Obserwatorzy

piątek, 7 czerwca 2013

Chapter 45.

Połowy nocy nie spałam. Cały czas zastanawiałam się, jak w wieku 19 lat mogłam się na coś takiego zgodzić. Może byłoby to trochę normalniejsze, gdybyśmy byli normalnymi ludźmi, a w naszym przypadku cały świat będzie wiedział że Niall Horan żeni się z Olivią Feidley. Przecież gdybym nadal chodziła do szkoły i żyła jak normalna, przeciętna dziewczyna, nie zgodziłabym się na coś takiego.
Moi rodzice wzięli ślub, gdy mieli po 25 lat, więc na pewno nic takiego nie poprą. Melanie również będzie wkładać cały wysiłek by odwieść mnie od tej decyzji. Jedynym sojusznikiem może być Samantha, która niestety nie mieszka już w Londynie.
Ledwo zamknęłam oczy, a już był ranek. Pierwszy raz, strasznie jasne światło nie dało mi spać i musiałam wstać.
Pod oczami miałam rzucające się cienie, które przykryłam grubą warstwą makijażu.
Chyba jedyny raz w życiu nie chciało mi się przebierać w ubraniach i coś skomponować. Nadal w piżamie zjadłam śniadanie - jogurt zbożowy, nic więcej nie mogłam wziąć do ust. Siedząc na jednym z krzeseł w kuchni, podkuliłam nogi i tak przesiedziałam póki Niall nie wszedł do pomieszczenia. Człowiek po obudzeniu jeszcze nie funkcjonuje normalnie, ale nie on - od razu na jego twarzy widniał wielki uśmiech. Oczywiście spytał czemu tak siedzę sama, nie znałam odpowiedzi, więc wzruszyłam ramionami.
-Niall, jeśli były zaręczyny to w kwestii ślubu... - zaczęłam, a on usiadł naprzeciwko mnie.
-Nie martw się, to nie musi być teraz. Możemy poczekać rok, dwa, ile chcesz, to nie robi różnicy.
Automatycznie wszystkie moje zmartwienia uleciały. Nikt na razie nie musiał się dowiadywać o tym co zaszło poprzedniego dnia. Mogliśmy z tym poczekać do odpowiedniej pory - za jakieś trzy lata.
Oświadczył się, bo pewnie miał dosyć tych wszystkich niepewności i plotek. Było to odważne posunięcie, ale zgodziłam się i po części uważam to za może nie mądrą, a przemyślaną decyzję.
Humor mi się poprawił i w tym samym momencie zaczęło doskwierać mi zmęczenie, ale jakoś musiałam znieść ten dzień.
By potem nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę, zaczęłam się szykować. Koniec maja zawsze był oznaką lata, nawet w Londynie powinno być około 20 stopni. Na szczęście nie musiałam teraz zakładać długich spodni, by potem jakoś przeżyć podróż do domu.
Zdziwiło mnie to, że gdy zamknęłam ostatnią walizkę, Niall szybko zabrał ją do taksówki, która już stała pod domem. Mieliśmy jeszcze spokojnie ponad godzinę.
-Chciałbym ci jeszcze coś pokazać przed odlotem - wytłumaczył mi gdy po zapłaceniu za wynajem domku, siedzieliśmy już w taksówce.
-A powiesz mi co? może jakaś wskazówka.
Uśmiechając się pokręcił przecząco głową i cmoknął mnie w policzek.
Spodziewałam się wielkiego rachunku za taxi, która czekała na nas na jakimś parkingu. My w tym czasie, a raczej Niall zaprowadził mnie na jakąś wolną przestrzeń, której nie widziałam wcześniej, bo musieliśmy iść trochę pod górę.
Na pierwszy rzut oka, widziałam wielkie, zielone połacie z kolorowymi plamami. Ale gdy lepiej się przyjrzałam zauważyłam że są to wielkie balony.
Nie czekaliśmy długo, jak pierwszy z nich w moim ulubionym kolorze -cały zielony wzbił się w powietrze, a po nim startowały następne. Za chwilę całe niebo było kolorowe, a na ziemi nie pozostał żaden balon. Był to pewnie kolejny punkt ich święta, które rozpoczęło się dwa dni temu.
Naprawdę cudowne przeżycie i chyba nie do powtórzenia, takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień.
Byliśmy tam ponad pół godziny, w tym czasie taxi nabiło nam niezłą sumkę, ale z tego miejsca mieliśmy już niedaleko jak pięć minut do lotniska.
Z tego powodu, że Niall wydał prawie całą kasę jaką miał w miejscowej walucie, musiałam ja zapłacić za taksówkę, co trochę podniosło mnie w myśli, że Niall za mnie zawsze płaci, czego nie chciałam, ale kłócić o takie głupoty się nie chciałam bardziej.
Na szczęście "checking" był otwarty i mogliśmy już wejść. Niall wziął bagaże, a ja szłam za nim, nieudolnie wyjmując nasze paszporty z torebki, które ledwo tam się zmieściły. Gdy już je miałam w ręce, przeniosłam wzrok przed siebie i zauważyłam jakąś dziewczynkę, która mi macha. Rozejrzałam się czy to na pewno do mnie, ale stałam sama, bo Niall podawał bilety. Odmachałam jej. Nie miałam pojęcia, co w ostatnim czasie przyciąga tak do mnie dzieci, chyba tak jak nigdy.
Następne 10 minut spędziłam na zdjęciu butów, przejściu przez bramki i znów ich założeniu. Mogłam wcześniej to przewidzieć i takich nie zakładać.
Wreszcie byliśmy uwolnieni od bagaży, więc poszliśmy do sklepu, by coś kupić do samolotu. Zamiast jednak do tego sklepu wejść, wszystko co potrzebowaliśmy kupiliśmy w automacie. Była to też taka moją metoda sprawdzenia.
Poprosiłam Blondyna by kupił mi Skittlesy. Był chyba tam każdy ich kolor, ale jedne lubiłam najbardziej i kiedyś też o tym mu mówiłam. Głośno analizował: Liam lubi pomarańczowe, Zayn niebieski. Harry lub jak ty czerwone.
To była prawda. Chociaż zawsze dokuczałam Hazzie, zresztą jak on mi, był moim najlepszym przyjacielem i wiele rzeczy nas łączyło.
Nareszcie mogliśmy wejść do samolotu. Do wystartowania czas nam zleciał w przekręcaniu klimy jak małe dzieci. Raz dmuchało za mocno, raz za słabo, w rezultacie czego lecieliśmy całe 11 godzin do Anglii bez klimy, ale nikomu się nie przyznaliśmy że ją zepsuliśmy.
Cały lot miałam tyle do roboty, co szturchanie Niall'a gdy usypiał. Wszystkie moje gazety zostały w walizce i nic innego nie mogłam robić.
Ale nareszcie wylądowaliśmy. Byłam szczęśliwa, gdy znalazłam się w środku Heathrow. Na wielkim zegarze widniała godzina 4.32 po południu.
Niall odbierał bagaże, a ja zadzwoniłam do Harry'ego żeby nas odebrał. Akurat siedział z Lux i nie za bardzo chciał ją zostawiać, ale tak go nękałam, że wreszcie się zgodził.
Postanowiliśmy poczekać na niego na parkingu. Tylko gdy wyszłam na powietrze, zdębiałam. Było tu tak zimno, jak późną jesienią, a był koniec maja.
Zaczęłam robić jakieś wygibasy i szybko wróciłam do środka. Niall śmiejąc się ze mnie, wrócił ze mną. Łatwo mu było - miał długie spodnie i sweter.
Chociaż w środku było cieplej, tam czekaliśmy na Harry'ego.
Wreszcie po jakimś czasie dostałam od niego wiadomość, że jest przed wejściem.
Z bólem wyszłam na dwór, chociaż trzęsłam się jak galareta. Nieźle się do tego rozpadało. W końcu znaleźliśmy Loczka, ale nie było to takie trudne. Obok niego stało dwóch przerośniętych facetów o posturze ciężarowca, a jeden z nich trzymał nad nim parasol. Gdy do niego podeszliśmy, już miałam zażartować, że wielki Styles nie potrafi trzymać sobie parasola, ale przyjechał po nas choć nie musiał i dałam sobie spokój. Tylko zwyczajnie go przytuliłam.
Dopiero wtedy zauważyłam że jego loczki zniknęły, wszystkie. Włosy miał całe postawione do góry i zastanawiałam się czemu?!
Siedząc już w minivanie, którym przyjechał on i ochroniarze, nie mogłam się powstrzymać by o nie, nie zapytać.
-Harry, gdzie zgubiłeś loczki?
Zaśmiał się.
-Spokojnie, niedługo wrócą, to było tylko wynikiem tego, że  Melanie się nudziło.
Zbił mnie tym z tropu. Melanie? myślałam, że dopiero zadzwonię do niej że już jestem, wtedy przyjdzie, a ona już sobie siedziała z Harry'm i Lou. Niestety Zayn i Liam mieszkali już gdzie indziej i nadal nie mogłam w to uwierzyć.
W każdym bądź razie i Mel i Hazze czekały porządne wyjaśnienia, ale wtedy gdy będziemy w domu, bo chwilowo nadal trzęsłam się z zimna.
Gdy wjechaliśmy na naszą ulicę strasznie się ucieszyłam, przecież nie ma to jak w domu. Wcale nie pchałam się do wzięcia jakiejkolwiek walizki. Od razu nie patrząc na nikogo, pobiegłam do domu. Usłyszałam zatrzaskujące się za mną drzwi, a następnie zbieganie pod schodach.
-Olivia! - krzyknęłam Mel i mnie przytuliła, Lou zrobił to samo.
-Gdzie Niall i Harry? - zapytał mnie Tommo.
-Idą już. Cholera jak zimno.
Zaczęłam się pocierać rękoma.
-Co to za pierścionek? - zapytałam mnie Mel, gdy Lou wyszedł na dwór.
-Ehm...
Na szczęście uratowali mnie chłopcy. Nie wiedziałabym co jej odpowiedzieć, a skłamać nie chciałam.
Potem wszyscy zaczęli się witać i blondynka o tym zapomniała.Razem z Niall'em powyciągaliśmy dla nich prezenty.
