Obserwatorzy

wtorek, 30 lipca 2013

Chapter 57.

Czekały nas trzy całe godziny jazdy z Londynu do Liverpool. Nie mogliśmy lecieć samolotem, bo dbaliśmy o to by jak najmniejsza liczba osób dowiedziała się o tym gdzie jedziemy. Oczywiście wiemy że to się rozniesie, ale nie chcieliśmy podawać tego jak na tacy.
Wstaliśmy z trudem po 6.00 rano. Niall uszykował się szybciej, więc wyszedł z Whity a następnie zaczął pakować walizki do auta, prócz jednej mojej do której muszę włożyć jeszcze kilka rzeczy.
Stresowałam się tym. Wiedziałam że muszę jechać, ale taty nie widziałam ponad roku i nie miałam pojęcia jak zareaguje na to wszystko. Nigdy o to mamy nie pytałam, bo chyba nie chciałam wiedzieć, ale teraz już nie mogę dalej się ukrywać.
Założyłam nową sukienkę, by od początku zrobić jak najlepsze wrażenie. Ale jako moi rodzice zwracaliby uwagę dopiero wtedy gdybym chodziła po ulicy w bieliźnie.
Miałam też nadzieję że spotkam się tam ze starszym bratem Johny'em, który nie mieszka już z rodzicami, nie tak jak najmłodszy z nas Michael.
Z Johny'm zawsze toczyliśmy bójki - o wszystko, o pilot, choć mieliśmy trzy telewizory w domu, o to kto będzie siedział na przednim siedzeniu i przede wszystkim o łazienkę. Jest ode mnie starszy o cztery lata, dlatego w ostatnim czasie - nareszcie - wydoroślał. Ma narzeczoną i dobrą pracę.
Natomiast mój 16 letni brat Michael, nadal chodzi do szkoły. Z nim przeważnie żyłam w zgodzie, ale zdarzały się wyjątki. On jedyny z naszej trójki jeszcze mieszka z rodzicami i z tego co dowiedziałam się od mamy, od miesiąca ma dziewczynę.
Zawsze chciałam się wreszcie od nich uwolnić, cały czas na to czekałam. A teraz  bardzo cię cieszę że się z nimi zobaczę, bo w końcu jesteśmy rodzeństwem.
Gdy wszystko było gotowe, Whit siedziała w samochodzie, czas było tylko na mnie. Ostatni raz poprawiłam włosy.
-Pięknie wyglądasz. Wystarczy już - odezwał się Niall, który czekał na mnie w wejściu do pomieszczenia.
Wytknęłam mu język, bo nie znalazłam żadnej, satysfakcjonującej obrony. Oddałam mu ostatnią walizkę i wyszliśmy z domu.
-Twoi rodzice wiedzą że jedziemy do nich? - zapytał mnie Niall, gdy szliśmy do auta.
-No nie. Chciałam im zrobić niespodziankę, ale też dlatego żeby tata nie wziął sobie wolnego z pracy.
-Uff to lepiej.
Włożył do bagażnika ostatnią rzecz.
-Jedziemy na pięć dni, a ty bierzesz cztery walizki - zwrócił się do mnie.
-Jedna jest twoja, to zostają trzy. W najmniejszej są rzeczy Whit, dlatego moje są tylko dwie.
-Największe. Oj dobra, wsiadaj do środka bo nigdy nie wyjedziemy.
Na tylnym siedzeniu, Whity miała rozłożone swoje łóżko, a my z Niall'em siedzieliśmy z przodu. Może i samolotem byłoby szybciej i wygodniej, ale w aucie mieliśmy więcej swobody.
Mieliśmy dojechać w trzy godziny, jednakże stawając na trzech stacjach benzynowych, bo Niall zrobił się głodny, dodały nam do czasu dodatkową godzinę.
Gdy byliśmy w Liverpool, musieliśmy się spytać kilka razy o drogę, choć byliśmy tu już raz.
Ale znaleźliśmy dom rodziców. Nic od ostatniego czasu się nie zmienił. Furtka w kolorze brązu nadal była jak nowa. Powierzchnię parceli porastała jasno-zielona trawa, a po prawej stronie domu można było ujrzeć zaczątek bardzo bujnego ogrodu. Tak to zapamiętałam ostatnim razem, lecz teraz wymianie uległy tylko drzwi. Nie miały już brunatnego odcienia, ani nawet jednego zamku. Teraz wprawione były nawet w wyglądzie solidniejsze, czarne drzwi z trzema, złotymi zamkami. Byłoby to dziwne, gdybym nie wiedziała że moi rodzice mają bzika na punkcie bezpieczeństwa i każdy, najmniejszy szmer na podwórku w ciągu nocy, wywołuje atak paniki.
Wszystko co przywieźliśmy ze sobą, chwilowo zostawiliśmy w aucie, by się upewnić, czy aby na pewno trafiliśmy w porę. Wzięłam jedynie ze sobą Whity, która przekręcała główką na wszystkie strony, by obejrzeć miejsce w którym się znalazła.
Tym razem już Chaps nie powitał nas na podwórku, jakby przeczuwał że nie będzie jedynym psem. Niall nieco odetchnął wspominając ostatnie spotkanie z moim 8-letnim psem.
Nieśmiało zapukałam do drzwi, jednak Blondyn sądząc że nie będzie słychać, zadzwonił dzwonkiem. Po jakimś czasie ciszy, usłyszałam zbieganie po schodach i szczekanie Chapsa. Klucze otworzyły zamek i ukazał się Michael. Na początku był lekko zmieszany. Fakt, nie widział mnie dość długo. Nie mam już okularów, zaczęłam się malować i zmieniłam kolor włosów. Ponadto ubieram się inaczej, odważniej.
Dopiero gdy przyjrzał mi się bliżej, uśmiech zagościł na jego twarzy.
Prędko mnie przytulił i wpuścił nas do domu.
-Prawdopodobnie nie poznałbym cię na ulicy - oznajmił.
Zaśmiałam się krótko, ale nie odpowiedziałam na to.
-Gdzie są rodzice ?- zmieniłam temat.
-Stary jest w pracy, a...
-Tata w pracy, a mama? - poprawiłam go, podnosząc brew do góry. Nie miałam już wpływu na brata, ale nie mogłam się oprzeć, żeby go nie poprawić.
-Pojechała na zakupy i do Johny'ego. A wy tylko przejazdem, czy jak? - pierwszy raz zmierzył wzrokiem Niall'a.
-Ach tak, to jest Niall Horan, pewnie słyszałeś- zwróciłam się do brata - a to mój brat Michael, co już wiesz - to powiedziałam do Blondyna.
Podali sobie dłonie, jednak mój brat nadal pozostawał nie przekonany.
-Jeśli rodzice by pozwolili, to zostalibyśmy na kilka dni - kontynuowałam.
-Jasne że pozwolą.
Uśmiechnęłam się do niego. Zawsze był tak pozytywnie nastawiony, nawet gdy dwa lata temu miał nie zdać do następnej klasy, przez zachowanie, miał to w głębokim poszanowaniu. Czasem się mu to przydaje, bo zdał.
-Pójdę po walizki - odezwał się Niall.
-Michael ci pomoże - utkwiłam wzrok w 16-latku.
Wystawił mi język i poszedł za Blondynem, podczas gdy ja próbowałam oddzielić Chapsa i Whit, którzy najwyraźniej świetnie już się bawili.
Nie wiedząc nawet co powiedzą rodzice, Michael zaprowadził nas do mojego- niedoszłego- pokoju. Nie było w nim nic, poza pustych szafek i łóżka. Rodzice musieli sądzić, że nie przeżyję w Londynie sama kilku dni i zrobili ten pokój dla mnie, ale stało się inaczej.
Gdy Niall siedział w salonie z psami- z dziwnym zbiegiem okoliczności z oba maltańczykami, weszłam z Michael'em do jego pokoju. Mój młodszy brat był raczej podobny do mnie, niż do Johny'ego. Miał gdzieś opinię innych, nie robił rzeczy których nie lubił i przede wszystkim, kochał muzykę. W jego pokoju można było natknąć się na setki płyt, dwie gitary i porozrzucane po pokoju nuty i piosenki.
Chciał mnie wykorzystać. Sam był wokalistą w zespole z kolegami - Van Halen.
Dlatego wysługując się zdjęciem ze starszą siostrą, która ma jego bluzkę z logiem zespołu, chciał jakiegoś rozgłosu.
Zgodziłam się żeby mu pomóc. Okulary i sztuczne wąsy były tylko urozmaiceniem, ale to koszulki były głównym celem zdjęć.
Od razu wrzucił je na Twitter'a. Jednak zaraz po tym zbiegliśmy na dół, bo usłyszeliśmy samochód wjeżdżający na podjazd.
W głównym korytarzu został tylko Michael, ja stałam nieco dalej, a obok mnie Niall.
Drzwi się otworzyły, a następnie szedł już mój brat z dużymi torbami. Mrugnął do mnie, więc chwyciwszy Niall'a za rękę ruszyłam do niej.
-Hej mamuś! - przytuliłam ją, była zdezorientowana, ale odwzajemniła gest.
-Olivia, co ty tu robisz? Czemu nie powiedziałaś że przyjeżdżasz? - spytała gdy uściskała również Niall'a.
-Chciałam zrobić wam niespodziankę.
-I udała się. Zaraz zabiorę się za robienie ciasta.
-Nie trzeba.
Ale nie słuchała, już pobiegła do kuchni. Spojrzałam na Niall'a, uśmiechał się. Przytuliłam teraz jego, a on mnie pocałował.
-Jeszcze tylko tata - mruknęłam, po czym objął mnie ramieniem i poszliśmy do kuchni za moją rodzicielką.
-Może ci w czymś pomóc? - zapytałam, gdy krzątała się po kuchni.
-Oj nie trzeba, wyjdźcie na dwór, gdy ojciec wróci zawołam was... a kto to? - rozczulił ją widok maleńkiej Whity, bo przypomniała sobie czasy gdy jeszcze Chaps był mały.
-To jest Whity, jest nasza wspólna.
-Jaka śliczna. Zabierzcie psy i Michael'a na dwór. Może wreszcie oderwie się od internetu.
Podczas gdy Niall już był na zewnątrz, zabrałam brata z jego pokoju. Dużo protestował, ale wreszcie się zgodził. Ale gdy minęłam lusterko, stwierdziłam że nie mogę bawić się z psami w sukience. Michael powiedział że idą na boisko nieopodal.
Wzięłam szybko rzeczy z walizki i przebrałam się. Gdy wyszłam z domu nie miałam trudności ze znalezieniem ich. Na boisku było bardzo dużo osób, szczególnie chłopaków. Jak podeszłam do brata, jeden z nich zagwizdał. Widziałam grymas na twarzy Niall'a i żeby nie kłócić się z nikim, podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował, żeby wszyscy to widzieli. Po oddaleniu się ode mnie spojrzał jeszcze raz, po tamtej grupce chłopaków, do którym podszedł teraz Michael. Rozmawiali z nim spoglądając się tutaj.
Mój młodszy brat nie tylko dostarczył im informacji, kim jesteśmy i co tu robimy, ale także ustawił mecz, w którym Niall także miał brać udział. Nigdy nie widziałam żeby Blondyn grał w tenisa, ale od razu się zgodził. Usiadłam na trybunach, by czasem nie oberwać.
To był błąd owego 'gwizdającego' chłopaka. Niall okazał się świetnym graczem i dość szybko skończyli. Podniósł swoją koszulkę z ziemi i przewiesił ją sobie przez ramię. Następnie wziął piłeczkę i uśmiechając się wyzywająco, oddał im piłeczkę.
Nie mogłam się powstrzymać i pobiegłam do niego. Jednak zanim dałam mu jakąkolwiek 'nagrodę' podciągnęłam mu spodnie, które wyglądały jakby miały zaraz spaść. Dopiero po tym mogłam go pocałować, gdy zobaczyłam że Michael klepie go po ramieniu, wtedy się odsunęłam i skomentowałam to głośnym śmiechem.
Musieliśmy wracać do domu, bo przyjechał już tata. Zanim weszłam do środka wzięłam Whity na ręce, ale Niall zaraz ją ode mnie wziął, pewnie żebym miała wolne ręce. Znaleźliśmy się w środku zaraz za Michaelem. Ale to było niepotrzebne, bo mama powiedziała już że jestem ja. Czekał na mnie w korytarzu, z uśmiechem, który nie był przypisany do żadnej z emocji - może radość, a może był to kpiarski uśmieszek - nic nie dało się wyczytać.
Tak samo jak do rodzicielki, podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Dopeiro wtedy mogłam zobaczyć jaki ten uśmiech był.
-Mam nadzieję że znów nie karzesz mi tyle czekać - tak, był to na pewno uśmiech szczęścia.
-Teraz już na pewno. I tak, tato, to jest Niall - wskazałam na Blondyna, ktory wypuścił już Whit.
-Miło mi - wyciągnął rękę.
-Mnie również - widać było że lekko się zasępił, ale zły nie był.
-To my wrócimy za chwilę - dodałam i wypchnęłam Niall'a przez boczne drzwi prowadzące do ogrodu. Whity i Chaps wybiegli za nami.
-Ładny kolor włosów - rzucił mój tata, gdy wychodziłam, kiwnęłam tylko głową, bo nie był to komplement, a raczej zaznaczenie, że wie że przefarbowałam włosy.
Usiadłam na trawie, a Blondyn poszedł w moje ślady. Niby od niechcenia drażniłam raz Whit potem Chaps'a i tak w kółko.
-Kiedy zamierzasz im powiedzieć? - zaczął po jakimś czasie.
-Jutro, dzisiaj nie będę psuć dnia.
Wyobraziłam sobie wzburzenie ojca i położyłam się na trawie, zakrywając twarz dłońmi. Jednak zaraz Niall mi je zdjął, co wywołało u mnie momentalnie uśmiech. Leżał obok mnie.
-Jakby co stanę w twojej obronie - zażartował.
-Spokojnie, chyba prócz małej kłótni, na temat tego że marnuję sobie życie, nic więcej nie będzie. Potem wytłumaczę im że na razie nie biorę ślubu i histeria minie.
Zmarszczył czoło i wstał, po czym wyciągnął ręce, żeby mi pomóc.
-Jakoś to będzie. Potem zostanie powiedzieć jeszcze moim rodzicom.
Westchnęłam teatralnie i poszliśmy razem do domu. Mama właśnie podawała do stołu. Usiadłam obok niej, a Niall'owi trafiło się miejsce na przeciwko taty, który cały czas spoglądał na niego. Skończyliśmy jak najszybciej. Wzięłam Whity i poszliśmy do pokoju u góry.
Na łóżku leżały już świeże ręczniki, przyniesione pewnie przez mamę. Jednak gdy usiadłam na fotelu nie miałam już ochoty się podnosić. Pomógł mi Niall, który jednym ruchem mnie postawił na nogi i przyciągnął do siebie.
-Ciężki dzień? - zapytał, ale było to bardziej pytanie retoryczne.
-Bardzo - odpowiedziałam, opierając czoło o jego ramie.
-Prysznic?
Niechętnie, ale sięgnęłam po ręczniki, dając mu do zrozumienia, że zgadzam się.
Zmęczenie dawało się we znaki, więc w kabinie prysznicowej, ledwo opierałam się o Niall'a. Gdy wróciliśmy do pokoju, zobaczyłam pierwszy raz nieduże pudło pod biurkiem. Zrzuciłam ręcznik z włosów i z zaciekawieniem je podniosłam. Przegrzebałam jego zawartość, były tu tylko moje stare rzeczy, których nie zabrałam.
Jednakże Niall'a zaciekawiło kilka drobiazgów.
-Harry Potter? - zapytał, biorąc do ręki książkę.
-Każdą książkę przeczytałam po siedem razy - oświadczyłam z dumą, co wywołało u niego śmiech.
-A to? - wyjął moje zdjęcie z rodzinnych wakacji, gdzie wszyscy byliśmy ubrani tak samo.
-Najgorsze wakacje jakie miałam. Ludzie patrzyli się na nas jak na dziwaków, a ja nie mogłam założyć nic innego.
Teraz już zaczął trząść się ze śmiechu. Znalazł też kilka płyt, filmów i album ze zdjęciami, który oglądałam, gdy leżeliśmy w łóżku.
Od jakiegoś czasu przyglądał mi się, a ja udawałam że tego nie widzę. Musiałam spojrzeć wtedy, gdy zabrał mi album.
-Jak myślisz, twoi rodzice już śpią? - zapytał przeczesując mi włosy, palcami.
-Może.
-A ściany są grube.
-Może.
Uśmiechnął się słysząc moją lekceważące odpowiedzi, ale o to mi chodziło.
-A co cię to tak interesuje? - teraz to było moje pytanie, jakbym nie wiedziała po co się tak pyta.
Nie opowiedział, tylko zajął się całowaniem mojej szyi.

