Buenos Aires przez ten cały tydzień bardzo mi się spodobało. Każdy dzień w którym miałam kręcić następny odcinek mobilizował mnie do pracy i rano wręcz wyskakiwałam z łóżka.
Może i nie byłam aktorką, ale wystąpienie w tych 5 odcinkach było dla mnie czymś niesamowitym, czymś odmiennym od całej reszty.
Teraz czekał mnie tylko powrót do Londynu, ale nie wracałam w starym składzie: ja, Melanie, Daiana i Dany, był ktoś jeszcze.
Po skończeniu pracy nad serialem, pozostałam jeszcze w Argentynie przez dwa dni. Musieliśmy przedłużyć nasz pobyt tutaj, bo dostałam ofertę zagrania koncertu. Jeden dzień były to przygotowania, a dzisiejszego dnia, również w dniu wylotu stąd, koncert.
Jak zwykle rano, szłam już gotowa z Melanie, na dół do hotelowej restauracji, na śniadanie.
Właśnie w tym dniu, dowiedziałam się że ona nie wraca do Londynu, tylko na tydzień jedzie znów do LA. Tłumaczyła to jako, tydzień mody, ale czułam i widziałam to po jej minie, że coś więcej się za tym kryje.
Gdy skończyłyśmy, Melanie pojechała koordynować próby tancerzów do koncertu, a ja z Dany'm pojechałam ostatni raz spotkać się z nowymi znajomymi: Martiną, Pablem,Mercedes, Nicolasem, Lodovicą i Jorgiem.
Lubiłam spędzać z nimi czas, pokazali mi miasto i podszkoliłam swój hiszpański. Teraz pozostaje nam już tylko Skype lub rozmowy telefoniczne, ale na pewno nie zerwę z nimi kontaktu.
Cały tydzień spotykaliśmy się w tym jednym miejscu, ewentualnie potem gdzieś szliśmy, ale Decor Cafe było naszym miejscem spotkań.
Razem zgodnie zamówiliśmy siedem czekoladowych deserów.
Miałam stu-procentową pewność że w Londynie za nimi zatęsknię.
Siedzieliśmy w tym miejscu, póki nie musieli wracać na plan, gdzie i ja pojechałam z nimi. Lubiłam przypatrywać się jak grają.
Pierwszy skończył Jorge, chociaż to na niego zawsze musieliśmy czekać, bo był tym 'głównym'.
-Nie czekamy na resztę?- zapytałam go bo prowadził mnie do wyjścia.
-Oni i tak jadą zaraz nagrywać nową piosenkę, więc spotkamy się dopiero na twoim koncercie.
-A może chciałabym posłuchać tej piosenki?- podniosłam brwi.
Wywrócił oczami i wskazał pokój obok. Byłam z pewnością w nim, ale trochę jego wnętrze się zmieniło, teraz stały z nim tylko instrumenty muzyczne.
Jorge usiadł za perkusją i wskazał na tablicę z jakimś tekstem.
-To jest tekst, śpiewaj i wtedy posłuchasz piosenki.
-Ale to jest duet.
-Znam ją na pamięć.
Zajrzałam sobie przez ramię, sprawdzając czy drzwi są zamknięte i zaczęłam śpiewać w pewnych momentach nawet nie rozumiejąc co.
W ogóle nie skupiałam się na tym co on gra, czy na słowach piosenki.
Nie wiem jak to się stało, ale gdy Jorge uśmiechał się do mnie, automatycznie przypomniałam sobie o Niall'u. Trochę miałam wyrzuty sumienia, bo ja zrobiłam mu aferę, gdy zobaczyłam jego zdjęcie z Demi i nawet nie czekałam na wyjaśnienia i bałam się że on tak samo zareaguje.
Przez to wszystko przerwałam piosenkę w połowie.
-Coś się stało?- zapytał, gdy zobaczył moją minę.
-Nic, tylko chciałabym zadzwonić, spotkamy się przed wejściem, dobrze?
W celu potwierdzenia, jak zawsze pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.
Chociaż do Niall'a dzwoniłam co dziennie, nadal wiedziałam że go w pewnym stopniu oszukuję, ale skoro nic nie robiłam, to niby czemu miałabym się z tego tłumaczyć. Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć, co tam u ciebie, myślałem że zadzwonisz później.
-Jeśli przeszkadzam ci to mogę zadzwonić za kilka godzin.
-Nie, wcale nie. Co z twoim głosem, co się stało.
-Nic się nie stało, to może przez telefon, tak brzmię.
Przez całą rozmowę niczego nie powiedziałam. Nawet gdy się pytał kogo poznałam tutaj, to nie powiedziałam i potem gdy już się rozłączyłam, byłam zdziwiona czemu. Przecież to nic złego że spędzam z nim codziennie czas, ale to tylko przez to że jestem w obcym mieście.
Chociaż byłam tu dość krótki czas, zwiedziłam to co chciałam, więc dzisiejsza 'wędrówka' odpadała.
Wielu rzeczy dowiedziałam się o Jorge. Jedną z nich jest to że jest bardzo pomocny. Prawie ze wszystkim z czym miałam problem, wyręczał mnie i robił to bardzo ochoczo.
Nie chodzi mi tu o to, że Niall taki jest, wręcz przeciwnie - jest taki, ale Jorge robi to w taki sposób, jakby chciał się przypodobać.
Gdy wczorajszego dnia napomknęłam że będę musiała dzisiaj wcześniej go 'opuścić', bo muszę się jeszcze spakować, a potem nie będzie na to czasu. Nie spodziewałam się ze mi pomoże, a on to za proponował, tak jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
Do tego było jeszcze trochę czasu. Najpierw poszliśmy do mojego ulubionego tutaj parku.
Był tak urokliwy i zielony, że samo bycie tutaj wprawiało w euforię i ulatywały te złe myśli. Odprężało mnie patrzenie na tych wszystkich roześmianych malców biegających z sznurkiem od latawca w rączce lub rzucających do swoich mam małą jak oni piłeczkę.
Podobało mi się to w ich oczach i uśmiechach, że nie muszą niczym się przejmować, liczy się dla nich akurat tylko ta zabawka którą trzymają w małych rączkach. W takich dzieciach jest najwięcej miłości niż w całym świecie, a ich rodzice patrząc na nie mają poczucie dumy, ale też ich wyraz twarzy wyraża gotować do obronienia dziecka swoim ciałem, jeśli byłoby to konieczne.
Nie widziałam momentu w którym wkroczyłam w 'ten' świat. Ostatnimi czasy bardzo często śnią mi się dzieci, takie małe, rozwrzeszczane - szczęśliwe. To chyba przez to że za często przychodzę je oglądać.
Sama nie widzę siebie na miejscu ich mam, po prostu to nie dla mnie.
Lubię dzieci, nawet bardzo, ale tylko wtedy gdy się śmieją i bawią. Wtedy gdy płaczą lub same nie wiedzą czego chcą, już moja sympatia do nich nie jest tak ogromna. Zawsze tak było i niestety będzie.
-O czym tak myślisz? - dopiero z zamyślenia wyrwał mnie głos Jorga siedział obok.
-Tak na prawdę to o dzieciach.
Podniósł do góry brwi.
-Ehm o twoich dzieciach?
-Co? Nie, mam dopiero 19 lat, o tamtych dzieciach - wskazałam na grupkę w piaskownicy.
-Czemu?
-Nie wiem, tak po prostu, mniejsza z tym. Może już chodźmy bo za 2 godziny mam ostatnią próbę i nie wypada się spóźnić.
Mogłam się spodziewać tego, że nie będę chciała żeby patrzył co mam w walizce chłopak, które poznałam niecały tydzień temu, więc wysłałam go po kawę dla nas, a sama szybko wszystko uprzątnęłam. Gdy już przyszedł, zostawiłam tylko ubrania na później, które wsadziłam do plecaka i wypiliśmy w spokoju napój który przyniósł.
Widać że był lekko zdziwiony, ale i ucieszony że nie musiał mi pomagać bo byłoby to dla niego tak samo dziwne jak i dla mnie.
Zostało nam trochę, więc za proponowałam, żebyśmy jeszcze raz spotkali się ze znajomymi z serialu, ale w tym samym momencie Daiana zadzwoniła i w rezultacie tego musiałam już jechać na miejsce gdzie rozpoczynał się koncert.
Jorge pomógł mi z walizką, tzn zapakował ją za mnie do swojego samochodu i podwiózł mnie. Gdyby nie on, pewnie bym musiała ściągać tutaj Dany'ego żeby przyjechał po mnie, wtedy oderwałabym go od jego aktualnej sprawy, czyli załatwiania lotu na dziś wieczór.
Wiadomość o moim koncercie tutaj pojawiła się nie dawno, więc mój zespół leciał całą noc, żeby dotrzeć na czas i ogromnie ich za to podziwiam. Oczywiście są do tego zobowiązani, ale rzucili wszystko i przyjechali.
Akurat byli przed budynkiem. Mój bagaż przenieśli do wypożyczonego auta, w którym były już wszystkie inne. Pożegnałam się tymczasowo z Jorgiem, który miał przyjechać za dwie godziny na koncert.
Pierwszą godzinę poświęciłam na przyśpieszoną próbę. Graliśmy tylko te najnowsze kawałki, których nie było na żadnym koncercie.
Ja tylko powtarzałam słowa, które leciały mi z słuchawki w uchu i za bardzo nie byłam skupiona, gdyż bardziej interesowało mnie i ciekawiło to co robili tancerze na dole. Tak samo jak śpiewać, kochałam i tańczyć, ale moje pląsy na pewno nie porównywały się tym. Byłam wręcz ucieszona, gdy Melanie, już inaczej
ubrana w celu koncertu, zawołała mnie za kulisy.
Jak prawie codziennie poddałam się zabiegom upiększającym, czyli targaniu moich włosów we wszystkiego strony i nakładaniu tony makijażu, o który zawsze się bałam że spłynie przy najmniejszym wysiłku.
Zawsze gdy masa osób krząta się wokół mnie, czuję się jak ogromna lalka, którą bawiłam się w młodości. Co było absolutnie niepotrzebne, nawet wiązali mi buty, jakbym sama nie potrafiła.
Po jakimś czasie skończyłam z denerwowaniem się gdy tylko wkładali mi mikrofon do dłoni i wpychali na scenę.
Lubiłam patrzeć na z koncertu na koncert, powiększającą się publikę nawet tu w Argentynie.
Kochałam robić to co robię i gdy w uszach usłyszałam pierwsze melodie piosenki 'She's So Gone' od razu poddałam się jej urokowi.
Była to moja ulubiona piosenka, którą do tej pory dla mnie napisali.
Tego wieczoru zaśpiewałam tylko 13 piosenek:
1.She's so gone.
2.City Light.
3.Hurricane.
4.Quicksand.
5.Ready Or Not.
6.Somebody.
7.This is my paradise.
8.Hold on for dear love.
9.Hurt so good.
10.Top of the world.
11.Turn up the music.
12.Whip my hair.
13.Determinate.
Koncert miał trwać tylko do godziny 19.00 bo potem zostawała mi tylko godzina do wylotu.
Nie jestem perfekcjonistką w występowaniu i prawdo podobnie nigdy nie będę, więc gdyby nie słuchawki w uszach na pewno bym poplątała tekst, którego dokładnie nie pamiętam.
Gdy skończyłam śpiewać, po hiszpańsku podziękowałam wspaniałej publice i zeszłam ze sceny.
Nie miałam czasu na zmywanie makijażu lub ściąganie wosku z włosów tylko z plecaka wyjęłam ubrania i szybciej niż zwykle ubrałam się.
Jedynie ja, Daiana i Dany z 'naszych' wylatywaliśmy pierwsi. Melanie jutro leciała do LA, więc do tej pory miała pomóc reszcie zespołu i stylistom w tym całym zamieszaniu.
Nie rozumiałam ich wcale, jakby Dany nie mógł zabukować nam biletów na jutro, a nie tak zaraz po koncercie, tylko że Daiana miała już jutro zebranie w pracy i musiała tam być.
Za osłoną mojego ochroniarza, przedostałam się do auta, bo inaczej paparazzi zgromadzeni przed budynkiem na pewno by mnie zdeptali.
Plus był taki ze samochód miał przyciemnione szyby.
Nie mieliśmy daleko do lotniska, jedynie kilkanaście minut.
Jedynym naszym celem, było miejsce znajdujące się po bramkach.
Gdy je już przeszłam byłam spokojna.
Tak jak się umówiliśmy wcześniej, czekał tam na mnie Jorge.
To on miał być tą osobą która leci ze mną. Za proponowałam to tylko dla tego, żeby pokazać mu piękno Londynu, w którym nigdy nie był.
Akurat jego tydzień wolnego nam to upraszczał i zaprosiłam go do siebie.
Niecałe pół godziny później byliśmy już w samolocie. Nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Nigdy
bym chyba nie mogła się przeprowadzić do obcego kraju, bo poza Anglią bym nie znalazła swojego miejsca.
Lot od godziny 20.00 miał trwać aż do 8.00 rano, ze względu na zmianę czasu. Właśnie przez to wzięłam ze sobą wielką poduszkę, by spędzić tą noc (kolejną już) w samolocie.
-------------------------------------
Trochę zbyt monotonny - wiem ! Ale chyba ucieszy was wiadomość, że strasznie dużo będzie się działo w najbliższym czasie i na razie mniej, a potem więcej :D
Macie też mojego TT :
Klik
zgaduję , że Olivia wróci do domu z nowym kolegą i NIall będzie zazdrosny ? ale rozdział nie jest zły :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny.Gdybym ja w połowie umiała tak pisać
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzasem jeden musi być monotonny ,aby następny był ciekawszy ;-)
OdpowiedzUsuńTakże nie przejmuj się ,bo mi i tak się podobał.
zycie-bogatych-i-rozpieszczonych.blogspot.com
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie dalej :D
Już nie mogę się doczekać nn *.*
Czekam :)
http://onewayoranother-one-direction.blogspot.com/
Hejka.. genialny rozdział
OdpowiedzUsuńpostanowiłam cię nominować do Libster Awards..
http://dziewieclier.blogspot.com/2013/05/liebster-awards.html
U nas na blogu pojawił się nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapraszamy
Buziczki
Gośka&Paula
Nic się nie stało, a taki nagłówek jest od jakiś 2 miesięcy :D
OdpowiedzUsuńCHCIAŁA BYM CIĘ ZAPROSIĆ NA SWÓJ NOWY BLOG Z OPOWIADANIAMI O ONE DIRECTION.
OdpowiedzUsuńJEST DOPIERO PROLOG, ALE PISAŁAM GO PO RAZ PIERWSZY I MAM NADZIEJĘ, ŻE DASZ SZCZERĄ OPINIĘ NA JEGO TEMAT.
ZAPRASZAM :
http://in-my-mind-i-cry-for-love.blogspot.com