Obserwatorzy

wtorek, 28 maja 2013

Chapter 42.

Ktoś zaczął mną gwałtownie potrząsać. Spać dalej nie mogłam, więc otworzyłam oczy, ale po to by zabić tego kto budzi mnie o tak wczesnej godzinie. Niall... można było się tego spodziewać.
Stał przede mną w samych bokserkach, a oczy miał jak spodki.
-Zapomniałem ci czegoś ważnego powiedzieć wczoraj.
-Jeśli nic się nie pali i nie kradną naszego domu to idę spać.
-To jest ważne!
Uchyliłam teraz tylko jedną powiekę.
-Masz minutę, bo chcę się wyspać.
-Możesz być zła, ale całkowicie mi wypadło z głowy, trochę dziwne, ale ...
-Miałeś mieć minutę, do sedna.
-Zabieram cię dzisiaj na wycieczkę do Austarlii, dzisiaj czyli za 5 godzin mamy wylot.
Pomimo tego że byłam jeszcze nie rozbudzona ryknęłam śmiechem. Mógł wymyślić coś innego żebym zrobiła mu naleśniki.
-Idę spać!
-Ale ja nie żartuje!
-Jasne, zawieziesz mnie na lotnisko, żeby się mnie pozbyć, nie wchodzę do tej gry.
Zdesperowany podszedł do kurtki, która z kolei leżała na wielkiej, otwartej walizce. Postarał się z tym żartem. Wyjął z nich jakieś świstki i podał mi je.
-Bilety.
Wzięłam je do ręki i rzeczywiście pisało tam Olivia Faidley i Niall Horan, dzisiejsza data.
-Chyba sobie żartujesz.! Teraz mi to mówisz!
-Kupiłem bilety tydzień temu i o nich zapomniałem.
Wyskoczyłam z łóżka, by z walizką popędzić do garderoby spakować się. Po drodze TYLKO wpadłam na ścianę, ale tak to te kilka metrów dobiegłam żywa zważywszy na to że miałam dość drastyczną pobudkę.
Po wpakowaniu kilku rzeczy, dopiero zaczęłam myśleć. Przecież to było nie możliwe. Gdyby na serio zabierał mnie na taką wycieczkę, na pewno powiedziałby mi to wcześniej, a nie kilka godzin przed wylotem. A poza tym to nie układało się w całość, myślałam że One Direction ma teraz ostatni tydzień trasy.
Przestałam się pakować i poszłam sprawdzić co robi Niall. Otwarłam drzwi do jego pokoju. Chyba gdyby to był żart, teraz by się nie pakował, a jednak.
-Co jest? - zauważył mnie w drzwiach.
-Chciałam sprawdzić, czy aby na pewno sobie ze mnie nie żartujesz.
-Ja z ciebie?Ale jeśli nie chcesz lecieć nic się nie stanie.
-Nie o to chodzi, po prostu myślałam że jeśli byś takie coś organizował, to powinnam dowiedzieć się kilka dni wcześniej.
-Mówiłem już, zapomniałem o tym, przepraszam.
-Nie ważne - mruknęłam pod nosem i wyszłam.
Byłam trochę na niego zła. Możliwe że zapomniał, ale to nie powinno tak wyglądać. Jeśli on miał czas i mógł jechać to nie oznacza, że ja mam rezygnować z tego co planowałam, bo tylko on tak chce. Ale co miałam zrobić? Obrazić się i nie jechać, nawet bym tak nie umiała.Z jeden strony to miał szczęście, bo prócz tych kilku dni odpoczynku nie miałam szczegółowych planów.
Najpierw by nie wyglądać jak strach na wróble, uczesałam włosy  i zrobiłam makijaż, potem pewnie bym na to nie miała czasu.
Zadzwoniłam też po Melanie. Ona pewnie znajdzie dobre strony tego wyjazdu, a przy okazji sama ją o tym powiadomię.
Wróciłam do garderoby. Melbourn... jedyne co wiedziałam o tym mieście ze szkoły to tyle że jest położone przy morzu ,a z drugiej strony oblegają go pustynie. Na 100% będzie gorąco. Po jakimś czasie złapałam się na tym, że nic nie robię tylko otwieram pudełka z butami i wybieram te najlepsze. Tak więc, za nim
cokolwiek zrobiłam, ktoś zapukał do drzwi. Nie zdążyłam odpowiedzieć a weszła Mel.
Wytłumaczyłam jej wszystko co mnie trapiło.
-Może ma jakiś powód żeby cię tam zabrać, może ma jakąś niespodziankę?
-Niall niespodziankę? Widzisz jak mu wychodzą, lepiej żeby nie.
-Ale co ci szkodzi pojechać na te kilka dni, oderwiesz się.
Melanie trudno było wmówić to że jej zdanie jest niesłuszne. Po części miała rację, ale to że pojadę było z góry przesądzone. Teraz już pakowanie szło mi żwawiej bo rozmową z Mel zabijałam czas.
Wreszcie gdy wszystko było gotowe. Harry zniósł moją walizkę, a ja poszłam się przebrać. Nadal byłam zła na Niall'a więc od kilku godzin, gdy mijałam go na korytarzu nie odzywałam się.
Sprawdziłam czy wszystko co potrzebne mam i zeszłam na dół.
Pożegnałam się z chłopakami, którzy w odróżnieniu ode mnie wiedzieli o tym wyjeździe już cały tydzień i z Melanie. Potem wyszłam za Liam'em, który miał nas podwieźć na lotnisko i za Niall'em.
W samochodzie specjalnie nie usiadłam z Horan'em z tyłu, a z przodu z Liam'em.
Czekał nas bardzo długi lot. Liam odprowadził nas do samych bramek.
Gdy siedziałam w samolocie nadal nie miałam ochoty odezwać się do Blondyna, chociaż cały czas do mnie mówił.
Zajęłam się gazetami które kupiłam na lotnisku.
-Dasz mi chociaż jedną, nudzi mi się? - zapytał w połowie lotu.
Bez słowa mu podałam pierwszą z brzegu. Chciałam żeby chociaż na chwilę się zamknął.
-Patrz to ty! - podsunął mi pod nos magazyn.
Rzeczywiście była to moja reklama, ale nie pamiętałam żebym kiedykolwiek miała do takowej zdjęcia, chyba powinnam zacząć się tym interesować,a nie wszystko zostawiać na głowie Mel i Daiany.
-Super... - mruknęłam.
-Jeśli na prawdę nie chcesz jechać ze mną, to od razu po wylądowaniu kupię ci  bilet powrotny.
-Niall tu nie chodzi o to że nie chce, ale nawet nie zapytałeś się mnie o to, może miałam inne plany.
-A miałaś?
Parsknęłam ironicznie.
-Oj dobrze, przepraszam, nie powinienem tak postąpić, ale nie chce też żeby te kilka dni minęło w takiej atmosferze.
-Nie to ja przesadziłam, przecież nic się nie stało.
To było z góry przesądzone że nie będę się na niego długo obrażać.
Lot trwał 11 godzin. Jednak nie tylko tyle nam minęło, gdy wylądowaliśmy okazało się że jest godzina 4 w nocy, ale następnego dnia.
Na szczęście było dość jasno. Niall wziął oby dwie walizki, żebym nie musiała dźwigać i wyszliśmy ' do miasta'. Nigdy przedtem nie byłam w Australii i chyba gdyby nie to że jestem z Nialler'em nigdy bym nie była.
Nie wiedziałam skąd fanki 1D dowiedziały się że jeden z zespołu będzie w Melbourne, skoro ja dzisiaj się dowiedziałam. Przed lotniskiem czekało kilka fanek.
Ciekawe, czy gdybym nie znała ich osobiście też byłabym Directionerką.
Cierpliwie czekałam aż zrobi sobie z nimi zdjęcia i rozda autografy. Nie byłam ani trochę zazdrosna gdy zakochane w nim dziewczyny na zdjęciach całowały go w policzek, uważałam to tylko za urocze.
Australia różniła się tym od USA do którego 'zaglądam' dość często, tym że tutaj tak jak w Anglii jeździ się po lewej stronie drogi. Jednakże my tu nie mieliśmy zamiaru jeździć samochodami. 
Taksówką dojechaliśmy pod jakiś plac, na którego końcu stał biały domek wynajęty przez Niall'a.
Dopiero z bliska zobaczyłam jak bardzo jest urokliwy. Nie był duży, a jego jasny kolor i wiele roślin wraz z niecodziennym dachem tworzyły ten domek unikalnym i można było się w nim od razu zakochać. Obeszliśmy go dokoła. Z tyłu był tak samo niedużych rozmiarów basen. Całość była dla mnie miejscem z którego nie warto się ruszać i gdybym mogła zostałabym tu na stałe. Na pewno to miejsce będzie wyglądać lepiej w południe a nie o świcie.
Wnętrze domku również było mega urocze. Było tu tak przytulnie że przez chwilę poczułam się jak w domu.
Z tego powodu że było niedaleko do 5 rano, nie mogliśmy wyjść na miasto, czy na plażę bo o tej godzinie normalni ludzie śpią. Do Niall'a tego nie trzeba było dwa razy powtarzać. Usiedliśmy przed telewizorem bo i tak nie mieliśmy co robić, a on po kilku minutach usnął. Chociaż byłam trochę zmęczona, oczy omawiały posuszeństwa i za nic nie chciały 'iść spać'.
Siedziałam tak chwilę wpatrując się w zgaszony ekran plazmy.
Daleko było jeszcze do tego aż wyjdziemy  stąd. Lecieliśmy całe 11 godzin a w samolocie jadłam tylko
kanapkę w której nawet nie wiedziałam co było. Poszłam sprawdzić do jest w lodówce. Nie sądziłam że będzie pełna po brzegi. Wyjęłam 'kilka' rzeczy i jedna za drugą zaspokoiłam swój głód. Jednak nie myślałam tylko o sobie. Dla Blondyna zrobiłam to samo, ale bez tostów, bo do czasu gdy wstanie już tostami nie będą.
Potem znów spróbowałam się zdrzemnąć, ale od razu po śniadaniu było jeszcze gorzej.
Z tego co słyszałam wcześniej, Niall miał zamiar iść dzisiaj na plażę. Sądziłam że niedługo się przebudzi i tam pójdziemy, dlatego przebrałam się w coś odpowiedniejszego. 
Mijały minuty, wreszcie pierwsza godzina. Przeliczyłam się z tym ile spać będzie Nialler, chyba nie spieszyło mu się. Czekałam do póki nie przewrócił się na drugi bok. Kocem przykryłam go i wyszłam na zewnątrz. Chciałam rozejrzeć się po okolicy, a z racji tego że plaża jest tu bardzo blisko właśnie tam się skierowałam. Przed wejściem na piach zdjęłam buty i je nosiłam, przechadzając się po brzegu. Wzięłam ze sobą ręcznik, który rozłożyłam wśród innych. Otaczały mnie mamy z dziećmi, które biegały do wody i z powrotem oraz młodzież która nie poszła do szkoły, a na plażę.
Rozebrałam się do samego kostiumu. Dziwne by było gdybym o godzinie 9.00 zaczęła się opalać chociaż było tak gorąco i świeciło tak jasne słońce, że warunki były idealne. Za to weszłam do idealnie przeźroczystej  wody. Uwielbiałam pływać w wodzie w której wręcz można było zobaczyć dno.
Przechadzałam się w jednym miejscu co rusz napotykając jakieś dziecko, które szczerzyło do mnie swoje malutkie ząbki. Najbardziej spodobało mi się, gdy dwu czy nawet trzy letnie dziecko przytuliło się do mojej nogi. Jego mama tłumaczyła się potem przez kilka minut, a ja tylko odpowiadałam że nic się nie stało.
Gdy możliwe że setnym razem wyznaczałam moją drogę w wodzie, ktoś złapał mnie w talii i obrócił do siebie. W pierwszej chwili przestraszyłam się, ale gdy zobaczyłam uśmiechniętą twarz Niall'a i na mojej pojawił się wielki uśmiech.
Nie obchodziło go to że teraz byliśmy na celowniku wszystkich spojrzeń, bez wstydu wpił się w moje usta.
Wyszliśmy z wody i usiedliśmy na rozłożonym przeze mnie wcześniej ręczniku.
-Myślałem już że uciekłaś.
-Tu chyba prędzej byś ty uciekł niż ja. Sama ci się dziwię że ze mną wytrzymujesz. Tak na prawdę tylko Sam i Alexis umiały mnie znieść. A teraz jeszcze Melanie, chociaż nie ma wyjścia.
Parsknął śmiechem.
-Może powiem tak. Twoje towarzystwo jest najmilsze z jakim się spotkałem przez te niedoszłe 20 lat.
Za to co powiedział przytuliłam go. Nie zostaliśmy dłużej na plaży. Ubrałam się z powrotem i poszliśmy zwiedzać miasto.  Melbourn było około 50 km od Sydney i było też drugim z najpopularniejszych miast w Australii. Obeszliśmy dokoła całe centrum i zobaczyliśmy wszystkie najsławniejsze zabytki, prócz średniowiecznego mauzoleum, bo oboje sądziliśmy że byśmy się tam tylko nudzili.
Dzień był na prawdę wyczerpujący. W sumie na nogach byłam około 23 godziny. Nie zjadłam nawet kolacji z Niall'em. Ledwo co wzięłam prysznic i nie usnęłam na stojąco. Chyba momentalnie, gdy położyłam się na łóżku zasnęłam. Poczułam jeszcze jak Blondyn całuje mnie w czoło i zakrywa satynową kołdrą.
Tym razem to on mnie, a nie ja jego.

