Obserwatorzy

środa, 15 maja 2013

Chapter 39.

Myślałam że moja przygoda z siłownią była jednorazowa. Wcześniej nawet bym nie pomyślała, że Jorge obudzi we mnie chęć do chodzenia z nim codziennie o 9.00 rano na dwie godziny do siłowni.
Cały tydzień poddawałam się z własnego wyboru, bieżni, na której z dnia na dzień wyrabiałam kondycję jakiej nigdy nie posiadałam.
Trochę trudno było mi się przyzwyczaić do wstawania o wcześniejszej godzinie, ale akurat tylko to z tego wszystkiego było najprostsze.
Nie miałam pewności, że jeśli Jorge wyjedzie, ja nadal będę tam chodzić.
A on wyjeżdżał właśnie dzisiaj.
Jak zwykle rano, wszedł do mojego pokoju by mnie obudzić, bo urządzenia elektryczne nie podziałają w 'środku nocy'.
Po tym on zszedł na dół przygotować nam śniadanie, a ja przeniosłam się do garderoby, żeby przebrać się, bo mieliśmy iść na siłownię.
Tak, garderoby. Gdyby nie Jorge, wcale by jej nie było. Sama nie miałam na to czasu, ale z jego pomocą i z wykonaniem kilku telefonów, wreszcie miałam tą swoją, wymarzoną garderobę, do której w ostatnim czasie przybyło mnóstwo rzeczy.
Przed siłownią nie robiłam makijażu, a włosy związywałam tylko w kucyk, bo byłoby to tylko niepotrzebne, skoro po przyjściu musiałabym zrobić to samo.
Zeszłam na dół po schodach. Na ostatnim schodku zakręciło mi się w głowie, ale trwało to tylko kilka sekund i nie widziałam powodu żeby tym się martwić.
Na śniadanie tym razem były Courasanty i sałatka owocowa. Jorge miał rację, wpoił mi zasady zdrowego jedzenia w tak krótkim czasie i nawet takie smakowało mi bardziej, niż gotowe obiady lub te które kupowałam na szybko na mieście.
Zjedliśmy  i wyszliśmy. Zawsze chodziliśmy pieszo, choć nie raz ludzie zwracali na nas uwagę. Nic szczególnego, prócz kilku wzmianek nie pojawiło się o nas w gazetach lub telewizji, więc mało mnie to już zaczęło obchodzić.
Ćwiczenia nie były inne od wcześniejszych. Używałam jedynie bieżni, podczas gdy Jorge robił ... o wiele więcej różnych rzeczy.
Po powrocie do domu, dopiero wzięłam prysznic, ułożyłam włosy i umalowałam się, czego na szczęście wcześniej nie zrobiłam.
Perspektywa wchodzenia do mojej wielkiej szafy i przebieraniu w ubraniach, nadawała mi jeszcze większego kopa, jeśli chodzi o moje zamiłowanie w zmienianiu tego co mam na sobie.
'Odnowiona' zeszłam na dół, gdzie Jorge już pakował swoje walizki do mojego samochodu. Trochę przykro mi było, że musiał już wyjeżdżać.Nie jestem egoistką i to nie dlatego, że nie chcę cały tydzień siedzieć sama w domu, ale też dlatego że bardzo go polubiłam, był dla mnie jak (chciany) brat, ale niestety już miałam dwóch i wcale nie tak fajnych.
Szkoda że nie mógł zostać ciut dłużej albo chociaż dzień. Dzisiaj miałam następny koncert - pierwszy od dłuższgo czasu w Londynie i chciałabym mieć kogoś znajomego przy sobie.
Gdy załadował walizki - a dużo ich nie miał, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę Heathrow.
Nie chciałam żeby się spóźnił na samolot, ale trochę zwlekałam z dojechaniem tam. Specjalnie wybrałam dłuższą drogę, by mieć więcej czasu na ostatnią rozmowę, która na moje nie szczęście nie za bardzo się kleiła.
Nie chciałam wchodzić do budynku, żeby nie było jeszcze więcej podejrzeń. Chciałam pożegnać się z nim w aucie.
-Szkoda, że nie możesz zostać dłużej... - zaczęłam, ale od razu widząc jego minę pożałowałam.
-Bardzo bym chciał, ale sama wiesz jak to być na serio zajętym. Już jutro nagrywamy następne odcinki.
-Tak wiem, ale i tak miło było mi cię poznać.
-Mnie ciebie też, jeśli myślisz że teraz się odczepię to się mylisz. Spodziewaj się moich częstych telefonów - zażartował.
-Oczywiście, bo kto jak nie ty poprawi mi humor.
Rozbawiłam go tym.
-Mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz w Buenos Aires, bo jak nie to sam przyjadę do ciebie.
-Przyrzekam - położyłam rękę na sercu niczym harcerz- teraz leć już bo ci samolot odleci.
Przytuliłam go, pożegnając tym gestem i skierowałam się by pocałować go w policzek, tak jak on mnie zawsze- nie rozumiałam go w tym zwyczaju.
Nawet bym nie pomyślała, że może mieć inny plan, nachylił się do pocałunku. Na szczęście w porę się opamiętałam i oddaliłam.
Przeczesał palcami włosy.
-Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło - mruknął jakby sam do siebie i wyszedł z samochodu.
Sama siedziałam w nim, póki nie wyjął walizek z bagażnika, byłam w lekkim szoku. Nie chciałam w ten sposób z nim się rozstawać.
-Jorge czekaj ! - zawołała za nim, ale nawet się nie obejrzał.
Złapałam się za głowę. Miałam tupet do kończenia znajomości, ale po części nie była to moja wina. Mam chłopaka i nie pocałuję innego tylko dlatego że nie chcę go urazić, nie byłoby to fear.
 Wracając do siebie nie mogłam w to uwierzyć, przecież miałam go za przyjaciela a on od początku czuł co innego. Chciałabym zapomnieć, ale czegoś takiego nie da się.
Wchodząc do domu znów zakręciło mi się w głowie, na szczęście identycznie słabo jak wcześniej.
Nie wiedziałam co robić by zająć czymś moje myśli. Poszłam więc do mojego pokoju po książkę. Długo się nie zastanawiałam nad wyborem.