-------------------------------------
Nie wiem jak skomentować rozdział. Najlepiej zrobię jak dam to dla waszej interpretacji. :)) Następny gdy będzie 10-12 komentarzy!

Zapraszam również na mój drugi blog : Trying Not To Love You :**

środa, 24 lipca 2013

Chapter 56.

Czułam się jak mała dziewczynka która dostała tą wymarzoną lalkę. Nie sądziłam że będę tak szczęśliwa jak dzisiaj. Nie chciałam otwierać oczu, ani gdziekolwiek iść. Chciałam zostać tak jak teraz. Wsłuchując się w oddech Niall'a i przejeżdżające samochody na dworze. Nie liczyłam czasu, nie ważny był. Moje oczy nie mogły do końca uwierzyć, że znajdowałam się w całkiem innym miejscu.
Przeznaczonym tylko dla nas, gdzie mogliśmy do woli...
-Whity! - syknęłam bo wskoczyła na Niall'a i ten się obudził.
-Nie szkodzi - otworzył oczy i przytulił się do mnie.
I nie wiem z jakiej przyczyny, ale cały mój cudowny świat się zawalił. Przypomniałam sobie co mnie czeka tego dnia i aż przeszedł po moim ciele dreszcz.
-Zimno ci? - zaniepokoił się i przyciągnął mnie bliżej.
-Nie, Niall muszę coś ci powiedzieć o tym dniu.
-Chyba wiem o co chodzi. O operacje?
-Wiedziałeś?
-Tak, ostatnio odebrałem telefon, bo ciebie nie było.
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Nie chciałem cię stresować.
-Przepraszam że nie dowiedziałeś się tego ode mnie, ale...
-Rozumiem.
Tego ranka robił wszystko żebym o tym nie myślała. Zrobił mi śniadanie i potem nie odstępował na krok. Nawet razem wyszliśmy z Whit. To było miłe z jego strony, ale w ten dzień nic nie pomoże, nawet jeśli bardzo się bałam.
Wahałam się nad tym czy rodzice powinni wiedzieć, ale mama od razu wszczęła by panikę i pewnie wsiadła bym w pierwszy lepszy samolot, dlatego darowałam sobie tej przyjemności. O godzinie 12.00 miałam stawić się w szpitalu. Została mi jedynie godzina. Chodziłam zdenerwowana po domu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić bo trzęsły mi się ręce.
 Weszłam więc do góry żeby się ubrać, bo tylko to mi zostało. Znów pasowałaby mi czarna sukienka, ale byłabym jeszcze bardziej zdołowana.
Niall miał iść ze mną i najwyżej oszołomić lekarzy żebym miała otwartą drogę do ucieczki, jednak to był nasz plan B. Pierwszy raz postanowiliśmy zostawić Whity samą w domu, a sprzyjał nam jej sen. Miałam nadzieję, że Niall'owi pozwolą wejść razem ze mną, choć współczułam mu, gdyby miał na to patrzeć. Nie mogłam sobie tego wyobrażać, bo od razu panikowałam. To, że ktoś dłubie mi w oku, było najgorszą z możliwych perspektyw.
Wsiedliśmy do samochodu - nie było już odwrotu.
-Będzie dobrze, przynajmniej wreszcie uwolnisz się od kontaktów.
-A jak coś pójdzie nie tak i zostanę z jednym okiem?
Zaśmiał się, jednak dla mnie nie było w tym nic śmiesznego.
-Nic takiego się nie stanie i nie zależnie od tego jak będziesz wyglądać, zawsze będę cię kochać.
Nie będę ukrywać że bardzo poprawił mi tym humor.
-Ale wolałbym żebyś wyglądała tak jak teraz - zażartował i nie mogłam wytrzymał żeby również się nie uśmiechnąć.
Od tamtego momentu cały czas powtarzałam sobie : będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze [...]
Dosyć że denerwowałam się tym co będzie za chwilę, to jeszcze, gdy szliśmy do szpitala, zobaczyłam po drugiej stronie fotografów. Chyba pierwszy raz tak na to zareagowałam. Wystawiłam im środkowy palec i wcale nie obchodziło mnie czy będzie to na bilbordzie czy na pierwszej stronie gazety. Muszą być wszędzie, niedługo znajdę ich pod własnym łóżkiem!
-Nie zwracaj na nich uwagi - szepnął do mnie Niall.
-Próbuję.
Objął mnie ramieniem i razem weszliśmy do środka. Od razu podeszłam do recepcji, gdzie kobieta usłyszawszy po co przyszłam zaprowadziła mnie do pokoju na wyższym piętrze.
Była to sala operacyjna z różnymi przyrządami, które wywołały u mnie silniejszy stopień paniki.
Musiałam związać włosy, zdjąć kurtkę i buty. Dzisiaj nie zakładałam specjalnie kontaktów, by ich teraz nie ściągać. Po tym położyłam się ma TYM łóżku i zostałam ze mną na razie Niall. Trzymał mnie cały czas za ręce.
-Zostaniesz tutaj?
-Jak będę mógł to oczywiście. Razem?
-Zawsze.
Ale nie mógł zostać. Nie zależnie od tego jak się kłócił i jakie miał argumenty, nic nie dało.
-Będę pierwszą osobą jaką zobaczysz gdy otworzysz oczy - szepnął i pocałował mnie w głowę, po czym rzucił pełne żalu spojrzenie lekarzowi i wyszedł.
Nerwowo ścisnęłam ręce na bokach 'łóżka'.
-To bardzo prosta operacja, przeprowadzana już setki razy, nie masz się czego obawiać. Podpisałaś zgodę na tymczasowe uśpienie.
Kiwnęłam głową i założyli mi na głowę maskę. Zaczął się wydobywać z niej jakiś dym. Zaczęłam tracić obraz, aż wreszcie zamknęłam oczy.

                                                                       ***

Powoli otwierałam oczy. Na początku widziałam tylko zamazane kształty. Sądziłam że się nie udało, bo wzrok miałam taki sam jak przedtem. Ale później wszystko już było takie wyraźne.Nigdy nie myślałam nad tym, że ludzie mogą widzieć rzeczy dookoła inaczej ode mnie. Podniosłam się na rękach. Wtedy ktoś dotknął jednej z nich.
-Jesteś! - niemalże krzyknęłam i szybko go przytuliłam.
-Mówiłem że będę, tak jak to że się uda.
-Ile czasu minęło?
-Tylko cztery godziny.
Spojrzałam na jeden z palców który był do czegoś podłączony. Delikatnie go odłączyłam, tak jak resztę.
Zanim zdążyłam wstać, pielęgniarka przyszła i zabrała mnie do innego pokoju. Ten już wyglądał bardziej jak pokój gościnny, bo pewnie przyjmowali w nim dzieci.
Lekarz mówił o tym... wszystkim. Większości tego specjalistycznego bełkotu nie rozumiałam, tylko kiwałam głową, bo nie chciałam żeby trwało to dłużej niż było to wskazane.
W jakimś czasie kompletnie się wyłączyłam. Gdy lekarz robił poważną minę, udawałam skupienie, gdy się uśmiechnął, robiłam to samo. Tak na prawdę myślałam tylko o powrocie do domu.
Cudem było że wypuścili mnie od razu. Oczywiście nalegali, żebym została na obserwację, ale odmówiłam, bo nie czułam potrzeby.
W szpitalnym korytarzu natknęłam się na Daiane rozmawiającą z Niall'em.
Tak jak to wcześniej obiecała, przyjechała załatwić wszystkie formalności, zapłacić etc. Jednak nie obyło się pytań typu: Dobrze się czujesz?.
By uniknąć dalszej sesji przepytywania, pociągnęłam za rękę Niall'a w stronę windy, a po drodze jeszcze pomachałam Daianie żeby się nie martwiła.
-Na pewno nie chcesz zostać? - zapytał mnie Niall w samochodzie.
-Nie martw się. Czuję się okej, nie będę tam leżeć jak jakiś inwalida.
Podniósł brwi do góry.
-Będę miał cię dzisiaj na oku.
Nie jechaliśmy jeszcze, dlatego pomimo skrzyni biegów, przybliżyłam się do niego i pocałowałam go. Nie byłam w wygodnej pozycji, dlatego chciałam się oddalić na siedzenie, ale mi nie pozwolił. Wplótł swoje palce w moje włosy i przedłużył pocałunek. Gdy wreszcie ręka mi się omsknęła i mimowolnie odsunęłam się od niego, zachichotał.
Niall - zresztą jak zawsze - po tych kilku godzinach zrobił się głodny. Można powiedzieć że ja również, bo nic od wczoraj z tych nerwów nie jadłam.
Weszliśmy do pierwszej lepszej pizzeri - mogłam się poświęcić dla niego i zjeść raz na jakiś czas pizze. Podczas gdy ja męczyłam już drugi kawałek, Nialler zdążył zjeść siedem. A co? może on wreszcie przytyje, ale szczerze w to wątpię.
Dopijałam już lemoniadę, gdy zadzwonił mój telefon. Skomentowałam to przeciągłym jęknięciem.
-Nom? - zaczęłam po wciśnięciu zielonej słuchawki.
-Jak się udała operacja? Gdzie jesteś? - Melanie chyba znalazłaby tysiąc pytań do.
-Spokojnie. Jestem w pizzeri Buonarotte, już po operacji. Wszystko gra.
-Ahh, to świetnie. Skoro wszystko okej, to mogłabyś przyjechać do studia, na górą godzinkę? Jack Movotti jest tutaj i koniecznie chcę cię posłuchać ... i Sieny.
-Ehmm oczywiście, zaraz będę.
Gdy Niall to usłyszał o mało co nie zadławił się colą. Westchnęłam głośno i zebrałam moje rzeczy.
-Gdzie idziesz?
-Przepraszam muszę lecieć do studia, ale za godzinę wrócę. Spotkamy się wtedy w domu?
-Dobrze.Poczekaj chwilę, ja też wyjdę.
Rzucił na stół 50 funtów i wyszliśmy razem. W pierwszą zatrzymaną taksówkę wsiadłam ja i pojechałam do studia - na co nie miałam najmniejszej ochoty, choć moje 'dni wolne' dawno się skończyły. Powinnam się wziąć do pracy, ale tak bardzo mi się nie chciało.
Przy wysiadaniu z taxi, dobiegł mnie znajomy głos.
-Olivia, cześć! Tak samo cię wezwali? Nie martw się też miałam inne plany.
-Hej Siena. Taak, można powiedzieć że miałam o wiele lepsze zajęcie.
Podczas gdy szłyśmy do wejścia, zauważyłam że jej buty są o wiele wyższe od moich i nadal sporo jej brakuje do mojego wzrostu.
-Przepraszam że zapytam, ale ile masz wzrostu. No wiesz, jesteś pierwszą osobą jaką poznałam, która jest niższa ode mnie.
Zaśmiała się dźwięcznie.
-Nie ma sprawy, mam 158 cm. Musiałam się już dawno do tego przyzwyczaić.
-Ja do swojego też, niestety.
Już drugi raz spotykam się ze swoim pracodawcą. Teraz byłam o wiele bardziej skłonna do rozmowy. Nawet pozwoliłam sobie na żart - który o dziwo go rozśmieszył.
Na całe szczęście Daiana dyskretnie go pośpieszyła, wiedząc że po dzisiejszym dniu nie mam ochoty na takie spoufalanie się.
Weszłyśmy do 'kabiny' gdzie mogłyśmy zacząć śpiewać. Nie znałam jeszcze tekstu piosenki, więc poprosiłam o tekst. Natomiast Siena która śpiewała również ze mną z kartki, niekiedy 'przez przypadek' śpiewała moje kwestie, co zaczęło mnie denerwować, bo kolorami było dokładnie zaznaczone co mamy śpiewać, a wątpię żeby nie umiała odróżnić różowego od żółtego.
Gdy skończyłyśmy, automatycznie wyszłam z pomieszczenia. Chciałam wracać.
-Dokąd idziesz? Myślałem że jeszcze trochę porozmawiamy i miałem ochotę zabrać was wszystkich na kolacje.
-Niech się pan nie obrazi, ale dzisiaj na prawdę nie mam ochoty. Może innym razem.
-Oczywiście, jestem tutaj do końca lipca, na pewno jeszcze się spotkamy.
Nie mogłam mu odpowiedzieć, bo Siena wciągnęła go w swoją rozmowę.
Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam. Gdy winda się zamykała - niestety - Siena wsadziła rękę i weszła do mnie.
-Uff, jeszcze trochę i bym nie zdążyła.
-A to byłoby tragiczne - mruknęłam.
-Przepraszam jeśli jesteś zła za tą piosenkę. Jak śpiewam nie mogę się oderwać.
-Nie szkodzi, jestem tylko dziś zmęczona.
-To może odwiozę cię do domu.
-Nie, nie trzeba.
-Na prawdę mogę. Znam drogę.
-Ale nie masz nawet po drodze.
-Pomimo tego nalegam.
Nie mogłam znaleźć argumentu i wyszło na to że siedziałam w jej aucie. Liczyłam przecznice, zaklinając w duchu moją uległość. Na szczęście nie było korków i światła uliczne też nam sprzyjały.
Pod domem znalazłyśmy się, gdy Niall akurat szedł w naszym kierunku z Whity. Uśmiechnął się do mnie, ale najwyraźniej to Siena pomyślała że do niej i wyszczerzyła zęby. Wysiadłam pośpiesznie z auta. Moja nowa 'koleżanka' zrobiła to samo, chociaż wcale nie miałam zamiaru jej zaprosić do domu.
Podeszła do Niall'a szybkim krokiem i rzuciła mu się na szyję. On patrzył na mnie zdziwiony a ja na niego.
-Och przepraszam, ale moja siostrzenica która jest waszą fanką, kazała mi cię przytulić jak cię zobaczę. Jestem Siena.
-Aha - wydukał i przysunął się do mnie.
-Miło było cię poznać. Mam przeczucie że jeszcze się spotkamy.
Zarzuciła włosami i odjechała autem.
-Co to było? - widać było że jej postawa go przestraszyła.
-Siena Walker. Z dnia na dzień coraz bardziej jej nienawidzę.
-Mam nadzieję że twoja złość przejdzie, gdy ci powiem że będę unikał jej jak ognia.
-Oby.
Dałam mu buziaka i poszliśmy w stronę domu. Zanim jeszcze doszliśmy do niego. Usłyszałam za mną następny samochód. Miałam się odwrócić i krzyknąć że nie jest tu mile widziana, ale w ostatniej chwili na szczęście zmieniłam zdanie.
-Olivia poczekaj! - usłyszałam głos Melanie, która biegła do mnie.
-Melanie co jest?
-Posłuchaj. Jack Movotti zabiera moją mamę i kilku innych pracowników MSL do Australli na tydzień. Pytał o ciebie, ale jestem pewna że nie będziesz chciała. No więc masz siedem dni wolnego. Miłej zabawy.
-Ahm, okej to fajnie. Może wejdziesz do środka?
-Nie mogę, umówiłam się już z Harry'm, ale następnym razem nie odmówię. Przyrzekam.
Tak jak szybko się pojawiła, tak samo zniknęła.
Gdy położyłam się na narożnikowej kanapie, już nie miałam zamiaru wstać. Tylko Niall przyniósł mi herbatę i sam usiadł obok mnie.
-Tydzień wolnego? Zamierzasz spać do południa i obijać się w domu? - zażartował.
-Może. Ale mam lepszy pomysł. Chciałam pojechać do rodziców, nie widziałam ich od dawna i chyba powinnam powiedzieć, że się zaręczyliśmy.
-Zapytam tylko czy twój ojciec nie oderwie mi głowy?
-Ty też jedziesz, myślałam że sama pojadę.
-Nie mam niczego w planach, a lepiej żebyśmy razem im o tym powiedzieli.
-Nie martw się mój tata jest... jest... ehm trudno powiedzieć jak zareaguje. Pewnie się zdenerwuje, ale mu przejdzie. Chyba będziemy mieć poparcie mamy.
-Wcale mnie nie pocieszyłaś.
Zaśmiałam się nerwowo, bo naprawdę nie umiałam przewidzieć reakcji taty.
Niall jednak się zgodził. Mieliśmy wyjechać jutro z samego rana. Ten wieczór spędziliśmy na pakowaniu się na całe pięć dni z moimi rodzicami. Następne dwa, czyli weekend chcieliśmy zatrzymać dla siebie.
Postanowiliśmy też wziąć Whity ze sobą. Zadzwoniliśmy do chłopaków, Melanie i do Paul'a z informacją że nas nie będzie.
Szykował się bardzo ciekawy  tydzień.

-----------------------------------------
Zauważyliście że nie ma zdjęć? Tak, no więc przyznam się że napisałam niedawno już 62 rozdział, a co się stało dzień później? Wszystko zniknęło, nie tylko ten rozdział, ale wszystkie łącznie z 56, który musiałam napisać jeszcze raz. Z tym zniknęły zdjęcia do rozdziałów, stylizacje itd, więc nadrabiam co nie co, ale za odnajdywanie zdjęć się jeszcze nie wzięłam. Przepraszam że tak wyszło, ale sama byłam załamana.
Następny gdy będzie 8-10 komentarzy :**

Zapraszam też do mnie na drugi blog : Trying Not To Love You.

piątek, 19 lipca 2013

Chapter 55.

Dwie rzeczy wiedziałam na pewno. Słowa wypowiedziane przez Niall'a ponad tydzień temu były absurdem i nadal mnie kochał.
Operacja miała odbyć się już jutro, co spędzało mi sen z powiek i na powrót straciłam apetyt. Daiana już zaczęła się tym martwić, bo znów wyglądam jak widmo człowieka, natomiast dla mnie to była powracająca norma.
Nialler musiał pokutować Whity za nieobecność i postanowił wychodzić z nią trzy razy dziennie. Dzisiaj wstał wcześnie i teraz właśnie z nią spacerował po parku nieopodal.
Jedna rzecz stawiała mnie tylko na nogi. Puste pudła w moim i Niall'a pokoju oraz w garderobie, które tylko czekały na zapełnienie. Wszystko jest już zapięte na ostatni guzik. Tego dnia mieliśmy podpisać tylko umowę z właścicielem o kupnie.
Ja sama nie widziałam owego domu, to Melanie, Harry i Niall go wybierali i projektowali wnętrze, a zaczęli dopiero dwa dni temu. Trochę byłam zła że sama nie mogę zobaczyć go wcześniej i narzucić ewentualne poprawki, ale trzymali mnie z daleka. Dopiero dzisiaj, z całym wykończeniem miałam zobaczyć nasz, tylko nasz dom, tzn mój i Niall'a oraz Whity. Została tylko kwestia spakowania rzeczy, ale z pomocą przyjaciół pójdzie to zaskakująco szybko.
Musiałam się przebrać, bo już niedługo w domu będzie panowało niemałe zamieszanie i głupio żebym chodziła w piżamie.
Ekspadryle były chyba jedynymi butami na płaskim spodzie, które mogłam nosić.
I tak się źle się w nich czułam, ale nie mogłam przeprowadzać się w platformach.
Zajęłam się opróżnianiem szafek w pokoju, najpierw moim potem Niall'a. W tym czasie już Blondyn, Loczek i Mel byli w nowym domu i szykowali wszystko.
Po jakimś czasie, gdy już pakowałam nasze ubrania, Hazza przyjechał zabrać pudła które już wypełniłam.
Whity biegała z góry na dół nie wiedząc co się dzieje. Ja podobnie nie byłam pewna. To wszystko za szybko się działo, ale razem podjęliśmy tą decyzję, a jej realizacja zajęła najkrótszy z możliwych czasów.
W garderobie miałam trochę więcej do roboty. Ostatnim czasem wcale nie wkładałam do pudełem butów, tylko rzucałam je na jeden stos. Teraz musiałam się natrudzić żeby znaleźć wszystkie pary i to gdzie mam je włożyć.
Same buty zajęły mi więcej czasu niż pozostałe pakowanie ubrań. Niall również był w domu i sam pakował swoje rzeczy, bo połowę zresztą tak jak ja wyrzucał, więc musiał je przejrzeć.
W południe, Louis, Liam i Zayn przyjechali nam pomóc, głównie Melanie która nie mogła ogarnąć wszystkich moich ubrań.
Do ostatnich walizek powkładałam te rzeczy których używamy na codzień. Wszytkie gażdżety elektroniczne, od ładowarek, przez konsole i laptopy z tabletami. Niestety tym razem to ja musiałam je zabrać. Wszyscy byli na miejscu. Zostawili mi jedynie adres nowego domu. Ulicę znałam bardzo dobrzem, ale nie przychodził mi tam żaden dom do głowy, który byłby nie zamieszkany.
Biegając po kilka razy z góry na dół zaniosłam wszystko do auta. Przez to całe zamieszanie zapomniałam Whity i musiałam się wracać trzy przecznice.
Wzięłam jej łóżko, jak i zabawki, a sama podreptała za mną do samochodu.
Trochę się denerwowałam, bo osoby które wybierały budynek mają trochę odmienny styl ode mnie i będę się czuć w nim nieswojo.
Z świstka papieru przypomniałam sobie jeszcze raz numer domu i jadąc 10km/h starannie szukałam nr 169.
163,164 ... Próbowałam nie torować dogi autom za mną, ale nie wiedziałam gdzie zmierzam, więc prawie wszyscy mnie wyprzedzali jakbym nie wiedziała jak jeździć samochodem. Zatrzymałam się pod bardzo ładnym domem z wielkimi szklanymi oknami i trzema garażami. Byłam pewna że należy do kogoś z 'wyższych sfer'. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się po ulicy ponownie.
Gdyby to że po każdej stronie otaczali mnie ludzie, wybuchnęłaym spazmatycznym śmiechem, ale w tej sytuacji z trudem powstrzymałam się i tylko wyszczerzyłam zęby do siebie.
Jednak powinnam zapytać rodziców czy kiedyś nie miałam blond włosów, bo dom którego szukałam cały ten czas stał przede mną. Tak, był to ten dom któremu poświęciłam chwilę, by się pozachwycać.
Sprawdziłam jeszcze raz numer, ale zgadzał się. Wzięłam Whity na ręke i dość wolno ruszyłam w stronę budynku. Zanim jeszcze doszłam do
stopni, u szczytu ujrzałam chłopaków i Melanie.
-Poczekaj chwilkę - rzucił mi Niall, pożegnał chłopaków, wziął połowę walizek z mojego samochodu i wrócił do mnie.
-I jak? - zapytał, a chwilę później mnie pocałował nie dając mi odpowiedzieć.
Podał mi wolną rękę i zaprowadził do środka.
Tak jak sądziłam, wnętrze było jasno oświetlone, głównie dzięki dużym oknom. Na początku sądziłam że jest mały, a jednak okazało się że pozory mylą.
Pokazywał mi wszystko po kolei. Whity również chodziła za nami zaciekawiona.
W domu mieściły się trzy salony, dwie kuchnie, trzy łazienki, siłownia, dwie sypialne plus nasza, garderoba i dwa duże hole.
-Niesamowicie - szepnęłam gdy szliśmy do przedostatniego pomieszczenia, garderoby.
-Cieszę że ci się podoba, miałem taką nadzieję.
-Tak na prawdę nie ważne jak wygląda, ale to że jest nasze - zarzuciłam mu ręce na szyje i cmoknęłam go.
Garderoba była dwa razy większa niż ta poprzednia, ale to tylko dlatego że była wspólna. Melanie się postarała, bo wszystko było porozwieszane i poukładane w należytym porządku.
Gdy mieliśmy już iść do naszej nowej sypialni, zadzwonił mój telefon. To Daiana dzwoniła z przypomnieniem o dzisiejszym spotkaniu.
Przeprosiłam Niall'a i pobiegłam do samochodu, po drodze się gubiąc w nowym domu.
Wsiadłam w samochód i ruszyłam - choć nie chciałam - do studia.
Wjechałam windą do góry i modliłam się po drodze, żeby nie trwało to długo.
Dzisiaj miałam rozpocząć współpracę z Sieną Walker. To byłaby pierwsza piosenka którą nagrałabym z kimś sławnym i choć dopiero kilka dni temu o niej usłyszałam, była to dobra droga.
Dziewczyna stała tyłem do mnie z słuchawkami na uszach. Miała identyczny jak ja kolor włosów i chyba ich długość. Jednakże była niższa i inaczej zbudowana.
Gdy się odwróciła do mnie, tak samo trochę była do mnie podobna, ale tylko trochę. Tym samym można było nazwać nas siostrami.
Od razu podeszła mnie przytulić.
-Cześć, miło cię poznać - zaczęłam.
-Hej, tak samo dawno chciałam się spotkać z tobą.
Inczej niż na gwiazdę przystało była strasznie miła. Cieszyłam się że to akurat z nią miałam nagrywać tą piosenkę.
Tego dnia dostałyśmy tylko teksty utworu i podkład po przesłuchania. Daiana wiedziała że jestem dziś zajęta dlatego nas nie trzymała dłużej niż 10 minut.
Wyszłyśmy razem, już miałam odchodzić w stronę samochodu, ale mnie zatrzymała.
-Ty znasz One Direction prawda? - zaczęła niepewnie.
-Tak, tak, a co?
-Nic, ostatnio czytałam że Liam Payne jest sam, to prawda?
-Ehm tak, od niedawna.
Nie wiedziałam o co jej chodziło, ale po tym co odpowiedziałam szeroko się uśmiechnęła i pożegnała mnie.
Ciekawe było że spytała się akurat o Liam'a, ale musiałam jak najszybciej dotrzeć do domu, więc nie zastanawiałam się nad tym dłużej.
Nie mogłam doczekać się aż zobaczę naszą, pierwszą, wspólną sypialnię.
To było takie ekscytujace, że jechałam jak najszybciej. Pod domem wyskoczyłam z samochodu i wbiegłam po schodach.
Niall ubiegł mnie w wejściu z dużym uśmiechem.
-Szybko wróciłaś.
-Teraz mi pokażesz sypialnię?
-Na razie nie. Pójdź się najpierw przebrać.
-Po co? Idziemy gdzieś?
Puścił mi oko i skierował do garderoby. Sam poszedł za mną, żeby 'przypadkiem' nie odwiedziła sypialni.
Weszłam do pomieszczenia, wzięłam sukienkę i buty, a potem szybko się przebrałam.
Gdy wyszłam z łazienki, od razu chwycił mnie za ręke i zeszliśmy po schodach do wyjścia. Chciał tylko i wyłącznie iść na spacer.
Miałam mu powiedzieć o jutrzejszej operacji, ale to by zepsuło dzisiejszy wieczór i tego nie zrobiłam.
Wracając już do domu, znów spotkałam Drake'a - jakby mnie śledził. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam i poszedł dalej.
-Kto to był? - zaciekawił się Niall.
-Drake o którym ci kiedyś mówiłam, pamiętasz?
-To on?! - zdenerwował się.
-Spokojnie, już wszystko sobie wytłumaczyciliśmy. To tylko Drake.
Pokiwał głową.
Gdy wchodziliśmy do domu przez duże, czarne drzwi, wziął mnie na ręce i postawił wtedy gdy przekroczył próg. Sądziłam że takie rzeczy robi się po ślubie, ale nic nie skomentowałam.
Wreszcie mogłam zobaczyć sypialnię. Otworzył wolno drzwi, pierwsze co zauważyłam to tylko kolor fioletowy w różnych odcieniach. Potem wielkie, okrągłe łóżko z ciekawym sufitem nad nim. Pomieszczenie było małe, ale będzie chyba moim ulubionym pomieszczeniem w tym domu.
Niall znów mnie podniósł - bardzo lubił to robić - i położył na łóżku. Zajęta całowaniem go, nieudolnie zrzuciłam buty.
To była idealna noc.

-----------------------

Trochę krótszy niż wszystkie dotąd i takie flaki z olejem :DD Ale jakoś ostatnio weny nie mam, postaram bardziej się przyłożyć do 56 :** który dodam kiedy będzie 9-10 komentarzy!

Zapraszam również na nowy blog, gdzie również pojawił się nn :33 Trying Not To Love You

środa, 10 lipca 2013

Chapter 54

Niespodziewałam się takiej reakcji z jego strony. Sądziłam że ominie mnie w wejściu, a jednak to ja się pomyliłam. Spojrzał znacząco na Harry'ego i ruszył w moją stronę z poważnym wyrazem twarzy. Bałam się tego co mi powie, ale najwyraźniej nie miał ochoty robić tego przy wszystkich. Chwycił mnie za ramię i poprowadził prosto do windy. Odwróciłam się tylko raz do tyłu i widziałam jak Hazza bierze moją walizkę.
Bez słowa wjechaliśmy do góry. Szedł tak szybko do pokoju, że musiałam biegnąć by dorównać mu kroku. Pozwolił mi wejść pierwszej, a potem zatrzasnął drzwi.
-Po co tu przyjechałaś? - warknął nie patrząc wcale na mnie.
Próbowałam dobrać równie surowy ton, ale wystraszyłam się i nie wyszło mi.
-Nie dam za wygraną póki mnie nie wysłuchać, ja i Jaden...
Nie mogłam dokończyć bo spojrzał się na mnie tym wzrokiem. Już nie przepełnionym wrogością, ale skruchą.
Podszedł do mnie i to co zrobił wywołało u mnie palpitacje serca. Ujął moją twarz w dłonie i długo przypatrywał się w moje oczy.
-Nie chciałam żebyśmy rozstawali się w złości - kontynuowałam, gdy oddaliłam się od niego. Powiedział że mnie nie kocha, a teraz tak postępuje, to nie było sprawiedliwe.
-Nadal nie rozumiesz? Moje odejście było chęcią obrony ciebie. Nigdy bym cię dobrowolnie nie zostawił, zbyt dużo mnie to kosztowało. Nie chciałem żebyś cierpiała przez te wszystkie obraźliwe komentarze, naśmiewanie się z ciebie. Nie chciałem żeby było to przeze mnie.
-Ale powiedziałeś..
-Skłamałem, a ty tak łatwo uwierzyłaś.
-Bo to nie ma sensu, twoja miłość do mnie.
-Mylisz się, to była najtrudniejsza decyzja w całym moim życiu. Zostawienie ciebie, chociaż wcale nie mogłem.
-Ale jestem niczym w porównaniu do ciebie.
-Oliv, jesteś dla mnie wszystkim.
Przeszedł dzielącą nas odległość i ponownie przyłożył dłonie do moich policzków, długo się wahał, lecz wreszcie mnie pocałował. W tym samym momencie poczułam że dziura w sercu skleja się falą gorąca która mnie wypełniła. Nie można było opisać słowami tego jak się czułam, jakby moja druga połowa znów znalazła się na miejscu.
Oderwałam się od niego. Chociaż zrobił to niby dla mnie, wierzyłam w jego słowa ponad tydzień i nic tego nie wróci.
-Już nigdy masz nic takiego dla mnie nie robić. Uświadom sobie że mnie to co piszą nie rusza, cierpiałam tylko i wyłącznie przez ciebie i przez to co powiedziałeś.
Ujął moją dłoń i tym samym mnie przytulił.
-Przepraszam, nie sądziłem że mi uwierzysz, powinnaś już wiedzieć że to co czuję nigdy się nie zmieni.
-Już więcej tak nie rób.
-Przyrzekam.
Podszedł do swojego plecaka i coś z niego wyjął. Zobaczyłam dopiero co, gdy wziął moją dłoń i założył na powrót pierścionek zaręczynowy, dając mi do zrozumienia, że jego miejsce jest przy mnie.
W tym samym momencie zapukał i wszedł Harry, w pełni ubrany.
-Za pięć godzin mamy samolot. To ja pójdę na miasto.
-Wiedziałeś?
-No jasne że tak.
Przy okazji przyniósł mi także walizkę, ale nie był z nami długo. Od razu po tym wyszedł.
-Dopiero za pięć godzin? - nie miałam pojęcia co będę przez ten czas robić, inaczej to sobie wszystko planowałam, ale wyszło o stokroć lepiej.
-Możemy iść znów na basen jak chcesz - zaproponował i było to lepsze niż siedzenie tutaj.
-I tak jesten nadal na ciebie zła, a poza tym nie mam kostiumu.
-Od tej chwili będę cały czas cię przepraszał, a co do kostiumu, to ja mam.
Spojrzałam na niego krzywo.
-Skąd?
-Miałem twój w plecaku, nawet nie wiem czemu.
Wyjął go po nie sądziłam żeby był to mój - a jednak. Nie przypominałam sobie żebym go wkładała do jego plecaka, ale chyba lepiej bo nie będę musiałam teraz iść do najbliższego sklepu po bikini.
W łazience się przebrałam i wyszliśmy z pokoju do basenu. Oboje mieliśmy ogromną nadzieję że świat się nie dowiedział o tym naszym tymczasowym rozpadzie.
Zachowywaliśmy się tak jakby to nie miało miejsca. Wreszcie byłam w 'swoim świecie' w całości.
Założyłam okulary Niall'a i szukałam wolnego leżaka, a takowego nie było. Za to Blondyn nie potrzebował leżaka, jedną ręką mnie podniósł i razem skoczyliśmy do basenu, aż mi okulary spadły.
Umiałam pływać, ale nie za dobrze, dlatego kurczowo trzymałam się ręki Niall'a.
Chyba wcale nie drażniło go to, że byłam na nim 'uwieszona'. Wręcz przeciwnie- promieniał radością.
Wiele osób przypatrywało się nam z zaciekawieniem, bo wszystko co do siebie mówiliśmy, było szeptem. To było takie dziwne, jeszcze godzinę temu nie chciałam tutaj być, a dzień temu sądziłam że umieram wewnętrznie.
Większość wody w basenie spędziliśmy na rozmawianiu. Niall nie miał pojęcia że Liam nie jest już z Danielle. Przykro mu też było że przez niego kilka dni mieszkałam z Eleanor.
Jednakże to minęło i postanowiliśmy do tego nigdy więcej nie wracać.
Szkoda, że mieliśmy już za godzinę samolot.
Miałam już wychodzić z wody, gdy mimo wzroków wielu ludzi, przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie i przeciągle. Czuć było że za tym tęsknił równie bardzo jak ja. Na koniec uśmiechnął się szeroko, jakby dając mi do zrozumienia że czekał na to.
Ale musieliśmy wychodzić i gdy szłam w ręczniku do windy, czułam na sobie spojrzenia wyrażające zazdrość.
Musiałam się przebrać, choć z chęcią bym została tutaj. Chociażby dla wielkiej różnicy temperatur między Londynem a Miami.
To co tu wzięłam było przypadkowe, ale już wolałam przykrótki top niż wełniany sweter.
Niepotrzebna była też walizka i wszystkie moje kosmetyczki, ale teraz nie musiałam ich nosić, bo zaoferował się Niall. Zeszliśmy razem z Harry'm, wsiedliśmy w taksówkę i na lotnisko.
Następne siedem godzin było niemalże udreką, ale siedzenie między Blondynem a Loczkiem trochę zabijało czas. Może i nie chciałam lecieć do Anglii, ale gdy wylądowaliśmy na miejscu lekko się ucieszyłam.
Na lotnisku Heathrow zauważyłam blond dziewczynę i za pierwszym razem nie zorientowałam się że to Melanie. Od razu podbiegła do Hazzy i go przytuliłam a potem mnie i Niall'a za jednym razem.
Cały czas od naszego przylotu rozmawiali ze sobą, dzięki czemu mieliśmy się z Niall'em dla siebie.
Zdziwiło mnie że Liam'a już w domu nie było, zresztą Louis'ego też, chociaż jego to rzadko ostatnio widywałam.
Zanieśliśmy wszystkie bagaże. Hazza od razu pojechal z Mel do niej, a ja z Niall'em weszliśmy do góry, by poszukać Whity.
Była u siebie, od razu do mnie podbiegła i zaczęła merdać ogonkiem, a gdy Nialler chciał ją pogłaskać zawarczała na niego.
-Będziesz musiał pokutować - zwróciłam się do niego.
Podszedł do mnie i złapał mnie w talii.
-Według ciebie też?
-Trochę.
-Yhm - mruknął i znów wpił się w moje usta i przewrócił nas na łóżko, co skomentowałam głośnym śmiechem.
-A teraz? - zapytał znów.
-Może ciut mniej.
Oboje się podnieśliśmy, bo Niall dostał sms.
-Muszę lecieć, wynagrodzę ci to wieczorem.
Ostatni raz mnie cmoknął i wyszedł.
Wzięłam Whity na spacer. Ostatnim czasem tylko Lou z nią wychodził, więc musiałam się poprawić.
Przeszłam obok szkoły z której teraz wysypywało się masę osób. Pewnie za tydzień to i ja kończyłabym szkołę, ale jednak moje szkolne losy się inaczej potoczyły.
Szłam tak zamyślona jakiś odcinek drogi - póki na kogoś nie wpadłam. Musiałam spojrzeć do góry bo chłopak był wyższy o wiele ode mnie i nawet od Hazzy.
-Drake? - zdziwiłam się.
-Hej Olivia, nie poznałbym cię, bardzo się zmieniłaś.
-Mam nadzieję że pozytywnie.
Nie zawżywszy na to co między nami było i nie ciekawie się skończyło nie darzyłam go negatywnym uczuciem. Był jedym z moich licznych znajomych, obojętny.
-Nigdy bym nie pomyślał że moja Olivia może zrobić taką karierę.
-Twoja? - zdziwiłam się, bo już dawno mnie tak nie nazywał i teraz nie powinien.
-To z przyzwyczajenia.
-No tak, śpiewam i wydałam płytę.
-A jak ten twój chłopak z tego zespołu, jak mu tam?
-Niall z One Direction, tak, miewa się dobrze, a jak Claudia?
-Ona już tu nie mieszka, nie wiedziałaś o tym?
-A jak mogłam wiedzieć, jestem teraz bardzo zajęta.
-No tak, widzę cię chyba w każdej gazecie jaką biorę do ręki. Powiedziałbym że szkoda że wszystko tak się potoczyło, ale jednak tobie szczęście przypisało.
-Można powiedzieć że nareszcie.
-Oj weź, to nie było tak. Chyba czas żebyś się dowiedziała. Połowa chłopaków za tobą szalała, dziewczyny ci zazdrościły niemalże wszystkiego, a gdy ty zaczęłaś się zadawać z Sam i Alexis to wszystko się posypało.
-One tu nie mają nic z winy, to moje przyjaciółki nie jak wy.
-Chciałem być szczery.
-Yhmm, muszę już iść.
-Zobaczymy się kiedyś jeszcze, może powinienem poprosić o autograf?
-Masz mój numer, dziwne że go do tej pory nie wykorzystałeś skoro tak ci zależy. Narazie.
Zdąrzyłam złapać jego uśmiech i razem z Whity ruszyłyśmy dalej. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam że stoi w tym samym miejscu i mnie obserwuje. Skręciłam w uliczkę i ruszyłam prosto do domu.
Pod nim znów czekała mnie niespodzianka. Dostawca w granatowym kombinezonie trzymał wielki bukiet róż. Gdy podeszłam bliżej od razu mi je wręcz.
Musiałam znaleźć największy wazon w domu żeby je pomieścić. Na karteczce dołączonej do nich było napisane: Od Niall'a. Kocham cię.
Nie czekałam też długo do jego przyjścia. Najpierw wrócił Lou, a potem Harry z Niall'em. Od razu wziął mnie do góry nie dając porozmawiać z Tomlinsonem.
Biorąc z nim prysznic myślałam nad tym co powiedział mi Drake. To wszystko co złe działo się bo przyjaźniłam się z mało lubianymi Alexis i Sam? I to właśnie przez nie tak się stoczyłam? Przecież to nie mieściło się w głowie - moje przyjaciółki, których nie mogę za to obwiniać.
Dopiero pozbyłam się tych smutnych myśli gdy leżeliśmy przytuleni w łóżku.
-Jeszcze raz cię przepraszam, mogłam jakoś inaczej to rozegrać, powiedzieć ci o co mi chodzi.
-Nie obwiniaj się już, chciałeś jak najlepiej i ważne jest to że nadal cię kocham. Musiałbyś się bardziej postarać żebym cię znienawidziła.
-To dobrze - położył się na mnie i mnie pocałował.
Następnie przeczesał moje włosy palcami i powrócił na miejsce obok.
-Kocham cię i już nigdy tak nie zrobię - przyrzekł.
Zamknęłam oczy uśmiechając się.


--------------------

Oglądanie filmu i pisanie rozdziału nie zawsze jest dobre. Możecie rozróżnić taki kawałek który jest napisany nielogicznie i nic się tam nie zgadza, ale mam nadzieję że kolejny, tym razem dobry zwrot akcji :))
Następny gdy będzie 11-13 komentarzy~!

Zapraszam też na mojego drugiego bloga <33

sobota, 6 lipca 2013

Chapter 53.

Czasami jedna rzecz lub jedno wydarzenie odmienia w ten sposób, by następnego razu już nie pokazać swojej słabości, płaczu. Cały tydzień próbowałam jeść normalnie, rozmawiać, ale ani razu się nie zaśmiałam, choć pracuję nad tym. To właśnie Liam, z którym spędzałam każdą chwilę w dzień jak i w nocy, wywołał u mnie taką zmianę. Był załamany na początku, ale związek jego i Danielle miewa takie huśtawki i on wie, że niedługo do siebie wrócą, może za miesiąc, a nawet rok, ale wrócą. Ja już nie byłam taką optymistką. W pewnym stopniu pogodziłam się z odejściem Niall'a. Już teraz z nikim o tym nie rozmawiam, bo próbuję o tym zapomnieć. Gorzej jest jednak, gdy zostaję sama, wtedy te myśli wracają ze zdwojoną siłą.
Poprzedniego dnia byłam z Liam'em w klubie i nawet pozwoliłam sobie na nie odepchnięcie flirtu jakiegoś chłopaka, z którego koledzy niby ukryci, ale i tak ich widziałam, że śmiali się z niego. Dlatego pomogłam mu i nawet figlarnie pocałowałam go w policzek, po czym to u niego pojawił się uśmiech. Jednakże takie przygody były jednorazowe. Nie szukam teraz chłopaka, za bardzo boli miłość. Wszystko musi się ułożyć, muszę zamieszkać sama i się ogarnąć w tym wszystkim, może dopiero potem.
Dzisiaj miał jechać po swojego laptopa, bo naszą chęć zrobienia wspólnego Twitcama psuł mój laptop, na którym nie dało się włączyć tego programu, a Hazz wczorajszego wieczoru pojechał do Melanie, a w zbiegu okoliczności Lou pojechał do Eleanor.
Podejrzane, ale kłócić się nie będę, Kto ich wie, co uknóli.
Ostatnio- czyli od poprzedniego dnia- byłam ciut więcej szczęśliwa. Ubrałam się, tak gdyby moje zdjęcia z tego dnia, trafiły jakimś sposobem do Niall'a i byłby zazdrosny, o to mi chodzi. Krótka bluzka z prześwitującej koronki była głównym akcentem.
Na dworze ładnie świeciło słońce, ale lekko mżyło.
Gdy ja się szykowałam, Liam wyszedł z Whity. Wzięłam ją następnie do torebki i wsiedliśmy do samochodu Liasia. Długo jechaliśmy do jego domu, w którym teraz nikt nie mieszkał, bo Danielle się wyprowadziła.
Ja zostałam przed autem, Whity w środku a Liam poszedł po laptopa. Nie spodziewałam się że Whit pobiegnie za nim i nawet moje wołania nie zawróciły jej.
Wiedziałam, że przywiązała się do niego, ale nie aż tak, żeby chodzić za nim krok w krok. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wtedy zdałam sobie sprawę że był to ten pierwsze raz od dłuższego czasu, a wywołany został przez błahostkę.
Tego dnia również z Liam'em planowaliśmy pójść do klubu, ale najpierw powinniśmy skoczyć do sklepu, bo wczoraj opróżniliśmy zawartość lodówki.
Wreszcie wyszedł Payne, ale Whit nie widziałam.
-Liam, gdzie Whity? - zaniepokoiłam się, bo na pewno biegła do domu.
Uśmiechnął się i zza bluzy ją wyciągnął. Teraz już się zaśmiałam. Jego czyn chyba to miał na uwadze, rozweselić mnie.
Podeszłam do niego i wzięłam Whity, którą wsadziłam do torby. Liam podniósł do góry brew.
-No co? Tam chociaż ma ciepło.
-Jest ponad 20 stopni.
Wytknęłam mu język i położyłam ręce na ramionach. Pewnie postronny obserwator miałby bujną wyobraźnie, gdyby nas zobaczył, ale przestało mnie obchodzić co o mnie mówią i o innych. Prawda jest jedna a napewno prawda jej nie serwuje.
-To co teraz? - uśmiechnął się i teraz to on objął mnie w pasie, co skwitowaliśmy śmiechem.
Poruszyłam kilkukrotnie brwiami, po czym podniósł mnie i zaniósł do samochodu.
Postawił mnie dopiero przed otwartymi drzwiami i tak się śmiałam, że nie wiedziałam w którą stronę iść. Gdy wsiadłam do auta, nadal trzęsłam się ze śmiechu. Tak jakby zdarzenie sprzed tygodnia nie miało miejsca.
Teraz naszym celem było Tesco. Trudno było w sobotę o dobre miejsce na parkingu.
Zaparkował tak daleko wejścia, że w połowie straciłam ochotę na jakiekolwiek jedzenie.
Ciągnął mnie za rękę i wreszcie doszliśmy. Do wózka włożyłam w torebce Whity, która wychyliła główkę i przyciągała spojrzenia innych ludzi robiących tak samo zakupy jak my.
Starałam się nie odzywać głośno, by nikt nas nie zauważył, ale to nikt nie wkraczało w grę, może większość osób. Po prostu od razu w internecie pojawiłyby się informacje że byliśmy razem w sklepie, nie potrzebuję teraz niepotrzebnych, 'doklejonych' plotek.
Pełny wózek (bo Whity, która wyszła z torebki zajmowała połowę) dopchaliśmy do kasy. Tam w kilka sekund rozległ się okropny krzyk. Rozejrzałam się tak samo jak pozostali. To jakaś dziewczyna - 13-14 lat- patrzyłam prosto na Liam'a rozanielonymi oczami. Ten się uśmiechnął do niej i pomachał, a że już zapłaciłam, mogliśmy wyjść, by więcej osób tak nie zareagowało.
Na dworze nieźle się rozpadało, musiałam zarzucić na głowę kurtkę, zresztą na Whit też. Za to Liam szedł spokojnie i nic mu to nie przeszkadzało. Na domiar tego samochód wydawał się dalej niż był w rzeczywistości.
Wręcz z radością weszłam do suchego wnętrza. W drodze do domu Payne dostał wiadomość, którą przyjął niezbyt przyjaźnie.
-Muszę jechać do studia, na góra pół godziny.
-Nie ma sprawy, poczekam.
Zmarszczył czoła i już wiedziałam że na moje nie przystanie.
-Nie będziesz tutaj siedzieć, wejdziesz ze mną do góry.
Jęknęłam przeciągle, ale to nic nie dało. Miałam nadzieję że Paul nie będzie pytał o NIEGO. Musieliśmy zawrócić i kilka minut, a byliśmy na miejscu.
Szłam ten cały czas krok za Liam'em, bo nadal się wahałam. Gdy weszliśmy - co mnie zdziwiło - Paul zaczął się rozglądać.
-Gdzie jest Niall? - to pytanie głównie skierowane było do mnie.
-Nie wiem - odpowiedziałam szczerze.
Podrapał się po głowie zmieszany. Spojrzał się raz na drzwi, potem na chłopaków i znów na drzwi.
-Ja myślałem że on i ty to...
-Paul, Olivia i Niall nie są już razem - przerwał mu stanowczo Liam.
Higgins podniósł czoło do góry.
-Ehm... no - miałam powiedzieć coś, ale wyszło tylko to.
-Przyjechała tu ze mną - dodał, jaky czytał mu w myślach.
-Okej, to ja może poczekam na zewnątrz - zaproponowałam - tylko nie za długo - to już powiedziałam do Liam'a, który się uśmiechnął, a reszty reakcja... była jednoznaczna, każdy się baaardzo zdziwił.
Stanęłam koło drzwi.
-Dzielicie się nią jakby była zabawką i nawet ty Liam? Co ty sobie myślisz, najpierw Zayn, potem Niall, gdzieś w międzyczasie Harry, cholera gdzie jest Harry!
-Nikt tu się nikim nie dzieli! - krzyknął Liam, lekceważąc jego pytanie.
Ale mnie też zaciekawiło to gdzie jest Harry, bo w środku go nie było. Nie miałam czasu żeby się zastanowić, bo wyszedł Liam i otoczywszy mnie ramieniem ruszył w stronę windy. Widać było że się zdenerwował, ale wystarczyło że poklepałam go po plecach, tak jaby mówiąc 'nie przejmuj się' i od razu się rozpogodził.
Wróciliśmy do domu z zniecierpliwioną Whity, która już miała dosyć przejażdżki.
Nie była tylko znudzona, ale po chwili okazało się co jej było. Zwymiotowała na siedzenie z tyłu.
-Fuuu - jęknął Liam.
-Zapłacę za czyszczenie - od razu zaproponowałam, ale on się zaśmiał.
-Nie trzeba i tak miałem dawno oddać ten chlew do myjni.
-Na prawdę?
-Tak.
Na szczęście byliśmy już blisko, wzięłam Whit do domu, bo bałam się że znów coś z niej wyjdzie. Natomiast Liam znów pojechał, ale tym razem oddać samochód do czyszczenia. Że też ani trochę się nie zdenerwował.
W domu nie było nikogo, a gdy położyłam Whity na ziemi, dając jej do zrozumienia że może już sama iść, ta tylko się położyła i ani się ruszać.
Miałam jej poświęcać więcej czasu, więc usiadłam na kanapie, gdzie ją też przeniosłam. Nie zostało mi nic jak czekać na Liam'a, dlatego włączyłam telewizor.
To nie, to głupie, a to głupsze. Ostatnio straciłam chęć do wszystkich programów telewizyjnych, jak i do mojej życiowej pasji - muzyki. Każdy utwór, każda ballada budziła w moim sercu tą dziurę która paliła wtedy niemiłosiernie. Po prostu nie mogłam poddawać się tekstowi jakiejkolwiek piosenki, które w większości były o miłości.
Wtedy zauważyłam na stoliku jakieś zeszyty? Wzięłam jeden do ręki. No jasne, to były zeszyty 1D, a jakieżby inne były w tym domu, przecież nie stare Harry'ego od matematyki.
Nie panując nad tym przejechałam opuszkiem palca po twarzy Niall'a. Nie zważywszy na to ile czasu minie, on zawsze będzie siedział gdzieś głęboko mnie.
Odłożyłam pośpiesznie zeszyt i zaczęłam rozpakowywać torby z zakupami. Musiałam się czymś zająć bo pewnie bym zwariowała ze swoimi zdołowanymi myślami.
Po jakimś czasie, gdy już kończyłam ktoś wszedł, tylko Lou czy Liam, a może Harry raczył się pojawić.
-Oliv jesteś? - usłyszałam głos Liam'a.
-Tak, w kuchni.
Właśnie skończyłam opróżniać torby z zakupów, dlatego usiadłam przy stole.
Usiadł przede mną i bawił się własnymi palcami.
-Liam jeszcze raz cię przepraszam za Whity, nigdy tak długo nie jeździłam.
-Nie ma o czym mówić, chociaż przyśpieszyłaś moją decyzję o czyszczeniu samochodu - uśmiechnął się i straciłam wszystkie możliwe argumenty.
Miałam już coś odpowiedzieć, ale w salonie zadzwonił mój telefon. Szybko do niego pobiegłam i odebrałam, nie patrząc kto to.
-Halo?
-Olivia słuchaj mnie uważnie. Za pół godziny Melanie przyjedzie po ciebie. Uszykuj się, bo wsiądziesz w pierwszy samolot do Miami.
-Co? czemu?
-Nie ma czasu. Jestem tutaj z Niall'em, choć on chce stąd jechać i nie mówi gdzie, musisz przylecieć jak najszybciej.
-Czemu to robisz?
-Mówiłem że pomogę, ale robię to też dla Niall'a. Teraz nie ma czasu, masz pół godziny. Gdy tu dolecisz będzie godzina 11.00 więc przyjdź do hotelowego basenu, spróbuję zaciągnąć tam Niall'a. Hotel jest na ulicy Mountrashomord.
Rozłączył się. Nie wiedziałam co robić, dlatego pobiegłam do góry.
-Olivia! - krzyknął i pobiegł za mną - co się stało?
-Lecę zaraz do Miami. To moja ostatnia szansa.
-Niall jest tam?
-Tak.
-To pomóc ci w czymś?
-Przynieś proszę moje kosmetyczki z łazienki i poszukaj w szufladach paszportu.
Sama zajęłam się wpakowywaniem pierwszych lepszych ubrań do małej walizki, bo z pewnością dłużej niż dzień tam nie zostanę.
Przebrałam się w coś odpowiedniejszego do Miami i zapięłam walizkę.
-Masz ten paszport? - pośpieszyłam go.
-Nie ma go, mogłabyś trzymać wszystko w jednym miejscu.
-Cholera, jest w pokoju Niall'a, przepraszam, zapomniałam.
Wywrócił oczami i poszedł tam. Następnie wrócił, podał mi i wziął walizkę by znieść po schodach.
Usłyszałam trąbienie samochodu.
-Powodzenia- życzył mi Liam, przytulając mnie.
-Przyda się.
Pocałowałam Whity w czubek głowy i wyszłam szybko. Nie obejrzałam się za siebie, tylko pośpiesznie wsiadłam do samochodu.
Nie wiedziałam do powiedzieć Melanie.
-Razem z Harry'm to zaplanowaliście prawda? - palnęłam, jakby to nie było oczywiste.
-Głównie Harry, niepokoiło go zachowanie Niall'a, tak jak mnie twoje.
Kiwnęłam głową i pozwoliłam jej skupić się na drodze.
Byłam strasznie zdenerwowana. Dowiedziałam się też że Mel nie leci ze mną, pożegnałam ją w wyniku tego przed salą odpraw i potem byłam zdana na siebie.
Od razu mogłam wejść do samolotu, w którym byłam niemalże ostatnia.
Lot mijał strasznie wolno, nie mogłam się doczekać aż się zakończy, ale też bardzo się bałam, bo pewnie ponownie nie będzie ze mną chciał rozmawiać.
Gdy po czterech godzinach lotu stewardesa przyniosła mi różowy napój. Ale ja na pewno go nie zamawiałam, bo byłam zbyt zdenerwowana.
-Przepraszam, to chyba nie dla mnie.
-To od tamtego pana. - wskazała na jakiegoś chłopaka siedzącego nieopodal mnie.
Patrzył się na mnie więc odwróciłam głowę. Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam za informację.
Jeszcze tego brakowało. Wzięłam łyk, żeby udać chociaż miłą, ale więcej już nie piłam.
Czekałam tylko aż ten lot się zakończy. A gdy siedziałam już w taksówce do hotelu podanego przez Hazze chciałam jeszcze siedzieć w samolocie.
Na ulicy Mountrashmord był tylko jeden hotel. Moją walizkę wzięłam ze sobą, ale zostawiłam ją przed wejściem do pomieszczenia basenu. Kurtkę zostawiłam również, ale żałowałam że nie mam okularów.
Weszłam wreszcie mocno zdenerwowana. Akurat (przy moim pechu) Niall szedł w moją stronę z Paulem u boku i fankami.
Stanął jak wryty gdy mnie zobaczył, tak jak pozostali.



--------------------------------------

:)) Trochę nudny na początku i wgl, ale następny mam nadzieję że będzie lepszy!
Który pojawi się gdy będzie 9-10 komentarzy <33

Zapraszam również na nn na moim drugim blogu : Trying Not To Love You

poniedziałek, 1 lipca 2013

Chapter 52.

Dwa następne dni wyglądały tak samo. Prawie nic nie jadłam i nie piłam, leżałam na kanapie jakby coś miało to zmienić. Daiana przedłużyła mi urlop bo i tak żadna współpraca by się ze mną nie kleiła. Nadal trzymałam przy sobie telefon, jakby miał zadzwonić, a nie dzwonił, wcale. Tylko chłopaki po kolei się do mnie dobijali, Melanie i Perrie, która musiała się wszystkiego od Zayn'a dowiedzieć. Osoby poza naszym gronem, czyli fanki, prasa etc, jeszcze o niczym nie wiedzą, ale to tylko kwestia czasu. Teraz tylko odzywałam się do Eleanor, która towarzyszła mi ciałem, mało co do niej mówiłam, a jednak mówiłam. Często przychodził do niej Lou i Whity, która teraz jako jedyna mi została. To Tomlinson uświadomił mi że od tamtej pory Niall'a ani razu nie było w domu, więc także przekonał mnie do powrotu. Zgodziłam się, dla niego, dla Whity i Harry'ego. Nie dla mnie, bo wszystko tam będzie przypominać mi o nim, że kiedyś tam był, że razem byliśmy.
Właśnie tego dnia miałam wracać. Lou poprzedniego wieczoru podstawił mi moje Porshe (od Niall'a) pod budynek, w którym mieścił się apartament Eleanor.
Byłam bardzo wdzięczna jej, że wytrzymała ze mną te noce, które były najtrudniejsze i mój płacz musiała słyszeć, ale nigdy się nie poskarżyła.
Miałam dosyć wszystkiego, dlatego też ani żadne wysokie, ani skórzane kurtki tego dnia. Założyłam sweter Niall'a, żeby chociaż małym szczegółem pokazać mu, że źle osądził tą sytuację i nadal chcę żeby wrócił.
Pożegnałam El i kilkakrotnie podziękowałam jej za wszystko co dla mnie zrobiła, a następnie wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Ostatnio nawet gdy na chwilę wychodziłam z mieszkania Eleanor zakładałam okulary. Nie chciałam by ktokolwiek zobaczył jak czerwone i nauchnięte mam oczy. Do tego zbliżał się termin operacji.
Jechałam przez środek miasta by zabić czas. Ruch uliczny szedł mozolnym krokiem i zaczęłam żałować mojego wyboru. W pewnym momencie gdy ze znudzenia zaczęłam obserwować ludzi chodzących po obu stronach ulicy na chodnikach, dostrzegłam coś. Z trudem, ale szybko zjechałam z ulicy i niedbale zaparkowałam na krawężniku. Nie liczyło się czy dostanę mandat czy nawet samochód odcholują mi. Pośpiesznie wyskoczyłam z auta.
-Niall! - krzyknęłam, bo szedł dość szybko.
Obejrzał się na mnie i popatrzał znudzonym wzrokiem. Przybliżyłam się, ale tylko trzy kroki, by nie musiała nas słyszeć cała ulica.
-Możemy porozmawiać?
Nic mi nie powiedział. Uśmiechnął się z ironią i wzruszył ramionami. Zero słów i odszedł. Stałam jak wryta może kilka sekund, które wydawały mi się kilkoma minutami. Czyli już wszystko było stracone.
'Co takiego zrobiłam że nawet nie chce ze mną porozmawiać?'- przemknęło mi przez myśl, ale odpowiedzi nie znałam.
Wróciłam do auta i znów poleciały łzy, ale tym razem je szybko wytarłam. Nie chciał naprawić naszej relacji, nie chciał porozmawiać, nie robił nic w naszym kierunku i doszłam do wniosku że przez takiego kogoś nie zamierzam uronić już łzy, a przynajmniej będę próbować. W środku samochodu spędziłam trochę czasu. Po pierwsze nie chciałam stać w korku, a po drugie musiałam opanować drżenie rąk i narastającą panikę.
Pojechałam do domu, przynajmniej tymczasowego, wszystko będzie mi się kojarzyło z NIM, dlatego muszę sama coś kupić.
Wjechałam na podwórko, by zostawić auto. Znów tu był, ale to było gorsze. Jego samochód miał otwarty bagażnik, a sam wychodził z wielkim pudłem. Minął mnie bez słowa, jakbym była niewidzialna. Sama już postanowiłam się nie nażucać, to już koniec, na zawsze.
Weszłam do środka. W drodze do schodów natknęłam się na Hazze. Ucieszył się że wróciłam, bo chyba nie uwierzył na słowo, gdy mówił mu o tym Lou.
Przytulił mnie i zakręcił mnie wokół własnej osi. Momentalnie przypomniało mi się jak identycznie było gdy Niall mi się oświadczył. O nim mowa, Blondyn wszedł do holu i rzucił pronujące spojrzenia Harry'emu który od razu postawił mnie na ziemi.
Poklepałam go po ramieniu, żeby się nie przejmował i weszłam za Horan'em.
-Wszystko dobrze? - zapytał mnie Loczek.
-Tak, chyba mogło być gorzej.
-Nie martw się wszystko się ułoży - pocałował mnie w głowę.
Postanowiłam ostatni raz spróbować, skoro był zazdrosny od Hazze to nie mogłam być aż tak mu obojętna.
 Minęłam mój pokój i stanęłam w wejściu do pokoju Niall'a. Na łóżku leżały jego rzczy a na podłodze kilka walizek.
-Wyprowadzasz się? - spytałam go, bo nie mogłam się wręcz powstrzymać.
-Nie.
-A gdzie jedziesz?
-Nie ważne.
-Dasz mi kiedyś szansę wytłumaczyć?
Odłożył to co trzymał i spojrzał się na mnie takim wzrokiem, że aż chciałam sie schować za ścianę. Zrobił krok do przodu.
-Wiem już wszystko. Miałaś rację ostatniego razu. Powinno to się skończyć już dawno. Nie jesteś odpowiednia dla mnie - ostatnie zdanie wypowiedział patrząc się ze wzrokiem mordercy.
-Nie jestem dość dobra?
Wiedziałam dobrze o co mu chodziło. To nie mogło być prawdziwe. On to Niall Horan, perfekcyjny w każdym calu, a ja? Nikt w porównaniu do niego. Zero koordynacji ruchowej, zero gracji, zwykły nieudacznik.
-Przykro mi że pozwoliłem żeby to tak długo trwało.
-Czyli nie kochasz już mnie.
Zapiął walizkę, spuścił głowę do granic możliwości i zatrzymał się tylko w wejściu obok mnie.
-Nie mógłbym przestać, skoro nigdy cię nie kochałem.
Odszedł szybkim krokiem nie oglądając się za siebię. Uderzyło to we mnie boleśniej niż nóż wbity prosto w serce i przekręcony. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Te całe miesiące jego kłamstwa i to gdy mówił te dwa słowa, nigdy nie były prawdą. Tylko ja jak głupia kochałam go całym sercem i ponadto. Tylko ja nie umiałam go wyrzucić go z głowy, a jemu przyszło to tak łatwo, jakby mówił że za chwilę wróci. Nie, już nie wróci. Torebke jak i okulary wypadły mi z ręki, zsunęłam się bezsilna pod ścianie.
 Na domiar tego naprzeciw mnie było duże lustro. Widziałam jak spływa mi makijaż i jak teraz beznadziejnie wyglądam. Znów zaczęłam szlochać, choć obiecałam sobie że już nie uronię łzy, a tak się nie dało.
Whity mnie znalazła i by zwrócić moją uwagę zaczęła mnie ciągnąć za sweter. Poddała się wyczuwając mój nastrój, usłyszałam tylko jak z głośnym sapnięciem kładzie się koło mnie.
Następnum odgłosem była para stóp. Ktoś się do mnie zbliżał.
-Proszę wstań, nie będziesz tak siedzieć - poprosił mnie Harry.
Nie pokiwałam głową, ani nie dałam mu żadnego znaku. Nic.
Usłyszłam jak bierzę moją torebkę i okulary, lecz chwilę potem znów przyszedł.
Sądziłam że usiądzie obok, jednak miał inny pomysł. Jednym zwinnym ruchem wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju, a następnie położył na łóżku.
Sam też się położył za mną i przytulił mnie. Prawdziwy przyjaciel, nawet lepszy niż  chłopak, ale w ogóle trudno było nazywać Niall'a moim byłym chłopakiem, skoro żadnym uczuciem mnie nie darzył, żadnym innym niż Harry.
Zaczął nucić jakąś piosenkę, nie zdawałam sobie sprawy, że ktoś stoi i się nam przygląda.
-Harry! - podniosła głos, no tak jej chłopak.
-Melanie, ja tylko...
-Nie ważne. Chciałam tylko przynieść Olivii płytę jej, wiem że na razie nie masz humoru, ale sprzedaje się niesamowicie.
Harry potarł moje ramie, a ja spojrzałam na kucającom przy łóżku Melanie.
-Obiecuję ci że wróci - odgarnęła mi włosy z czoła.
Zaniosłam się większym płaczem przypomniawszy sobie co powiedział Niall, gdy wychodził. Mogła mi obiecywać, ale to się nigdy nie spełni. Odwróciłam się w stronę Harry'ego i bliżej się go przytuliłam. Musiał dać Melanie jakiś znak, bo wyszła.
-Na prawdę nie wszystko jest stracone. Przemyśli to i wróci.
-Nie wróci.. - musiałam na chwilę się uspokoić by wydobyć z siebie te słowa.
-To jest Niall, on nie wytrzyma bez ciebie tygodnia, cały czas o tobie nawija i nigdy ten temat się nie kończy. Zobaczysz.
Spojrzałam na niego na moment.
-Przed chwilą powiedział że nigdy mnie nie kochał.
Znów się schowałam między jego ramieniem a szyją. Pogładził mnie po włosach i już nic nie mówił. Leżeliśmy tak dość długo. Mój płacz nawet trochę nie zelżał.
Nie chciałam już o tym myśleć. Wzięłam do rąk moją płytę. Jej tytuł tchnął we mnie małą iskierkę: Determinacja.
Po jakimś czasie, może godzinie, dwóch. Ktoś wszedł do domu, usłyszałam głos Lou, ale drugi był już cichszy, więc nie zdołałam dowiedzieć się dowiedzieć do kogo należały.
 Następnie usłyszałam roki po schodach i ten ktoś wszedł do pokoju. Harry 'odplótł' ode mnie ręce i wstał. Także się podniosłam, by zobaczyć o co chodzi.
To był Liam, zdejmował właśnie kurtkę. Musiało być późno, bo za okne było już ciemno. Harry szepnął coś do niego.
-Pomogę ci- odezwał się po raz ostatni Hazz i wyszedł.
Liam usiadł obok mnie.
-Co ty tutaj robisz? - zapytałam go, spojrzawszy na plecak który ze sobą przyniósł.
-Ty jesteś w dołku tak jak ja, a kto nas lepiej zrozumie?
-Nie rozumiem, co się stało, to było takie, takie...
 -Przykro mi, że Niall tak postąpił, ale nie jesteś jedyna...
Zwiesił głowę i zauważyłam że jedna łza spadł na jego ręce.
-Ja i Danielle też się rozstaliśmy.
Spojrzał na mnie ze załzawionymi oczami, musieliśmy teraz wyglądać podobnie. Przytuliłam go mocno. Po jakimś czasie leżeliśmy już tak jak ja i Harry wcześniej, przytuleni do siebie. On próbował zatamować łzy, tak jak ja. Miał rację, tylko my teraz się rozumieliśmy. Kochałam go tak jak Lou, jak Harry'ego czy Zayn'a, jak brata.
-Zostaniesz na noc? - zapytałam go, chyba zbyt odważnie.
-A kto mnie w nocy przytuli jak nie ty?
Uśmiechnęłam się do siebie. Wspaniale było mieć takiego Liam'a.
Mogliśmy śmiało sobie okazywać uczucia, bez żadnych zobowiązań.
Moje oczy skierowane były do drzwi, więc gdy zobaczyłam że Louis w spodniach od piżamy wpuszcza na noc Whity, zorientowałam się że musi być późno.
-Dobranoc - uśmiechnął się do nas Lou i wyszedł.
Whit spojrzała się na Liam'a. Pewnie coś musiało jej nie grać, bo leżał przy mnie ktoś kto nie był Niall'em. Wskoczyła na łóżko obwąchała go i poszła spać do siebie. My również wstaliśmy. Ja poszłam pod prysznic, tak jak Liam, ale on do całkiem innej łazienki, naturalnie.
Całe moje życie to liczne katastrofy, dosłownie całe. Wykorzystując fakt że nikt mnie nie widzi, rozkleiłam się, bardziej niż wcześniej. Gdy woda leciała na mnie w kabinie, tuszowała łzy. Jak wychodziłam z łazienki, musiałam się opanować. Liam już leżał w łóżku. Trochę to dziwne. Tak jakbym wchodziła do łóżka przypadkowego faceta, a nie Liam'a. Jemu to jednak nie przeszkadzało, wiedział że w tej sytuacji oboje siebie potrzebujemy. Od razu się do mnie przytulił, co Whit skomentowała głośnym szczeknięciem.

--------------------------

Spokojnie, tej całej afery nie będę ciągła jak jeszcze przez następny rozdział :))
Możecie coś podejrzewać, Liam sam Olivia sama, ale spokojnie, to oczywiste jak się zakończy :**

Zapraszam również na nowy blog : Trying Not To Love You

Następny rozdział gdy będzie 10-12 komentarzy <33