------------------------------------

Jeeej! I jak może być? Nie za nudny? Mogę wam teraz zdradzić, że coś bardzo 'dużego' stanie się nie w następnym a za dwa rozdziały :D
Jednak dodałam rozdział, ale nadal jestem w trakcie poprawiania ocen i tak jakby nadal stoję w miejscu. Rozdziału spodziewajcie się już w niedzielę rano :)) tak, tak, długi weekend to zaszaleję, a co :3

Nadal Ci którzy nie głosowali mogą to zrobić. Ankieta.

Wiadomość z ostatniej chwili : z przykrością oznajmiam, że kilka minut temu spalił się mój laptop z przyczyn hmm nie wiem. Po prostu się wyłączył i nic. Tak, więc następnego mogę mieć dopiero gdzieś koło lipca. Nie wiem na czym będę pisać, ale może sobie poradzę bo mam już napisany 45 rozdział :) Teraz musiałam wejść na laptopa brata, bo go nie ma.

piątek, 24 maja 2013

Chapter 41.

Właśnie dzisiejszego dnia zaczynała mi się dwutygodniowa przerwa, którą zamierzam poświęcić wyłącznie sobie. Ostatnio latałam po świecie wypełniając czyjeś rozkazy, a to czy tego chciałam nawet nie było brane pod uwagę.
Nigdy nie narzekałam, ale czasem wolałabym zostać w domu i w podziurawionym swetrze oglądać jakieś bezsensowne telenowele.
Wreszcie nadszedł czas, gdy mogłam tak zrobić, ale też nie do końca. Chociaż miałam przerwę, mam w planach chodzenie w kilku dniach do studia, bo trwają przygotowania do mojego pierwszego teledysku, również jest pisana piosenka-bonus, którą piszę też ja.
Gdy się obudziłam Niall jeszcze spał. Połową kołdry która leżała na podłodze (a połową na łóżku) zakryłam go i wstałam. Można było się spodziewać że długo będzie spał. Wczoraj był taki zmęczony.
Poprzedniego dnia umówiłam się z Melanie na basen, zamiast na siłownię,która źle na mnie wpływa. Teraz będę jeździć na rowerze, biegać lub pływać. Niektórzy powiedzieliby że to niekonieczne, że niepotrzebnie to robię, ale przez ten szybki tryb życia przybyło mi aż 3 kg i lekko zaokrąglił mi się brzuszek. Zawsze należałam do osób szczupłych dlatego ten fakt mnie zaniepokoił.
Nie miałam pojęcia do której będzie spał Nialler. Ubrałam się, bo za chwilę miałam wychodzić. Nareszcie miałam pretekst by zakładać moje liczne bikini. W domu jeszcze chłopaki spali - była dopiero godzina 9.00.
Włosy tym razem spięłam wysoko na czubku głowy żeby się nie zamoczyły, ale pewnie to mi się nie uda.
Zbiegłam na dół i chwyciłam paczkę suszonych jabłek, po czym wyszłam
na dwór. Długo nie czekałam, aż na podjazd wjechała Melanie swoim nowym Garbusem. Dużo razy wspominała mi że ma słabość do tych samochodów. Sama nie widziałam w nich nic na plus, ale zawsze gratulowałam jej wyboru auta.
Wysiadła z samochodu, bo nie miałyśmy jechać nim. Z tego miejsca wszędzie mamy blisko, a basen znajdował się zaledwie 10 minut pieszo.
Trochę niepoważne było z mojej strony zakładając topik, gdy widać że te kilka centymetrów mi przybyło. Melanie tak jak Niall twierdzą że już przesadzam, dlatego nie poruszam przy nich tego tematu.
W szatni, gdzie przebierałyśmy się, okazało się że była tam moja 'młoda' fanka. Miała około 7 lat i gdy do mnie podeszła, zrobiła się cała czerwona i plątał jej się język, ale było to takie słodkie. Chociaż byłam już w kostiumie kąpielowym zrobiłam sobie z nią zdjęcie.
To nie było takie normalne wyjście na basen. Chciałam zacząć wreszcie uczyć się pływać, czego nigdy nie potrafiłam, może wcale się nie topiłam po wejściu do wody, ale jeśli bym miała płynąć na czas, pewnie byłabym ostatnia.
Melanie za to umiała. Na moje nie szczęście ratownik był koło 25 lat i całą naukę próbował ze mną flirtować, przez co Mel miała niezły ubaw. Gdyby mnie to nie denerwowało również bym się śmiała, nie mogłam przez to się na nią obrazić.
Tak jak podejrzewałam, całe włosy miałam mokre. Po przebraniu się, musiałyśmy więc czekać na zwolnienie jakiejkolwiek suszarki. Krótkie włosy, Mel wysuszyła w kilka minut, natomiast ja męczyłam się z moimi dobre pół godziny.
Gdy znalazłyśmy na terenie (w jakiejś części) mojej posesji, Malnie wyjęła z samochodu ubrania i weszłyśmy do domu. Chłopaki już powstawali. Mel poszła się do góry przebrać, a ja przywitałam się z Danielle, która czekała w salonie na Liam'a, który schodził już ze schodów. Nie mogłam uwierzyć w to, że będą się przeprowadzać. Dzisiaj szli pozałatwiać wszystkie sprawy związane z nowym domem. Oczywiście Dan poruszyła również temat mojego wypadku. Nie trudno było się dziwić, gdy cała Anglia o tym huczy.
Pozwoliłam Liam'owi porwać już dziewczynę, bo pewnie Melanie już się niecierpliwiła. Weszłam do góry, ale jednak zamiast zastać znudzoną Mel, ona stała w korytarzu i rozmawiała z Harry'm. Nie była to zwykła wymiana zdań, cały czas się śmiali. Gdybym nie usłyszała kilka tygodni temu od Hazzy, że jego i Mel nic nie łączy to właśnie tak bym teraz pomyślała.
Jak oboje mnie zauważyli, od razu ucichli.
-Znów zabiłam atmosferę - mruknęłam pod nosem, ale musieli to usłyszeć bo wybuchnęli śmiechem, podsycanym przez ostatnie pół godziny.
Był to trochę nerwowy śmiech, bo to co powiedziałam nie było ani trochę śmieszne. Chwilę potem Harry zniknął za drzwiami swojego pokoju, a Mel weszła razem ze mną do mojego i wbiła wzrok w ścianę.
-Czy o czymś muszę wiedzieć ? - zapytałam ją, od razu podniosła głowę i szeroko się uśmiechnęła.
-Skądże - odparła wesoło.
Nie drążyłam już tego tematu, bo chyba nie chciałam nic wiedzieć na ten temat.
Nie było sensu dłużej zwlekać z wyjściem nawet ze względu na to że mój brzuch już dawno się 'odezwał'.
Idealnie zaplanowanego grafiku na dzisiaj nie mam, tak też założyłam swoje najwyższe buty, miałam nadzieję że szybko wrócę do domu.
Jednak nie do końca też tak było. Już dawno nie byłam na takich porządnych, babskich zakupach. Razem z Melanie wypłaciłyśmy większą część z naszych kont bankowych (oczywiście nie takie same sumy, ja pracowałam jako modelka, piosenkarka i do tego regularnie otrzymywałam pieniądze od ojca, za to Mel utrzymywała się jako wpływowa modelka).
Na samym początku skierowałyśmy się do cukierni. Niedawno mijałam właśnie to miejsce samochodem i widziałam wielką reklamę deseru, którego bardzo chciałam spróbować, a z racji tego że się spieszyłam - nie mogłam.
Akurat pod cukiernią zadzwonił mój telefon. to Daiana - tak jak obiecywała- zadzwoniła sprawdzić czy mam coś na nową piosenkę. Trudno było mi się przyznać że nie, zaoferowałam się z tym, ale na razie nic mi nie wpadło do głowy. Jeśli przez następny tydzień będzie tak samo, ten song napisany będzie przez tą grupę, która napisała poprzednie. Nie chciałam żeby tak się stało. Teraz chłopaki mają koncerty, a ja siedząc w domu będę miała na to czas.
Rozmawiając przez telefon, Melanie weszła do sklepu po to co chciałam a przy okazji to samo dla niej.
Równo jak wcisnęłam czerwoną słuchawkę Blondynka wyszła z cukierni, ale nie z dwoma a z jednym opakowaniem.
-Miałaś kupić dwa.
-Była tylko jedna porcja, zbyt popularny ten twój deserek.
-Pewnie dobry.Nie szkodzi, jeśli chcesz możemy podzielić go na dwie części.
-Skoro takie to dobre, chyba warto się poświęcić - uśmiechnęła się do mnie i usiadłyśmy przy jednym ze stolików pod wielkim czerwonym parasolem.
Co do tego 'rozchwytywanego' deseru, dla mnie jak i dla Mel był on średni.
Po pierwsze był on za słodki, a do drugie jakieś 5 minut rozgryzałyśmy jak możemy zjeść tego banana. W końcu po tym jak próbowałyśmy go przeciąć łyżeczką, upadł na ziemię, my ryknęłyśmy śmiechem, tak że pół ulicy na nas się patrzyło, a cały nasz problem jak tu się podzielić znikł.
Następnie w celu rozpatrzenia kolejnych nowości, weszłyśmy do sklepu "Pink", może nie sklepu, a drogerii. Trudno nie byłoby zobaczyć takiego sklepu na normalnym tle Londynu, a jeszcze trudniej nie wejść do niego.
Lakiery, szampony, balsamy, kremy, perfumy, dezodoranty - wszytko można było tu znaleźć i wszystko było różowe. Chyba miałam szczęście że na taki sklep wpadłam z Mel, bo gdybym weszła do niego z Sam lub Alexis to czekałaby nie słowna śmierć. Obydwie nienawidzą tego koloru, a wszystko w nim ich obrzydza. Dlatego właśnie zawsze ukrywałam to jaki kolor lubię, pod przykrywką zielonego.
W sklepie rozdzieliłyśmy się. Ja z koszykiem oglądałam i wkładałam to co potrzebowałam ( lub nie ) i Mel tak samo. Wkrótce stanęłam przy kasie z całym, różowym wnętrzem koszyka. Ciężko było mi nie kupić czegoś co ładnie wygląda, śmiało mogłam się zakryć moją nową przyjaciółką, która wcale nie była lepsza. Ja za to chociaż wybrałam kilka rzeczy, choć z działu męskiego to też różowych - dla Niall'a. Dość szczegółowo ... znałam jego zapach i te perfumy które używa, więc nie miałam problemu z doborem.
Nie przemyślałam tego jak po całych zakupach dotrę do domu z takim ładunkiem, nigdy nie miałam siły w rękach, więc w szkole zawsze wybierali mnie ostatnią do gry w siatkówkę.
W sumie, po okrągłych 4 godzinach, wracałyśmy do domu mojego i chłopaków gdzie Mel miała samochód, tak obładowane, że zajmowałyśmy cały chodnik w szerz.
Przy swoim samochodzie Melanie włożyła swoje zakupy do samochodu i pomogła mi z moimi. Wreszcie obie stałyśmy wśród moich toreb w korytarzu.
Przeszłyśmy przez nie z trudem i dostałyśmy się do salonu. Nie sądziłam że ktokolwiek tu będzie, a jednak zastałyśmy Hazze i Niall'a. Usiadłam obok chłopaka i pocałowałam go, dzisiejeszego dnia jeszcze się nie widzieliśmy. Harry - wieczny singiel - wywrócił oczami. Na kilka minut Melanie do nas się dosiadła, ale dostała jakąś wiadomość i musiała iść. Tak więc zostałam z Loczkiem i Blondynem. Ku wielkim protestom Styles'a zdjęłam buty i położyłam je na stoliku. Czułam się jakby miały mi opaść.
Oglądali jakiś bezsensowny film, nie mając co robić wstałam i skierowałam się do góry, zabierając po drodze moje zakupy.
-Dzisiaj już nigdzie nie idę! - powiedziałam do siebie na schodach.
Wczłapałam się do garderoby, zostawiłam zakupy, zabierając uprzednio rzeczy dla Niall'a i poszłam do pokoju gdzie położyłam się na łóżku. Nie miałam nawet ochoty wstawać.
Mogłam się spodziewać, że ktoś prędzej czy później zakłóci mój spokój, a już bardziej mogłam się spodziewać że będzie to Niall.
-Może czas kupować płaskie buty - uśmiechnął się siadając obok mnie.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
-To odpada. Jestem za niska na płaskie buty.
-Trochę już przesadzasz. Nie jesteś niska, niektóre dziewczyny mają po 150 cm i nie chodzą w gigantycznych szpilkach jak ty. Jesteś zaledwie 10 cm niższa ode mnie.
-Tu nie chodzi tylko o to. Jak miałam chyba 15 lat i jeszcze nie umiałam przejść metra w takich butach wymyśliłam sobie, że w przyszłości tylko w takich będę chodzić i koniec.
Rozbawiłam go tym.
-Wiem że to głupie, ale nie chce nadal być ta najmniejsza - dodałam.
-To wcale nie jest głupie, tylko słodkie - przytulił mnie.
Pokiwałam głową z ironią.
-Chciałbym zobaczyć twoje zdjęcia z dzieciństwa, ale to potem. Teraz zabieram cię gdzieś, gdzie na pewno nie wpuszczą twoich butów.
-Wszędzie je wpuszczą. Chyba że nie na kręgle.
-I do gry w golfa.
-Przecież wiesz że nie umiem grać w golfa, tak jak nie umiem grać w nic innego.
-Zawsze możesz się nauczyć. Będzie fajnie.
-Skoro nie mam innego wyjścia to niech będzie.
Ucieszył się. Wyszedł na chwilę, ale gdy wrócił trzymał w ręku złożone ubrania w kolorach : biały, czarny, niebieski i czerwony. W drugiej ręce miał buty, których nawet nie miałam ochoty komentować.
-Tylko mi nie mów że to mam założyć - wyżaliłam się mu po tym jak zobaczyłam te rzeczy w całości.
-Oj nie przesadzaj, to pospolity strój do golfa.
-Nie sądzę żeby grali tam w butach szpitalnych.
Podniósł brwi i przez chwilę nic nie mówił.
-Olivia nie założysz tego, nie ?
Pokręciłam przecząco głową. Widać że nie był zły, chyba w środku i tak podejrzewał że nie pójdzie tak łatwo.
-To niestety tylko ja będę wyglądał jak pajac, przebierz się bo za kwadrans wyjdziemy, ok? - westchnął.
-No wiesz!  Chciałeś mnie wrobić.
Uśmiechnął się, wziął ubrania, pocałował mnie i wyszedł. Zdecydowanie bardziej wolałam mieć go w domu, a nie co wieczór mieć do całowania jedynie poduszkę.
Zbytnio nie wiedziałam jak mam się ubrać, jedyne co to widziałam golfa w telewizji i tylko na tym mogłam się wzorować.
Jak dla mnie kolor czerwony i niebieski nie pasuje i pasować nie będzie. Wybrałam jeden z nich. Trochę bardziej natrudziłam się przy butach. Od dołka do dołka w koturnach biegać nie będę, już bez pomysłu wzięłam przykład z Niall'a i jego zamiłowania do vansów. Czułam się taka malutka.
Zeszłam na dół, gdzie Blondyn już kręcił się koło drzwi w 'swoim stroju', na pewno ja bym w takim gorzej wyglądała.
Podeszłam do niego i poprawiłam mu kołnierzyk od polo, po czym cmoknęłam go, teraz bez moich wysokich butów dzieliła nas większa odległość.
Pojechaliśmy jego samochodem, który był o wiele wygodniejszy od mojego, ale przy Niallu nie mówiłam tego bo Porsche było przecież prezentem od niego.
O tym, że gra w golfa wiedziałam od dawna, ale nigdy z nim nie chodziłam, bo po prostu wszystko co wymaga jakiejkolwiek sprawności sportowej dla mnie nie jest przypisane.
Przed wejściem jak zawsze zrobiono nam kilkadziesiąt zdjęć. Super - mam na sobie trampki i spódniczkę.!
Chyba osoby tu pracujące znały Niall'a, bo od razu weszliśmy na teren. Nie chciałam by ktoś mi tłumaczył jak wycelować w piłeczkę.
Chciałam być pierwsza, więc Blondyn podał mi piłeczkę, położyłam ją na trawie i dopiero wtedy zorientowałam się że jest różowa.
-No co? To specjalnie dla ciebie - przed Niall'em chyba nie ukryłam tego że kocham ten kolor.
Ogólnie nie było źle. W dwie godziny i tak przegrałam, ale za to się świetnie bawiłam. Potem poszliśmy na coś do picia do bufetu.
Niall zamówił piwo, a ja drinka, choć mój chłopak (jak mój lekarz) nie był zadowolony z tego powodu. Sądził że na razie powinnam odstawić alkohol.
Gorsze zamieszanie powstało gdy go piłam. Jakiś nachalny fotograf podbiegł do mnie i w czasie robienia zdjęć, pytał się czy ciąży mogę pić takie rzeczy. Nie wiedziałam czy wybuchnąć śmiechem czy zakrywać twarz, byłam zbyt zdezorientowana. Dopiero ochrona go wyprowadziła.
-Nie dziwię się im że doszli do takiego wniosku - mruknęłam pod nosem.
-Ale to wszystko przez to że nabrałaś trochę kształtów, chyba nic...
-Ha! wiedziałam, teraz to zauważyłeś że przytyłam!
-Nie strasz mnie tak. Już myślałem...
Podniosłam brew do góry, widać że na prawdę się przestraszył.
Trochę za dużo atrakcji jak na jeden dzień. Zaczęło się ściemniać, więc pojechaliśmy do domu. Miałam dosyć jak na jeden dzień, chciałam już iść spać. Wzięłam prysznic i szybko wczołgałam się pod kołdrę.
Przewróciłam się na bok i zamknęłam oczy, ale chwilę później coś mnie dotknęło, wręcz podskoczyłam i usłyszałam głos Niall'a, który kładł się obok mnie.
-Chcesz żebym zawału dostała?
Nie odpowiedział. Zajął się całowaniem mnie po szyi. W pewnym momencie oderwałam się od niego, bo coś mi się przypomniało.
-Czekaj, kupiłam ci dzisiaj coś, musisz mi powiedzieć czy ci się podoba.
Najwyraźniej nie miał na to ochoty, przyciągnął mniez  powrotem.
-Jutro - szepnął mi do ucha.

-----------------------------------

Wiem, że rozdział może nie być zbyt dobry. Jestem wykończona - wszystkim. Ten tydzień był bardzo szybki(?). Ale chociaż pt. był ciekawszy, bo był odpust :D Ale to tylko to... i dalsze poprawianie ocen .;/
A jutro (chociaż 7 stopni) cały dzień spędzę na grze w siatkówkę - muszę ćwiczyć bo w pon. mam sprawdzian, a jakby to powiedzieć w sporcie jestem na poziomie dziecka z IV klasy podstawówki :D

W Ankiecie możecie dalej głosować.

sobota, 18 maja 2013

Chapter 40. !

Powoli zaczęłam otwierać oczy. Chciałam się wyrwać z tej czarnej pustki, walczyłam z nią. Nawet po otworzeniu oczu widziałam tylko zamazane kształty. Usłyszałam jakieś ciche głosy, ale nie mogłam ich dosięgnąć. Czym dłużej leżałam, mój wzrok się poprawiał. Głosy były wyraźniejsze, a postacie stojące nade mną, bardziej wyraźne.
-Olivia słyszysz mnie? - usłyszałam wreszcie, ale nie mogłam na razie przyporządkować głosu do osób które znam.
Poczułam dotknięcie na ramieniu i znów mimowolnie zamknęłam oczy.
Nie mogłam się przebić przez tą nienamacalną powłokę dzielącą mnie od świata rzeczywistego, a czarnej dziury która z uporem walczyła o mnie.
Zebrałam wszystkie pozostałe we mnie siły i znów otworzyłam oczy, tym razem już gwałtowniej, chciałam dołożyć wszelkich starań by odpowiedzieć na ich histeryczne wołania.
Nareszcie, sylwetki stały się wyraźne, rozpoznałam twarze nade mną i już wyraźnie słyszałam każdy głos, nawet ten mówiony szeptem.
-Niall? - spróbowałam powiedzieć, ale wyszło dość cicho.
Lekko poruszyłam głowę w stronę chłopaka.
-Jestem tutaj- pochylił się nade mną.
Nie zauważyłam kto, ale ktoś wyszedł z sali. Czując wreszcie, że nie jestem podatna na to co do tej pory mnie ograniczało, rozejrzałam się po sali. Było dość ciemno, nie wiedziałam i tak która godzina, ale białe pomieszczenie rozświetlało tylko kilka włączonych lamp.
-Gdzie jestem? - zapytałam trochę głośniej niż wcześniej.
-W szpitalu, nie martw się skarbie wszystko będzie dobrze.
Podniosłam lekko kąciki ust, nie chciałam żeby był tak przybity. Czułam się dość dobrze, ale musiałam sobie tylko przypomnieć jak się poruszyć.
W tym momencie przyszedł facet w białym fartuchu, lekarz. Jednym gestem ręki, wyprosił wszystkich z pokoju.
-Jak się czujesz? - zapytał mnie.
-Lepiej niż wcześniej - znów uśmiechnęłam się blado, by dać znak że jest ze mną okej.
-To tylko faza przejściowa. Zrobiliśmy badania serca i głowy, wszystko jest poprawne. Za kilka godzin będziesz znów normalnie funkcjonować.
-Czemu tak się stało? - nie mogłam, a raczej nie chciałam utworzyć dłuższego zdania.
-Według mojej analizy, to przez zbyt wyczerpujący tryb życia i gwałtowną zmianę w trybie odżywiania lub wysypiania się?
-Zaczęłam chodzić na siłownię.
-Właśnie, przez to że to nastąpiło z dnia na dzień. Proponowałbym basen lub jogging. A dopiero potem siłownię.
-Dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Jak on zniknął pojawili się pozostali.
Widziałam już Zayn'a, Lou, Liam'a i Niall'a. Nie było Melanie i Harry'ego.
Podparłam się na łokciach i zaczęłam się znów rozglądać, być może siedzieli tu gdzieś, ale nie, wcale ich nie było.
-Zaraz przyjadą, pojechali po ubrania dla ciebie - pocieszył mnie Liam, bo zorientował się o co mi chodzi.
Tak jak obiecywał, pojawili się pół godziny później. Harry chyba przewidział, że już się przebudziłam,