Gdy coś mnie niepokoiło lub smuciło wyjmowałam "Poczwarkę". Przez nią byłam jeszcze bardziej przybita, ale przypominałam sobie o tym, że to nie ja mam super trudne problemy, są też osoby których trudne sprawy nigdy się nie rozwiążą.
Zeszłam na z oczami pochłoniętymi książką. Przekartkowałam tom na sam koniec gdy Myszka, główna bohaterka umierała. Nie byłam już tak skupiona na moim zeszłym gościu. Łzy ciekły mi strumieniami, ale i tak uwielbiałam tą książkę.
Nie doczytałam do końca wybranego przeze mnie fragmentu, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Pośpiesznie ocierając łzy poszłam otworzyć. Nie spodziewałam się nikogo szczególnego.
Najmniej oczekiwaną osobą była Melanie. Strasznie zdziwiłam się gdy ujrzałam ją w drzwiach.
-Nie musisz płakać na mój widok - zażartowała.
-Melanie! Co ty tu robisz, mogłaś zadzwonić.
-Przyjechałam dać ci wykład i nawet nie wiedziałam czy zdążę dzisiaj.
A najpierw czemu płaczesz?
Zaprosiłam ją do domu i usiadłyśmy na kanapie.
-Po prostu czytałam książkę, nic się nie stało.
-A może jednak? Teraz żałuję że wyjechałam do LA, bo tutaj było dość ciekawie.
-O co ci chodzi.
-Może przypomnę. Przystojny aktor z Argentyny, kojarzysz? Był u ciebie ten tydzień.
-Nie wiem o co ci chodzi, zaprosiłam go by zwiedził Londyn, nic więcej.
-A Harry i Zayn mają inne zdanie. Ich zabawne teorie na temat tego co możecie robić tutaj sami, bardzo denerwują Niall'a. Nawet się założyli o 20 funtów, że znów się pokłócicie.
-Ale rozmawiam codziennie z Niall'em i on nic nie mówił.
-On nadal upiera się przy tym, że ci ufa i że wiesz co robisz.
-Chyba nie powinnam go zapraszać, prędzej czy później porozmawiam z nim.
-I jeszcze jedno, oni dzisiaj przylatują.
-Co? Miał być jeszcze tydzień.
-Tydzień trasy, te koncerty będą grać w Londynie, Niall chciał ci zrobić niespodziankę, ale wolałabym żebyś o tym wiedziała.
-A skąd ty tyle o nich wiesz, myślałam że jedziesz do LA w innych celach.
Namyśliła się.
-Wiesz, chyba pojadę sprawdzić jak idą próby do dzisiejszego koncertu.
- I tak się dowiem ! - krzyknęłam za nią.
-Kiedyś !
Zaskoczyła mnie wiadomość, że chłopcy przylatują już dzisiaj, prawie tak samo jak pojawienie się bez zapowiedzi Melanie.Tym razem książkę odłożyłam na bok. Pierwszą myślą było, że pojadę do cukierni po ich ulubione ciastka, ale wizja ruszenia się z domu była zbyt odległa i strasznie mi się nie chciała. Miałam dość składników bym i ja mogła coś zrobić.
Najpierw sprawdziłam na internecie przepis, bo żadnego nie znałam na pamięć, prawdę mówiąc dopiero drugi raz zamierzałam zrobić coś sama.
Przepasana różowym fartuszkiem, robiłam to co pisało, ale czy dobrze miało się dopiero okazać.
Gdy babeczki już się piekły, więc zaczęłam się przygotowywać. Zebrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki by potem się nie spieszyć i co gorsza nie spóźnić.
Po jakimś czasie cudowny zapach zaczął unosić się na całym piętrze.
Wreszcie usłyszałam dźwięk z piekarnika oznajmiający koniec czasu. Pośpiesznie wyjęłam upieczone babeczki. Osiem z nich ułożyłam na jednej z tac i tak też zrobiłam z pozostałymi.
Nie wiedziałam, bo nie zapytałam, kiedy chłopcy przylecą, całkiem wyleciało mi to z głowy. Nie mogłam jednak na nich dłużej czekać. Zostawiłam moje wypieki, gdyż Dany przyjechał po mnie. Koncert zaczynał się za dwie godziny i jeszcze nigdy tak długo nie zwlekałam z pojechaniem na miejsce, ale skoro próby miałam codziennie od tygodnia nie widziałam takiej potrzeby by cokolwiek jeszcze powtarzać.
Przez całą drogę na Arene i szykując się do wejścia na scenę, miałam nadzieję że chłopcy już przylecieli i jeśli nie pojawili się w domu to że przyjdą chociaż na koncert.
Melanie jeszcze kilka minut przed rozpoczęciem pocieszała mnie że jeśli obiecali to na pewno przyjadą, a jeśli nie na czas to tylko trochę się spóźnią. Tym razem chciałam żeby tak jak zawsze miała rację.
Całe trzy godziny przeczesywałam tłum, ale pewnie jeśliby tam byli, to na pewno byłby już wielki zamęt z ich powodu. Dopiero w ostatniej piosence wpadłam na to że mogą być za kulisami, a nie na widowni. Byłam trochę zawiedziona z samej siebie, że tak trudno wszystko rozumuję.
Przecież to było takie oczywiste. Obróciłam się w stronę, gdzie zawsze stała Melanie i Daiana i ich ujrzałam. Stali tam wszyscy i również wszyscy się do mnie uśmiechali. Nie mogłam uwierzyć że wreszcie są. Chciałam jak najszybciej skończyć piosenkę, ale akurat była to jedna z wolniejszych i monotonna melodia nie dawała mi tego przywileju.
Myśli przemykały mi jedna po drugiej, chciałam skupić się tylko na tej ostatniej piosence, ale zakręciło mi się w głowie, gorzej niż poprzednio.
Nie chciałam tego pokazywać. By nie zacząć chwiać się na scenie chciałam usiać na jednym ze stopniów. Zanim jeszcze do nich podeszłam, obraz mi się zamazał. Przestałam śpiewać chociaż jeszcze moment
zdezorientowany zespół grał. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję, jakbym znalazła się w pomieszczeniu bez wyjścia. Najpierw obraz był zamazany, po chwili zrobił się czarny. Nic już nie czułam ani nie widziałam, tylko czułam, ale też umiarkowanie. Mikrofon wyleciał mi z ręki aż wreszcie moje ciało uderzyło o podłogę, ale nie było tak boleśnie, tylko jakbym sama się na niej położyła.
Nic do mnie nie docierało, nawet już w uszach miałam szum, ale myśli i tak przewijały się jedna za drugą. Trwało to tylko kilka sekund potem i to ucichło.


