bardzo ważnych rzeczy.[...]"
    Jeśli chcesz wiedzieć co zdarzyło się w nowym rozdziale z perspektywy Jamie to zapraszam cię do czytania rozdziału na naszym blogu:
    http://life-are-moments.blogspot.com/
    Przepraszamy za spam, a jeśli cię uraził to go usuń.
    Pozdrawiamy i życzymy przyjemnej nocy, Allie & Jamie ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle świetny rozdział! ♥
    Nie wiem, skąd ty bierzesz tyle pomysłów na to opowiadanie, ja nigdy bym nie napisała ponad 50 rozdziałów :o
    Masz wielki talent ;*
    Pozdrawiam i czekam na następny :)

    Zaparszam na mojego nowego bloga:
    http://i-wish-i-knew-the-answer.blogspot.com/
    oraz na nowy rozdział tu:
    http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń