Mój ostatni dzień wolny zapowiadał się nudno.Nie miałam pomysłu ani na dzień, ani na kolejne wolne, bo po prostu mi się nie chciało. Było dość późno, ale otworzenie na oścież okna (tak, znów jest ciepłe, efekt bardzo gwałtownych zmian pogody) i uderzenie poduszką Niall'a nie pomogło żeby go obudzić.
Gdy przeszłam obok lusterka w pokoju, zauważyłam coś co zostawiłam tu jakiś czas temu. No tak, mój wolny dzień sam sobie znalazł zajęcie. Zaproszenie dla mnie na premierę filmu '1000 lat po ziemi'. Niby nie mój świat filmów, ale Daiana wręcz kazała mi przyjść, by spotkać się z założycielem studia MSL. Mieszka on w Australii dlatego rzadko przyjeżdża. Nie miałam na nic takiego ochoty, zwłaszcza że to premiera w której występuje Jaden z ojcem. Wreszcie sobie ktoś pomyśli że to podejrzane.
Zeszłam na dół do kuchni bo skręcało mi kiszki, ale co zastałam w lodówce? Dwie marchewki i masło. Nie miałam nic do wyboru jak iść po zakupy do najbliższego spożywczaka. Wróciłam na piętro i w garderobie się przebrałam. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Tylko Whity wzięłam ze sobą. Bo musiała już wyjść, a Louis na noc poszedł do Eleanor.
Na szczęście sklep był niecałe 5 minut drogi. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy do śniadania, bo potem któryś z chłopaków pojedzie do Tesco. Przy kasie mignęło mi się zdjęcie Niall'a. Z uwagą przybliżyłam się i poprosiłam również gazetę THE SUN. Wyszłam ze sklepu czytając
okładkę. Niall obraził fanów? Mofo skrót od Motherfucker? Zawsze ceniłam The Sun z prawdziwych informacji, ale teraz już przegięli. Crazy Mofo nie jest niczym obraźliwym. Chyba każdy już się do tego przyzwyczaił, nawet ja, gdyż Niall ma kilka koszulek z takim napisem.
Wróciłam do domu i włożyłam zakupy do lodówki. Zjadłam śniadanie i razem z Whity poszłyśmy do góry. Niall już nie spał, ponadto siedział na parapecie, jak nigdy.
-Niall coś się stało?
-Wchodziłem właśnie na Twitter'a.
-Nie przejmuj się wyzwiskami, które nie są prawdziwe.
-Tu nie chodzi o wyzwiska! Czemu myślisz że jestem idiotą? - zeskoczył z parapetu i krzyknął tak że Whit schowała się w łazience.
-Ale nie rozumiem o co ci chodzi.
-Nie rozumiesz tak? Może to odświeży ci pamięć.
Podał mi zmięty kawałek papieru. Był to wydruk strony gazety. Wiedziałam że wczoraj robili mi i Jaden'owi zdjęcia, ale nie sądziłam że Niall zrobi z tego taką aferę. Zawsze coś pisali.
-O co ty masz pretensje?. Wyszłam z nim, bo ty poszłeś do studia.
-Gdyby było to zwykłe wyjście, czemu powiedziałaś że poszłaś z Melanie!
-Ona też tam była.
-A o nim nie wspomniałaś!
-Cholera Niall! To jest dziecko! O co tyle szumu - próbowałam położyć mu rękę na ramieniu, ale się odsunął.
-Sądziłem że przez zaręczyny coś się zmieni, ale jest tak samo. Myślisz że nie wiem że byłaś z moim najlepszym przyjacielem Harry'm na Jamajce?
-Teraz chodzi o Harry'ego?
-Nie udawaj idiotki!
To co mówił wcześniej nie ruszało mnie, ale teraz przegiął.
-Wiesz, ułatwię ci sprawę.
Ściągnęłam pierścionek od niego i rzuciłam mu w twarz. Jednym ruchem go złapał.
-O co ci chodzi? - ściszył głos.
-Nigdy nie masz zaufania do mnie. Zgodziłam się na zaręczyny, ale ty nadal mi nie wierzysz. Gdybym chciała być z kimś innym pewnie bym tak zrobiła. To nie ma sensu, twoja zazdrość mnie wykańcza. Nie pozostawiasz mi wyboru.
-Rób co chcesz, teraz to już na prawdę nasz koniec! - wrzasnął i wybiegł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Łzy automatycznie zaszkliły mi oczy, łza leciała jedna za drugą, aż zaczęły skapywać po brodzie.
-Chciałam tylko przerwać zaręczyny - szepnęłam wpatrując się w drzwi.
Teraz mój płacz przeszedł w histeryczny szloch. Nie mogłam uwierzyć. Czułam się jak w najstraszniejszym horrorze, moim horrorze. Rzuciłam się na łóżko, by płacz zatamować poduszką. Ktoś zapukał do drzwi.
-Olivia, co się stało? Niall nie chciał ... Oliv? - Harry podszedł do mnie bliżej.
-Wyjdź! - krzyknęłam.
-Chciałem pomóc, nie to nie. - powiedział obrażony.
Nie mogłam stracić też jego. Drugą najważniejszą dla mnie osobę.
-Przepraszam - podniosłam się, ale twarz ukryłam w dłoniach.
Usiadł obok i mnie przytulił. Nie liczyło się to że cały czas szlochałam i że jego biały t-shirt jest na ramieniu cały mokry. Chciał mnie uspokoić, ale tylko gdy się odezwał zanosiłam się bardziej. Straciłam jedyny powód mojego życia, tak jakbym straciła serce. Coraz bardziej chciałam skoczyć w pustą otchłań i już z niej nie wychodzić. Śmierć jest łatwa i szybka. To życie tak boli
-Olivia? - podniosłam oczy i ujrzałam Melanie.
Nic nie odpowiedziałam tylko ponownie wtuliłam się w Loczka. Podawał mi chusteczka za chusteczką. Ale nic mnie nie pocieszało, nawet to jego: niedługo wróci.
Może i wróci, ale mnie nie zastanie. Nie chce już być ze mną, więc nie będę utrudniać. Oderwałam się od Hazzy i poszłam do garderoby.
Chwyciłam pierwsze lepsze rzeczy i zaniosłam je do pokoju. Włożyłam potem do torby, Hazz tylko mi się przyglądał.
-Co robisz?
-Nie mogę tu nadal być, jedyne co mnie przymało to Niall. Teraz to bez znaczenia.
-Gdzie jedziesz?
-Nie wiem, gdzieś za granicę, jak najdalej.
-Oszalałaś? -wyprowadził mnie na korytarz, gdzie był już Louis, El i Mel.
Spojrzał pytającym wzrokiem na Eleanor.
-Oj no jasne, możesz być u mnie. - przytuliła mnie.
-Nie, najlepiej będzie jak gdzieś wyjadę.
-Nie! Niall wróci, to tylko chwilowe, przecież znasz go.
-Myślałam że znam - mruknęła cicho i wróciłam żeby się skończyć pakować.
Louis automatycznie zgodził się zaopiekować Whity. Eleanor tak samo pomocna od razu wzięła mnie do siebie. Jej mieszkanie było urocze, ale nie miałam ochoty się nim zachwycać. Gdy pokazała mi mój pokój, zwinęłam się na łóżku w kokon i nie wychodziłam. Pukała do mnie od czasu do czasu i pytała się czy czegoś nie potrzebuję. Kiwałam głową - tylko. Nie umiałam z siebie wydusić słowa. Ból był tak dławiący, że czułam go , nic więcej. Tak jakby ktoś wybił mi wielką dziurę w sercu, a może uleczyć mnie tylko ten kto ją wybił. Od teraz bez Niall'a moje szczęśliwe dni się skończyły. Nie będę umiała się cieszyć życiem z myślą że straciłam kogoś dla kogo mogłabym poświęcić wszystko.
To nie wydawało się prawdziwe. Sądziłam, a raczej miałam nadzieję, że obudzę się i zobaczę obok siebie jego. Słodki uśmiech i twarz z każdą sekundą przybliżającą się do mnie. To nie było sprawiedliwe. Jadne ma 15 lat i jest to jeszcze dziecko. Jego chorobliwa zazdrość wzięła tu górę, bo nic nie zrobiłam, kompletnie nic. Cały czas dzwoniłam do Niall'a z myślą że zaraz odbierze. Nie odbierał pierwszą godzinę, nie odbierał
drugą. Wreszcie wyłączył telefon, a ja zaczęłam tępo wpatrywać się w moją tapetę na Iphonie. Zdjęcie zrobione w Nowy Rok miało dać nam szczęście na kolejny. A było jeszcze gorzej. Na początku to ja uciekłam nie zważając na jego tłumaczenie, teraz on. Tak samo nie wysłuchał mnie do końca, postąpił tak jak ja. Czemu na tym świecie istnieje cholerna zasada oko za oko, ząb za ząb. Przecież jeszcze niedawno nawiedzał mnie obrazek nas starych z wnukami, a teraz w tym miejscu jest puste, czarne zdjęcie, podpalany z jednej strony.
Koło godziny 4.00 po południu Eleanor nie wytrzymała i weszła do mnie. Zastała mnie w tej samej pozycji, w jakiej się tu położyłam czyli z nogami podkulonymi pod samą brodę.
-Może ja pogadam z Niall'em, przemówię mu do rozsądku?
-Nie trzeba, jak będzie chciał wrócić to wróci. Nie będę go trzymać skoro nie chce- podniosłam się do pozycji siedzącej - ale i tak dziękuję że mnie przyjęłaś.
Przytuliłam ją.
-Nie ma sprawy, możesz zostać tak długo jak chcesz.
-To miłe, ale nie będę długo. Pojadę najwyżej do rodziców.
Z Eleanor spędziłam na rozmowie następną godzinę. Nie widywałyśmy się często, nawet nie byłyśmy przyjaciółkami, ale dowiodła że zawsze mogę na nią liczyć. Cieszę że Lou ma kogoś takiego jak ona. Chociaż oni są szczęśliwi.
Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. W sercu czułam nadzieję że to może Niall przyszedł. Zawiodłam się. To Melanie i Dany.
Całkowicie zapomniałam o premierze. Eleanor bardzo przeciwna była mojemu wyjściu w takim stanie, ale to był mój obowiązek, który chcę czy nie musi być spełniony. Założyłam buty, wzięłam torebkę i okulary i wyszłam. Miałam dość tego dnia i tylko brakowało żebym uśmiechała się do ludzi, do których nie chcę się uśmiechać w tym stanie.
Najpierw pojechaliśmy do studia. Daiana dowiedziała się pewnie wszystkiego od Mel i nie pytała czemu mam tak popuchnięte oczy i brak chęci do życia.
Moja stylistka nałożyła mi grubą warstwę makijażu, szczególnie przy oczach i nałożyła coś na zęby, przez co nie mogłam przestać szczerzyć zębów.
Sukienka wcale nie odzwierciedlała mojego humoru. Dla mnie pasowałaby teraz czarna, żałobna, do ziemi.
Ogólnie byłam źle nastawiona na całe to przedsięwzięcie. Nie miałam na nic ochoty, chciałabym schować się pod kocem i z niego nie wychodzić, a musiałam odbyć rozmowę z założycielem MSL i zrobić jak najlepsze wrażenie.
Czułam się jakbym miała na głowie napisane: zrobię wszystko co mi każecie.
A najgorsze było to że One Direction też miało tam być. Niall miał tam być. Mieliśmy iść razem.
Czemu zawsze to po mnie chodzą takie nie szczęście. Złe rzeczy spotykają ludzi złych, a to ja się do nich zaliczam? Co ja takiego robię, że muszę tak pokutować?
Szłam pod rękę z Melanie, która również się przebrała i na pewno wyglądała sto razy lepiej ode mnie. Jej we wszystkim było ładnie, nawet w worku na ziemniaki.
Ręką dawała mi do zrozumienia, że nie pozwoli mi zrobić czegoś czego będę żałowała, nawet ucieczki z premiery.
Dojechaliśmy na miejsce limuzyną. Flesze, ludzie krzyczący coś, czego nie rozumiem, a mi pozostaje patrzyć się w każdy obiektyw ze zniewalającym uśmiechem, na który dzisiaj nie było mnie stać.
Zobaczyłam Jaden'a z ojcem,ale od razu uciekłam z miejsca, by znaleźć się jak najdalej. Miałam dość kłopotów przez niego. Nie widziałam chłopaków.
Miała się odbyć premiera, tylko po to się tutaj zgromadziliśmy , więc zajęliśmy miejsca w auli(?).
Koło mnie (na moje nie szczęście) zajął miejsce Jaden i od razu przedstawił mnie ojcu. A co ja, królowa Anglii, że każdy musi mnie poznać?
Początek filmu należał do Jaden'a. Spłonęłam rumieńcem gdy w jego mowie wymienił moje imię i nazwisko, ale nie wiedziałam czemu bo go nie słuchałam.
Gdy film się zaczął zauważyłam Niall'a. Smutna twarz, smutne oczy - zero życia.
W pewnym momencie, gdy cały czas patrzyłam się na niego, nasze oczy się spotkały. Pokręcił głową, wstał z miejsca i odszedł, odprowadzany wzrokiem przez 1/3 zgromadzonych osób. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale zamknęłam je i nie dałam nic po sobie poznać. Po dwóch godzinach seansu wyszliśmy z pomieszczenia i długą pogawędką zajął mnie założyciel MSL. Przedstawił się, ale nie zapamiętałam nazwiska. Nie chciałam nic pamiętać z tego dnia. Dosłownie nic.
Po tym mogłam już iść. Skierowałam się do wyjścia, ale zatrzymał mnie Jaden. Miałam ochotę go uderzyć.
-Już idziesz? Myślałem że zostaniesz dłużej - złapał mnie przy tym za rękę.
-Posłuchaj! Jesteś jeszcze dzieckiem i nigdy, przenigdy nie będę nic do ciebie czuć, więc zostaw mnie w spokoju! - wybuchnęłam, aż kilkoro ludzi się obejrzało.
Odwróciłam się szybko i wyszłam z budynku. Poprawka, teraz miałam absolutnie dość. Wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki i pojechałam do Eleanor. Już w windzie do jej apartamentu wybuchnęłam płaczem. Zbyt trudne dla mnie to życie.