---------------------------------------


Czułam że czegoś brakuje temu rozdziałowi, trochę pomyślałam, po przerabiałam i ta dam :D Nic więcej nie powiem, zostawiam to do waszej interpretacji.
P.S.Widzicie? Już nie mówię, że jest dziwny itd, hah już nie zamierzam do tego wracać, bo chyba was tylko zniechęcam do opowiadania :)) Na następny możecie już wpaść w niedzielę rano :3

14 komentarzy:

  1. ha ! wiedziałam , że Olivia zajdzie w ciążę ! -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd wiesz że zajdzie w ciąże -.- .A może to będzie jakaś poważna choroba(chociaż tego nie chcę

      Usuń
  2. Super rozdział.Martwi mnie te zemdlenie Olivii oby jej się nic nie stało

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oby to nie była ciąża -.- bo zajść w ciążę w wieku 19 lat ?!

      Usuń
    2. sama nie mam pomysłu ...

      Usuń
  3. blagam tylko.nie.ciaza ! walnij cos ze ma klopoty z błędnikiem czy.cos xD ja zwykle bosko ... zaczelam czytac w wtorek a dzis prosze ;) czekam na nexta <3 pozdrawiam Arri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tek samo błagam ! ! !
      ej dobry pomysł z tym błonnikiem xd

      Usuń
    2. spokojnie, nie musicie błagać :) w kolejnych rozdziałach będzie wszystko (nic więcej nie dodam)

      Usuń
  4. oh ah..
    Pięknie. Pisz szybko kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. Omomom <3
    Boski, przepraszam że tak rzadko komentuję, ale rozumiesz brak czasu ;c Lecz wiedz że czytam i bardzo mi się podoba ;) Rozdział świetny, jak zawsze mi się podoba ;)
    Pozdrwaiam i życzą dużo weny :D

    http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdzialik ;D Kiedy mogłabyś dodać następny?
    Pozdrawiam i życzę dużo wenki! :D
    P.S. Przepraszam, że koment taki krótki, ale nie mam czasu... :|

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział :D
    Oby z Olivią było wszystko ok... :)
    Czekam ze zniecierpliwieniem nn :*

    + zapraszam do mnie :)
    http://onewayoranother-one-direction.blogspot.com/

    Nominowałam cię do Versatile Blogger Award.
    Szczegóły na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ;*
    Mam nadzieję, że z Olivią będzie wszystko dobrze :)
    weny, czekam na następny ♥

    http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń