Obserwatorzy

niedziela, 29 grudnia 2013

Chapter 65.

Harry tak jak obiecał, pojechał rano do tego klubu. Okazało się, że tamta dziewczyna nie chce wnieść oskarżenia, choć bardzo na nią naciskał kuzyn - właściciel klubu. Po dwóch dniach żadne zdjęcia nie ujrzały światła dziennego - na moje szczęście. Jedyne co mi zaszkodziło to złamany (już nastawiony) nos i dożywotni zakaz na imprezy, wydany przez Niall'a i Harry'ego. Więcej osób z mojego grona o tym nie wiedziało i to był następny plus. Jednak nadal męczą mnie wyrzuty sumienia i to zdanie: "Nie chciałam zrobić jej krzywdy", lecz co się stało to się nie odstanie.Przez tą sytuację poznałam tą drugą, gorszą część mnie, którą wolałam, gdy była głeboko w środku.
-10 dni - pierwsze słowa Niall'a wypowiedziane tego ranka.
-A żałujesz?
-Nie, niby czego?
-No wiesz, nie będziesz już kawalerem, ludzie jak w naszym przypadku, będą wypatrywać każdego potknięcia.Życie nie będzie takie kolorowe.
-Przesadzasz. To dzieci, a nie małżeństwo do czegoś zobowiązuje.
-Zawsze możesz się wycofać.
-Nie chcę.
-To czemu tak odliczasz dni?
-Bo się cieszę.
-Cieszysz czy nie, 15 minut temu miałeś być u Hazzy.
Wyskoczył z łóżka, ubrał się, jedną ręką zmierzwił włosy, pocałował mnie i wyszedł. Dzisiaj był pierwszy od dawna dzień, gdy musiałam zrobić tylko jedną rzecz. Odebrać Alexis i Samanthe z lotniska. Na szczęście przylatują mniej więcej w tym samym czasie, chociaż z dwóch przeciwnych krańców świata. Idąc w ślady Niall'a, ubrałam
się i jedynie związałam włosy kucyk, po czym wyszłam. Z dziewczynami nie widziałam się długo, w sumie to nie rozmawiałyśmy też ze sobą szmat czasu, głównie z mojego powodu. Dlatego nie wiem, czy nadal można nazywać je moimi przyjaciółkami. Podobno przyjaźń jest wieczna, ale są przypadki gdy to przysłowie się nie sprawdza. Przypadki takie jak nasz, kiedy nie wiemy o sobie nic poza tymi rzeczami, które wydarzyły się gdy chodziłyśmy do szkoły. W połowie drogi do Heathrow, zadzwonił mój telefon, numer nieznany.
-Halo?
-Oliv, tu Melanie. Mogłabyś się ze mną spotkać za 10 minut? To bardzo ważne.
-Tak, jasne. Mel co się dzieje?
-Wszystko gdy się spotkamy. Nie mam za dużo czasu.
-Nie zostajesz w Londynie.
-Nie.
Zamroczona słowami Mel, nie myślałam gdzie jadę, tylko się zgodziłam. Potem musiałam prosić Daianę by odebrała Alexis i Samanthe, bo jechałam już do Tiffan'ego.Melanie miała dziwny głos: wystraszony i zmęczony. Sądziłam, że nadal jest w Paryżu, ale wróciła, jednak coś mi podpowiadał, że nie na długo.
W kawiarni zaczęłam oglądać się za blondynką, lecz nie mogłabym jej zobaczyć, bo twarz znajomej dziewczyny nie była tak roześmiana jak kiedyś. Było w tym coś niepokojącego. Niechlujny wygląd, ciemne cienie pod oczami...
-Kiedy wróciłaś?- odezwałam się pierwsza.