dlatego kupił kilka pudełek pączków. Sama żadnego nie zjadłam, nie miałam na razie na to ochoty, ale ich wygląd od razu poprawił mi humor.
Rozmawiałam z nimi do samego rana, aż promienie przebiły się do pomieszczenia. Siedzieli tu ze mną całą noc, chociaż każdy wychodził zjeść etc, prócz Niall'a siedział cały czas.
Daiana również miała ciekawą noc. Cały czas musiała tłumaczyć że to co wczoraj się stało nie jest wynikiem żadnej choroby.
Koło 6.00 rano przyszła pielęgniarka ze strzykawką w ręce. Przeraziła mnie wielkość igły, zawsze się ich bałam. Wytrzeszczyłam oczy.
-Nieee!- krzyknęłam i szybko podniosłam się do pozycji siedzącej.
Kobieta się zaśmiała.
-Myślałam że jesteś w gorszym stanie. Ale widać że nie, więc dzisiaj igła nie będzie potrzebna.
Odetchnęłam z ulgą. Sprawdziła moje wyniki, tętno i ciśnienie.
-Chyba nie byłoby przeciwskazań żebyś mogła już wrócić do domu. Boli cię coś, masz zawroty głowy?
-Nie nic już mi nie jest.
-Więc możesz już wracać.
Od razu się ucieszyłam, nienawidziłam szpitali. Gdy pielęgniarka poszła, Melanie wręczyła mi ubrania które przywiozła. Ten jeden raz musiałam przeżyć w taki sposób ubrana. Wszyscy wyszli żebym się przebrała. Coś tam wiedziałam o tym co się nosi w szpitalu i o tym że tuniki które są zakładane, nie mają nic z tyłu.
Nie miałam problemu z podniesieniem się. Szybko się ubrałam, bo chciałam jak najszybciej wyjść.
Pozostali czekali na mnie na korytarzu. Zanim jednak wyszliśmy, Niall założył mi swoją czapkę, a Harry użyczył okulary.
Pewnie przewidzieli to że przed wejściem, chociaż była wczesna godzina, stało stado fotografów. Przed głównymi drzwiami rozpoznałam Dany'ego. Nie był zbyt gadatliwy i tym razem się z tego ucieszyłam, nie miałam ochoty odpowiadać na jakiekolwiek pytanie.
Nie był tylko on, rozpoznałam też trzech innych ochroniarzy, ale chłopaków. Próbowałam jak najniżej spuścić głowę, by nikt nie uchwycił mojego zdjęcia. Po drodze słyszałam wiele pytań : co się stało, na co jestem chora lub czemu tak szybko wyszłam.
Nic nie mówiła, ale tylko na to ostatnie pytanie nie znałam odpowiedzi.
Sama nie wiedziałam, przecież powinnam leżeć chociażby na obserwacji, a tak po prostu mnie wypuścili. Albo wcale mi nic nie było i to było tylko 'z przemęczenia' albo ktoś (czyli Melanie lub Daiana) załatwiła, abym wyszła przed czasem.
Nie byłam też pewna co do planu dzisiejszego dnia. Miałam umówioną wizytę u fryzjera, a co ważniejsze dzisiaj wieczorem koncert. Trochę głupio byłoby go odwołać.
Rozluźniłam się gdy wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście nie wszyscy. Ja, Dany, Melanie, Niall i Liam jechaliśmy jednym, pozostali drugim.
Nie odzywałam się zbytnio gdy zadawali mi jakiekolwiek pytania. Miałam wrażenie że tyko Niall wiedział co czułam wewnętrznie. Nie chciałam robić wokół takiego zamieszania, pragnęłam tylko o tym zapomnieć, nic więcej - nigdy do tego nie wracać.
Na całe nikt nie stał pod domem z aparatem w ręku. Nikt by nawet nie podejrzewał, że tak prędko wyjdę.
Nawet w domu Niall w kółko się pytał czy nic mi nie jest lub czy nie chcę się położyć. Choć z jednej strony było to mega przeurocze, drażniło mnie.
Po jakimś czasie poszłam od nich wszystkich do góry, ale nie zostałam na długo sama, przyszedł za mną Niall.
I tak mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok. Powtarzałam że chcę zostać sama, a tak na prawdę wolałam żeby to on był przy mnie, nikt inny.
Jednakże nie przyszedł bez niczego, miał przy sobie dość duże pudełko, które od razu mi wręczył. Była to przesyłka od ... mojej mamy.
Zdjęłam papier z wierzchu i zdjęłam wieczko. Od razu szeroko się uśmiechnęłam na widok tego co było w środku. Nie rozmawiałam z nią dawno, czego żałuję, ale ona wcale nie zapomniała o mnie przez to. Z jednej strony byłam jej jedyną córką, chyba nigdy nie cieszyła się moich dwóch braci tak jak ze mnie. Wzorowa uczennica, wzorowa córka, ale jednak w ostatnim czasie coś się zepsuła.
-Chyba nie rozumiem, masz cały pokój pełen butów i chyba codziennie kupujesz nowe, po co następne? - moje rozmyślenia przerwał głos Niall'a.
Usiadł obok mnie na łóżku.
-Pamiętasz kiedy się tu wprowadziłam? - zapytałam go.
-Tak, 10 października.
Zdziwiło mnie że pamiętał nawet dzień.
-Nie będę się pytać czy wiesz czemu, bo raczej bym nie chciała do tego wracać. Ale czemu pamiętasz ten dzień, nawet ja nie wiedziałam którego to było.
Leciutko się zaczerwienił. Nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy.
-Nie mówiłem jeszcze ci tego, ale spodobałaś mi się gdy od razu ciebie zobaczyłem, więc można by powiedzieć że to był jeden z moich najszczęśliwszych dni.
Teraz to i ja poczerwieniałam, naprawdę o tym nie wiedziałam.
-Ehm, czemu tego nie wiem, przecież mogłeś mi powiedzieć o wiele wcześniej, a nie dopiero w grudniu.
-Nie mówiłem nic, bo wiedziałem że podobał ci się Zayn.
-Podobał się, ale Zayn nie jest w moim typie.
Szczery uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-A co w związku mają te buty.
-No więc, kilka dni przed tamtym szukałam tych butów, to były moje pierwsze na wysokim obcasie, nie wiem już nawet po co.  Mama musiała sobie to przypomnieć i mi je wysłała.
-Nie będą za małe?
-Mam rozmiar 3 (36), stopa nie rośnie mi od 4 lat.
Teraz się zaśmiał, lubiłam gdy to robił.
Następnie zrobił coś czego bym się nigdy z jego strony nie spodziewała. Niby żeby zobaczyć czy tak na prawdę mam tak małą nogę, podniósł ją do góry, ale nie wcale po to żeby to sprawdzić. Jego dłoń powędrowała do góry, do talii i przewrócił mnie na łóżko, w rezultacie czego leżał na mnie.
Długo nie zwlekał i zaczął mnie namiętnie całować, wcale się nie opierał, taki Niall podobał mi się.
Po jakieś chwili ktoś zapukał do drzwi.
-Wypad! - krzyknął Niall.
Chyba nie miał zamiaru przerywać, skoro już wcześniej jego nasze koszulki wylądowały gdzieś na podłodze.
Pukanie nie dawało za wygraną. Tym razem żadne z nas nie kiwnęło palcem by cokolwiek z tym zrobić.
Zajęci sobą nie zauważyliśmy ze drzwi się otworzyły i wszedł Paul (menadżer 1D).
-Niall!- krzyknął swoim basowym głosem i wyszedł.
Blondyn zaśmiał się. Zabrał swoją koszulkę, podążył za menadżerem.
Zażenowała mnie cała ta sytuacja, ale na szczęście nie musiałam za długo o niej myśleć, gdzieś spod warstwy  ubrań na fotelu zadzwonił mój telefon. Wygrzebałam go i odebrałam. Była to Daiana, na samym początku pytała się jak się czuję itd, widać było że nie chciała żeby takie coś się powtórzyło.
-A co z dzisiejszym koncertem? - zapytała po kilku minutach rozmowy.
-Wydaje mi się że mogę wystąpić, przecież gorzej by było odwoływać.
-Nie, gorzej by było żeby wczorajszy wypadek powtórzył się. Naprawdę dobrze się czujesz?
-Tak, inaczej chyba bym z tobą nawet nie rozmawiała.
-To świetnie, przyjdź tak jak wczoraj. Ale jak coś to zwróć się do Melanie, mnie dzisiaj nie będzie.
Zakończyłam rozmowę po czym odwróciłam się do drzwi. Wystraszyłam się gdy zobaczyłam że na łóżku siedzi Niall i przysłuchuje mi się. Nie słyszałam żeby wchodził.
-Już dzisiaj występujesz?
-Nie widzę powodu, żebym tego nie zrobiła. Nic się nie stanie, a w ogóle co chciał Paul.
-Nasz drogi Harry go tu przysłał i przez niego dostałem darmowy wykład na temat seksu.
-Chociaż przydatny?
-Nie sądzę, powiedział cytuję "zero seksu".
Wywróciłam oczami.
Co chwilę zerkając na zegarek, tak jakby miał się w błyskawicznym czasie przestawić, zaczęłam się szykować. Wizyty u najlepszego fryzjera w Londynie były niekiedy ustalane nawet rok wcześniej, nie chciałam zmarnować tego że dla mnie zrobił wyjątek i wpisał na za tydzień.
Biegałam od garderoby do pokoju i łazienki, a Niall leżący na łóżku tylko mi się przyglądał. Dopiero gdy wyszłam z łazienki w pełni gotowa odezwał się.
-Gdzie się wybierasz?
-Do fryzjera,  tobie też by się przydał - uśmiechnęłam się z ironią.
-A nie sądzisz, że jak na dzisiaj i wczoraj i dzisiaj to za dużo wrażeń, a do tego dzisiejszy koncert, nie za szybko to wszystko?
-Nie martw się za nas oboje, czasami wydaje mi się że nasze role lekko się pozamieniały.
Na ogół było tak że tylko nieliczne z moich wielu teorii były zrozumiały dla kogoś poza mną. Nialler tylko pokiwał głową, ale i tak wiedziałam że nie miał pojęcia co miałam na myśli.
-Pójdę z tobą - zaproponował.
-Jeśli chcesz posiedzieć kilka godzin to nie ma sprawy.
-Kilka godzin, to o ty będziesz robić?
-Ścinać, cieniować, malować i potem taka specjalna odżywka na godzinę.
-Znowu malujesz? Blond nie był zbyt fajny.
-Był fajny, ale już tak nie maluję, teraz na czarny.
Wywrócił oczami. Wzięłam torebkę i oboje wyszliśmy.
Na dole nikogo nie było, pewnie Paul ich zgarnął. Tym razem pojechaliśmy autem Niall'a, który stał już dość długo w garażu.
W salonie spędziłam 2 godziny, ale tego czasu Blondyn nie przesiedział we wnętrzu. Chodził do KFC, do cukierni i do lodziarni. Cały czas wracał z nową 'zdobyczą'. Jednak pod koniec zabiegu spodobało mu się to jaką mam fryzurę.
Włosy sięgały teraz już nie do połowy pleców, a do ramion i miały kolor smoły.
Poszliśmy potem do centrum handlowego zabić czas. Mieliśmy iść tam by pooglądać, a wyszło na to, że wychodząc nie mieściły mi się torby, ale Niall nie był lepszy, kupił prawie tyle samo rzeczy co ja.
Podwiózł mnie potem na próbę, a sam pojechał do domu by zawieźć te wszystkie rzeczy.
Nareszcie czułam, że całość jest przy mnie. Może i to wydawało się nie prawdo podobne i dla niektórych zupełnie zmyślone, ale na prawdę go kochałam. Nie było to jakieś zauroczenie, czułam że to ten jedyny, chociaż nie zawsze jest tak że ta druga połówka znana jest na całym świecie. Nawet dla mnie było to czasami dziwne.
Tak więc rozstawanie się z nim nawet na ułamek dnia dużo mnie kosztuje po tym gdy byliśmy tak długo oddzielnie. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym i nie wiem jak to jest z jego strony, pewnie jakby czuł coś tylko przelotnie to znalazłby sobie jakąś inną dziewczyną, 100 razy ładniejszą i odpowiedniejszą dla niego. Sam kiedyś powiedział że nie lubi modelek, przez co teraz jest rozdarta.
Na próbie nie mogłam się skupić. Śpiewałam się i poruszałam jak zawsze, ale cały czas obserwowało mnie masę osób gotowi doskoczyć do mnie gdy się zachwieję. Wcale nie czułam takiej potrzeby, gdybym dalej się źle czułam nawet nie podejmowałabym się tego koncertu, ale jednak jestem i mam siłę wystąpić.
O wiele bardziej się ożywiłam, gdy podczas skąplikowanym zakładaniu sukienki razem z Melanie i moją stylistką, pojawił się Niall.
Nie obchodziło mnie że nie mam zapiętej sukienki albo że buty są odwiązane.
Przytuliłam go od razu, w rezultacie czego szeroko się uśmiechnął, a pozostali chyba nie mogli powstrzymać się od śmiechu, ale udałam że nic nie zauważyłam. Zostało kilka minut, ostatnie poprawki.
Gdy już miałam wychodzić na scenę okazało się ze gitarzysta nie jest w stanie wystąpić. Nikt mnie o tym nie poinformował wcześniej, bo myśleli że dojdzie do siebie. Źle zrobili, nie wiedziałam czy już wychodzić, co robić.
Nie wiem kiedy się to stało i jak, było to tak szybko. Stałam na scenie i zaczęłam śpiewać, a miejsce chorego gitarzysty zajął ku zdziwieniu każdego w budynku - Niall.
Sądził że to jedyne wyjście. Nie znał każdej mojej piosenki, jak ja jego, a do tego jeszcze grać, ale stwierdził że sobie poradzi. Miał rację, pomylił się tylko kilka razy, a tak to był wspaniały. Nie mogłam potem znaleźć słów by mu podziękować, inaczej byłaby to straszna klapa.
To że dzisiaj wszyscy byli w szoku nie mogło się równać z tym co będzie jutro się dziać w prasie, internecie czy telewizji.
Jak na dzisiaj miałam dosyć i chyba nie tylko ja. Niall który nie spał całą poprzednią noc wydawał się już obecny tylko w połowie.
Dany odwiózł więc nas do domu.
I znów zmierzch, kolejny dzień dobiega końca, choćby nie wiem jaki był piękny, jego miejsce zajmie noc.


-----------------------

Troszkę się rozpisałam:) Mam nadzieję że wam się spodoba, bo pisałam go na prawdę długo.
Teram mam coś dla was z angielskiej gazety 'marie claire', którą przywiozła mi ciocia, gdy przyjechała na Komunię do brata (tak, ciocia mieszka w Anglii)

Jak zobaczyłam ten napis, to prawie zawału dostałam, ale tekst pod spodem wyjaśnia że chodzi tu wyłącznie o modę.


A tutaj wywiad z Nickiem Grimshaw'em.


I jego wypowiedź na temat Harolda :)




------------------------------------------------------------------------------------


UWAGA ! DODAŁAM ZAKŁADKĘ ANKIETA ! PROSZĘ WEJDZCIE I ZOBACZCIE BO TO DLA MNIE WAŻNE!

środa, 15 maja 2013

Chapter 39.

Myślałam że moja przygoda z siłownią była jednorazowa. Wcześniej nawet bym nie pomyślała, że Jorge obudzi we mnie chęć do chodzenia z nim codziennie o 9.00 rano na dwie godziny do siłowni.
Cały tydzień poddawałam się z własnego wyboru, bieżni, na której z dnia na dzień wyrabiałam kondycję jakiej nigdy nie posiadałam.
Trochę trudno było mi się przyzwyczaić do wstawania o wcześniejszej godzinie, ale akurat tylko to z tego wszystkiego było najprostsze.
Nie miałam pewności, że jeśli Jorge wyjedzie, ja nadal będę tam chodzić.
A on wyjeżdżał właśnie dzisiaj.
Jak zwykle rano, wszedł do mojego pokoju by mnie obudzić, bo urządzenia elektryczne nie podziałają w 'środku nocy'.
Po tym on zszedł na dół przygotować nam śniadanie, a ja przeniosłam się do garderoby, żeby przebrać się, bo mieliśmy iść na siłownię.
Tak, garderoby. Gdyby nie Jorge, wcale by jej nie było. Sama nie miałam na to czasu, ale z jego pomocą i z wykonaniem kilku telefonów, wreszcie miałam tą swoją, wymarzoną garderobę, do której w ostatnim czasie przybyło mnóstwo rzeczy.
Przed siłownią nie robiłam makijażu, a włosy związywałam tylko w kucyk, bo byłoby to tylko niepotrzebne, skoro po przyjściu musiałabym zrobić to samo.
Zeszłam na dół po schodach. Na ostatnim schodku zakręciło mi się w głowie, ale trwało to tylko kilka sekund i nie widziałam powodu żeby tym się martwić.
Na śniadanie tym razem były Courasanty i sałatka owocowa. Jorge miał rację, wpoił mi zasady zdrowego jedzenia w tak krótkim czasie i nawet takie smakowało mi bardziej, niż gotowe obiady lub te które kupowałam na szybko na mieście.
Zjedliśmy  i wyszliśmy. Zawsze chodziliśmy pieszo, choć nie raz ludzie zwracali na nas uwagę. Nic szczególnego, prócz kilku wzmianek nie pojawiło się o nas w gazetach lub telewizji, więc mało mnie to już zaczęło obchodzić.
Ćwiczenia nie były inne od wcześniejszych. Używałam jedynie bieżni, podczas gdy Jorge robił ... o wiele więcej różnych rzeczy.
Po powrocie do domu, dopiero wzięłam prysznic, ułożyłam włosy i umalowałam się, czego na szczęście wcześniej nie zrobiłam.
Perspektywa wchodzenia do mojej wielkiej szafy i przebieraniu w ubraniach, nadawała mi jeszcze większego kopa, jeśli chodzi o moje zamiłowanie w zmienianiu tego co mam na sobie.
'Odnowiona' zeszłam na dół, gdzie Jorge już pakował swoje walizki do mojego samochodu. Trochę przykro mi było, że musiał już wyjeżdżać.Nie jestem egoistką i to nie dlatego, że nie chcę cały tydzień siedzieć sama w domu, ale też dlatego że bardzo go polubiłam, był dla mnie jak (chciany) brat, ale niestety już miałam dwóch i wcale nie tak fajnych.
Szkoda że nie mógł zostać ciut dłużej albo chociaż dzień. Dzisiaj miałam następny koncert - pierwszy od dłuższgo czasu w Londynie i chciałabym mieć kogoś znajomego przy sobie.
Gdy załadował walizki - a dużo ich nie miał, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę Heathrow.
Nie chciałam żeby się spóźnił na samolot, ale trochę zwlekałam z dojechaniem tam. Specjalnie wybrałam dłuższą drogę, by mieć więcej czasu na ostatnią rozmowę, która na moje nie szczęście nie za bardzo się kleiła.
Nie chciałam wchodzić do budynku, żeby nie było jeszcze więcej podejrzeń. Chciałam pożegnać się z nim w aucie.
-Szkoda, że nie możesz zostać dłużej... - zaczęłam, ale od razu widząc jego minę pożałowałam.
-Bardzo bym chciał, ale sama wiesz jak to być na serio zajętym. Już jutro nagrywamy następne odcinki.
-Tak wiem, ale i tak miło było mi cię poznać.
-Mnie ciebie też, jeśli myślisz że teraz się odczepię to się mylisz. Spodziewaj się moich częstych telefonów - zażartował.
-Oczywiście, bo kto jak nie ty poprawi mi humor.
Rozbawiłam go tym.
-Mam nadzieję, że jeszcze mnie odwiedzisz w Buenos Aires, bo jak nie to sam przyjadę do ciebie.
-Przyrzekam - położyłam rękę na sercu niczym harcerz- teraz leć już bo ci samolot odleci.
Przytuliłam go, pożegnając tym gestem i skierowałam się by pocałować go w policzek, tak jak on mnie zawsze- nie rozumiałam go w tym zwyczaju.
Nawet bym nie pomyślała, że może mieć inny plan, nachylił się do pocałunku. Na szczęście w porę się opamiętałam i oddaliłam.
Przeczesał palcami włosy.
-Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło - mruknął jakby sam do siebie i wyszedł z samochodu.
Sama siedziałam w nim, póki nie wyjął walizek z bagażnika, byłam w lekkim szoku. Nie chciałam w ten sposób z nim się rozstawać.
-Jorge czekaj ! - zawołała za nim, ale nawet się nie obejrzał.
Złapałam się za głowę. Miałam tupet do kończenia znajomości, ale po części nie była to moja wina. Mam chłopaka i nie pocałuję innego tylko dlatego że nie chcę go urazić, nie byłoby to fear.
 Wracając do siebie nie mogłam w to uwierzyć, przecież miałam go za przyjaciela a on od początku czuł co innego. Chciałabym zapomnieć, ale czegoś takiego nie da się.
Wchodząc do domu znów zakręciło mi się w głowie, na szczęście identycznie słabo jak wcześniej.
Nie wiedziałam co robić by zająć czymś moje myśli. Poszłam więc do mojego pokoju po książkę. Długo się nie zastanawiałam nad wyborem.

Gdy coś mnie niepokoiło lub smuciło wyjmowałam "Poczwarkę". Przez nią byłam jeszcze bardziej przybita, ale przypominałam sobie o tym, że to nie ja mam super trudne problemy, są też osoby których trudne sprawy nigdy się nie rozwiążą.
Zeszłam na z oczami pochłoniętymi książką. Przekartkowałam tom na sam koniec gdy Myszka, główna bohaterka umierała. Nie byłam już tak skupiona na moim zeszłym gościu. Łzy ciekły mi strumieniami, ale i tak uwielbiałam tą książkę.
Nie doczytałam do końca wybranego przeze mnie fragmentu, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Pośpiesznie ocierając łzy poszłam otworzyć. Nie spodziewałam się nikogo szczególnego.
Najmniej oczekiwaną osobą była Melanie. Strasznie zdziwiłam się gdy ujrzałam ją w drzwiach.
-Nie musisz płakać na mój widok - zażartowała.
-Melanie! Co ty tu robisz, mogłaś zadzwonić.
-Przyjechałam dać ci wykład i nawet nie wiedziałam czy zdążę dzisiaj.
A najpierw czemu płaczesz?
Zaprosiłam ją do domu i usiadłyśmy na kanapie.
-Po prostu czytałam książkę, nic się nie stało.
-A może jednak? Teraz żałuję że wyjechałam do LA, bo tutaj było dość ciekawie.
-O co ci chodzi.
-Może przypomnę. Przystojny aktor z Argentyny, kojarzysz? Był u ciebie ten tydzień.
-Nie wiem o co ci chodzi, zaprosiłam go by zwiedził Londyn, nic więcej.
-A Harry i Zayn mają inne zdanie. Ich zabawne teorie na temat tego co możecie robić tutaj sami, bardzo denerwują Niall'a. Nawet się założyli o 20 funtów, że znów się pokłócicie.
-Ale rozmawiam codziennie z Niall'em i on nic nie mówił.
-On nadal upiera się przy tym, że ci ufa i że wiesz co robisz.
-Chyba nie powinnam go zapraszać, prędzej czy później porozmawiam z nim.
-I jeszcze jedno, oni dzisiaj przylatują.
-Co? Miał być jeszcze tydzień.
-Tydzień trasy, te koncerty będą grać w Londynie, Niall chciał ci zrobić niespodziankę, ale wolałabym żebyś o tym wiedziała.
-A skąd ty tyle o nich wiesz, myślałam że jedziesz do LA w innych celach.
Namyśliła się.
-Wiesz, chyba pojadę sprawdzić jak idą próby do dzisiejszego koncertu.
- I tak się dowiem ! - krzyknęłam za nią.
-Kiedyś !
Zaskoczyła mnie wiadomość, że chłopcy przylatują już dzisiaj, prawie tak samo jak pojawienie się bez zapowiedzi Melanie.Tym razem książkę odłożyłam na bok. Pierwszą myślą było, że pojadę do cukierni po ich ulubione ciastka, ale wizja ruszenia się z domu była zbyt odległa i strasznie mi się nie chciała. Miałam dość składników bym i ja mogła coś zrobić.
Najpierw sprawdziłam na internecie przepis, bo żadnego nie znałam na pamięć, prawdę mówiąc dopiero drugi raz zamierzałam zrobić coś sama.
Przepasana różowym fartuszkiem, robiłam to co pisało, ale czy dobrze miało się dopiero okazać.
Gdy babeczki już się piekły, więc zaczęłam się przygotowywać. Zebrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki by potem się nie spieszyć i co gorsza nie spóźnić.
Po jakimś czasie cudowny zapach zaczął unosić się na całym piętrze.
Wreszcie usłyszałam dźwięk z piekarnika oznajmiający koniec czasu. Pośpiesznie wyjęłam upieczone babeczki. Osiem z nich ułożyłam na jednej z tac i tak też zrobiłam z pozostałymi.
Nie wiedziałam, bo nie zapytałam, kiedy chłopcy przylecą, całkiem wyleciało mi to z głowy. Nie mogłam jednak na nich dłużej czekać. Zostawiłam moje wypieki, gdyż Dany przyjechał po mnie. Koncert zaczynał się za dwie godziny i jeszcze nigdy tak długo nie zwlekałam z pojechaniem na miejsce, ale skoro próby miałam codziennie od tygodnia nie widziałam takiej potrzeby by cokolwiek jeszcze powtarzać.
Przez całą drogę na Arene i szykując się do wejścia na scenę, miałam nadzieję że chłopcy już przylecieli i jeśli nie pojawili się w domu to że przyjdą chociaż na koncert.
Melanie jeszcze kilka minut przed rozpoczęciem pocieszała mnie że jeśli obiecali to na pewno przyjadą, a jeśli nie na czas to tylko trochę się spóźnią. Tym razem chciałam żeby tak jak zawsze miała rację.
Całe trzy godziny przeczesywałam tłum, ale pewnie jeśliby tam byli, to na pewno byłby już wielki zamęt z ich powodu. Dopiero w ostatniej piosence wpadłam na to że mogą być za kulisami, a nie na widowni. Byłam trochę zawiedziona z samej siebie, że tak trudno wszystko rozumuję.
Przecież to było takie oczywiste. Obróciłam się w stronę, gdzie zawsze stała Melanie i Daiana i ich ujrzałam. Stali tam wszyscy i również wszyscy się do mnie uśmiechali. Nie mogłam uwierzyć że wreszcie są. Chciałam jak najszybciej skończyć piosenkę, ale akurat była to jedna z wolniejszych i monotonna melodia nie dawała mi tego przywileju.
Myśli przemykały mi jedna po drugiej, chciałam skupić się tylko na tej ostatniej piosence, ale zakręciło mi się w głowie, gorzej niż poprzednio.
Nie chciałam tego pokazywać. By nie zacząć chwiać się na scenie chciałam usiać na jednym ze stopniów. Zanim jeszcze do nich podeszłam, obraz mi się zamazał. Przestałam śpiewać chociaż jeszcze moment
zdezorientowany zespół grał. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję, jakbym znalazła się w pomieszczeniu bez wyjścia. Najpierw obraz był zamazany, po chwili zrobił się czarny. Nic już nie czułam ani nie widziałam, tylko czułam, ale też umiarkowanie. Mikrofon wyleciał mi z ręki aż wreszcie moje ciało uderzyło o podłogę, ale nie było tak boleśnie, tylko jakbym sama się na niej położyła.
Nic do mnie nie docierało, nawet już w uszach miałam szum, ale myśli i tak przewijały się jedna za drugą. Trwało to tylko kilka sekund potem i to ucichło.


---------------------------------------


Czułam że czegoś brakuje temu rozdziałowi, trochę pomyślałam, po przerabiałam i ta dam :D Nic więcej nie powiem, zostawiam to do waszej interpretacji.
P.S.Widzicie? Już nie mówię, że jest dziwny itd, hah już nie zamierzam do tego wracać, bo chyba was tylko zniechęcam do opowiadania :)) Na następny możecie już wpaść w niedzielę rano :3

piątek, 10 maja 2013

Chapter 38.

Dzwonek do drzwi, kilkakrotne otwieranie drzwi i rozmowa. Te rzeczy, w tak krótkim czasie mnie obudziły. Nie miałam siły wstać z wygodnego łóżka, chociaż nie było moje.
Po tym jak zaprosiłam do siebie Jorga, nie przemyślałam tego, gdzie on będzie spał. Na samym początku nalegał, że ten tydzień może spędzić w hotelu, ale z mojej strony, skoro go zaprosiłam, miał być gościem tego domu. Problem pojawił się wtedy, gdy miał zająć któryś z pokoi, a ja nie miałam uprawnień by dać mu któryś z sypialni chłopców.
Jedyną poprawną opcją było oddanie mu swojego na ten czas, a ja przeniosłam się do pokoju Niall'a.
Z odgłosów na dole wynikało, że Jorge już wstał, więc i ja długo z tym nie zwlekałam.
Z przyzwyczajenia skierowałam się od razu w kierunku schodów, ale od razu przypomniałam sobie o tym, że nadal jestem w przykrótkich spodenkach, odsłaniających część tyłka i się zatrzymałam. Nie mogłam tak zejść do niego, było to po prostu nie poprawne.
Wróciłam tym razem do mojego pokoju, gdzie pod szafą leżała walizka mojego gościa.
Najpierw wzięłam prysznic i umyłam włosy w łazience, bo źle sie czułam po tym jak po wczorajszej podróży ich nie umyłam.
Będąc pewna, że Jorge jest czymś na dole zajęty, w mega krótkim ręczniku wyszłam do mojego pokoju i stanęłam przed szafą, żeby wybrać ubranie, gdy drzwi się otworzyły.
-Lo siento! Nie wiedziałem, że tu będziesz.(Przepraszam [...])
-Nic się nie stało, przecież nie paraduje nago - uśmiechnęłam się do niego, by zaznaczyć że nic się nie stało i by nie robił się coraz to czerwieńszy.
-Myślałem że śpisz, dlatego chciałem wziąć portfel i iść rozejrzeć się po okolicy.
-Poczekaj chwile i pójdę z tobą.
Kiwnął głową, wziął to co miał wziąć i wyszedł.
Dopiero później odrobinę skrępowałam się tą całą sytuacją, byłam pewna że ta znajomość podąża na inne (złe) tory i zdecydowanie za szybko.
Wysuszyłam włosy i takie jakie były pozostawiłam, już za bardzo je zniszczyłam, by ponownie zacząć myśleć o prostownicy, którą używałam prawie codziennie od 4 lat.
Lekko podkreśliłam oczy i przebrałam się, cały czas patrząc się na drzwi, które mogły w każdej chwili się otworzyć, ale na szczęście tak się nie stało.
Okulary były ostatnio moim tajnym sojusznikiem. Kupowałam je w oszałamiających ilościach, bo chciałam chociaż trochę ukryć się przed śledzącymi mnie 'aparatami'.
Zeszłam na dół, gdzie Jorge już czekał w korytarzu i pisał coś na telefonie.
-Kto przyszedł wcześniej? - przypomniałam sobie o wcześniejszym głosach.
-Kurier. Przyniósł ci dwie paczki.
Podał mi te rzeczy. Pierwsza to była zwykła biała paczka, a druga nieduże pudełko.
Otworzyłam pierwszą, choć nie od razu, trochę się potrudziłam zanim ją rozdarłam, ale to było oczywiste, bo nawet zwykłego lizaka czasem nie umiem otworzyć.
Oczywiście było do przewidzenia, że coś zrobię źle.
Po otworzeniu paczki, obróciłam ją do góry nogami, by zobaczyć adresata, ale nie zdążyłam, bo cała zawartość się wysypała.
Jorge zaczął je zbierać.
-Nie trzeba.
Po co miał je zbierać, skoro potem żeby je obejrzeć i tak je wysypię, tylko strata czasu.
Wzięłam jeden, imię i nazwisko nic mi nie mówiło, przy kilku następnych tak samo było. Ponownie wzięłam zewnętrzną paczkę by przeczytać od kogo jest. Okazało się że to od MLM (wytwórnia płytowa), a te masy listów to były listy od fanów. Strasznie mnie to ucieszyło, nigdy bym nie sądziła, że dostanę chociaż jeden taki.
Postanowiłam obejrzeć je później, otworzyłam jeszcze drugie pudełko.
Wyciągnęłam z niego dość duże etui w którym był tablet. Teraz już nie przychodziło mi nic od kogo mógłby być, a sama nazwa nadawcy lub raczej marki mi nic nie mówiła.
-Od kogo to? - spytałam przypatrującego mi się chłopaka.
-Nic nie mówił, może to jakiś prezent, nie wiem, nie znam się na markach angielskich.
-Dobra, nie ważne, spytam się potem chłopaków.
-Właśnie jak to jest, mieszkasz z piątką chłopaków, jak to się stało?
-To dłuższa historia i wolałabym do niej nie wracać.
-A nie przeszkadza ci to?
-Nie za bardzo, mieszkałam kiedyś z dwoma braćmi, a tutaj jest tylko trzech więcej.
-Fajna logika - zaśmiał się, przeanalizując to co powiedziałam, zawtórowałam mu.
Dochodziła południowa godzina, więc przydałoby się już coś zjeść, nie zwlekając dłużej, wyprowadziłam samochód i razem z Jorgiem skierowaliśmy się do centrum.
Auto zostawiłam na jednym z parkingów, chciałam pokazać mu Londyn, dlatego lepiej było to robić pieszo.
Gdy wczoraj wróciłam, lodówka była dosłownie pusta, więc na pewno musiałam zrobić zakupy, choć przeważnie robili to chłopcy, bądź z braku czasu - Dany. Nie ma to jak ochroniarz robiący zakupy.
Znajdowaliśmy się w 'dzielnicy' przeróżnych restauracji, barów, kawiarni i pubów.
Pozwoliłam Jorgowi wybrać miejsce gdzie będziemy jeść. Miałam nadzieję na coś w moim stylu, dystyngowaną restauracje. Od zawsze odkąd pamiętam, nawet jak byłam dzieckiem, jedliśmy w najlepszych restauracjach w Londynie, w ten sposób dorastałam i trochę trudno mi odrzucić przyzwyczajenie.
Trochę się przeliczyłam co do moich oczekiwań. Jorge wybrał KFC, czego bym się nie spodziewałam i nie byłam zbyt szczęśliwa, ale nic nie mówiłam, by nie wyszło że jestem jakąś hipokrytką.
Miałam nadzieję że będzie jakieś ciastko albo coś w tym stylu i nie będę musiała jeść fast-foodów.
Kolejka była dość długa, najpierw usiedliśmy przy stoliku i czekaliśmy aż się zwolni. Aby zabić trochę czas, poszłam do ubikacji, co nie było dobrym wyborem, bo spoglądając na cokolwiek tam, nie załatwiłam swojej potrzeby i wyszłam jak najszybciej mogłam.
Jeszcze bardziej zdziwiło mnie, że na naszym stoliku już widnieje jedzenie. Usiadłam na miejscu i spojrzałam na nie.
-Co to jest? - zapytałam retorycznie.
-Coś w rodzaju cheesburgera, nie rozumiem tej angielskiej nazwy.
-Nie zjem tego - wypaliłam niezbyt uprzejmie.
Spojrzał się na mnie z rozbawieniem.
-Czemu? Jeśli chcesz przyniosę sztućce.
-Nie chodzi o to, nie lubię takich rzeczy.
-Próbowałaś?
-No nie, ale i tak...
-Najpierw spróbuj.
-Fuuj, niee.
Zmarszczył brwi i dłużej się tak na mnie patrzył. Wywróciłam oczami i wzięłam bułkę w ręce.
-Jak ci nie będzie smakować, zamówię sałatkę.
-Zobaczysz że się zemszczę - zażartowałam i wzięłam pierwszego gryza.
Nie było to nawet takie złe, ale najbardziej obrzydzała mnie myśl z czego to jest zrobione,a nie myśleć o tym nie mogłam. Po trzech gryzach odłożyłam to, bo więcej nie mogłam.
-Było to takie straszne? -zapytał nieźle się przy tym bawiąc.
-Nie, ale więcej nie zamierzam jeść. Jeśli skończyłeś, chciałabym wyjść.
Dopił swoją colę i wyszliśmy, uprzednio płacąc.
Znajdowaliśmy się też w pobliżu London Eye i Parlamentu.
Tak jak myślałam, nie chciał oglądać Siedziby Parlamentu w środku i trochę się ucieszyłam. Sama byłam tak raz i o mało co nie usnęłam na stojąco.
Bardziej kręciła go przejażdżka London Eye. Skorzystałam na tym, bo nie byłam na tym od kilku lat. W środku zrozumiałam dlaczego. Powolne kręcenie się i oglądanie miasta z wysoka, nie było zbyt fascynujące, ale Jorge miał inny na to pogląd. Był oczarowany.
Ja zastanawiałam się nad tym, czemu jestem cały czas taka rozdrażniona i nie mogę się na niczym skupić. To ciągłe podróżowanie zmieniało mnie w kłębek nerwów.
-Gdzie tutaj jest najbliższa siłownia? - zapytał, gdy wchodziliśmy już do Tesco.
-5 minut od domu, a co?
-To że zmieniłem chwilowo miejsce, nie znaczy że będę prowadzić inny tryb życia. Nie wiem czy wiesz, ale codziennie dwie godziny spędzam na siłowni.
-Serio? Wczoraj też byłeś? Przecież prawie cały czas byliśmy razem.
-Z reguły chodzę rano.
-Okej, to zrobimy zakupy i pokaże ci gdzie.
-Mam inny pomysł, pójdziemy tam oboje.
-Jasne, ale moje ramiona nadają się do sukienki bez ramiączek, a nie podnoszenia ciężarków.
Rozśmieszyłam go tym.
W sklepie rozdzieliliśmy się. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy, bez których się nie obejdę, ale wyszło na to, że napełniłam cały wózek. Jorge  też nie był lepszy, stwierdził, że i tak jedząc gotowe obiady, źle się odżywiam i postanowił to zmienić. A to przecież on zaciągnął mnie do Fast-Fooda.
Po dwóch godzinach w markecie, jechaliśmy już z pełnym bagażnikiem do domu.
Włożyliśmy wszystko do lodówki i Jorge znów poruszył temat siłowni, choć myślałam że żartuje z tym. Przebrałam się, by jak idiotka nie wpaść na siłownię w wysokich butach.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam na sobie conversy, lub jakiekolwiek niskie buty. Prawdo podobnie ta zmiana pojawiła się, gdy poznałam Niall'a i po to by nie sięgać mu zaledwie do ramienia.
Teraz czułam się gorzej, bo Jorge miał 183 cm, a ja 163.
Na siłownię poszliśmy już pieszo, bo jak mówiłam było tylko 5 minut.
Gdy on trudził się z hantlami etc, ja tylko biegałam na bierzni, bo tylko to nadawało się dla mnie.
Cały czas zleciał dość rozrywkowo. Możliwe że będę korzystać z siłowni, ale maksymalnie godzinę.
Totalnie zmęczona, wyszłam z Jorgiem i jeszcze wolniej niż przedtem doszliśmy do domu. Ja od razu skierowałam się do wanny, a on jak wcześniej przyrzekł, miał coś zrobić(ugotować etc).
Nie liczyłam ile siedziałam w łazience. Wyszłam dopiero gdy zmarszczyłam się jak rodzynek.
Przebrałam się w to co rano i zeszłam na dół, a raczej do kuchni.
Jorge stał przy blacie i kroił pomarańcze.
-A to na co? - podeszłam do niego, by nie straszyć samym głosem.
-Na dip.
-Dip?
-Pomarańcze to tylko jeden ze składników.
-Ale dip do czego?
-Do nachosów.
-Myślałam że miało to być zdrowe.
-Jeśli się samemu zrobi o jest.
-Okej, nie wtrącam się już. Poczekam w salonie.
Włączyłam na HBO, bo miał zacząć się fajny film. Kilka minut przed nim, przyszedł Jorge z dużą tacą.
-To co z tym twoim dipem? - zapytałam biorąc do ręki gotowy dip.
-Ehm, nie był dobry.
-Dobrze, że kupiłeś wcześniej gotowy.
W połowie filmu, to co przygotował skończyło się. Tym razem to ja czmychnęłam do kuchni i przyniosłam masę moich ulubionych żelków.
Gdy ekranizacja się skończyła, było jeszcze dość wcześnie, a te
przekąski tak na nas wpłynęły że chciało się jeszcze bardziej jeść.
Żadne z nas nie miało ochoty gotować, więc znów postanowiliśmy wyjść, ale tym razem do restauracji.
Oboje się przebraliśmy, bo nie wypadało w takim ubraniu tam wejść.
Znów wygrzebałam coś z dna szafy i zaklinając się w duchu że wreszcie zabiorę się za garderobę, która nadal prócz biżuterii nic nie posiada.
Ponownie nie mieliśmy daleko przeszliśmy się.
Kolacja minęła dość w miłej atmosferze, nikt specjalnie się nie patrzył, więc moje ruchy nie były skrępowane.
Po zapłaceniu chcieliśmy już wyjść, ale Jorge w ostatnim momencie zatrzymał mnie. Za drzwiami stało masę ludzi, a raczej fotografów, nie mogłam wyjść z moim 'znajomym' bo od razu by zrobili z tego aferę.
Zadzwoniłam szybko po Dany'ego, by pomógł mi stąd wyjść.
Pojawił się na prawdę w zaskakującym tępie.
Pierwszy wyszedł Jorge, jak gdyby nigdy nic i wsiadł do samochodu. Potem ja pod osłoną Dany'ego i z każdej strony tak ciasno otoczona fotografami, że nie mogłam się przecisnąć, aż wreszcie siedziałam za ciemnymi oknami.
Miałam dosyć. Dany podwiózł nas do domu.Szybko weszliśmy, by nikt nie zauważył.
Nie byłam już w tak dobrym humorze jak wcześniej. Jorge to zauważył i nic się nie odzywając, weszliśmy do swoich pokojów. Nie miałam na nic ochoty, chciałam zostać tylko sama z własnymi myślami.

-------------------------

Wiem że już nudzą się wam moje wytłumaczenia czemu rozdział jest taki ... denny. Postaram się już tak nie pisać, bo to pewnie mam trochę obrzydza opowiadania. Ostatni raz dodam, że pisałam ten rozdział od godziny 11.00 wieczorem do 3.00 nad ranem. Tak, wiem trudno uwierzyć. Wróciłam wczoraj (pt.) późno od koleżanki, a dzisiaj (sob.) muszę piec tyle ciast i wszystkiego innego że bym nie zdążyła, a zmuszanie was do czekania do nast. tyg, to przesada. Jutro mam komunię brata i jest masa przygotowań.A do tego nie założę na nią nowych szpilek, bo mam na nogach straszne pęcherze od trampek i teraz nie mogę chodzić w żadnych butach, tak jestem bardzo mądra ;/
Więc... to była moja ostatnia wymówka na tym blogu.
Informuję jeszcze o tym, że pojawiła się nowa zakładka - Libster Award, żeby tutaj nie zaśmiecać :)



sobota, 4 maja 2013

Chapter 37.

Buenos Aires przez ten cały tydzień bardzo mi się spodobało. Każdy dzień w którym miałam kręcić następny odcinek mobilizował mnie do pracy i rano wręcz wyskakiwałam z łóżka.
Może i nie byłam aktorką, ale wystąpienie w tych 5 odcinkach było dla mnie czymś niesamowitym, czymś odmiennym od całej reszty.
Teraz czekał mnie tylko powrót do Londynu, ale nie wracałam w starym składzie: ja, Melanie, Daiana i Dany, był ktoś jeszcze.
Po skończeniu pracy nad serialem, pozostałam jeszcze w Argentynie przez dwa dni. Musieliśmy przedłużyć nasz pobyt tutaj, bo dostałam ofertę zagrania koncertu. Jeden dzień były to przygotowania, a dzisiejszego dnia, również w dniu wylotu stąd, koncert.
Jak zwykle rano, szłam już gotowa z Melanie, na dół do hotelowej restauracji, na śniadanie.
Właśnie w tym dniu, dowiedziałam się że ona nie wraca do Londynu, tylko na tydzień jedzie znów do LA. Tłumaczyła to jako, tydzień mody, ale czułam i widziałam to po jej minie, że coś więcej się za tym kryje.
Gdy skończyłyśmy, Melanie pojechała koordynować próby tancerzów do koncertu, a ja z Dany'm pojechałam ostatni raz spotkać się z nowymi znajomymi: Martiną, Pablem,Mercedes, Nicolasem, Lodovicą i Jorgiem.
Lubiłam spędzać z nimi czas, pokazali mi miasto i podszkoliłam swój hiszpański. Teraz pozostaje nam już tylko Skype lub rozmowy telefoniczne, ale na pewno nie zerwę z nimi kontaktu.
Cały tydzień spotykaliśmy się w tym jednym miejscu, ewentualnie potem gdzieś szliśmy, ale Decor Cafe było naszym miejscem spotkań.

Razem zgodnie zamówiliśmy siedem czekoladowych deserów.
Miałam stu-procentową pewność że w Londynie za nimi zatęsknię.
Siedzieliśmy w tym miejscu, póki nie musieli wracać na plan, gdzie i ja pojechałam z nimi. Lubiłam przypatrywać się jak grają.
Pierwszy skończył Jorge, chociaż to na niego zawsze musieliśmy czekać, bo był tym 'głównym'.
-Nie czekamy na resztę?- zapytałam go bo prowadził mnie do wyjścia.
-Oni i tak jadą zaraz nagrywać nową piosenkę, więc spotkamy się dopiero na twoim koncercie.
-A może chciałabym posłuchać tej piosenki?- podniosłam brwi.
Wywrócił oczami i wskazał pokój obok. Byłam z pewnością w nim, ale trochę jego wnętrze się zmieniło, teraz stały z nim tylko instrumenty muzyczne.
Jorge usiadł za perkusją i wskazał na tablicę z jakimś tekstem.
-To jest tekst, śpiewaj i wtedy posłuchasz piosenki.
-Ale to jest duet.
-Znam ją na pamięć.
Zajrzałam sobie przez ramię, sprawdzając czy drzwi są zamknięte i zaczęłam śpiewać w pewnych momentach nawet nie rozumiejąc co.
W ogóle nie skupiałam się na tym co on gra, czy na słowach piosenki.
Nie wiem jak to się stało, ale gdy Jorge uśmiechał się do mnie, automatycznie przypomniałam sobie o Niall'u. Trochę miałam wyrzuty sumienia, bo ja zrobiłam mu aferę, gdy zobaczyłam jego zdjęcie z Demi i nawet nie czekałam na wyjaśnienia i bałam się że on tak samo zareaguje.
Przez to wszystko przerwałam piosenkę w połowie.
-Coś się stało?- zapytał, gdy zobaczył moją minę.
-Nic, tylko chciałabym zadzwonić, spotkamy  się przed wejściem, dobrze?
W celu potwierdzenia, jak zawsze pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.
Chociaż do Niall'a dzwoniłam co dziennie, nadal wiedziałam że go w pewnym stopniu oszukuję, ale skoro nic nie robiłam, to niby czemu miałabym się z tego tłumaczyć. Odebrał po trzecim sygnale.
-Cześć, co tam u ciebie, myślałem że zadzwonisz później.
-Jeśli przeszkadzam ci to mogę zadzwonić za kilka godzin.
-Nie, wcale nie. Co z twoim głosem, co się stało.
-Nic się nie stało, to może przez telefon, tak brzmię.
Przez całą rozmowę niczego nie powiedziałam. Nawet gdy się pytał kogo poznałam tutaj, to nie powiedziałam i potem gdy już się rozłączyłam, byłam zdziwiona czemu. Przecież to nic złego że spędzam z nim codziennie czas, ale to tylko przez to że jestem w obcym mieście.
Chociaż byłam tu dość krótki czas, zwiedziłam to co chciałam, więc dzisiejsza 'wędrówka' odpadała.
Wielu rzeczy dowiedziałam się o Jorge. Jedną z nich jest to że jest bardzo pomocny. Prawie ze wszystkim z czym miałam problem, wyręczał mnie i robił to bardzo ochoczo.
Nie chodzi mi tu o to, że Niall taki jest, wręcz przeciwnie - jest taki, ale Jorge robi to w taki sposób, jakby chciał się przypodobać.
Gdy wczorajszego dnia napomknęłam że będę musiała dzisiaj wcześniej go 'opuścić', bo muszę się jeszcze spakować, a potem nie będzie na to czasu. Nie spodziewałam się ze mi pomoże, a on to za proponował, tak jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
Do tego było jeszcze trochę czasu. Najpierw poszliśmy do mojego ulubionego tutaj parku.
Był tak urokliwy i zielony, że samo bycie tutaj wprawiało w euforię i ulatywały te złe myśli. Odprężało mnie patrzenie na tych wszystkich roześmianych malców biegających z sznurkiem od latawca w rączce lub rzucających do swoich mam małą jak oni piłeczkę.
Podobało mi się to w ich oczach i uśmiechach, że nie muszą niczym się przejmować, liczy się dla nich akurat tylko ta zabawka którą trzymają w małych rączkach. W takich dzieciach jest najwięcej miłości niż w całym świecie, a ich rodzice patrząc na nie mają poczucie dumy, ale też ich wyraz twarzy wyraża gotować do obronienia dziecka swoim ciałem, jeśli byłoby to konieczne.
Nie widziałam momentu w którym wkroczyłam w 'ten' świat. Ostatnimi czasy bardzo często śnią mi się dzieci, takie małe, rozwrzeszczane - szczęśliwe. To chyba przez to że za często przychodzę je oglądać.
Sama nie widzę siebie na miejscu ich mam, po prostu to nie dla mnie.
Lubię dzieci, nawet bardzo, ale tylko wtedy gdy się śmieją i bawią. Wtedy gdy płaczą lub same nie wiedzą czego chcą, już moja sympatia do nich nie jest tak ogromna. Zawsze tak było i niestety będzie.
-O czym tak myślisz? - dopiero z zamyślenia wyrwał mnie głos Jorga siedział obok.
-Tak na prawdę to o dzieciach.
Podniósł do góry brwi.
-Ehm o twoich dzieciach?
-Co? Nie, mam dopiero 19 lat, o tamtych dzieciach - wskazałam na grupkę w piaskownicy.
-Czemu?
-Nie wiem, tak po prostu, mniejsza z tym. Może już chodźmy bo za 2 godziny mam ostatnią próbę i nie wypada się spóźnić.
Mogłam się spodziewać tego, że nie będę chciała żeby patrzył co mam w walizce chłopak, które poznałam niecały tydzień temu, więc wysłałam go po kawę dla nas, a sama szybko wszystko uprzątnęłam. Gdy już przyszedł, zostawiłam tylko ubrania na później, które wsadziłam do plecaka i wypiliśmy w spokoju napój który przyniósł.
Widać że był lekko zdziwiony, ale i ucieszony że nie musiał mi pomagać bo byłoby to dla niego tak samo dziwne jak i dla mnie.
Zostało nam trochę, więc za proponowałam, żebyśmy jeszcze raz spotkali się ze znajomymi z serialu, ale w tym samym momencie Daiana zadzwoniła i w rezultacie tego musiałam już jechać na miejsce gdzie rozpoczynał się koncert.
Jorge pomógł mi z walizką, tzn zapakował ją za mnie do swojego samochodu i podwiózł mnie. Gdyby nie on, pewnie bym musiała ściągać tutaj Dany'ego żeby przyjechał po mnie, wtedy oderwałabym go od jego aktualnej sprawy, czyli załatwiania lotu na dziś wieczór.
Wiadomość o moim koncercie tutaj pojawiła się nie dawno, więc mój zespół leciał całą noc, żeby dotrzeć na czas i ogromnie ich za to podziwiam. Oczywiście są do tego zobowiązani, ale rzucili wszystko i przyjechali.
Akurat byli przed budynkiem. Mój bagaż przenieśli do wypożyczonego auta, w którym były już wszystkie inne. Pożegnałam się tymczasowo z Jorgiem, który miał przyjechać za dwie godziny na koncert.
Pierwszą godzinę poświęciłam na przyśpieszoną próbę. Graliśmy tylko te najnowsze kawałki, których nie było na żadnym koncercie.
Ja tylko powtarzałam słowa, które leciały mi z słuchawki w uchu i za bardzo nie byłam skupiona, gdyż bardziej interesowało mnie i ciekawiło to co robili tancerze na dole. Tak samo jak śpiewać, kochałam i tańczyć, ale moje pląsy na pewno nie porównywały się tym. Byłam wręcz ucieszona, gdy Melanie, już inaczej
ubrana w celu koncertu, zawołała mnie za kulisy.
Jak prawie codziennie poddałam się zabiegom upiększającym, czyli targaniu moich włosów we wszystkiego strony i nakładaniu tony makijażu, o który zawsze się bałam że spłynie przy najmniejszym wysiłku.
Zawsze gdy masa osób krząta się wokół mnie, czuję się jak ogromna lalka, którą bawiłam się w młodości. Co było absolutnie niepotrzebne, nawet wiązali mi buty, jakbym sama nie potrafiła.
Po jakimś czasie skończyłam z denerwowaniem się gdy tylko wkładali mi mikrofon do dłoni i wpychali na scenę.
Lubiłam patrzeć na z koncertu na koncert, powiększającą się publikę nawet tu w Argentynie.
Kochałam robić to co robię i gdy w uszach usłyszałam pierwsze melodie piosenki 'She's So Gone' od razu poddałam się jej urokowi.
Była to moja ulubiona piosenka, którą do tej pory dla mnie napisali.
Tego wieczoru zaśpiewałam tylko 13 piosenek:
1.She's so gone.
2.City Light.
3.Hurricane.
4.Quicksand.
5.Ready Or Not.
6.Somebody.
7.This is my paradise.
8.Hold on for dear love.
9.Hurt so good.
10.Top of the world.
11.Turn up the music.
12.Whip my hair.
13.Determinate.
Koncert miał trwać tylko do godziny 19.00 bo potem zostawała mi tylko godzina do wylotu.
Nie jestem perfekcjonistką w występowaniu i prawdo podobnie nigdy nie będę, więc gdyby nie słuchawki w uszach na pewno bym poplątała tekst, którego dokładnie nie pamiętam.
Gdy skończyłam śpiewać, po hiszpańsku podziękowałam wspaniałej publice i zeszłam ze sceny.
Nie miałam czasu na zmywanie makijażu lub ściąganie wosku z włosów tylko z plecaka wyjęłam ubrania i szybciej niż zwykle ubrałam się.
Jedynie ja, Daiana i Dany z 'naszych' wylatywaliśmy pierwsi. Melanie jutro leciała do LA, więc do tej pory miała pomóc reszcie zespołu i stylistom w tym całym zamieszaniu.
Nie rozumiałam ich wcale, jakby Dany nie mógł zabukować nam biletów na jutro, a nie tak zaraz po koncercie, tylko że Daiana miała już jutro zebranie w pracy i musiała tam być.
Za osłoną mojego ochroniarza, przedostałam się do auta, bo inaczej paparazzi zgromadzeni przed budynkiem na pewno by mnie zdeptali.
Plus był taki ze samochód miał przyciemnione szyby.
Nie mieliśmy daleko do lotniska, jedynie kilkanaście minut.
Jedynym naszym celem, było miejsce znajdujące się po bramkach.
Gdy je już przeszłam byłam spokojna.
Tak jak się umówiliśmy wcześniej, czekał tam na mnie Jorge.
To on miał być tą osobą która leci ze mną. Za proponowałam to tylko dla tego, żeby pokazać mu piękno Londynu, w którym nigdy nie był.
Akurat jego tydzień wolnego nam to upraszczał i zaprosiłam go do siebie.
Niecałe pół godziny później byliśmy już w samolocie. Nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Nigdy

bym chyba nie mogła się przeprowadzić do obcego kraju, bo poza Anglią bym nie znalazła swojego miejsca.
Lot od godziny 20.00 miał trwać aż do 8.00 rano, ze względu na zmianę czasu. Właśnie przez to wzięłam ze sobą wielką poduszkę, by spędzić tą noc (kolejną już) w samolocie.

-------------------------------------


Trochę zbyt monotonny - wiem ! Ale chyba ucieszy was wiadomość, że strasznie dużo będzie się działo w najbliższym czasie i na razie mniej, a potem więcej :D
Macie też mojego TT :
Klik