Weszłam do domu i od razu zaczęła mnie tulić El, ale to nie pomogło.
Zmyłam pozostałości makijażu, wziełam prysznic i położyłam się na łóżku, by ukryć nieustający całą noc szloch, w poduszce.
--------------------------------------
Moje plany szlag trafił! Miałam skończyć bloga przy 60 rozdziale, a tu mam jeszcze masę do napisania i nie wiem czy się przy 80 wyrobię :)) Kto się cieszy, a kto płacze?
Zapraszam na nowy blog: Trying Not To Love You
Następny rozdział jak zwykle, gdy będzie 8-10 komentarzy <33
sobota, 29 czerwca 2013
środa, 26 czerwca 2013
Chapter 50 !
Szykował się przemiły dzień. Wczorajszy, mimo że tak panikowałam nie był tak zły jak miał być dzisiaj. Poprzedniego dnia na szczęście nie musiałam spędzić z Justinem więcej niż pięć minut. A dzisiaj? dzisiaj niestety już mi się nie upiecze.
Po przebudzeniu podeszłam do okna by odsłonić rolety i co mnie zastało? deszcz i mgła tak biała, że nie było widać domu naprzeciwko.
-Super- mruknęłam do siebie.
Jak zwykle Louis wyszedł z Whity, do tego już się przyzwyczaiłam. On, Harry i Melanie zostaną też z nią później jak z Niall'em wyjedziemy.
Plan o ponownym założeniu sukienki legnął w gruzach. Czekały mnie długie spodnie i kurtka.
Jeszcze jedno prócz pogody wróciło do normy. Moje włosy. To było skazane na nie powodzenie. Ja bez prostownicy nie umiem wytrzymać nawet z wizją siebie za 30 lat bez ani jednego włosa na głowie.
Niall bawił się na korytarzu z Whity. Słodko to wyglądało, ale gdyby trwało spóźnilibyśmy się, a ja dłużej niż do 3.00PM nie będę chciała siedzieć razem z Justinem.
Na dole spotkałam Melanie z Harry'm.
-Hej Oliv, gdzie Whity?
-Niall ją zniesie, po raz kolejny ratujesz mnie.
-Ja? Pewnie znów Louis zabierze ją dla siebie.
Zaśmiałyśmy się obie.
Umówiliśmy się z nim w jednym z lokalów słynących z obecności gwiazd. Tak, a gdzieżby pan Bieber chciał zjeść jak nie tutaj?
Rozpoznałam go po czapce z daszkiem i spodniami spuszczonymi do tego stopnia, że jeden mój ruch, a cała ulica zobaczyłaby jego bokserki. Jednak postanowiłam zatrzymać ten manewr wtedy gdy mnie na prawdę zdenerwuje.
Wysiadłam z samochodu i obejrzałam się na Niall'a. Ten tylko krzyknął że zaparkuje i odjechał. Mocno się zirytowałam.
-Hej Liv, znowu widzimy się w cztery oczy? - zażartował.
-Daruj sobie i zdrobnienie Liv jest tylko dla przyjaciół.
Zamyślił się na ułamek sekundy i spoważniał.
-Okej, przepraszam może moje zachowanie nie jest odpowiednie i ze względu na Nialler'a chciałbym zacząć od nowa - wyciągnął dłoń w geście pokoju.
-Jasne - podałam mu dłoń.
Miałam nadzieję że od tego momentu jego głupia gadka się skończy, bo zawsze sądziłam że Justin Bieber to super chłopak, a nawet co zawsze pozostawało moją tajemnicą, chciałam za niego wyjść za mąż. Teraz gdy o tym pomyślę, wybucham wewnętrznym, paranoicznym śmiechem.
Niall zastał nas gdy naśmiewaliśmy się z histori, kiedy Niall i Justin oderwali rękę figurze Obamy.
-Widzę że się pogodziliście - powiedział Blondyn witając się z Bieber'em.
-Można tak powiedzieć - wytknęłam język, a Jus niby mnie naśladując zrobił to samo.
Okazało się, że pod budynkiem czekaliśmy jeszcze na Jaden'a Smith'a i jego siostrę Willow oraz ich przyjaciela Mike'a. Nie znałam tego ostatniego nawet z telewizji, ale moja osoba też go zbytnio nie interesowała. Cały czas rozmawiał z Willow, która poza przytuleniem mnie nic nie powiedziała. Za to Jaden był inny cały czas coś mówił, o tym czy wczoraj mi się podobało, czym ja się zajmuję. Wyszło na to, że Niall siedział obok Justin'a,potem ja obok Jaden'a i Willow koło Mike'a.
-Na następny raz gdy będziesz w Nowym Jorku dawać koncert, to zadzwoń do mnie, chętnie cię posłucham - w ten właśnie numer wymieniliśmy się numerami.
Od czasu do czasu Nialler siedzący naprzeciwko mnie rzucał zaniepokojone spojrzenie, ale nie miałam pojęcia czemu. Mój rozmówca ma 15 lat!
Po zjedzeniu ... każdy jadł co innego, więc po zjedzeniu sześciu różnych posiłków zamówiliśmy kawy i wyszliśmy z nimi na zewnątrz.
-Mieszkacie daleko stąd? - zapytał gdy szliśmy chodnikiem.
-Blisko. Tylko nie ja z Niall'em, ale jeszcze Louis i Harry.
Uśmiechnął się jakby to była wesoła wiadomość, a nie była bo wiele bym oddała żeby zamieszkać z Niall'em sam na sam, ale nie umiałam się do tego przyznać.
Niespodziewanie Jaden'a z wymówką, że jestem sławna zrobił sobie ze mną zdjęcie. To zdjęcie ponadto zrobił mój chłopak. Od tego momentu szłam trzymając Niall'a za rękę, a z drugiej strony szedł Jus, by nie mieć dostępu do Jaden'a.
Sądziłam że to wyjście będzie dla mnie niemiłym zdarzeniem, a było odwrotnie. Poza złamanym paznokciem wesoło spędziłam czas z nowymi znajomymi.
Ale i tak miałam ochotę wrócić do domu i schować się pod grubym kocem.
Razem z Niall'em pożegnaliśmy się z nimi, na czas nieokreślony.
W drodze nie poruszyliśmy tematu Jaden'a, bo z nieznanych powodów Niall był zazdrosny, ale wiedział też dobrze że nie ma o co. To był tylko taki odruch z przyzwyczajenia, według niego.
Ledwo co weszliśmy do domu, a spotkaliśmy Lou i Hazze zakładających kurtki.
-Co jest?- zapytał ich Niall.
-Idziemy do studia, ty też! - krzyknął Harry i wziął za rękę Blondyna.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do Mel. W salonie jej nie było, ale znalazłam ją w kuchni. Podawała jedzenie Whity.
-Cześć, jak było? - zapytała mnie.
-Nawet dobrze, a co ty robiłaś?
-Nic szczególnego.
-Może pójdziemy gdzieś dzisiaj, skoro nic szczególnego?
-Jasne, a co z Whity?
-Czy ja wiem? Może Dany... ?
-Na pewno się ucieszy - odpowiedziała z sarkazmem.
Nasze plany przeszły w czyn. Melanie wzięła Whity by po drodze zawieść ją do Dany'ego. Poszłam do góry, żeby się przebrać. No i sama wkopałam się. Jednak nie zostanę na kanapie pod kocem.
Byłam już prawie gotowa, gdy zadzwonił mój telefon. To Jaden.
-Tak?
-Hej Oliv, chciałabyś może znów gdzieś wyjść?
-Nie za bardzo, umówiłam się już z przyjaciółką.
-To może pójdziemy wszyscy? Wezmę Willow i Mike'a.?
-Czemu nie, to gdzie mamy przyjść?
-Spotkamy się pod Funkhy Budda?
-Jasne.
Że też wybrał ulubiony klub Liam'a. Akurat podjechała Mel i musiałam wyjść.
Podjechaliśmy na miejsce. Tak jak Jaden mówił, była ich trójka. Przedstawiłam im Melanie. Zajęta rozmową nie zauważyłam że zaczęliśmy iść, a mieliśmy wejść do klubu.
-Gdzie my w ogóle idziemy? - zapytałam go.
-Żadne z nas nie pomyślało, że klub o tej godzinie jest zamknięty.
-Ehm, no tak, zapomniałam. To gdzie idziemy?
-Do nas do hotelu jeśli nie masz nic przeciwko.
-Jasne.
Na moje nieszczęście już nas ktoś dostrzegł i gdy szliśmy migały mi błyski fleszy.
Przeklnęłam pod nosem i spuściłam głowę, chociaż to i tak nic nie dało.
Plusem jedynie było to, że hotel do którego szliśmy był niedaleko. Miałam ochotę wejść do niego i wyjść dopiero wtedy jak paparazzi odejdzie jak najdalej stąd.
W hotelowym sklepiku kupiliśmy masę rzeczy. Od napoi, po słodycze, chipsy etc.
Wreszcie mogłam się rozluźnić bez tego wrażenia że ktoś cały czas patrzy się na mnie.
Weszliśmy do ich pokoju na najwyższym piętrze. Mieliśmy tu zostać tylko godzinę do otwarcia klubu, tzn do momentu aż ktoś w tym klubie będzie.
No oczywiście sesja musiała się zacząć. Willow chciała wrzucić zdjęcie na Twitter'a, ale każde według niej było niedobre, bo ona źle wyszła. Po upływie kwadransu wreszcie uwolniła nas od aparatu i razem z pozostałymi wstawiła zdjęcie, po czym zaczęła odpisywać fanom.
-Jak tam u ciebie i Niall'a? - zapytał mnie Jaden, gdy zostaliśmy sami przy stole.
-Dobrze, a co?
-Nic, tylko się pytam, a ile jesteście razem?
-Jakieś pół roku.
-Na prawdę? To nie jest trochę za wcześnie na małżeństwo? - zarumienił się mówiąc o tym.
-Skąd o tym wiesz? - automatycznie schowałam dłoń z pierścionkiem.
-Wszyscy wiedzą. Natknąłem się na to dwa razy w internecie.
-Mhm, dziwne bo ja nic takiego nie widziałam.
-To jak? Odpowiesz na moje pytanie?
-Chyba nie powinno cię to interesować, ale też tajemnicą nie jest. Tak, zaręczyliśmy się, ale nie planujemy na razie ślubu.
Uśmiechnął się, znów tak tajemniczo.
Czas minął szybko, na szczęście. Wyszliśmy znów na dwór, ale już nie robił nam nikt zdjęć i oby tak zostało.
Ruszyliśmy do Funky Budha w blasku zapalonych lamp. W niecałą godzinę impreza już się rozkręciła. Wszyscy weszliśmy na parkiet z zamówionymi drinkami. Jeden za drugim i wcale nic mi się nie działo. Ostatnio zaczęłam analizować mój stopień trzeźwości - po jakich dawkach jestem przymulona i dochodzę do wniosku że wtedy na ognisku nie mogłam się taka stać po trzech piwach. Musieli mi coś do nich dorzucić.
Przechodziłam od jednej osoby do drugiej, ale najwięcej przetańczyłam z Jaden'em. Świetny z niego dzieciak, bo nadal jest dzieckiem i tak będzie przez następne trzy lata. Martwiłam się o to ile pije, ale skoro ma rodziców którzy puszczają go samego to nic mi do tego. Po siódmym drinku odpadłam i nic nie wypiłam. Miałam dość. Zresztą tak jak Melanie. Wysłałam wiadomość Dany'emu żeby odwiózł Whity do domu. Bo o tej porze chłopaki już pewnie tam są.
Od tego momentu nie zostałam długo. Godzina, dwie przetańczyłam do północy i razem z Melanie wsiadłyśmy nieudolnie do taksówki. Willow która wypiła najmniej musiała powiedzieć kierowcy gdzie jedziemy, bo nasze nagłe wybuchy śmiechu nie pozwalały mu nic zrozumieć. Kontaktowałam, ale gdy Mel zaczynała się śmiać, ja automatycznie też. Śpiewając dotarlyśmy pod dom. Tam trochę się uspokoiłyśmy. Pomogłam Melanie, którą pierwszy raz widziałam w takim stanie, wejść do domu i położyłam ją na kanapie, z której oczywiście spadła. Machnęłam ręką i przykryłam ją kocem. Trzymając się barierki weszłam do góry, w między czasie kilka razy mnie zamroczyło. W pokoju Niall już spał, tak zresztą myślałam.
Zrzuciłam wszystko z siebie w jednym miejscu i już nago wygrzebałam telefon ze spodni. Poczułam czyjeś ręce na biodrach. Sądziłam że już spał, a tak wcale nie było.
-Gdzie byłaś? - zamruczał mi do ucha.
-Z Melanie, tam, no tam...
-Mhmmm - zaczął mnie całować.
-Nie chciałam tak późno wrócić, ale ... bo straciłam poczucie ... czasu - nie mogłam nic powiedzieć bo cały czas mnie całował.
-Ehee.
-A czemu ty nie śpisz?
-Czekałem na ciebie. - uśmiechnął się i wziąwszy mnie na ręce położył na łóżku a potem sam na mnie.
Nie był ciekawy gdzie byłam i co robiłam, w jego oczach było widać tylko pożądanie. Sama już nic nie mówiłam, by mu nie przeszkadzać.
-Auć - to było jedyne słowo jakie powiedział, gdy w jakimś momencie wbiłam mu paznokcie w plecy.
-------------------------------
Krótszy niż zazwyczaj, ale rozpisałam się jak mogłam. Nie miałam do tego czasu, w nocy zamiast spać piszę rozdział więc trochę przymulam ;//
Zapraszam również na nowego bloga. Trying Not To Love You
Gdy będzie 8-10(minimalnie) komentarzy pojawi się nowy.
Po przebudzeniu podeszłam do okna by odsłonić rolety i co mnie zastało? deszcz i mgła tak biała, że nie było widać domu naprzeciwko.
-Super- mruknęłam do siebie.
Jak zwykle Louis wyszedł z Whity, do tego już się przyzwyczaiłam. On, Harry i Melanie zostaną też z nią później jak z Niall'em wyjedziemy.