-Wczoraj. Posłuchaj, dziękuję za to, że się ze mną spotkałaś, bo wyjeżdżam do Argentyny, na długo. Wszystko opisałam ci w liście. W kopercie jest również dla was prezent ślubny. Życzę wam jak najlepiej. Mam nadzieję, że po przeczytaniu zrozumiesz mnie. Przynajmniej liczę na to. Mojej mamie nic nie mów o tym spotkaniu. Jeszcze raz przepraszam, że nie będę z tobą w twój wielki dzień. Mówiła bardzo szybko i rozglądała się na wszystkie strony czy nikt jej nie podsłuchuje. Gdy wypowiedziała ostatnie zdanie, łzy pociekły po jej policzku. Podsunęła mi list i w tym czasie wyszła, a ja nie zdążyłam jej zatrzymać. Nie chciałam jej wołać, by nie zwracać uwagi. Kiedy pobiegłam za nią, nie było jej już. Wsiadłam do swojego samochodu kompletnie zszokowana. Zachowywała się tak jakby ktoś ... czyhał na jej śmierć. Nie chciałam czytać listu w aucie. Pojechałam do domu. W międzyczasie dostałam telefon od Daiany, że Alexis i Sam  są w hotelu.Mój pośpiech został wynagrodzony mandatem, bo przejechałam na czerwonym świetle, a patrol stał akurat za zakrętem.Nerwowo przekręciłam klucze w drzwiach i weszłam do salonu. Rozdarłam kopertę z której wypadły dwie obrączki. Tak jakby wiedziała, że tylko tego nam brakuje. Jednak bardziej zainteresował mnie teraz list.
 Zanim zaczęłam go czytać, ponownie usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Halo?
-Jesteś już tak ważna, że nawet nie odbierzesz nas z lotniska?- sarkazm ze strony Sam.
-Nie, po prostu nie mogłam. Musiałam coś załatwić, ale jesteście już w hotelu.
-Chodzi mi tylko o to, że za 10 dni będziesz już mężatką, a nie spędzisz z nami kilku
godzin?
-Może jutro, bo dzisiaj naprawdę nie mogę.
Musiała słyszeć w moim głosie pośpiech, bo cały czas zerkałam na kartkę. Już chciałam przeczytać to co miała mi do przekazania Melanie.
-No dobra, trzymam cię za słowo. Odezwij się jeszcze. Wyjdziemy gdzieś.
-Ja nie mogę chodzić na imprezy.
-Oj, nie przesadzaj, jeszcze możesz.
-Wszystko opowiem ci jutro, muszę kończyć. Pa.
Nie czekałam aż mi odpowie, prędko się rozłączyłam,  mimo, że to nie było zbyt grzeczne z mojej strony. Rozłożyłam znów list i zaczęłam czytać.
Na początku chcę ci powiedzieć, że nie zależnie od tego czy mnie zrozumiesz i czy kiedykolwiek się zobaczymy i tak cię nie zapomnę.
 Wiesz kiedy mniej więcej rozstałam się z Harry'm, ale on zapewne nie podał i powodu. Kochałam go i tak źle się czuję z tym, że go tak zraniłam, nie chciałam.Kilka dni przed naszym rozstaniem, pokłóciliśmy się i sama poszłam na imprezę do Tom'a, reżysera twojego teledysku do All About Your Heart. Byłam zła i żadne bodźce zewnętrzne do mnie nie docierały. Tom chciał pokazać mi swoją kolekcję wina i wtedy to się stało. Jest ode mnie 10 lat starszy, sądziłam, że to jednorazowa przygoda. Targały mną wyrzuty sumienia, zdrada była dla mnie czymś nie do przyjęcia, a sama się jej dopuściłam. Kilka dni żyłam w amoku, Harry to widział. Wreszcie dostał anonimowy list, zapewne domyślasz się, że od Tom'a. Wszystko co się zdążyło było napisane i do tego zdjęcia. Nie chciałam  nie mogłam patrzeć jak Harry cierpi, wybiegłam z jego domu. Od tamtej pory nie widziałam go. Teraz zapewne zastanawiasz się czemu wyjechałam z kraju? Moja jednorazowa przygoda zakończyła się ciążą, a Tom zagroził mi bym nie mówiła nikomu, że to on jest ojcem dziecka. We Francji zastanawiałam się nad aborcją, ale nie mogłabym tego zrobić. Wyjechałam więc dalej, do Argentyny. Musisz mnie zrozumieć, nie uciekam przed plotkami, tylko przed rozczarowaniem, nie chcę ranić już dłużej osób na których mi zależy.
Przepraszam.
 