Chciałam iść do góry się rozpakować, ale Nialler znów miał inne plany, mianowicie chciał już gdzieś jechać, ale była to kolejna niespodzianka. Może planował ślub w Las Vegas, teraz już mogłam się po nim wszystkiego spodziewać.
Musiał jednak poczekać. Nigdzie nie miałam zamiaru jechać w ubraniach które miałam na sobie.
W garderobie ciuchy miała podzielone ze względu na porę roku, tak jak i buty. Musiałam więc trochę się nagrzebać, by wyjąć kurtkę która nie zawiodła mnie w żaden dzień jak ten i botki, które miałam jedynie raz, bo wysoki obcas nie sprawdzał się na śniegu i gdy biegłam na autobus do szkoły.
Sprawę z Melanie i Harry'ego musiałam przełożyć na później, bo Niall zaczął nerwowo spoglądać na zegarek.
Andy(ochroniarz) nadal był, więc to on nas zawiózł. Zatrzymaliśmy się przed domem mieszkalnym, który nic mi nie mówił. Weszliśmy przed furtkę i od razu podbiegły do nas cztery psy, każdy innej razy i maści. Kolejny cudowny pomysł cudownego Niall'a?
Zadzwoniliśmy do drzwi i od razu powinien starszy pan nam otworzył.
Rozpoznał Niall'a bo nie pytał się o co chodzi. Zaprosił nas do środka, a stado małych szczeniaczków podbiegło w naszą stronę. Była to oczywiście rasa maltańczyk, rozpoznałam je bo mój Chaps był razem z rodzicami w Liverpool.
-To którego wybieracie? - zapytał mnie właściciel piesków.
Spojrzałam na Niall'a a ten tylko się uśmiechał. Czyli to teraz wykombinował. Można było się tego spodziewać. Zayn i Perrie mieli Hatchi'ego, Loki był u Dan i Liam'a, teraz kolej na nas. Ale nie byłam pewna czy jestem gotowa na psa, pamiętałam ile musiałam włożyć w to żeby wytresować Chaps'a. To właśnie powiedziałam Niall'owi.
-Wszystkie są nienagannie wytresowane - wtrącił się właściciel.
-Z rodowodem?
-Tak, wszystkie papiery, szczepienia są. Nawet paszport w razie potrzeby.
-To ile one mają.
-Miesiąc.
Nie pozostało nam nic tylko wybrać szczęściarza. Niall cały czas był za tym który biegał w kółko i tylko szczekał. Widząc że nie jestem uradowana jego wyborem, zaproponował tego na którego cały czas się patrzyłam. Spał w kącie, z daleka od reszty. Wskazaliśmy tego.
-To jedyna suczka z miotu - wyjaśnił nam sprzedawca i wziął ją na rękę.
Była zdecydowanie najmniejsza i najsłodsza. Wzięłam ją na ręce i przez jedno spojrzenie pokochałam. Załatwiliśmy wszystkie formalności i wróciliśmy z nią do auta.
Imię wybraliśmy w błyskawicznym tępie. To bardziej do tego przysłużył się Andy, który zapytał się co to za białas, stąd powstało Whity.
Dojechaliśmy z Whity do domu i już w korytarzu puściliśmy ją na podłogę, żeby poszła sama, ale położyła się i nie miała zamiaru wstawać.
Weszliśmy do salonu po cichu. Stanęłam jak wryta widząc Melanie i Harry'ego przytulonych na sofie. Cofnęłam się i dałam znak Niall'owi. Wróciliśmy do korytarza.
-Melanie?! -krzyknęłam, by zorientowali się że jesteśmy.
-W salonie jestem.
Poszliśmy tam z powrotem. Teraz już Hazza siedział na fotelu a ona nadal na kanapie.
Harry siedział tyłem więc Niall chciał go zaskoczyć i położył mu na ramieniu Whity.
Ten się wystraszył i podskoczył, ale Whity przeżyła większy szok.
-Co to jest? - zapytał Loczek.
-To jest Whity i od teraz będzie tu mieszkać - wzięłam ją na ręce.
-Myślałem że jakiś szczur.
Podniosłam brwi i usiadłam koło Mel. Jej od razu się spodobała. Na razie Whit nie miała gdzie spać, więc u mnie w pokoju, na fotelu rozłożyłyśmy grubą kołdrę i na to różowy, satynowy materiał. Niall również o niej pomyślał. Ze swojego pokoju przyniósł zabawkę też różową i położył obok niej.
Whity była wystraszona w tym pierwszym dniu, nowi ludzie, bez rodzeństwa, nowe otoczenie.
Od jej poprzedniego właściciela dostaliśmy też trochę jej karmy, ale była smutna i nic tego dnia nie tknęła.
Wkrótce Melanie pojechała do siebie. Zostałam z Niall'em w moim pokoju. Byliśmy wykończeni tym dniem i szybko się położyliśmy. Zaskoczyła nas zmiana u Whity, która zamiast u siebie, wskoczyłam na łóżko i położyła się centralnie miedzy nami. Spojrzała raz na mnie, potem na Blondyna i zamknęła oczy.

----------------------------

Jestem załamana. W szkole poprawiam z całego roku fizykę, geografię, PO i historię ! Bo muszę mieć czerwony pasek. Do tego to wszysto w jeden dzień. Nikt normalny tego się nie nauczy! Dobra, nieważne.
I jak podoba się Whity? Następny już 12 czerwca rano ale to zależy znów od tego czy będzie do tej pory 8-10 komentarzy :*
Dalej możecie głosować w Ankiecie.!

14 komentarzy:

  1. Świetny :)
    Swoją droga musi byc słodka ta Whity <3
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudoo.. Nie mogę się doczekać następnego .. <3 Daria

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział
    jestem ciekawa co będzie dalej ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Whity jest teka słodka czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. super.. słodki pieske <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Oww jaki słooodki piesek ;D
    I ciekawe imię: Whity.
    Widok tych balonów musiał być niesamowity ;)
    Zepsucie klimy wymiata ahhahaha ;D\
    Podoba mi sie ;D
    Świetny rozdział.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam Bella♥
    _____________________
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM! ♥ Czekam na więcej, tych cudownych pomysłów ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. huhu, jest super.! <33
    zazdroszczę talentu pisania. ♥
    czekam nn :*

    zapraszam: http://traversing-the-sample.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę doczekać się następnego!!
    Zapraszam na mojego nowego bloga http://he-is-just-a-friend.blogspot.nl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział :)
    Widok balonów musiał być na serio nieziemski :D
    Whity - takie słodkie imię :D
    Ale zepsucie klimy najlepsze :D Hahaha :D
    Czekam nn :*
    http://onewayoranother-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. słodka ! czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooooou, piesiooo *.*
    czekam na nn :*

    zapraszam na 3 rozdział: http://traversing-the-sample.blogspot.com/ :* liczę że wpadniesz. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas na blogu pojawił się nowy rozdział :D
    Serdecznie zapraszamy
    Gośka&Paula

    OdpowiedzUsuń