Plan o ponownym założeniu sukienki legnął w gruzach. Czekały mnie długie spodnie i kurtka.
Jeszcze jedno prócz pogody wróciło do normy. Moje włosy. To było skazane na nie powodzenie. Ja bez prostownicy nie umiem wytrzymać nawet z wizją siebie za 30 lat bez ani jednego włosa na głowie.
Niall bawił się na korytarzu z Whity. Słodko to wyglądało, ale gdyby trwało spóźnilibyśmy się, a ja dłużej niż do 3.00PM nie będę chciała siedzieć razem z Justinem.
Na dole spotkałam Melanie z Harry'm.
-Hej Oliv, gdzie Whity?
-Niall ją zniesie, po raz kolejny ratujesz mnie.
-Ja? Pewnie znów Louis zabierze ją dla siebie.
Zaśmiałyśmy się obie.
Umówiliśmy się z nim w jednym z lokalów słynących z obecności gwiazd. Tak, a gdzieżby pan Bieber chciał zjeść jak nie tutaj?
Rozpoznałam go po czapce z daszkiem i spodniami spuszczonymi do tego stopnia, że jeden mój ruch, a cała ulica zobaczyłaby jego bokserki. Jednak postanowiłam zatrzymać ten manewr wtedy gdy mnie na prawdę zdenerwuje.
Wysiadłam z samochodu i obejrzałam się na Niall'a. Ten tylko krzyknął że zaparkuje i odjechał. Mocno się zirytowałam.
-Hej Liv, znowu widzimy się w cztery oczy? - zażartował.
-Daruj sobie i zdrobnienie Liv jest tylko dla przyjaciół.
Zamyślił się na ułamek sekundy i spoważniał.
-Okej, przepraszam może moje zachowanie nie jest odpowiednie i ze względu na Nialler'a chciałbym zacząć od nowa - wyciągnął dłoń w geście pokoju.
-Jasne - podałam mu dłoń.
Miałam nadzieję że od tego momentu jego głupia gadka się skończy, bo zawsze sądziłam że Justin Bieber to super chłopak, a nawet co zawsze pozostawało moją tajemnicą, chciałam za niego wyjść za mąż. Teraz gdy o tym pomyślę, wybucham wewnętrznym, paranoicznym śmiechem.
Niall zastał nas gdy naśmiewaliśmy się z histori, kiedy Niall i Justin oderwali rękę figurze Obamy.
-Widzę że się pogodziliście - powiedział Blondyn witając się z Bieber'em.
-Można tak powiedzieć - wytknęłam język, a Jus niby mnie naśladując zrobił to samo.
Okazało się, że pod budynkiem czekaliśmy jeszcze na Jaden'a Smith'a i jego siostrę Willow oraz ich przyjaciela Mike'a. Nie znałam tego ostatniego nawet z telewizji, ale moja osoba też go zbytnio nie interesowała. Cały czas rozmawiał z Willow, która poza przytuleniem mnie nic nie powiedziała. Za to Jaden był inny cały czas coś mówił, o tym czy wczoraj mi się podobało, czym ja się zajmuję. Wyszło na to, że Niall siedział obok Justin'a,potem ja obok Jaden'a i Willow koło Mike'a.
-Na następny raz gdy będziesz w Nowym Jorku dawać koncert, to zadzwoń do mnie, chętnie cię posłucham - w ten właśnie numer wymieniliśmy się numerami.
Od czasu do czasu Nialler siedzący naprzeciwko mnie rzucał zaniepokojone spojrzenie, ale nie miałam pojęcia czemu. Mój rozmówca ma 15 lat!
Po zjedzeniu ... każdy jadł co innego, więc po zjedzeniu sześciu różnych posiłków zamówiliśmy kawy i wyszliśmy z nimi na zewnątrz.
-Mieszkacie daleko stąd? - zapytał gdy szliśmy chodnikiem.
-Blisko. Tylko nie ja z Niall'em, ale jeszcze Louis i Harry.
Uśmiechnął się jakby to była wesoła wiadomość, a nie była bo wiele bym oddała żeby zamieszkać z Niall'em sam na sam, ale nie umiałam się do tego przyznać.
Niespodziewanie Jaden'a z wymówką, że jestem sławna zrobił sobie ze mną zdjęcie. To zdjęcie ponadto zrobił mój chłopak. Od tego momentu szłam trzymając Niall'a za rękę, a z drugiej strony szedł Jus, by nie mieć dostępu do Jaden'a.
Sądziłam że to wyjście będzie dla mnie niemiłym zdarzeniem, a było odwrotnie. Poza złamanym paznokciem wesoło spędziłam czas z nowymi znajomymi.
Ale i tak miałam ochotę wrócić do domu i schować się pod grubym kocem.
Razem z Niall'em pożegnaliśmy się z nimi, na czas nieokreślony.
W drodze nie poruszyliśmy tematu Jaden'a, bo z nieznanych powodów Niall był zazdrosny, ale wiedział też dobrze że nie ma o co. To był tylko taki odruch z przyzwyczajenia, według niego.
Ledwo co weszliśmy do domu, a spotkaliśmy Lou i Hazze zakładających kurtki.
-Co jest?- zapytał ich Niall.
-Idziemy do studia, ty też! - krzyknął Harry i wziął za rękę Blondyna.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do Mel. W salonie jej nie było, ale znalazłam ją w kuchni. Podawała jedzenie Whity.
-Cześć, jak było? - zapytała mnie.
-Nawet dobrze, a co ty robiłaś?
-Nic szczególnego.
-Może pójdziemy gdzieś dzisiaj, skoro nic szczególnego?
-Jasne, a co z Whity?
-Czy ja wiem? Może Dany... ?
-Na pewno się ucieszy - odpowiedziała z sarkazmem.
Nasze plany przeszły w czyn. Melanie wzięła Whity by po drodze zawieść ją do Dany'ego. Poszłam do góry, żeby się przebrać. No i sama wkopałam się. Jednak nie zostanę na kanapie pod kocem.
Byłam już prawie gotowa, gdy zadzwonił mój telefon. To Jaden.
-Tak?
-Hej Oliv, chciałabyś może znów gdzieś wyjść?
-Nie za bardzo, umówiłam się już z przyjaciółką.
-To może pójdziemy wszyscy? Wezmę Willow i Mike'a.?
-Czemu nie, to gdzie mamy przyjść?
-Spotkamy się pod Funkhy Budda?
-Jasne.
Że też wybrał ulubiony klub Liam'a. Akurat podjechała Mel i musiałam wyjść.
Podjechaliśmy na miejsce. Tak jak Jaden mówił, była ich trójka. Przedstawiłam im Melanie. Zajęta rozmową nie zauważyłam że zaczęliśmy iść, a mieliśmy wejść do klubu.
-Gdzie my w ogóle idziemy? - zapytałam go.
-Żadne z nas nie pomyślało, że klub o tej godzinie jest zamknięty.
-Ehm, no tak, zapomniałam. To gdzie idziemy?
-Do nas do hotelu jeśli nie masz nic przeciwko.
-Jasne.
Na moje nieszczęście już nas ktoś dostrzegł i gdy szliśmy migały mi błyski fleszy.
Przeklnęłam pod nosem i spuściłam głowę, chociaż to i tak nic nie dało.
Plusem jedynie było to, że hotel do którego szliśmy był niedaleko. Miałam ochotę wejść do niego i wyjść dopiero wtedy jak paparazzi odejdzie jak najdalej stąd.
W hotelowym sklepiku kupiliśmy masę rzeczy. Od napoi, po słodycze, chipsy etc.
Wreszcie mogłam się rozluźnić bez tego wrażenia że ktoś cały czas patrzy się na mnie.
Weszliśmy do ich pokoju na najwyższym piętrze. Mieliśmy tu zostać tylko godzinę do otwarcia klubu, tzn do momentu aż ktoś w tym klubie będzie.
No oczywiście sesja musiała się zacząć. Willow chciała wrzucić zdjęcie na Twitter'a, ale każde według niej było niedobre, bo ona źle wyszła. Po upływie kwadransu wreszcie uwolniła nas od aparatu i razem z pozostałymi wstawiła zdjęcie, po czym zaczęła odpisywać fanom.
-Jak tam u ciebie i Niall'a? - zapytał mnie Jaden, gdy zostaliśmy sami przy stole.
-Dobrze, a co?
-Nic, tylko się pytam, a ile jesteście razem?
-Jakieś pół roku.
-Na prawdę? To nie jest trochę za wcześnie na małżeństwo? - zarumienił się mówiąc o tym.
-Skąd o tym wiesz? - automatycznie schowałam dłoń z pierścionkiem.
-Wszyscy wiedzą. Natknąłem się na to dwa razy w internecie.
-Mhm, dziwne bo ja nic takiego nie widziałam.
-To jak? Odpowiesz na moje pytanie?
-Chyba nie powinno cię to interesować, ale też tajemnicą nie jest. Tak, zaręczyliśmy się, ale nie planujemy na razie ślubu.
Uśmiechnął się, znów tak tajemniczo.
Czas minął szybko, na szczęście. Wyszliśmy znów na dwór, ale już nie robił nam nikt zdjęć i oby tak zostało.
Ruszyliśmy do Funky Budha w blasku zapalonych lamp. W niecałą godzinę impreza już się rozkręciła. Wszyscy weszliśmy na parkiet z zamówionymi drinkami. Jeden za drugim i wcale nic mi się nie działo. Ostatnio zaczęłam analizować mój stopień trzeźwości - po jakich dawkach jestem przymulona i dochodzę do wniosku że wtedy na ognisku nie mogłam się taka stać po trzech piwach. Musieli mi coś do nich dorzucić.
Przechodziłam od jednej osoby do drugiej, ale najwięcej przetańczyłam z Jaden'em. Świetny z niego dzieciak, bo nadal jest dzieckiem i tak będzie przez następne trzy lata. Martwiłam się o to ile pije, ale skoro ma rodziców którzy puszczają go samego to nic mi do tego. Po siódmym drinku odpadłam i nic nie wypiłam. Miałam dość. Zresztą tak jak Melanie. Wysłałam wiadomość Dany'emu żeby odwiózł Whity do domu. Bo o tej porze chłopaki już pewnie tam są.
Od tego momentu nie zostałam długo. Godzina, dwie przetańczyłam do północy i razem z Melanie wsiadłyśmy nieudolnie do taksówki. Willow która wypiła najmniej musiała powiedzieć kierowcy gdzie jedziemy, bo nasze nagłe wybuchy śmiechu nie pozwalały mu nic zrozumieć. Kontaktowałam, ale gdy Mel zaczynała się śmiać, ja automatycznie też. Śpiewając dotarlyśmy pod dom. Tam trochę się uspokoiłyśmy. Pomogłam Melanie, którą pierwszy raz widziałam w takim stanie, wejść do domu i położyłam ją na kanapie, z której oczywiście spadła. Machnęłam ręką i przykryłam ją kocem. Trzymając się barierki weszłam do góry, w między czasie kilka razy mnie zamroczyło. W pokoju Niall już spał, tak zresztą myślałam.
Zrzuciłam wszystko z siebie w jednym miejscu i już nago wygrzebałam telefon ze spodni. Poczułam czyjeś ręce na biodrach. Sądziłam że już spał, a tak wcale nie było.
-Gdzie byłaś? - zamruczał mi do ucha.
-Z Melanie, tam, no tam...
-Mhmmm - zaczął mnie całować.
-Nie chciałam tak późno wrócić, ale ... bo straciłam poczucie ... czasu - nie mogłam nic powiedzieć bo cały czas mnie całował.
-Ehee.
-A czemu ty nie śpisz?
-Czekałem na ciebie. - uśmiechnął się i wziąwszy mnie na ręce położył na łóżku a potem sam na mnie.
Nie był ciekawy gdzie byłam i co robiłam, w jego oczach było widać tylko pożądanie. Sama już nic nie mówiłam, by mu nie przeszkadzać.
-Auć - to było jedyne słowo jakie powiedział, gdy w jakimś momencie wbiłam mu paznokcie w plecy.
-------------------------------
Krótszy niż zazwyczaj, ale rozpisałam się jak mogłam. Nie miałam do tego czasu, w nocy zamiast spać piszę rozdział więc trochę przymulam ;//
Zapraszam również na nowego bloga. Trying Not To Love You
Gdy będzie 8-10(minimalnie) komentarzy pojawi się nowy.
niedziela, 23 czerwca 2013
Chapter 49.
Od dawna planowałam wcisnąć gdzieś wyjazd do rodziców w mój codzienny grafik. Mojego taty nie widziałam dłużej niż mamy i to mnie niepokoiło. Jest to wspaniały facet, zawsze byłam jego małą córeczką, do czasu. On nigdy nie pochwalał świata show biznesu. Gdy zaczęłam mieszkać z chłopakami,a potem spotykać się z Niall'em to musiał być dla niego szok, bo wpajał mi tą zasadę zawsze gdy wspominałam o lekcjach śpiewu lub gry na gitarze. Chodziłam na nie, ale nic więcej - żadnych konkursów, czy X-Factora w którym chciałam wystąpić. Ponadto złamałam jedną zasadę. Żeby tego było mało, sama stałam się sławna i możliwe że to jest powód, dlaczego nie rozmawiałam z tatą ponad pół roku. Moja rodzicielka pogodziła się z prasą przed drzwiami i z pytaniami o mnie, bo zawsze chciała żebym spełniała swoje marzenia. Z tatą to już inna historia.
Jednak plany, planami, a z ich realizacją już osobna sprawa. Dzisiejszy dzień na pewno odpadał, bo obiecałam bo długim czasie i wreszcie cały dzień od początku do końca spędzić z Niall'em. To trochę smutne, że widzimy się codziennie, a nie mamy dla siebie czasu.
Ale nawet wizja: chodźmy na zakupy etc, nie wygoniła nas z łóżka.
Leżeliśmy z Whity w nogach, a nareszcie słońce wpadało do pokoju. Czego chcieć więcej?
-Olivia? - szepnął Niall, gdy z zamkniętymi oczami leżałam mu na brzuchu.
-Hmmm?- mruknęłam.
-Ehm, wiem że nie przepadasz za Justin'em... - zaczął i się zawahał.
-Skąd to wiesz? - od razu się podniosłam.
-Po twojej minie, gdy od niego wyszliśmy.
Pokiwałam głową i znów się położyłam.
-Więc dzisiaj będzie miał koncert w Londynie i zastanawiałem się czy pójdziesz ze mną.
-Jeśli to cię uszczęśliwi.
-Ale możemy zostać w domu i...
-Nie, mogę iść, skoro to twój przyjaciel, to mogę go chyba polubić - przerwałam mu.
Zapowiadał się 'przemiły' dzionek, przynajmniej była lepsza pogoda.
Postanowiłam założyć sukienkę, by jak najlepiej wykorzystać nawet to 20 stopni ciepła.
W między czasie Louis zabrał Whit na spacer, a Niall... Niall pewnie już coś jadł. Po nocnym koszmarze z Liam'em, zaczęłam się o niego martwić, bo dość dawno do nas nie zaglądał, a chłopcy nie podzielali mojej opinii o odwiedzinach jego i Danielle.
Gdy byłam już gotowa, wszedł (jak na zawołanie) Lou z Whity, miał też jakiś list.
-Heej, to do ciebie - na powitanie przytulił mnie (zresztą jak zawsze) i wręczył kopertę.
-Dzięki.
Rozdarłam ją i wyjęłam zdjęcia. Tak, kolejne zdjęcia do kolekcji, które chyba niedługo zacznę wyrzucać. Tak w ogóle to był pomysł Daiany, która zasugerowała żebym miała zdjęcia z każdej sesji. Zgodziłam się, ale nie pomyślałam wtedy, że te zdjęcia będą wszędzie się walać stosami.
Louis zaglądał mi przez ramię, gdy je oglądałam, po czym rzuciłam je na biurko, gdzie leżały pozostałe. Uśmiechnął się do mnie i odwrócił w stronę drzwi, ale ręką go zatrzymałam.
-Lou, nie wiesz co może z Liam'em?
-Widziałem go kilka dni temu i mówił, że wszystko dobrze. A co się stało?
-Martwię się o niego. Wiem, że nie mam czym, ale oddalił się i zresztą Zayn tak samo - przyznałam się.
-Nie martw się, wszystko się ułoży - przytulił mnie, ale tym razem dłużej.
Nigdy bym nie pomyślała że w Lou też mogę znaleźć przyjaciela. Zawsze to on był mi najbliższy.
Ale to co do mnie powiedział, w żaden sposób nie mijało się z prawdą. Może i trzeba zdać się na los, ale kto powiedział że nie można mu pomóc?
Wiedziałam od początku, że pies to wielki obowiązek, a właśnie teraz nie będę miała co z nim zrobić co potwierdza moją hipotezę.
Postanowiłam więc ją zawieść do Melanie, która na pewno się nią zaopiekuje, na góra dwie godziny. Po sprawdzeniu godziny, musiała być już w pracy, dlatego z Whity skierowałyśmy się moim Porshe do studia MSL.
Na szczęście nie musiałam wdrapywać się po schodach (była winda, o której z reguły zapominałam). Mel właśnie wchodziła do budynku z papierowym kubkiem w ręku. Wyglądała jakby zarwała nockę - no tak, w pokoju Hazzy.
Dogoniłam ją nieudolnie, bo nowe, nie rozchodzone buty nie nadawały się do biegania. Zdziwiła się na mój widok.
-Olivia!? Myślałam że masz dzisiaj wolne?
-Tak, tak, tylko mam do ciebie małą prośbę.
-No słucham.
-Wzięłabyś na jakiś czas Whity, bo nie będę mogła jej wziąć ze sobą.
-A gdzie się wybierasz? Na herbatkę z królową?
-Wszystko ci potem wyjaśnię, dzięki - pocałowałam ją w policzek i po oddaniu jej Whit odeszłam w stronę samochodu. Planowałam co zrobić następnie i po zebraniu wszystkich pomysłów, najlepszym rozwiązaniem - chociaż się bałam - było odwiedzenie Liam'a, w tej chwili.
Na GPS-ie ustawiłam jego adres zapisany w kalendarzu i zgodnie ze wskazówkami udałam się na sam koniec Londynu.
Było już po południu, więc nie musiałam się martwić że go obudzę. Zanim zapukałam do drzwi, kilka razy się zawahałam. Co miałam powiedzieć? Cześć Liam, czemu do nas nie przyjeżdżasz? Wyszłabym na idiotkę, bo to jego życie i nie musi nas odwiedzać.
Ale jakoś tak samo wyszło, że zapukałam i nie było odwrotu.
Usłyszałam kroki i ukazała się Danielle. Stwierdzenie że Melanie miała podkrążone oczy było niczym w porównaniu z dziewczyną Liam'a. Wyglądała jak chodzący nieboszczyk. Blada twarz, cienie pod oczami i wychudła twarz, zresztą tak jak całe ciało. Nie wyglądała jak ta Dan z którą widziałam się kilka tygodni temu. Przestraszyłam się.
-Cześć Danielle, miło cię widzieć, jest może Liam?
-Nie ma go i mam nadzieje że nie planuje powrotu - odpowiedziała oschle.
-A nie wiesz gdzie jest?
-Ty myślisz, że kim ja jestem żebym chodziła za nim, wszędzie gdzie się ruszy?!
-Oj dobrze, nie nerwowo.
Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem jakbym coś nieodpowiedniego powiedziała. Może chłopcy mieli rację? Może nie powinnam się mieszać i samo by się jakoś ułożyło, a teraz do tego z niejasnych dla mnie powodów Dan mnie nie lubi.
Wsiadłam do samochodu i siedziałam tak póki w głowie sobie wszystkiego nie poukładałam. Nic nie trzymało się całości. Gdyby Danielle była chora, nie była by taka zimna, a w jej głosu nie słychać było obojętności i pogardy dla świata.
Ruszyłam przed siebie do najbliższej stacji benzynowej, bo z takim poziomem paliwa nie dojadę nawet na następną przecznicę. Pozwoliłam zatankować do pełna, podczas gdy skierowałam się zapłacić.
Może i los nie pozwalał sobie pomóc, ale był bardzo pomocny. Liam, o którego się tyle martwiłam właśnie wychodził z budynku, gdzie sama szłam.
-Liam!- krzyknęłam by mnie zauważył. On następny wyglądał jak cień dawnego siebie.
-Hej Oliv, co u ciebie?
-Liam to nie ważne, co się z tobą dzieje, byłam u was, ale Danielle nie. .. nie wiedziała gdzie jesteś.
Przełknął głośno ślinę.
-Wszystko jest dobrze, na prawdę.
-Nie wciskaj mi kitu, bo wiem że coś nie gra.
-No okej! Czy jeśli pokłóciłem się z Danielle to jest koniec świata?!
-Ehm, bo...
-Wszystko się ułoży, to tylko chwilowe - pocieszył mnie już cichszym głosem i by to przenieść w czyn, przytulił mnie.
-To może spotkasz się dzisiaj z chłopakami, na stadionie? Proszę, oddalacie się od siebie.
-Nie mam nastroju.
-Proszę? Dla mnie.
Uśmiechnął się blado. Zapłaciłam szybko za benzynę i wsiadłam do samochodu. W środku zadzwoniłam do Zayn'a, który też po wielu naleganiach zgodził się. Pojechałam do domu. Oczywiście 'moje' lenie siedziały na kanapie i oglądały jakieś beznadziejne reality-show.
Wystarczyło słowo, żeby poszli ze mną tam gdzie chciałam - jedzenie.
Na szczęście kierowałam i śmiało zawiozłam ich na stadion.Zostali tam zdezorientowani, podczas gdy mówiąc że idę po to obiecane jedzenie, poszłam pod Zayn'a i Liam'a, którzy czekali na parkingu, ale w znacznych odległościach od siebie.
Zaprowadziłam ich do chłopaków, niczego nie tłumacząc. Gdy byli już wszyscy razem, każdy jeden, nawet Niall spojrzał się na mnie jak na wariatkę. Nie musiałam nic tłumaczyć, bo podszedł trener miejscowej drużyny, z którym wcześniej się umawiałam.
-Miłej zabawy - życzył, rzucając piłkę, która złapał Hazz.
Zorientowali się o co chodzi i zaczęli mieć w sobie więcej życia.
Zanim się ustawili, Nialler podszedł do mnie i ni stąd ni zowąd pocałował mnie.
-Dziękuję - szepnął i ustawił się przy bramce.
Wiedziałam za co dziękuje mi i byłam zadowolona z siebie, że się wtrąciłam w całą tą sprawę.
Usiadłam na najbliższej ławce i przyglądałam się jak chłopcy wracają do siebie, gdy dopiero się poznali.
Fajnie było tak na nich patrzeć, aż... któraś z kolei piłka poszybowała do góry, do bramki, a Niall wskoczył żeby ją złapać. Nie wpuścił jej, ale za to upadł w dziwnej pozie na plecy. Od razu wstałam i zastanawiałam się czy nie pobiec do niego.
-Niall?! Wszystko dobrze? - krzyknęłam w jego strone.
Jak gdyby nigdy nic wstał i otrzepał się. Chyba moje przewrażliwienie było ponad mnie.
-Tak skarbie, wszystko gra!
Mój pomysł wyszedł im na dobre. Ożywili się i chyba przypomnieli o własnym istnieniu. Długo się żegnaliśmy z Liam'em i Zayn'em na parkingu aż odjechali.
Na stadionie spędziliśmy więcej czasu niż podejrzewałam. Zbliżała się godzina koncertu. Z jasnych przyczyn Harry pojechał do Melanie po Whity. Gdy z Niall'em zaczęliśmy się szykować.
-Masz tylko mnie z nim nie zostawiać - ostrzegłam go.
-Oczywiście.
-I po koncercie wracamy do domu, jutro możemy się z nim spotkać.
-Dobrze.
-Daj mi jeszcze bilety.
-Czemu?
-Bo je zgubisz - wystawiłam mu język.
Wywrócił oczami i podał mi je. Westchnęłam. Nawet na biletach musi być jego twarz?
Tym razem mieliśmy pojechać autem Niall'a. Gotowi do niego wsiedliśmy i skierowaliśmy się na Arenę. A gdzieżby wielki pan Bieber śpiewał w innym miejscu? Dojechaliśmy pod budynek, gdzie już zgromadziło się masę fanek.
A jednak w pewnych okolicznościach znana twarz pomaga. Ochroniarze od razu nas wpuścili - pewnie gdybym była na miejscu tych fanek, znienawidziłabym takiego kogoś.
Zajęliśmy miejsca z przodu, a w niekrótkim czasie wszystko się zaczęło. Nie mogła powiedzieć że nie lubiłam piosenek Justina, bo je lubiłam, tylko jego osoby nie tolerowałam.
Chyba dla wszystkich szokiem było, że gościnnie w piosence Never Say Never wystąpił Jaden Smith. Poznałam go tylko dlatego że to syn jednego z najlepszych aktorów - Will'a Smith'a.
To było nie do pojęcia. 15-latek który wyglądał na mojego rówieśnika, ale i tak cały wieczór razem z Niall'em świetnie sie bawiliśmy.
Na szczęście Justin nie miał potem czasu dla nas, więc umówiliśmy się na jutro.
Mogłam wrócić do domu bez zepsutego przez niego humoru.
Ten dzień miał być dla mnie i Niall'a, ale nie wyszło tak jak chcieliśmy.
Ale jedna opcja jeszcze nam pozostała. Wzięliśmy prysznic i z laptopem położyliśmy się do łóżka. Zanim włączyliśmy film, Niall musiał sobie przynieść pizze. Też byłam głodna więc skorzystałam.
Potem położyła się też z nami Whity i wspólnie oglądaliśmy LOL.
---------------------
I jak? Musicie mi wybaczyć, ale tak to jest pisać w środku nocy rozdział. Mojego laptopa nie da się naprawić i muszę czekac do sierpnia na nowy;c nie wytrzymam tyle!!! A do tego przyszły wyniki ;// najgorzej poszło mi z matematyki, a z historii spodziewałam się mniej :)) średnia całości to 76%, chyba nie jest tak źle?
Zapraszam również na mój nowy blog. Trying Not To Love You
8-10 ( minimalnie) komentarzy = nowy rozdział.
Jednak plany, planami, a z ich realizacją już osobna sprawa. Dzisiejszy dzień na pewno odpadał, bo obiecałam bo długim czasie i wreszcie cały dzień od początku do końca spędzić z Niall'em. To trochę smutne, że widzimy się codziennie, a nie mamy dla siebie czasu.
Ale nawet wizja: chodźmy na zakupy etc, nie wygoniła nas z łóżka.
Leżeliśmy z Whity w nogach, a nareszcie słońce wpadało do pokoju. Czego chcieć więcej?
-Olivia? - szepnął Niall, gdy z zamkniętymi oczami leżałam mu na brzuchu.
-Hmmm?- mruknęłam.
-Ehm, wiem że nie przepadasz za Justin'em... - zaczął i się zawahał.
-Skąd to wiesz? - od razu się podniosłam.
-Po twojej minie, gdy od niego wyszliśmy.
Pokiwałam głową i znów się położyłam.
-Więc dzisiaj będzie miał koncert w Londynie i zastanawiałem się czy pójdziesz ze mną.
-Jeśli to cię uszczęśliwi.
-Ale możemy zostać w domu i...
-Nie, mogę iść, skoro to twój przyjaciel, to mogę go chyba polubić - przerwałam mu.
Zapowiadał się 'przemiły' dzionek, przynajmniej była lepsza pogoda.
Postanowiłam założyć sukienkę, by jak najlepiej wykorzystać nawet to 20 stopni ciepła.
W między czasie Louis zabrał Whit na spacer, a Niall... Niall pewnie już coś jadł. Po nocnym koszmarze z Liam'em, zaczęłam się o niego martwić, bo dość dawno do nas nie zaglądał, a chłopcy nie podzielali mojej opinii o odwiedzinach jego i Danielle.
Gdy byłam już gotowa, wszedł (jak na zawołanie) Lou z Whity, miał też jakiś list.
-Heej, to do ciebie - na powitanie przytulił mnie (zresztą jak zawsze) i wręczył kopertę.
-Dzięki.
Rozdarłam ją i wyjęłam zdjęcia. Tak, kolejne zdjęcia do kolekcji, które chyba niedługo zacznę wyrzucać. Tak w ogóle to był pomysł Daiany, która zasugerowała żebym miała zdjęcia z każdej sesji. Zgodziłam się, ale nie pomyślałam wtedy, że te zdjęcia będą wszędzie się walać stosami.
Louis zaglądał mi przez ramię, gdy je oglądałam, po czym rzuciłam je na biurko, gdzie leżały pozostałe. Uśmiechnął się do mnie i odwrócił w stronę drzwi, ale ręką go zatrzymałam.
-Lou, nie wiesz co może z Liam'em?
-Widziałem go kilka dni temu i mówił, że wszystko dobrze. A co się stało?
-Martwię się o niego. Wiem, że nie mam czym, ale oddalił się i zresztą Zayn tak samo - przyznałam się.
-Nie martw się, wszystko się ułoży - przytulił mnie, ale tym razem dłużej.
Nigdy bym nie pomyślała że w Lou też mogę znaleźć przyjaciela. Zawsze to on był mi najbliższy.
Ale to co do mnie powiedział, w żaden sposób nie mijało się z prawdą. Może i trzeba zdać się na los, ale kto powiedział że nie można mu pomóc?
Wiedziałam od początku, że pies to wielki obowiązek, a właśnie teraz nie będę miała co z nim zrobić co potwierdza moją hipotezę.
Postanowiłam więc ją zawieść do Melanie, która na pewno się nią zaopiekuje, na góra dwie godziny. Po sprawdzeniu godziny, musiała być już w pracy, dlatego z Whity skierowałyśmy się moim Porshe do studia MSL.
Na szczęście nie musiałam wdrapywać się po schodach (była winda, o której z reguły zapominałam). Mel właśnie wchodziła do budynku z papierowym kubkiem w ręku. Wyglądała jakby zarwała nockę - no tak, w pokoju Hazzy.
Dogoniłam ją nieudolnie, bo nowe, nie rozchodzone buty nie nadawały się do biegania. Zdziwiła się na mój widok.
-Olivia!? Myślałam że masz dzisiaj wolne?
-Tak, tak, tylko mam do ciebie małą prośbę.
-No słucham.
-Wzięłabyś na jakiś czas Whity, bo nie będę mogła jej wziąć ze sobą.
-A gdzie się wybierasz? Na herbatkę z królową?
-Wszystko ci potem wyjaśnię, dzięki - pocałowałam ją w policzek i po oddaniu jej Whit odeszłam w stronę samochodu. Planowałam co zrobić następnie i po zebraniu wszystkich pomysłów, najlepszym rozwiązaniem - chociaż się bałam - było odwiedzenie Liam'a, w tej chwili.
Na GPS-ie ustawiłam jego adres zapisany w kalendarzu i zgodnie ze wskazówkami udałam się na sam koniec Londynu.
Było już po południu, więc nie musiałam się martwić że go obudzę. Zanim zapukałam do drzwi, kilka razy się zawahałam. Co miałam powiedzieć? Cześć Liam, czemu do nas nie przyjeżdżasz? Wyszłabym na idiotkę, bo to jego życie i nie musi nas odwiedzać.
Ale jakoś tak samo wyszło, że zapukałam i nie było odwrotu.
Usłyszałam kroki i ukazała się Danielle. Stwierdzenie że Melanie miała podkrążone oczy było niczym w porównaniu z dziewczyną Liam'a. Wyglądała jak chodzący nieboszczyk. Blada twarz, cienie pod oczami i wychudła twarz, zresztą tak jak całe ciało. Nie wyglądała jak ta Dan z którą widziałam się kilka tygodni temu. Przestraszyłam się.
-Cześć Danielle, miło cię widzieć, jest może Liam?
-Nie ma go i mam nadzieje że nie planuje powrotu - odpowiedziała oschle.
-A nie wiesz gdzie jest?
-Ty myślisz, że kim ja jestem żebym chodziła za nim, wszędzie gdzie się ruszy?!
-Oj dobrze, nie nerwowo.
Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem jakbym coś nieodpowiedniego powiedziała. Może chłopcy mieli rację? Może nie powinnam się mieszać i samo by się jakoś ułożyło, a teraz do tego z niejasnych dla mnie powodów Dan mnie nie lubi.
Wsiadłam do samochodu i siedziałam tak póki w głowie sobie wszystkiego nie poukładałam. Nic nie trzymało się całości. Gdyby Danielle była chora, nie była by taka zimna, a w jej głosu nie słychać było obojętności i pogardy dla świata.
Ruszyłam przed siebie do najbliższej stacji benzynowej, bo z takim poziomem paliwa nie dojadę nawet na następną przecznicę. Pozwoliłam zatankować do pełna, podczas gdy skierowałam się zapłacić.
Może i los nie pozwalał sobie pomóc, ale był bardzo pomocny. Liam, o którego się tyle martwiłam właśnie wychodził z budynku, gdzie sama szłam.
-Liam!- krzyknęłam by mnie zauważył. On następny wyglądał jak cień dawnego siebie.
-Hej Oliv, co u ciebie?
-Liam to nie ważne, co się z tobą dzieje, byłam u was, ale Danielle nie. .. nie wiedziała gdzie jesteś.
Przełknął głośno ślinę.
-Wszystko jest dobrze, na prawdę.
-Nie wciskaj mi kitu, bo wiem że coś nie gra.
-No okej! Czy jeśli pokłóciłem się z Danielle to jest koniec świata?!
-Ehm, bo...
-Wszystko się ułoży, to tylko chwilowe - pocieszył mnie już cichszym głosem i by to przenieść w czyn, przytulił mnie.
-To może spotkasz się dzisiaj z chłopakami, na stadionie? Proszę, oddalacie się od siebie.
-Nie mam nastroju.
-Proszę? Dla mnie.
Uśmiechnął się blado. Zapłaciłam szybko za benzynę i wsiadłam do samochodu. W środku zadzwoniłam do Zayn'a, który też po wielu naleganiach zgodził się. Pojechałam do domu. Oczywiście 'moje' lenie siedziały na kanapie i oglądały jakieś beznadziejne reality-show.
Wystarczyło słowo, żeby poszli ze mną tam gdzie chciałam - jedzenie.
Na szczęście kierowałam i śmiało zawiozłam ich na stadion.Zostali tam zdezorientowani, podczas gdy mówiąc że idę po to obiecane jedzenie, poszłam pod Zayn'a i Liam'a, którzy czekali na parkingu, ale w znacznych odległościach od siebie.
Zaprowadziłam ich do chłopaków, niczego nie tłumacząc. Gdy byli już wszyscy razem, każdy jeden, nawet Niall spojrzał się na mnie jak na wariatkę. Nie musiałam nic tłumaczyć, bo podszedł trener miejscowej drużyny, z którym wcześniej się umawiałam.
-Miłej zabawy - życzył, rzucając piłkę, która złapał Hazz.
Zorientowali się o co chodzi i zaczęli mieć w sobie więcej życia.
Zanim się ustawili, Nialler podszedł do mnie i ni stąd ni zowąd pocałował mnie.
-Dziękuję - szepnął i ustawił się przy bramce.
Wiedziałam za co dziękuje mi i byłam zadowolona z siebie, że się wtrąciłam w całą tą sprawę.
Usiadłam na najbliższej ławce i przyglądałam się jak chłopcy wracają do siebie, gdy dopiero się poznali.
Fajnie było tak na nich patrzeć, aż... któraś z kolei piłka poszybowała do góry, do bramki, a Niall wskoczył żeby ją złapać. Nie wpuścił jej, ale za to upadł w dziwnej pozie na plecy. Od razu wstałam i zastanawiałam się czy nie pobiec do niego.
-Niall?! Wszystko dobrze? - krzyknęłam w jego strone.
Jak gdyby nigdy nic wstał i otrzepał się. Chyba moje przewrażliwienie było ponad mnie.
-Tak skarbie, wszystko gra!
Mój pomysł wyszedł im na dobre. Ożywili się i chyba przypomnieli o własnym istnieniu. Długo się żegnaliśmy z Liam'em i Zayn'em na parkingu aż odjechali.
Na stadionie spędziliśmy więcej czasu niż podejrzewałam. Zbliżała się godzina koncertu. Z jasnych przyczyn Harry pojechał do Melanie po Whity. Gdy z Niall'em zaczęliśmy się szykować.
-Masz tylko mnie z nim nie zostawiać - ostrzegłam go.
-Oczywiście.
-I po koncercie wracamy do domu, jutro możemy się z nim spotkać.
-Dobrze.
-Daj mi jeszcze bilety.
-Czemu?
-Bo je zgubisz - wystawiłam mu język.
Wywrócił oczami i podał mi je. Westchnęłam. Nawet na biletach musi być jego twarz?
Tym razem mieliśmy pojechać autem Niall'a. Gotowi do niego wsiedliśmy i skierowaliśmy się na Arenę. A gdzieżby wielki pan Bieber śpiewał w innym miejscu? Dojechaliśmy pod budynek, gdzie już zgromadziło się masę fanek.
A jednak w pewnych okolicznościach znana twarz pomaga. Ochroniarze od razu nas wpuścili - pewnie gdybym była na miejscu tych fanek, znienawidziłabym takiego kogoś.
Zajęliśmy miejsca z przodu, a w niekrótkim czasie wszystko się zaczęło. Nie mogła powiedzieć że nie lubiłam piosenek Justina, bo je lubiłam, tylko jego osoby nie tolerowałam.
Chyba dla wszystkich szokiem było, że gościnnie w piosence Never Say Never wystąpił Jaden Smith. Poznałam go tylko dlatego że to syn jednego z najlepszych aktorów - Will'a Smith'a.
To było nie do pojęcia. 15-latek który wyglądał na mojego rówieśnika, ale i tak cały wieczór razem z Niall'em świetnie sie bawiliśmy.
Na szczęście Justin nie miał potem czasu dla nas, więc umówiliśmy się na jutro.
Mogłam wrócić do domu bez zepsutego przez niego humoru.
Ten dzień miał być dla mnie i Niall'a, ale nie wyszło tak jak chcieliśmy.
Ale jedna opcja jeszcze nam pozostała. Wzięliśmy prysznic i z laptopem położyliśmy się do łóżka. Zanim włączyliśmy film, Niall musiał sobie przynieść pizze. Też byłam głodna więc skorzystałam.
Potem położyła się też z nami Whity i wspólnie oglądaliśmy LOL.
---------------------
I jak? Musicie mi wybaczyć, ale tak to jest pisać w środku nocy rozdział. Mojego laptopa nie da się naprawić i muszę czekac do sierpnia na nowy;c nie wytrzymam tyle!!! A do tego przyszły wyniki ;// najgorzej poszło mi z matematyki, a z historii spodziewałam się mniej :)) średnia całości to 76%, chyba nie jest tak źle?
Zapraszam również na mój nowy blog. Trying Not To Love You
8-10 ( minimalnie) komentarzy = nowy rozdział.
wtorek, 18 czerwca 2013
Chapter 48.
Minęło następnych kilka dni, nawet nie wiem kiedy. Nagrałam wreszcie mój pierwszy teledysk, a w międzyczasie martwiłam się o wyniki badań. Coraz więcej osób zaczęło się interesować tym, że noszę okulary i przez co wychodziło na jaw, że mam wadę wzroku i tylko nosiłam kontakty.
Próbowałam zapomnieć, o tym że tylko z mojej winy, bo wplątałam się w świat sławy, tak o mnie mówią. Wczorajszej nocy nawet zgodziłam się na pójście do klubu z Niall'em, Harry'm i Mel, ale dzisiaj przypłaciłam to tylko niezłym kacem.
Zeszłam na dół, by się czegoś napić. Była dopiero 8.00 rano i sądziłam że nikogo nie zastanę, więc chodziłam po domu w samej bieliźnie, bo przed chwilą brałam prysznic. A jednak, Harry podobnie jak ja przyszedł się czegoś napić. Weszłam do kuchni totalnie zamroczona, a gdy zauważyłam Hazze ten wybuchnął śmiechem. Szybko się odwróciłam i chciałam wyjść, ale złapał mnie za rękę.
-W domu mieszkają tylko sami swoi, czym się przejmujesz?.
-Jednak pan Styles się do mnie odzywa.
-Okej, trochę przesadziłem, ale dzisiaj wszystko ci wytłumaczę.
-To słucham.
-Wolałbym później i to nie tylko dlatego, że wolałbym żebyś była ubrana.
Wywróciłam oczami i pociągnęłam łyk z butelki soku pomarańczowego.
-Ale nie tylko ja ukrywam pewien sekret, prawda? - podniósł do góry brwi.
-Kto jeszcze, bo nie rozumiem? - próbowałam zgrywać idiotkę, która nie wie o co chodzi, ale średnio mi wychodziło.
-Wiesz, masz ładny pierścionek i zabawne że nosisz go każdego dnia odkąd wróciliście z Nialler'em, przypadek?
-O co ci chodzi?
-Nie sądzę, żeby Paul był szczęśliwy, gdy zostanie zaproszony na wasz ślub.
-To samo mu mówiłam - mruknęłam.
-Aha! - krzyknął i podniósł do góry ręce -przyznałaś się.
-Nie miałam do czego. To tylko pierścionek, czy powiedziałam że wychodzę za mąż? Nie.
-Ale zgodziłaś się bo masz pierścionek.
-Zgodziłam się, ale za kilka lat.
-To bez sensu.
-No nie?!
-To po co się zgodziłaś.
-Znasz Niall'a, miałam odmówić?
Pokiwał głową i dał mi jednego tosta, który przygotował.
Zanim wzięłam gryza, ktoś zapukał do drzwi. Zrobiłam krok w tamtym kierunku, ale za chwilę przystanęłam i spojrzałam się na Loczka.
-No już pójdę - westchnął.
Nie mogłam iść prawie nago, a on był już całkowicie ubrany. Czekałam zdenerwowana, bo byłam pewna że to wyniki.
Harry wrócił za chwilę z kopertą w ręku.
-To do ciebie - podał mi ją.
Rozdarłam ją pośpiesznie i zaczęłam czytać.
Styles przyglądał mi się jak z sekundy na sekundę zaczęły mi napływać do oczu łzy. Sam początek 'z przykrością' wywołał u mnie atak paniki, gdy nawet nie wiedziałam co się stało.
Pod koniec analizowania wyników, kartka miała widoczne krople łez.
To było do przewidzenia, że moje szczęście nie będzie trwać długo, już i tak wykorzystałam cały limit przypadający na moje życie, teraz już nie mogło być kolorowo, a to jakie były wyniki, potwierdzało tą hipotezę.
-Powiesz wreszcie co się stało? - Harry niemal warknął.
Pokręciłam przecząco głową, dławiąc się łzami.
Podszedł do mnie i potrząsnął mną. W głowie nadal miałam widok mojej przyszłości która zmieni się przez te wyniki.
-Olivia, proszę powiedz co się stało, co ci jest?
-Niemogę.
Wzięłam kartkę i pobiegłam do góry.
-Olivia zaczekaj ! - krzyknął, ale nawet się nie obejrzałam.
Włosy miałam już ułożone i makijaż również znajdował się na mojej twarzy, ale kogo by to teraz obchodziło. Wleciałam jak burza do garderoby i zaczęłam się ubierać. Zapinając płaszcz i wkładając wyniki do torebki zbiegłam po schodach. W holu natknęłam się na Whity, która chciała już wyjść. Otworzyłam drzwi i wybiegła na trawnik załatwić się, a potem gdy otworzyłam drzwi od samochodu, wskoczyła na miejsce obok kierowcy.
Otarłam nadal lecące łzy i ruszyłam. Chciałam wytłumaczyć tą sprawę, dowiedzieć się że to nieprawda i żyć dalej bez obawy przed ...
Zaczął dzwonić mój telefon. Akurat stojąc na czerwonym świetle, wygrzebałam go z torebki. Harry. Nie odebrałam. Po co miałabym cokolwiek mówić, skoro nadal miałam nadzieję że to nie prawda.
Gdy byłam na miejscu, wsadziłam Whity do torebki i wyszłam na deszcz. Nie liczyło się już to czy zmoknę, miałam tylko jeden cel - dowiedzieć się że tylko pomyłka.
Nie zwarzając na protestującą recepcjonistkę weszłam prosto do biura okulisty.
-Witaj, widzę że otrzymałaś winiki, bardzo mi przykro.
A jednak. Tylko się łudziłam, że to nie prawda, to była prawda i to najgorsza jaką mogłam się spodziewać.
-Bardzo dobrze, że teraz o tym już wiem, bo potem nie mógłbym nic z tym zrobić - kontynuował.
-Co zrobić? - wydukałam.
-No wiesz, najbardziej w tej sytuacji pomoże operacja. Same stopniowe leczenie może nie pomóc i jeszcze pogorszyć sprawę.
-Czemu tak się stało, takie wypadki zdarzają się przy wielokrotnych uderzeniach, na przykład w boksie, a ja nic takiego nie robiłam.
Zaśmiał się cicho, choć mnie nie było do śmiechu. Ułożył sobie coś w głowie i spoważniał.
-Zaczęłaś nosić szkła kontaktowe, ale nie ustaliłaś tego ze mną. Najwyraźniej coś w nich spowodowało tak silny efekt uboczny.
-Czyli gdybym nosiła inne, wszystko byłoby dobrze?
-Tak.
Podał mi pudełeczko ... z soczewkami, ale innymi od tych które ja nosiłam.
-Te będą przystosowane do ciebie, sprawdź.
Ręce mi się trząsły, ale włożyłam je do oczu. Pasowały i wcale nie wypadały.
-U pani recepcjonistki zgłoś się po więcej opakowań i umów się na następną wizytę. Musisz mi powiedzieć czy te są dobre, wtedy też ustalimy datę operacji.
Kiwnęłam głową i wyszłam. Wykonałam to o co prosił. Następną wizytę miałam mieć za dwa tygodnie.
W samochodzie rzuciłam okulary na tylne siedzenia. Gdy dojechałam do domu i parkowałam przed garażem, zauważyłam że stoi samochód Mel.
Wzięłam Whity i z przyklejonym uśmiechem na twarzy weszłam do domu. Nadal byłam przy opcji niczego nie mówienia.
-Oliv! - usłyszałam głos Niall'a.
Weszłam dalej, ale za chwilę z salonu wyszedł on z Hazzą i Mel.
-Wszystko dobrze? Harry mówił, że wyniki przyszły.
Posłałam Styles'owi spojrzenie pełne dezaprobaty. Oczywiście wypaplał wszystko.
-Tak. Okazało się, że to była tylko pomyłka.
-To dobrze - Blondyn przytulił mnie, ale Hazza nadal się we mnie wpatrywał.
Nialler wziął Whity i poszli do kuchni, a ja przeszłam do salonu z Harry'm i Mel.
-Słucham - spojrzałam się na Loczka, bo ze względu na wszystko i tak chciałam wyjaśnień.
-No bo... wiesz nie fajna pogoda, pogadamy kiedy indziej.
-Harry!
-Ja jej powiem - wtrąciła się Melanie, więc Harold wyszedł.
Długo wpatrywałyśmy się z Mel, ale zebrała się w sobie i przesiadła się obok mnie.
-Tak bardzo cię przepraszam, że nic do tej pory ci nie mówiłam. Nie sądziłam że będę tak długo zwlekać, ale od samego początku chciałam ci powiedzieć. Nie chciałam, żebyś pomyślała że przyjaźnie się z tobą tylko ze względu na Harry'ego.
-Nigdy bym tak nie pomyślała, przecież wiesz o tym.
-Tak. Chciałabym teraz oficjalnie ci powiedzieć, że ... spotykam się z Harry'm. Nigdy bym nie pomyślała że to facet dla mnie, ale tak po prostu jest.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie i ją przytuliłam.
-Świetnie, pasujecie do siebie.
-A jeśli tak rozmawiamy na poważnie, to słyszałam, że już się zaręczyłaś. Gratuluję.
-Tak było jak ostatnio sprawdzałam.
Zaśmiałyśmy się obie. W tym samym momencie weszli Niall z Harry'm, a za nimi Lou z Whity.
-Widzę, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy - uśmiechnął się Hazza usiadł na miejscu obok Mel, a Niall obok mnie.
Kiwnęłam głową i choć nadal było mi ciężko, uśmiechnęłam się.
-Wiesz Niall, nam mogłeś powiedzieć, że chcesz się oświadczyć Liv - wtrącił się Lou, przysiadając się.
-Liam wiedział.
-Co?! Ty zdrajco.
-A tak w ogóle co u Liam'a? Dzwoniłam ostatnio do Danielle i chciałam się z nią umówić, ale odmówiła mi i miała przy tym dziwny głos - wtrąciłam się.
-Liam i Danielle są w separacji, więc na razie lepiej nie wkraczać im w drogę.
Znów tylko kiwnęłam głową. Melanie tak jakby sobie o czymś przypomniała, bo sprawdziła godzinę i szybko włączyła telewizor.
Można było się tego spodziewać. Sądziłam, że chłopaki zapomną o moim teledysku i nigdy go nie zobaczą, ale ten plan był skazany na nie powodzenie. Mel wiedziała że teraz będzie on puszczony, w dzień premiery.
Nigdy nie lubiłam oglądać siebie na zdjęciach, a co więcej na nagraniach. Więc zanim jeszcze zaczęłam śpiewać, poczerwieniałam jak pomidor. Teledysk był ... normalny? Skakałam, biegałam, tańczyłam, normalny przejaw pierwszego teledysku, ale na każdym ujęciu miałam albo bikini albo gorset i nic więcej. Zza dłoni, którymi zakrywałam twarz, zobaczyłam dopiero końcówkę, gdy kilkadziesiąt dziewczyn ze mną włącznie, bawiło się wśród tancerek hula.
-Porażka - jęknęłam, gdy przestałam śpiewać.
-Czemu? Wyszło bardzo fajnie - pocieszył mnie Niall i to skutecznie, więc w ramach nagrody dostał buziaka.
Miał to być tylko cmok, ale nie zwracając uwagi na resztę otoczenia przyciągnął mnie bliżej i zaczął namiętnie całować.
-Tu są ludzie - jęknął Hazza, więc się oderwaliśmy.
-I pies - przypomniał Lou.
Oboje z Niall'em zaśmialiśmy się z przypływu namiętności.
-A właśnie! Oliv, idziemy dzisiaj na pokaz mody Victoria Secret - poinformowała mnie Mel, jakby tylko przypominała mi, a tak wcale nie było.
-Świetnie, nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na pokazie.Może jakiś rok temu.
Wydarzenie zaczynało się za półtorej godziny. Poszłam do góry, na spokojnie wzięłam prysznic,
wyprostowałam włosy i umalowałam się, dokładniej niż zwykle. Nie wiedziałam co na siebie włożyć, bo zawsze czym więcej ubrań, tym większe zakłopotanie.
Zdecydowałam się postawić na czerń. W skórzanej kurtce nie będzie widać jak zmokłam (bo nadal padał deszcz), a wysokie buty uchronią mnie od mokrych stóp.
Jak się okazało, Melanie miała ubrania na pokaz ze sobą. Myślałam że pojedzie do domu, ale wcześniej już się tym zajęła i teraz przebrała się tylko u Hazzy.
Zabawnie razem wyglądałyśmy. Ona na biało, a ja na czarno. Jak biały i czarny charakter, ale czemu zawsze ja musiałam być tym złym?!
Pokaz mody był dobrym rozwiązaniem, by odwrócić choć trochę moją uwagę od operacji. Sama doprowadziłam się do takiego stanu, bo na siłę próbowałam się uchronić od okularów, choć przez pięć lat przyzwyczaiłam się do nich. Zachciało mi się zmian.
Podczas wydarzenia te właśnie myśli się rozwiały, oglądałam modelki chodzące w ubraniach mojej ulubionej marki i zastanawiałam się, czy to naprawdę tak wygląda, gdy oglądają mnie inni. Po wydarzeniu spotkaliśmy wiele sławnych osób jak Miranda Kerr i jej mąż Orlando Bloom. Teraz nie było to dla mnie WIELKIE spotkanie, jakim by było na przykład dwa lata temu. Otaczały mnie same sławy, więc Orlando nie zrobił na mnie wrażenia. Rozmawiałam z nim jak z normalnym facetem.
Oczywiście musiało być też uwiecznienie mojego pobytu, byłam gwiazdą o której się teraz mówi i wiele gazet dużo płaciło paparazzi by mieć moje zdjęcie na okładce.
Stanęłam w miejscu, gdzie mi kazali i dopiero tam kapnęłam się, że wisi przede mną moje wielkie zdjęcie, podajże z sesji do Elle. Nie ma to jak nie zauważyć siebie na ścianie.
Wróciłam z Mel do domu już całkowicie zapomniawszy o wynikach i operacji.
Było późno, bo jeszcze po pokazie wstąpiłyśmy na imprezę 'popokazową'. W domu nie paliło się ani jedno światło. Weszłyśmy do góry, bo Melanie musiała wziąć ubrania i kluczyki do samochodu z pokoju Hazzy. Czekałam w korytarzu kilkanaście minut, ale zorientowałam się i że pewnie Loczek nie spał i ona już nie wyjdzie. Weszłam do mojego pokoju, gdzie Niall juz cicho pochrapywał. Wzięłam znów prysznic i położyłam się obok niego.
By zakończyć jeden, a rozpocząć nowy dzień.
---------------------------------------------------
Jakoś sobie radzę bez własnego laptopa, ale koniec szkoły nareszcie więc nawet to mnie nie załamuje :)
I zapraszam na mojego drugiego bloga! Trying Not To Love You
(tak, nie mam gdzie pisać, a stworzyłam nowego bloga, haha brawa :))
8-10 komentarzy i dodam rozdział 49 <33
Próbowałam zapomnieć, o tym że tylko z mojej winy, bo wplątałam się w świat sławy, tak o mnie mówią. Wczorajszej nocy nawet zgodziłam się na pójście do klubu z Niall'em, Harry'm i Mel, ale dzisiaj przypłaciłam to tylko niezłym kacem.
Zeszłam na dół, by się czegoś napić. Była dopiero 8.00 rano i sądziłam że nikogo nie zastanę, więc chodziłam po domu w samej bieliźnie, bo przed chwilą brałam prysznic. A jednak, Harry podobnie jak ja przyszedł się czegoś napić. Weszłam do kuchni totalnie zamroczona, a gdy zauważyłam Hazze ten wybuchnął śmiechem. Szybko się odwróciłam i chciałam wyjść, ale złapał mnie za rękę.
-W domu mieszkają tylko sami swoi, czym się przejmujesz?.
-Jednak pan Styles się do mnie odzywa.
-Okej, trochę przesadziłem, ale dzisiaj wszystko ci wytłumaczę.
-To słucham.
-Wolałbym później i to nie tylko dlatego, że wolałbym żebyś była ubrana.
Wywróciłam oczami i pociągnęłam łyk z butelki soku pomarańczowego.
-Ale nie tylko ja ukrywam pewien sekret, prawda? - podniósł do góry brwi.
-Kto jeszcze, bo nie rozumiem? - próbowałam zgrywać idiotkę, która nie wie o co chodzi, ale średnio mi wychodziło.
-Wiesz, masz ładny pierścionek i zabawne że nosisz go każdego dnia odkąd wróciliście z Nialler'em, przypadek?
-O co ci chodzi?
-Nie sądzę, żeby Paul był szczęśliwy, gdy zostanie zaproszony na wasz ślub.
-To samo mu mówiłam - mruknęłam.
-Aha! - krzyknął i podniósł do góry ręce -przyznałaś się.
-Nie miałam do czego. To tylko pierścionek, czy powiedziałam że wychodzę za mąż? Nie.
-Ale zgodziłaś się bo masz pierścionek.
-Zgodziłam się, ale za kilka lat.
-To bez sensu.
-No nie?!
-To po co się zgodziłaś.
-Znasz Niall'a, miałam odmówić?
Pokiwał głową i dał mi jednego tosta, który przygotował.
Zanim wzięłam gryza, ktoś zapukał do drzwi. Zrobiłam krok w tamtym kierunku, ale za chwilę przystanęłam i spojrzałam się na Loczka.
-No już pójdę - westchnął.
Nie mogłam iść prawie nago, a on był już całkowicie ubrany. Czekałam zdenerwowana, bo byłam pewna że to wyniki.
Harry wrócił za chwilę z kopertą w ręku.
-To do ciebie - podał mi ją.
Rozdarłam ją pośpiesznie i zaczęłam czytać.
Styles przyglądał mi się jak z sekundy na sekundę zaczęły mi napływać do oczu łzy. Sam początek 'z przykrością' wywołał u mnie atak paniki, gdy nawet nie wiedziałam co się stało.
Pod koniec analizowania wyników, kartka miała widoczne krople łez.
To było do przewidzenia, że moje szczęście nie będzie trwać długo, już i tak wykorzystałam cały limit przypadający na moje życie, teraz już nie mogło być kolorowo, a to jakie były wyniki, potwierdzało tą hipotezę.
-Powiesz wreszcie co się stało? - Harry niemal warknął.
Pokręciłam przecząco głową, dławiąc się łzami.
Podszedł do mnie i potrząsnął mną. W głowie nadal miałam widok mojej przyszłości która zmieni się przez te wyniki.
-Olivia, proszę powiedz co się stało, co ci jest?
-Niemogę.
Wzięłam kartkę i pobiegłam do góry.
-Olivia zaczekaj ! - krzyknął, ale nawet się nie obejrzałam.
Włosy miałam już ułożone i makijaż również znajdował się na mojej twarzy, ale kogo by to teraz obchodziło. Wleciałam jak burza do garderoby i zaczęłam się ubierać. Zapinając płaszcz i wkładając wyniki do torebki zbiegłam po schodach. W holu natknęłam się na Whity, która chciała już wyjść. Otworzyłam drzwi i wybiegła na trawnik załatwić się, a potem gdy otworzyłam drzwi od samochodu, wskoczyła na miejsce obok kierowcy.
Otarłam nadal lecące łzy i ruszyłam. Chciałam wytłumaczyć tą sprawę, dowiedzieć się że to nieprawda i żyć dalej bez obawy przed ...
Zaczął dzwonić mój telefon. Akurat stojąc na czerwonym świetle, wygrzebałam go z torebki. Harry. Nie odebrałam. Po co miałabym cokolwiek mówić, skoro nadal miałam nadzieję że to nie prawda.
Gdy byłam na miejscu, wsadziłam Whity do torebki i wyszłam na deszcz. Nie liczyło się już to czy zmoknę, miałam tylko jeden cel - dowiedzieć się że tylko pomyłka.
Nie zwarzając na protestującą recepcjonistkę weszłam prosto do biura okulisty.
-Witaj, widzę że otrzymałaś winiki, bardzo mi przykro.
A jednak. Tylko się łudziłam, że to nie prawda, to była prawda i to najgorsza jaką mogłam się spodziewać.
-Bardzo dobrze, że teraz o tym już wiem, bo potem nie mógłbym nic z tym zrobić - kontynuował.
-Co zrobić? - wydukałam.
-No wiesz, najbardziej w tej sytuacji pomoże operacja. Same stopniowe leczenie może nie pomóc i jeszcze pogorszyć sprawę.
-Czemu tak się stało, takie wypadki zdarzają się przy wielokrotnych uderzeniach, na przykład w boksie, a ja nic takiego nie robiłam.
Zaśmiał się cicho, choć mnie nie było do śmiechu. Ułożył sobie coś w głowie i spoważniał.
-Zaczęłaś nosić szkła kontaktowe, ale nie ustaliłaś tego ze mną. Najwyraźniej coś w nich spowodowało tak silny efekt uboczny.
-Czyli gdybym nosiła inne, wszystko byłoby dobrze?
-Tak.
Podał mi pudełeczko ... z soczewkami, ale innymi od tych które ja nosiłam.
-Te będą przystosowane do ciebie, sprawdź.
Ręce mi się trząsły, ale włożyłam je do oczu. Pasowały i wcale nie wypadały.
-U pani recepcjonistki zgłoś się po więcej opakowań i umów się na następną wizytę. Musisz mi powiedzieć czy te są dobre, wtedy też ustalimy datę operacji.
Kiwnęłam głową i wyszłam. Wykonałam to o co prosił. Następną wizytę miałam mieć za dwa tygodnie.
W samochodzie rzuciłam okulary na tylne siedzenia. Gdy dojechałam do domu i parkowałam przed garażem, zauważyłam że stoi samochód Mel.
Wzięłam Whity i z przyklejonym uśmiechem na twarzy weszłam do domu. Nadal byłam przy opcji niczego nie mówienia.
-Oliv! - usłyszałam głos Niall'a.
Weszłam dalej, ale za chwilę z salonu wyszedł on z Hazzą i Mel.
-Wszystko dobrze? Harry mówił, że wyniki przyszły.
Posłałam Styles'owi spojrzenie pełne dezaprobaty. Oczywiście wypaplał wszystko.
-Tak. Okazało się, że to była tylko pomyłka.
-To dobrze - Blondyn przytulił mnie, ale Hazza nadal się we mnie wpatrywał.
Nialler wziął Whity i poszli do kuchni, a ja przeszłam do salonu z Harry'm i Mel.
-Słucham - spojrzałam się na Loczka, bo ze względu na wszystko i tak chciałam wyjaśnień.
-No bo... wiesz nie fajna pogoda, pogadamy kiedy indziej.
-Harry!
-Ja jej powiem - wtrąciła się Melanie, więc Harold wyszedł.
Długo wpatrywałyśmy się z Mel, ale zebrała się w sobie i przesiadła się obok mnie.
-Tak bardzo cię przepraszam, że nic do tej pory ci nie mówiłam. Nie sądziłam że będę tak długo zwlekać, ale od samego początku chciałam ci powiedzieć. Nie chciałam, żebyś pomyślała że przyjaźnie się z tobą tylko ze względu na Harry'ego.
-Nigdy bym tak nie pomyślała, przecież wiesz o tym.
-Tak. Chciałabym teraz oficjalnie ci powiedzieć, że ... spotykam się z Harry'm. Nigdy bym nie pomyślała że to facet dla mnie, ale tak po prostu jest.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie i ją przytuliłam.
-Świetnie, pasujecie do siebie.
-A jeśli tak rozmawiamy na poważnie, to słyszałam, że już się zaręczyłaś. Gratuluję.
-Tak było jak ostatnio sprawdzałam.
Zaśmiałyśmy się obie. W tym samym momencie weszli Niall z Harry'm, a za nimi Lou z Whity.
-Widzę, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy - uśmiechnął się Hazza usiadł na miejscu obok Mel, a Niall obok mnie.
Kiwnęłam głową i choć nadal było mi ciężko, uśmiechnęłam się.
-Wiesz Niall, nam mogłeś powiedzieć, że chcesz się oświadczyć Liv - wtrącił się Lou, przysiadając się.
-Liam wiedział.
-Co?! Ty zdrajco.
-A tak w ogóle co u Liam'a? Dzwoniłam ostatnio do Danielle i chciałam się z nią umówić, ale odmówiła mi i miała przy tym dziwny głos - wtrąciłam się.
-Liam i Danielle są w separacji, więc na razie lepiej nie wkraczać im w drogę.
Znów tylko kiwnęłam głową. Melanie tak jakby sobie o czymś przypomniała, bo sprawdziła godzinę i szybko włączyła telewizor.
Można było się tego spodziewać. Sądziłam, że chłopaki zapomną o moim teledysku i nigdy go nie zobaczą, ale ten plan był skazany na nie powodzenie. Mel wiedziała że teraz będzie on puszczony, w dzień premiery.
Nigdy nie lubiłam oglądać siebie na zdjęciach, a co więcej na nagraniach. Więc zanim jeszcze zaczęłam śpiewać, poczerwieniałam jak pomidor. Teledysk był ... normalny? Skakałam, biegałam, tańczyłam, normalny przejaw pierwszego teledysku, ale na każdym ujęciu miałam albo bikini albo gorset i nic więcej. Zza dłoni, którymi zakrywałam twarz, zobaczyłam dopiero końcówkę, gdy kilkadziesiąt dziewczyn ze mną włącznie, bawiło się wśród tancerek hula.
-Porażka - jęknęłam, gdy przestałam śpiewać.
-Czemu? Wyszło bardzo fajnie - pocieszył mnie Niall i to skutecznie, więc w ramach nagrody dostał buziaka.
Miał to być tylko cmok, ale nie zwracając uwagi na resztę otoczenia przyciągnął mnie bliżej i zaczął namiętnie całować.
-Tu są ludzie - jęknął Hazza, więc się oderwaliśmy.
-I pies - przypomniał Lou.
Oboje z Niall'em zaśmialiśmy się z przypływu namiętności.
-A właśnie! Oliv, idziemy dzisiaj na pokaz mody Victoria Secret - poinformowała mnie Mel, jakby tylko przypominała mi, a tak wcale nie było.
-Świetnie, nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na pokazie.Może jakiś rok temu.
Wydarzenie zaczynało się za półtorej godziny. Poszłam do góry, na spokojnie wzięłam prysznic,
wyprostowałam włosy i umalowałam się, dokładniej niż zwykle. Nie wiedziałam co na siebie włożyć, bo zawsze czym więcej ubrań, tym większe zakłopotanie.
Zdecydowałam się postawić na czerń. W skórzanej kurtce nie będzie widać jak zmokłam (bo nadal padał deszcz), a wysokie buty uchronią mnie od mokrych stóp.
Jak się okazało, Melanie miała ubrania na pokaz ze sobą. Myślałam że pojedzie do domu, ale wcześniej już się tym zajęła i teraz przebrała się tylko u Hazzy.
Zabawnie razem wyglądałyśmy. Ona na biało, a ja na czarno. Jak biały i czarny charakter, ale czemu zawsze ja musiałam być tym złym?!
Pokaz mody był dobrym rozwiązaniem, by odwrócić choć trochę moją uwagę od operacji. Sama doprowadziłam się do takiego stanu, bo na siłę próbowałam się uchronić od okularów, choć przez pięć lat przyzwyczaiłam się do nich. Zachciało mi się zmian.
Podczas wydarzenia te właśnie myśli się rozwiały, oglądałam modelki chodzące w ubraniach mojej ulubionej marki i zastanawiałam się, czy to naprawdę tak wygląda, gdy oglądają mnie inni. Po wydarzeniu spotkaliśmy wiele sławnych osób jak Miranda Kerr i jej mąż Orlando Bloom. Teraz nie było to dla mnie WIELKIE spotkanie, jakim by było na przykład dwa lata temu. Otaczały mnie same sławy, więc Orlando nie zrobił na mnie wrażenia. Rozmawiałam z nim jak z normalnym facetem.
Oczywiście musiało być też uwiecznienie mojego pobytu, byłam gwiazdą o której się teraz mówi i wiele gazet dużo płaciło paparazzi by mieć moje zdjęcie na okładce.
Stanęłam w miejscu, gdzie mi kazali i dopiero tam kapnęłam się, że wisi przede mną moje wielkie zdjęcie, podajże z sesji do Elle. Nie ma to jak nie zauważyć siebie na ścianie.
Wróciłam z Mel do domu już całkowicie zapomniawszy o wynikach i operacji.
Było późno, bo jeszcze po pokazie wstąpiłyśmy na imprezę 'popokazową'. W domu nie paliło się ani jedno światło. Weszłyśmy do góry, bo Melanie musiała wziąć ubrania i kluczyki do samochodu z pokoju Hazzy. Czekałam w korytarzu kilkanaście minut, ale zorientowałam się i że pewnie Loczek nie spał i ona już nie wyjdzie. Weszłam do mojego pokoju, gdzie Niall juz cicho pochrapywał. Wzięłam znów prysznic i położyłam się obok niego.
By zakończyć jeden, a rozpocząć nowy dzień.
---------------------------------------------------
Jakoś sobie radzę bez własnego laptopa, ale koniec szkoły nareszcie więc nawet to mnie nie załamuje :)
I zapraszam na mojego drugiego bloga! Trying Not To Love You
(tak, nie mam gdzie pisać, a stworzyłam nowego bloga, haha brawa :))
8-10 komentarzy i dodam rozdział 49 <33
niedziela, 16 czerwca 2013
Chapter 47.
Przez te kilka ostatnich tygodni, można powiedzieć że Whity zadomowiła się w domu. Na początku nie spała w swoim łóżku, lecz z nami, ale Niall'a zaczęło wkurzać to i nauczył ją jednak spania u siebie.
Melanie nadal nic nie powiedziała mi na temat Harry'ego, ale niekiedy przez uchylone drzwi od sypialni Hazzy widziałam ją. Napisana przeze mnie piosenka trafiła już do studia MSL. Poniekąd byłam zdziwiona że ją przyjęli, ale Mel od razu się spodobała i to ona niemal nie zaniosła jej sama.
Co do mojego teledysku, to stoi on w miejscu. Ze strony reżysera i wszystkich którzy się w to włączają, nie ma nic do poprawki, ale na razie chodzi o mnie. Teledysk ma być po części kręcony na plaży, a ja nie chce dygotać tam w bikini i Daiana mnie popiera. Musimy poczekać aż będzie cieplej.
Zdecydowałam się też na koncert, wreszcie, ale tym razem w Windsor - pół godziny drogi z Londynu.
Próby trwały codziennie po kilka godzin. Zaśpiewam dwie nowe piosenki i została też zatrudniona grupa tancerzy. Musiałam nauczyć się dwunastu chorografii, co dla mnie i mojej koordynacji ruchowej jest sukcesem.
Tego dnia wstałam wcześnie. Musiałam iść na plan, bo tego dnia zaczynaliśmy kręcić teledysk, ale tylko w pomieszczeniu więc nie zajmie to dużo czasu. Musieliśmy już zacząć, bo gonił czas. Następnie bardzo chcę iść na otwarcie w Victoria Secret nowej kolekcji. Zawsze w ten pierwszy dzień są świetne ubrania, przywożone tylko w jednej sztuce i nie kosztują też kroci. A potem czekał mnie już tylko koncert.
Dopiero gdzieś nad ranem, Niall i Harry wrócili z imprezy, więc trudno było żeby teraz wstali. Ja wczorajszego wieczoru siedziałam przed telewizorem z Lou i Whity, oglądając Beauty and the Geek, a potem Wieczór Panieński.
Nigdy nie spędzałam tyle czasu z Lou, aż do teraz. Za to Liam i Zayn trochę się odcięli. Spędzali czas z pozostałymi chłopakami w studiu, na wywiadach, sesjach, koncertach etc, ale ja widziałam się z nimi dwa tygodnie temu, gdy byłam ich odwiedzić. Trochę sie nabiegałam, bo Liam i Dan mieszkali w północnym Londynie, a Perrie i Zayn w południowym.
Teraz nawet Whity jeszcze spała. Po cichu poszłam do garderoby po ubrania i wróciłam z nimi do pokoju. Umalowałam się i ułożyłam włosy, które przez tą pogodę stały w każdą stronę i ubrałam się.
Gdy Melanie wysłała mi sms, że stoi pod domem, chwyciłam torebkę i wyszłam do niej.
Tym razem uparła się, że to ona prowadzi. Wsiadłam posłusznie do jej Garbusa i pojechałyśmy w stronę centrum. Przed galerią zgromadziło się masę osób. Nie miałam potrzeby by być wcześniej i Mel także, gdyż to jej kuzyn wpuszczał do środka o równej 10.00. Przywitałyśmy go obie i weszłyśmy do budynku, na co kilka osób zaczęło się wykłócać. W wolnym czasie zjadłyśmy śniadanie i od razu po tym udałyśmy się do sklepu Victoria Secret. Wszystko było na widoku, a sklep otwarty. Sprzedawcy tego sklepu zdziwili się, że jako jedyne jesteśmy w sklepie, bo nikogo nie wpuszczali. Byłam świadoma, że to nie fair, ale chwyciłam to co ładniejsze i poszłam przymierzyć. Potem gdy zbiegł się tłum trudno było cokolwiek wypatrzyć, ale wyszłam ze sklepu z naprawdę fajnymi rzeczami. Zgubiła też na chwilę Melanie, ale ta "wypadła" ze sklepu zaraz po mnie. Żadna z nas nie zauważyła przeszkody na drodze i odwróciłyśmy się by wpaść na
dwie wielkie ehm jednego kota i jednego miśka. Nie odskoczyły daleko, nawet chyba się nie ruszyły, ale za to nas ruszyły.
Zaczęły nas tulił i gładzić po włosach, a my nie mogłyśmy opanować śmiechu. Prawie każdy kto w promieniu 20 metrów nas zauważył, reagował podobnie. Pierwsza wyswobodziła się Melanie, a ja z rękoma żelki wydostałam się gdy wielki kot wypuścił mnie, widząc moje nieudolne starania. Odeszli śmiejąc się, tak jak my odeszłyśmy szybko, bo ludzie zaczęli już robić zdjęcia.
Nasze włosy przypominały teraz siano, ale przed wyjściem naciągnęłam na głowę trochę kurtki, by w takiej pozycji przedostałam się do auta. W drodze do studia kilka razy wybuchnęłyśmy śmiechem, komu jak komu, ale tylko mi mogło się coś takiego przytrafić, a że Mel była ze mną, pociągnęłam ją.
Studio zawsze było dla mnie ogromne i w wielu miejscach tam nie byłam, do tej pory. Weszłyśmy do dużego pomieszczenia z kurtyną. Krzątało się strasznie dużo ludzi, było też wiele kamer.
-To będzie ciekawe - mruknęłam do Mel.
I było. Może i była to połowa teledysku, ale ta straszniejsza. Pięć osób mówiących mi w jednej chwili co mam robić, a do tego sam reżyser krzyczał na nich z końca pomieszczenia i przy okazji też na mnie żebym ich nie słuchała.
-Nie martw się za chwilę im przejdzie - podeszła do mnie Mel.
-Chyba tak. Właściwie o co się kłócą ?
Wzruszyła ramionami.
-Oni się nie kłócą tylko głośno dyskutują.
-Tak bo wszyscy potrzebują trąbki do ucha bo nie słyszą, a że dzisiaj ich nie wzięli, muszą głośno rozmawiać.
-Ehm co? - zrobiła zaskoczoną minę. Moje wypowiedzi przyjęły się tylko u Sam i Alexis, które przez te kilkanaście lat co nieco już mnie rozumiały.
-Nieważne.
By rozluźnić trochę atmosferę zaczęłam się wygłupiać. Okazało się jednak, że było to niekonieczne, bo ich rozmowa się zakończyła i wszyscy mi się przypatrują. Spłonęłam pewnie jak burak, ale nikt na ten temat nic nie mówił. Zażenowana przyjęłam ich wszystkie ustalenia i po jakimś czasie pół teledysku było gotowe. Oczywiście jeśli wszystko się zmontuje etc.
Mogłam wyskoczyć wreszcie z przygłupawego gorsetu, który od pewnego momentu zaczął mnie uwierać. Zastanawiałam się czy jeszcze nie pochodzić po mieście by wkurzyć trochę chłopaków, ale z drugiej strony został Lou i Whity więc musiałam wracać.
Tylko gdy otworzyłam frontowe drzwi, przybiegła wesoła Whity. Nie mogłam przejść metra, bo bardzo plątała się między nogami, ale wreszcie zabrał ją Louis, który zajął ją jej ulubioną jak do tej pory zabawką (ma dopiero dwa miesiące i tych zabawek będzie mnóstwo).
-Wstał już Niall? - spytałam go.
-Przed chwilą, z Harry'm siedzą w kuchni.
-Okej, to ja wyjdę teraz z Whity.
-Nie trzeba, byłem z nią już dwa razy - pogłaskał ją po główce.
-Naprawdę? Dziękuję, jesteś kochany - przytuliłam go.
Gdy wyciągnęłam ręce by wziąć Whity coś zaczęło przeszkadzać mi w oku. Przetarłam je raz, potem drugi, aż straciłam w nim widoczność. Wypadła mi soczewka. Czułam jak całe oko mi łzawi.
-Wszystko dobrze? - wszedł Niall.
-Soczewka mi upadła, nic sie nie stało, założę nową.
Popędziłam do góry, bo już prawie nie otwierałam prawego oka. Przemyłam je wodą, ale do umywalki wypadła mi kolejna soczewka. Przeklęłam pod nosem, ale moje oczy już tak nie łzawiły. Bez szkieł kontaktowych lub okularów byłam niemal ślepa - wynik długotrwałego uczenia się z laptopem wiele lat do tyłu.
Wymacałam pudełeczko z kontaktami by je na nowo założyć, ale nie mogłam. Po włożeniu jednego cały czas wypadał, po prostu się nie trzymał. Powtarzałam tą czynność kilka lub kilkanaście razy i nic nie skutkowało.
Jakoś weszłam do pokoju i założyłam okulary, leżące koło książki na półeczce nocnej.
Wtedy wszedł też zaniepokojony Niall.
-Czemu masz okulary?
-Nie wiem czemu nie mogę założyć soczewek, nie trzymają się.
-Może pojedź do okulisty, dzisiaj masz koncert i chyba nie wystąpisz w goglach.
Zmroziłam go wzrokiem. Nie lubiałam gdy ktoś cokolwiek mówił o okularach, choć powinnam się przyzwyczaić. Nosiłam je całe 5 lat, aż do teraz.
-Raczej powinnam. Okej, to pojadę, niedługo wrócę.
Pocałowałam go w policzek i znikłam za drzwiami. Zbiegłam na dół, natrafiając po drodze na różowy pojazd.
Co było dziwne to to, że za kierownicą siedziała(?) Whity. Była zdezorientowana. Samochodzik popychał Harry, a któż by inny.
-Czy ciebie do końca powaliło Harry? - zapytałam go, gdy cieszył się jak małe dziecko.
-Czemu? Przecież Whity świetnie się bawi.
-Chyba nie wytrzeźwiałeś od wczoraj.
-Założyłaś okulary i już myślisz, że jesteś taka mądra.
-Nie ... denerwuj. Wiesz Harry, chyba powinieneś powiedzieć nam coś na temat Mel? - wkurzył mnie i dlatego posłużyłam się takim argumentem.
Wstał i wyjął Whity,a ona pobiegła do Niall'a który stał na schodach.
-Ale co? - zdenerwował się, bo Lou i Nialler przysłuchiwali się nam.
-Ty już dobrze wiesz co.
-Mówiła ci coś - ściszył głos.
-Nie, ale wystarczy umieć słuchać, a ty powinieneś zamykać swoje drzwi.
Nic nie odpowiedział. Ucieszona ze swojej wygranej wyszłam z domu. Musiałam czym prędzej załatwić sprawę z soczewkami, bo już za dwie godziny musiałam jechać na miejsce w którym odbędzie się koncert.
Dobrze znałam drogę do mojego okulisty, bo przecież jeździłam do niego co pół roku, odkąd zaczęłam nosi okulary. Do teraz pamiętam swoje pierwsze, różowe.
Przypominając sobie wcześniejsze czasy, moja złość na Hazze zaczęła ustępować, więc pięści które zacisnęłam na kierownicy rozluźniałam, a knykcie już nie były takie białe.
Oczywiście (ale trochę nie fair w stosunku do kolejki) weszłam pierwsza. Mój okulista zdziwił się, ale tylko troszkę, bo wizytę miałam umówioną na za dwa tygodnie. Na początku zakropił mi oczy, czego nienawidziłam od zawsze. Potem przez taką dużą maszynę (nazwy nie zapamiętałam) zbadał je, bo sądził że to konieczne po tym co mu powiedziałam. Wyników mogłam się spodziewać za kilka dni. Ale jednak dzisiaj czekał mnie koncert w goglach. Nic nie dało się zrobić na teraz, musiałam to jakoś przeboleć.
Wróciłam do domu, ale tylko na dosłownie sekundkę, by zostawić samochód i powiedzieć chłopakom, że już jadę.
Przyjechał po mnie Dany. On nigdy mnie nie widział w okularach i chyba też nie miał świadomości, że noszę kontakty. Nigdy nic nie komentowała i to w nim lubiłam. W aucie była i Melanie. Na szczęście ona była gadatliwa i po pół godziny (które minęły bardzo szybko), dojechaliśmy do Areny w Windsor. Przed nią stało kilka ciężarówek oraz widoczna była długaśna kolejka, która cały czas się zmniejszała.
Nie mogłam zatrzymać się przy fanach, bo Dany mnie popędzał.
Daiana i stylistka obsypywały mnie masą pytań, czemu nie chcę zdjąć okularów. Przecież gdybym to zrobiła, pewnie bym zleciała ze sceny, albo gorzej, choć wolałam o tym nie myśleć.
Wszyscy tancerze byli już gotowi i przeze mnie musieli sami zakładać zerówki, by była to część stylizacji.
Buty na platformie i słupku były moim znakiem rozpoznawczym, ale dzisiejszy strój przypadł mi szczególnie do gustu.
Spodnie w paski były modne i rzucały się w oczy, a buty które z reguły są w kwiatuszki lub jednobarwne, teraz błyszczały się w oczach na dużej odległości.
Koncert wypadł świetnie (przynajmniej dla mnie). Co prawda pomyliłam się kilka razy i w momencie na wyższe dźwięki wybuchnęłam śmiechem, ale ten występ zaliczał się do moich ulubionych.
Potem byłam dostępna dla fanów z biletem VIP- owskim. Nie było ich dużo, bo jak wspominałam nie była ze mnie Katy Perry czy Lady GaGa. Mało osób wydało na ten bilet 2000 funtów, by tylko się ze mną spotkać.
Wróciłam do domu niesamowicie wykończona. Pierwszy raz na koncercie tak dużo się ruszałam.
Whity już spała, a Harry chyba dlatego że się obraził wcale na mnie nie czekał. Tylko Niall i Lou siedzieli w kuchni. Przytuliłam ich na powitanie w tym samym momencie, bo o niczym tak nie marzyłam jak o łóżku.
Dopiero na schodach gdy wchodziliśmy do góry, zauważyłam że Blondyn jest w samych bokserkach, a Tomo w samych spodniach od piżamy. Nie powinno na mnie to robić wrażenia, widziałam takiego Niall'a już pół roku i mieszkałam długo z braćmi, ale przyłapałam się na tym, że gdy Nialler wszedł do mojego pokoju i rozmawiałam z Lou, który zaoferował się że może wychodzić z Whity rano, patrzyłam się przez moment na niego z rozdziawionymi ustami. Szybko się opamiętałam i życzyłam mu dobrej nocy.
Ledwo patrząc na oczy, wzięłam prysznic i weszłam do łóżka, gdzie czekał na mnie Niall. W ogóle nie przykryty, specjalnie mnie prowokował. Wytrwałam już bez seksu miesiąc i na razie nie zamierzam się poddać.
Położyłam się obok i od razu zaczął całować mnie po ramionach.
-Niall...
Mruknął coś niezrozumiale i w końcu moje postanowienie nie przetrwało.
-------------------------------
Jakoś sobie radzę bez laptopa. Na kartce pisać nie umiem, bo przy dwóch zdaniach wymiękam, ale prawie koniec roku, więc zabieram laptop młodszemu bratu (9 lat) i piszę rozdział od 22.00 do czasami 1.00 w nocy.
Ale już się przyzwyczaiłam. Najgorzej jest w dzień, gdy snuje się po domu bez celu - tak jak mówi mój tata. To dla mojego dobra, bo uzależniłam się od internetu. Super, może mi kupić teraz nowy, ale nieee wciska mi książka za książką, bo to 'ciekawsze zajęcie' taaa chyba sprzed ery komputerów, czyli 100000 lat temu.
PS: Rozdział miał być jutro ale dodałam dziś, bo ładnie komentujecie.
8-10 komentarzy i dodam następny :DD
Subskrybuj:
Posty (Atom)