                                                                                                                                     Melanie


Gdy przestałam czytać, zobaczyłam że niemalże cała kartka jest pokryta moimi łzami. Nie mogłam uwierzyć w to co ukrywała przede mną Melanie. Wytarłam łzy, gdy usłyszałam kogoś  hallu. Jakby to los go tu przysłał: Harry.
-Jest Niall?- zapytał.
-Myślałam, że jest u ciebie.
-Nie, miał wpaść jeszcze w kilka miejsc.
Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć.
-Harry- zaczęłam- tak mi przykro, ja nie wiedziałam.
-O co ci chodzi?
-O...o Melanie.
Jego twarz stała się jak wykuta z kamienia.
-Nie chcę o tym rozmawiać.
Tylko udawał twardego. Gdy go przytuliłam, jego maska zniknęła, na ramieniu poczułam jego łzy. Nie wiem czy naprawdę kochał Mel. Bardziej wydaje mi się, że bolała go ta zdrada, nie jest tak silny jak go ludzie postrzegają.

Podałam mu kubek herbaty, gdy Niall wszedł do kuchni.

-Co taka ponura atmosfera?
Spojrzałam na Harry'ego.
-On wie- mruknął.
Wyszłam z Niall'em do salonu. Opowiedziałam mu po krótce o co chodzi. Czułam złość do Melanie, ale też współczułam jej. Na sam koniec pokazałam Niall'owi prezent od Melanie. Teraźniejszość wróciła. Harry został u nas na noc. Nie chciałam go zostawiać samego. Głupia byłam, on otrząsną się już z tego, a ja niepotrzebnie rozdrapałam stare rany. Jestem potworem.

-----------------
Napisałam! Choć z początku nie wiedziałam o czym. Znów 15 komentarzy i następny :))
Na pewno po nowym roku!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Chapter 64.

Melanie nie dawała znaku życia już dwa tygodnie. Tylko ja wiedziałam gdzie się znajduje, jednak nie miałam pojęcia co się z nią dzieje. Dzwoniłam, pisałam, lecz na próżno.Nie - to nie było przez Hazze, właśnie to dzięki niemu nie wyjechała kilka miesięcy temu gdy to planowała. Najbardziej z tego wszystkiego bolało mnie,że zostawiła mnie akurat teraz...Jak co rano, budziłam się z nadzieją
 patrząc na telefon. NIC. I znów pogodzona z tą myślą, udałam się to łazienki.Po kilknastu minutach, możliwe, że po kilkudziesięciu oparłam czoło o chłodną tafle lustra. Nie wiem ile czasu spędziłam w takiej pozycji, ale otrzęsłam się gdy Niall obudził się.
-Wszystko ok? - zapytał gdy znalazł mnie w tej pozycji.
-Jasne, tylko odpoczywam.
-Po nocy? - podniósł prawą brew do góry.
-Wolna łazienka - oznajmiłam i pocałowałam go w policzek, po czym wyszłam.
 Nie mogłam przyzwyczaić się do coraz zimniejszej pogody, to lato było wyjątkowo długie, przynajmniej dla mnie. Ponownie normalna rutyna. Do studia na kilka godzin, potem po Niall'a i znów załatwianie czegoś związanego ze ślubem. Tym razem nie zabrałam z nami mojej mamy. Raz - denerwuje nas na full, dwa - miejsce wesela ma być niespodzianką dla wszystkich. Sami nie wiemy jakie mamy oczekiwania, ale to będziemy wiedzieć gdy to miejsce zobaczymy. Niall przejął
kierownicę, tłumacząc to 'dla ogólnego dobra'. Czyli wyglądałam już tak, jakbym mogła spowodować wypadek. Umówiliśmy się na pierwszej w planie posiadłości którą mieliśmy obejrzeć, z organizatorem wesela. To miejsce było porażką, tylko zmarnowany czas, tak samo jak numerc drugi, trzecie i czwarty, za piątym było już lepiej. Natomiast numer sześć to był nasz cel. Zdala od miasta,
praktycznie w środku lasu. O to nam chodziło. Już bez dokładniejszego oglądania wiedzieliśmy
że to to miejsce, a po obejrzeniu tylko utwierdziliśmy się w tej myśli. Następna rzecz którą mieliśmy już z głowy, teoretycznie jedną z ostatnich.
Wróciliśmy do domu, po drodze wstąpiwszy po obiad, Te gotowe posiłki towarzyszyły naszej diecie
już od jakiegoś czasu, wytłumaczenie jest proste, nie mamy czasu na coś co można kupić gotowe. W salonie zajęłam się przeglądaniem Twitter'a, choć kątem oka widziałam że  co jakiś czas, znad telewizora zerka na mnie Niall.
-Wszystko dobrze? - zadał wreszcie to pytanie, drugi raz tego samego dnia.
-Tak, a czemu miałoby być inaczej?
-Po prostu wydajesz się taka nieobecna.
-Jest okej, niepotrzebnie się przejmujesz.
Nie wiem ile czasu minęło od tej rozmowy, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Na dworze było nadal jasno, więc na pewno nie minęło kilka godzin. Niall otworzył, po czym wrócił tym razem w towarzystwie Harry'ego.
-Hej- powitałam go, nie zaszczyciwszy go nawet spojrzeniem.
Jednak mogłam bardziej się postarać, bo zabrał mi tablet, w który byłam tak zapatrzona.
-Tylko hej? - zapytał.
-Cześć Harry.Pasuje?
-Lepiej.
-A teraz oddaj tablet, Potter.
Pokiwał przecząco głową i usiadł na nim. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Przez niego nie zauważyłam też, że nie ma Niall'a.
-Gdzie Niall?- zapytałam, zaniechawszy nasz spór o tablet.
-Teraz Kapitan Harry przejmuje stery. A tak na serio, to był potrzebny w studiu.
-Szkoda, że nie ty.
-To jak wychodzimy gdzieś?-wypalił ni stąd, ni zowąd.
Nie odpowiedziałam na pytanie, miałam nadzieję że weźmie to za nie. Siedziałam  i patrzyłam się w telewizor, chociaż nie wiedziałam co oglądam.Może oboje mieli racje? Czułam się dobrze,normalnie, ale możliwe że z zewnątrz to inaczej wygląda.Powinnam wziąć się w garść i zachowywać się inaczej, bo wyślą mnie do psychiatry.
-To co proponujesz? - zapytałam, tak jakby nie było żadnej przerwy.
-Noo, nareszcie jakaś poprawa. Możemy iść gdziekolwiek, mało jest miejsc w Londynie?
-Zapomniałeś dodać sarkazmu.
Rozśmieszyło go to i rozluźnił się. Zachowałam pozory normalnego funkcjonowania, choć nadal uważam że oni wszyscy są przewrażliwieni. Niestety choć nie chciałam, musiałam gdzieś wyjść z Harry'm. Możliwe, że są to moje ostatnie wyjścia przed ślubem. On 'uznał', że jest gotowy - tak, czarne spodnie, biały t-shirt i brązowa kurtka, dokładnie, gotowy jak zawsze. Jednak ja poszłam się przebrać, po pierwsze, aby częściowo zabić czas do naszego wyjścia, a po drugie- i tak bym nie wyszła ubrana w ten sposób co teraz. Niestety Harry musiał poczekać. Jakoś, z niewiadomej przyczyny, albo z czegoś nowego, nie według określonego planu dnia, ożywiłam się. To wyjście to coś nowego od ponad miesiąca, w którym żyłam jak matka z czwórką dzieci, a tak nie jest i jestem już teraz wdzięczna Harry'emu że w ogóle pofatygował się do mnie.

Poprawiłam usta i mogłam wychodzić. Czułam się dziwnie wychodząc bez Niall'a, albo Melanie, bo to zawsze z nimi szłam na miasto, nigdy to nie był sam Harry, chyba, że wtedy na Jamajce...
-Wyglądasz inaczej - musiałam, naprawdę wyglądać 'inaczej' jak to ujął, skoro aż zmarszczył czoło.
-Źle?
-Nie, po prostu... wiesz, może już wyjdźmy.
Tak długo się szykowałam, że słońce zdążyło dawno zajść, a teraz widać było tylko czarne niebo. Nie wiedziałam, a raczej nie miałam stu procentowej pewności gdzie Harry jedzie, ale moje podejrzenia sprawdziły się pod Raw Silence, to ten lokal odwiedza od jakiegoś czasu, z reguły dlatego że jest tu mniej fotografów i spokojnie może jeździć bez ochrony, jak teraz. Jeśli chodzi o mnie, to nie była tu nigdy i będzie to miła odmiana, miejsce gdzie może nikt mnie nie pozna, choć przy Lokatym to plan nie zrealizowania. W środku zajęliśmy miejsce z dala od innych stolików, jednak nie posiedzieliśmy sobie przy nim za długo, ziało tam nudą. Harry zaciągnął mnie w stronę baru.
-Czego się napijesz?- zwrócił się do mnie barman, uśmiechając się przy tym.
-Harry co proponujesz?- odwróciłam pytanie do mojego towarzysza.
-Trzy kolejki Brendy.
Wywróciłam oczami.
-Wymiękasz?-starał się przekrzyczeć muzykę.

-Nigdy.
Początkowe pytanie przerodziło się w mały zakład kto więcej wypije. Oczywiście wiadome było że z nim nie da się wygrać, ale co mieliśmy robić, tańczyć jakbyśmy byli młodzi i bez zobowiązań (choć młodzi byliśmy). Po siódmej kolejce zaczęliśmy jednak tańczyć, ale to były jednak śmieszne ruchy na blacie i wcale nie w rytm muzyki. Gdy zeszłam i Harry chciał nadal pić, odpadłam, to było za dużo. Usiadłam obok niego i przypatrywałam się osobom obok, nie wiem czemu, różni ludzie, różne historie i różne cele przybycia i akurat to mnie fascynuje.
Po jakimś czasie, gdy opanował śmiech, który zrodził się po opowieści Harry'ego o jego ostatnim pobycie tutaj, gdy wracał kradzionym rowerem do domu, zauważyłam dziewczynę, która niepokojąco nam się przyglądała i zastanawiałam się o co chodzi. Możliwe, że wydawało mi się, bo za dużo wypiłam. Ale moje podejrzenia miały podstawę, bo gdy Harry wyszedł do toalety, podeszła, z początku myślałam że chce się czegoś napić, ale odezwała się do mnie.
-Twój narzeczony nie ma nic przeciwko?
-Co proszę?- byłam zaskoczona.
-Najpierw jeden, potem drugi i tak w kółko, dobrze się bawisz?
-Przepraszam, ale nie wiem o co ci chodzi.
-Nie mnie powinnaś przepraszać, dziwko.
Podniosłam brwi do góry. Chciała wojny to będzie ją miała.
-Słuchaj. Nie pozwolę żeby jakaś suka w za krótkiej spódniczce mnie obrażała.
Uśmiechnęłam się kpiąco, myśląc że to koniec, jednak zaraz po tym dostałam w twarz. Poczułam jak krew napływa mi do policzka. Nie myślćc co robię oddałam jej. I zaczęło się.
Nigdy nie sądziłam że będę uczestnikiem jakiejkolwiek bójki. Na policzkowaniu się, nie skończyło się. Zaraz weszły w ruch nogi i ciąganie za włosy. Przerodziło to się w główne widowisko. Po jakimś czasie gdy czyjeś ręce zaczęły mnie podnosić do góry, zobaczyłam że dziewczyna ma rozciętą wargę i podbite oko. Nie wiedziałam kto prowadzi mnie w stronę wyjścia, widziałam że bierze moją kurtkę i prowadzi w stronę parkingu. Nadal byłam w szoku, co zrobiłam. Nie chciałam jej zrobić krzywdy, poniosły mnie emocje.
Gdy zamknęły się za mną drzwi samochodowe, zobaczyłam w lusterku, że z nosa leci mi krew. Próbowałam znaleźć moją torebkę, by wyjąć z niej chusteczkę, jednak ktoś mnie ubiegł. No tak, Harry. Mnie samej trzęsły się nadal ręce, więc sam wytarł mi już zasychającą krew. Nie odzywał się, miał skupiony wyraz twarzy.
-Co ci się stało?- zapytał wreszcie, po tym jak skończył. Oddał mi torebkę i płaszcz.
-Ja nie wiem, zaczęła mnie wyzywać, a potem już nie myślałam co robię. Nie chciałam jej zrobić krzywdy.
-Co się stało, już się nie odstało. Nie wiem jakie to będzie miało konsekwencje, ale wrócę tu rano. Tylko nie płacz, przecież jej nie zabiłaś.
-Jakie pocieszenie - wyszeptałam przez łzy.
Przytulił mnie, pewnie nie wiedział co jeszcze powiedzieć. Puścił mnie dopiero, gdy zobaczyliśmy migające flesze.
-Cholera - przeklął pod nosem - Spuść głowę.
Zrobiłam jak kazał, ale doszło do mnie jeszcze jedna rzecz. Przecież wszyscy się o tym dowiedzą, zaczną wymyślać, że stałam się groźna dla otoczenia albo, że przeżywam depresje czy coś takiego. Teraz każdy mój ruch ma swoje konsekwencje, Harry miał rację. Chciałam tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, choć to nie miałby być koniec problemów. Przez moje myśli przebijały się przekleństwa Harry'ego, który nie mógł wyjechać. Wreszcie mu się udało. Jechał szybciej niż zazwyczaj, chociaż nie powinien, dotarło do mnie że on też pił i nie powinien prowadzić, ale było mi wszystko jedno.
-Pomóc ci wysiąść?- zapytał, wtedy zorientowałam się że jesteśmy na miejscu.
Pokiwałam przecząco głową. Sama wyszłam i podążyłam do drzwi za nim. W domu było ciemno, "dzięki Bogu" pomyślałam. Jednak gdy weszliśmy zapaliło się światło. Niall stał koło schodów z telefonem w ręce, miał minę jakby wszystko wiedział. I tak było.
Nie mówił jednak nic, przytulił mnie.

-----------------------------------------------------

Przepraszam, ponownie że tak długo czekaliście. Tym razem 15 komentarzy i następny :33

A teraz chciałabym życzyć Wam radosnych i spokojnych Świąt. Najlepszych i wymarzonych prezentów i oczywiście udanego Sylwestra  (party time!) Wesołych Świąt!