Niekiedy wyobrażałam sobie jak będzie wyglądało moje dorosłe życie, ale byłam prawie pewna, że sobie nie poradzę, zawsze gdy pomyślałam o wyprowadzce od rodziców i pracy, wiedziałam że to nie dla mnie, więcej - wiele razy nawet rozważałam zostanie w domu rodzinnym . Teraz, gdy przyszłość stała się teraźniejszością, wiem, że źle planowałam swoje życie, bo normalna praca jest po prostu nie dla mnie. Jestem już na swoim i nie zamierzam się ruszać z tego miejsca.
Minęło już 8 lat, ale wspominam i będę wspominać dzień ślubu. Można to porównywać do następnego rozdziału w czytanej książce, nowa strona, a dla mnie całkiem odmienione życie. Nie twierdzę, że zmieniło się w bajkę, jeszcze do tego daleko, ale lepiej chyba być nie może, właśnie tak jest mi dobrze.
Olivia Feidley - Horan nadal śpiewa. Nowe albumy, trasy koncertowe, występy, nie mogłam z tego zrezygnować. One Direction - oni są w tej samej sytuacji, nie chcieli tego rzucić i w najbliższym czasie to się nie stanie, chociaż Louis ma już 30 lat, ale nadal jego dusza pozostała młoda.
Między mną a Niall'em nic się nie zmieniło. Jest tak jak wcześniej, ta sama ekscytacja drugą osobą, tylko z roku na rok to się nasila.
Zayn i Perrie również nie widzą świata poza sobą i jeszcze poza kimś - Rosalie. Oboje definitywnie sprawdzili się w roli rodziców, Rose ma 5 lat i już teraz ma ciekawe życie, rodzice muszą się nią dzielić, więc lata z nimi po całym świecie.
Liam i Sophie? Chyba raczej Liam i Danielle. W ich historii pasuje powiedzenie 'do trzech razy sztuka'. Wrócili do siebie niedługo po moim i Niall'a ślubie, gdzie się spotkali. Chociaż Liam był z Sophie, nadal kochał Dan, a ona czekała cierpliwie. Teraz są zaręczeni, a my czekamy na ślub.
Louis i Eleanor już nie są razem i nadal nie wiem czemu się rozstali, niby było między nimi wszystko okej, ale Eleanor nie rozpaczała za bardzo i od razu sobie kogoś znalazła. Ku zdumieniu wszystkich, Lou jest teraz z Kendall Jenner, byłą dziewczyną Harry'ego.
A sam Harry? Poznał on kogoś, kto również był tak samo powalony jak on. Może jednak nie poznał, bo znali się już długo. Nie wszyscy cieszą się z tego związku, ale dzięki Styles'owi, Miley Cyrus się zmieniła. Znowu ma długie włosy i już tak nie prowokuje każdym teledyskiem, czy występem.
Jednak nie wszystko poszło tak dobrze i nie wszystkich historia jest szczęśliwa. Melanie, moja najlepsza przyjaciółka, nie wytrzymała tej presji. W 9-tym miesiącu ciąży powiesiła się. Nie mogłam w to uwierzyć, bo nigdy bym nie pomyślała, że ona jest w stanie to zrobić. Przez to jej matka odeszła z pracy i przeprowadziła się do Brazylii, by być bliżej miejsca gdzie jej córka skończyła ze sobą. Ja mam nowego menadżera - Steven'a. Wszyscy bardzo to przeżyliśmy.
-O czym tak myślisz?- usłyszałam za sobą głos Niall'a.
Odwróciłam się w jego stronę, stał za sofą, trzymając na rękach Cody'ego.
-O obiedzie.
Roześmiał się.
Wstałam, ściągając przy tym z siebie koc, przez co ukazał się mój ogromny brzuch. Niall spojrzał na mnie krzywo.
-Tylko dlatego, że za tydzień mam wyznaczony termin, nie będę całych dni spędzać na siedzeniu.
Wzięłam od niego syna i zabrałam do kuchni. Zaraz przyszedł za mną.
-Martwię się o ciebie. Dobrze, nie musisz siedzieć, ale nie powinnaś nosić dwulatka.
-Nie jest ciężki, ma to po tobie.
Pocałował mnie, ale i tak zabrał mi dziecko.
Mieliśmy akurat wolne od pracy, całe dwa miesiące. Potem on wróci w trasę koncertową na kolejne pół roku, a ja będę zajmować się dziećmi, po tym czasie i ja wrócę. Zupełnie tak jak przy Cody'm.
Tydzień później urodziła się Melodie. Imię ma na cześć mojej Melanie.
Co więcej... nasza historia jeszcze się nie kończy, to dopiero początek.
_____________________
Tak więc, o to koniec! Kocham Was, za to że zostaliście ze mną do końca i czytaliście te lepsze i te gorsze rozdziały. Nie żegnamy się, już niedługo zacznę nowe opowiadanie, które mam nadzieję że będzie lepsze, bo już nabyłam pewnego doświadczenia :)
niedziela, 16 lutego 2014
czwartek, 6 lutego 2014
Chapter 69.
Chociaż sama tego nie koordynowałam ani nie wnikałam w postępowania przygotowań wesela, wszystko było dokładnie zaplanowane i z tą samą starannością wykonane. Przejście z ceremonii zaślubin do wesela było moim zdaniem płynne i zorganizowane. Goście w swych autach utworzyli długi, lecz zgrabny korowód, składający się z najróżniejszych marek i kolorów samochodów, a na samym początku była nasza limuzyna. Tylko ja i Niall, no i Harry z Gemmą. Tak, to ją wybrałam na świadkową, bo nie brała udziału w tych głupich zawodach. Sam, Alexis, Perrie, Dan, El, Sophie, wszystkie miały nieukrytą chęć na to miejsce, a Gemma nie i właśnie dlatego jej to zaproponowałam, lecz pomógł mi w tej decyzji jej brat.
Jechaliśmy w eskorcie policji, więc dzięki temu, w mieście nie utworzyły się gigantyczne korki. Gdy wjeżdżaliśmy na teren posesji na której miało odbyć się wesele, widziałam jak białe girlandy jarzą się w świetle lampek na drzewach i jak około dziesięć tysięcy kwiatów, tworzących zapierający dech w piersiach dywan rozłożony na całym terenie wokół, delikatnie podnosi się i opada z pomocą jesiennego wiatru.
Ceremonia i podróż tutaj zabrały dokładnie tyle czasu, aby słońce zdążyło schować się za czubkami drzew rosnących wokół, powoli zapadał zmierzch, ale niezbędnym pośrednikiem w tym procesie była nadchodząca zima, już teraz robiło się wcześnie ciemno.
Wewnątrz domu osadzonego w samym centrum terenu wykarczowanego również w środku lasu, znajdowała się ogromna sala, która miała być miejscem wesela, gdyby było ciepło na pewno zostalibyśmy na zewnątrz. Po jakimś czasie, gdy przy wejściu formował się wielki stos prezentów, tłum rozpierzchł się po sali, tworząc niewielkie grupki. Nadszedł czas na rozmowy i zabawę. Wszyscy chcieli uciąć sobie z nami pogawędkę, chociaż dopiero co składali nam życzenia. Nie było to dziwne, że Harry rozpoczął kolejkę. Razem z Gemmą wepchali się przed pozostałymi, to co mówił nie było do końca na serio, ale Gemma doprowadziła brata do porządku i powiedział kilka sensownych zdań. Następni w kolejce byli moi rodzice, a za nimi rodzice Niall'a i jego brat Greg z żoną. Nasze mamy ledwo co mówiły, bo płacz im w tym przeszkadzał, odeszły razem dalej szlochając, nasi ojcowie również oddalili się razem, szukając pewnie czegoś by razem się napić.
Nadal dziwnie się czułam w tej sukni. Sądziłam iż wielka, rozłożysta suknia mi się tak podoba, to i będę szczęśliwa nosząc ją. Teraz wybrałabym taką, która nie zajmuje miejsca trzech osób, ale mam nadzieję, że nie będę musiała ponownie kupować sukni ślubnej.
Ucieszyłam się na widok Michael'a. Ostatnim razem gdy się widzieliśmy, bardzo się pokłóciliśmy i nie zanosiło się na to by łatwo mi wybaczył, a tu proszę: stoi uśmiechnięty, jak gdyby nigdy nic, jednak śluby wszystkich jednoczą.
Prócz Sam i Alexis nie zaprosiłam nikogo więcej ze szkoły, nie przepadałam za pozostałymi, ale i źle wspominam liceum, dlatego nie chciałam powracać do tamtych czasów.
Same życzenia zajęły nam dużo czasu, bo musieliśmy choć chwilę porozmawiać z trzema setkami ludzi, tak około, gdyż kilkanaście osób nie mogło przyjść, a niektórzy byli tylko na ceremonii kościelnej.
Wesele przebiegało według tradycyjnego scenariusza. Kiedy kroiliśmy nasz efektowny tort, oślepiły mnie flesze, ale to dlatego że ktoś specjalnie próbował wywołać u mnie chwilowy zanik wzroku, byłam prawie pewna że to Louis ( tak na marginesie tort, był moim zdaniem, zbyt duży, pomimo dużej liczby gości i tak sporo zostało, tort był mojej wysokości, ale pięć razy szerszy).
Przez te wszystkie tradycje całkowicie zmieniłam swoje nastawienie. Co rusz płonęłam rumieńcem i już na pewno nigdy nie będę pragnęła być w centrum uwagi jak dotychczas. Na początku musieliśmy nakarmić się tortem nawzajem, co było swoją drogą niezwykle stresujące, bo wiedziałam że wszyscy się patrzą jak jem. Rzucając bukietem wykazałam się niespotykaną u siebie zręcznością, a wiązanka trafiła prosto w ręce zaskoczonej Eleanor. Chyba nigdy nie zapomnę miny Lou, gdy to zobaczył, jego twarz mówiła: nie chodzi tu o mnie, ja nie zamierzam ci się oświadczyć! Dobrze widziałam, że po tym Louis poszedł się napić.
Przed zdejmowaniem podwiązki zsunęłam ją dyskretnie niemal do łydki, ale kiedy Niall usuwał ją, jak należało zębami i tak zrobiłam się koloru dorodnego pomidora, a połowa gości - szczególnie Lou, Harry i Liam- miała ubaw po pachy. Wynurzywszy się spod mojej sukienki, Niall mrugnął do mnie porozumiewawczo po czym wycelował swoją zdobycz w środek twarzy Harry'ego.
Nadszedł czas na pierwszy taniec wieczoru, zgodnie ze zwyczajem, w wykonaniu pary młodej. To był jedyny punkt wesela, gdy weszłam na parkiet bez oporów, nie mogąc się doczekać kiedy znowu znajdę się w objęciach Niall'a. Prowadził mnie tak pewnie, że niczym nie musiałam się przejmować - wirowaliśmy wdzięcznie w błyskach fleszy i poświacie rzucanej przez baldachim choinowych lampek nad nami.
-Czy dobrze się pani bawi, pani Horan?- szepnął mi do ucha.
Zaśmiałam się.
-Trochę potrwa, zanim się przyzwyczaję.
-Mamy czas- przypomniał mi przepełnionym radością głosem, po czym pocałował mnie, nie przerywając tańca. Zaczęto nam robić jeszcze więcej zdjęć niż przedtem.
Muzyka zmieniła się i tata poklepał Niall'a po ramieniu. Z nim tańczyć nie było mi już tak łatwo - to po tacie moi bracia odziedziczyli brak zdolności w tej dziedzinie. Poruszaliśmy się więc po parkiecie ostrożnie, cały czas musiałam go prowadzić. Niall i jego mama, kręcili się tymczasem niedaleko o wiele zgrabniej.
Zatańczyłam chyba ze wszystkimi, z niektórymi nawet kilkadziesiąt sekund, ale i tak się liczyło. Miło było widzieć te osoby z którymi nie widziałam się szmat czasu, ale tak naprawdę zależało mi tylko na przebywaniu z Niall'em. Szczerze się ucieszyłam, kiedy w pierwszej minucie kolejnego tańca, przeprosił mojego partnera i porwał mnie w swoje ramiona.
-Nadal nie lubisz Jorge?- skomentowałam, kiedy znaleźliśmy się od niego w takiej odległości, że nie mógł już nas podsłuchać.
-Nie przepadam za nim, bo widzę jak na ciebie patrzy. Ma szczęście, że nie wyrzuciłem go z wesela, albo że nie potraktowałem go jeszcze gorzej.
-Tak już ci wierzę, pewnie normalnie się patrzy.
-Czy w ciągu ostatnich kilku godzin widziałaś swoje odbicie?
-Ehm... nie, a bo co?
-W takim razie podejrzewam, że nie zdajesz sobie sprawy jak niezwykle atrakcyjnie się dzisiaj prezentujesz. Wcale się nie dziwię, że Jorge nie mógł się powstrzymać, chociaż jesteś już mężatką. Mam żal do Gemmy, że nie zmusiła cię do przejrzenia się w lustrze.
-Nie miałam na to czasu, ale wiesz co? Przesadzasz, bo jesteś zaślepiony.
Westchnął. Zatrzymał się i odwrócił mnie twarzą w stronę zewnętrznych drzwi. W zajmującą całą powierzchnię ściany szybach odbijali się tańczący goście. Niall wskazał na parę dokładnie naprzeciwko nas.
-Zaślepiony mówisz?
U boku jego sobowtóra stała ciemnowłosa piękność. Miała oliwkową cerę bez jednej skazy i błyszczące z podekscytowania oczy obramowane wachlarzami czarnych rzęs. Biała kreacja, którą miała na sobie przypominała odwrócony pąk róży. Gdy tak się przyglądałam nieznajomej zaczęłam rozpoznawać w niej samą siebie. Nie wiedziałam z czego wynika ta zmiana. Moja wysoka samoocena pozwalała mi całe życie sądzić, że jestem ładniejsza od pozostałych dziewczyn i nie ważne czy była to prawda. A teraz nie był to na pewno wynik mojego samodzielnego, wygórowanego osądu. Doszłam do wniosku, że to głównie przez mój nowy makijaż wyglądam inaczej, lepiej. Praktycznie to tego makijażu nie było. Zawsze nakładałam na siebie jak najwięcej, oczy i usta pomalowane na ciemno, a teraz było odwrotnie, a efekt o wiele bardziej mi się spodobał. Zanim zdążyłam nacieszyć się swoim widokiem, Niall przyciągnął mnie do siebie do siebie. Przy nim zapominałam o bożym świecie, na ziemię sprowadził mnie głos Gemmy.
-Oliv, czas się przebrać.
Czy naprawdę nie mogła poczekać? Niall zignorował siostrę najlepszego kumpla i naparł na moje wargi z jeszcze większą energią, serce waliło mi jak oszalałe, bo ledwo dążyłam z łapaniem oddechu. Nigdy nie całował mnie tak przy ludziach. Odsunął się ode mnie tylko na ułamek sekundy.
-Sio!- mruknął i wrócił do przerwanej czynności.
-Oliv, chcesz polecieć w sukni ślubnej?
Puściłam jej pytanie mimo uszu, zresztą było mi wszystko jedno.
Gemma jęknęła cicho.
-Powiem jej dokąd ją zabierasz- zagroziła Niall'owi.
Zamarł na moment, a potem spiorunował ją wzrokiem.
-Idziemy- zakomenderowała biorąc mnie za rękę.
Ciągnęła mnie cierpliwie za sobą, a kilkoro gości zachichotało. Poddałam się by nie robić przedstawienia. Weszłyśmy do jednego z licznych pokoi w tym domu. W środku czekały już Perrie, Danielle, Sam i Alexis. Po Sophie nie spodziewałam się że ciut bardziej się zainteresuje i miałam rację. A co do Gemmy, zaczęłam spędzać z nią dużo czasu 2 miesiące temu, głównie przez ślub, pomagała także kupić Hazzie garnitur.
Gdy byłam w stroju na podróż wszystko poszło bardzo sprawnie. Razem z Niall'em, który również przebrał się w czarne spodnie, biały t-shirt i brązową kurtkę, wyszliśmy z domu, a goście podążyli za nami. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wsiedliśmy w samochód, który mieliśmy zostawić na lotnisku, stamtąd miał go ktoś odebrać.
Do samego końca nie dowiedziałam się gdzie lecimy, a utrudniał mi w tym prywatny samolot, gdybyśmy lecieli normalnym, dowiedziałabym się jakie miejsce jest naszym celem. Jednak samo miasto nie było takie ważne, tylko to, że mieliśmy być tam razem.
------------------------
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale i tak jest przed czasem, bo zamierzałam zamieścić tu post w sobotę, tak więc, następny - ostatni pojawi się gdy będzie tu 20 komentarzy <3
Pierwsza wiadomość poza, to polecam blog mojej przyjaciółki http://storyofmyxxlife.blogspot.com/
Następny news to nowy blog, już go założyłam, ale kompletnie nic na nim nie ma. Gdy dodam tutaj 70 rozdział, odpocznę od pisana na miesiąc, a wraz z marcem zabiorę się do pisana na nowo. Napiszę jeszcze tutaj informację o nowym opowiadaniu, mam nadzieję że będziecie czytać <3
Jeśli macie jakieś pytania, pisać na tt @oliviaxxbling.
Jechaliśmy w eskorcie policji, więc dzięki temu, w mieście nie utworzyły się gigantyczne korki. Gdy wjeżdżaliśmy na teren posesji na której miało odbyć się wesele, widziałam jak białe girlandy jarzą się w świetle lampek na drzewach i jak około dziesięć tysięcy kwiatów, tworzących zapierający dech w piersiach dywan rozłożony na całym terenie wokół, delikatnie podnosi się i opada z pomocą jesiennego wiatru.
Ceremonia i podróż tutaj zabrały dokładnie tyle czasu, aby słońce zdążyło schować się za czubkami drzew rosnących wokół, powoli zapadał zmierzch, ale niezbędnym pośrednikiem w tym procesie była nadchodząca zima, już teraz robiło się wcześnie ciemno.
Wewnątrz domu osadzonego w samym centrum terenu wykarczowanego również w środku lasu, znajdowała się ogromna sala, która miała być miejscem wesela, gdyby było ciepło na pewno zostalibyśmy na zewnątrz. Po jakimś czasie, gdy przy wejściu formował się wielki stos prezentów, tłum rozpierzchł się po sali, tworząc niewielkie grupki. Nadszedł czas na rozmowy i zabawę. Wszyscy chcieli uciąć sobie z nami pogawędkę, chociaż dopiero co składali nam życzenia. Nie było to dziwne, że Harry rozpoczął kolejkę. Razem z Gemmą wepchali się przed pozostałymi, to co mówił nie było do końca na serio, ale Gemma doprowadziła brata do porządku i powiedział kilka sensownych zdań. Następni w kolejce byli moi rodzice, a za nimi rodzice Niall'a i jego brat Greg z żoną. Nasze mamy ledwo co mówiły, bo płacz im w tym przeszkadzał, odeszły razem dalej szlochając, nasi ojcowie również oddalili się razem, szukając pewnie czegoś by razem się napić.
Nadal dziwnie się czułam w tej sukni. Sądziłam iż wielka, rozłożysta suknia mi się tak podoba, to i będę szczęśliwa nosząc ją. Teraz wybrałabym taką, która nie zajmuje miejsca trzech osób, ale mam nadzieję, że nie będę musiała ponownie kupować sukni ślubnej.
Ucieszyłam się na widok Michael'a. Ostatnim razem gdy się widzieliśmy, bardzo się pokłóciliśmy i nie zanosiło się na to by łatwo mi wybaczył, a tu proszę: stoi uśmiechnięty, jak gdyby nigdy nic, jednak śluby wszystkich jednoczą.
Prócz Sam i Alexis nie zaprosiłam nikogo więcej ze szkoły, nie przepadałam za pozostałymi, ale i źle wspominam liceum, dlatego nie chciałam powracać do tamtych czasów.
Same życzenia zajęły nam dużo czasu, bo musieliśmy choć chwilę porozmawiać z trzema setkami ludzi, tak około, gdyż kilkanaście osób nie mogło przyjść, a niektórzy byli tylko na ceremonii kościelnej.
Wesele przebiegało według tradycyjnego scenariusza. Kiedy kroiliśmy nasz efektowny tort, oślepiły mnie flesze, ale to dlatego że ktoś specjalnie próbował wywołać u mnie chwilowy zanik wzroku, byłam prawie pewna że to Louis ( tak na marginesie tort, był moim zdaniem, zbyt duży, pomimo dużej liczby gości i tak sporo zostało, tort był mojej wysokości, ale pięć razy szerszy).
Przez te wszystkie tradycje całkowicie zmieniłam swoje nastawienie. Co rusz płonęłam rumieńcem i już na pewno nigdy nie będę pragnęła być w centrum uwagi jak dotychczas. Na początku musieliśmy nakarmić się tortem nawzajem, co było swoją drogą niezwykle stresujące, bo wiedziałam że wszyscy się patrzą jak jem. Rzucając bukietem wykazałam się niespotykaną u siebie zręcznością, a wiązanka trafiła prosto w ręce zaskoczonej Eleanor. Chyba nigdy nie zapomnę miny Lou, gdy to zobaczył, jego twarz mówiła: nie chodzi tu o mnie, ja nie zamierzam ci się oświadczyć! Dobrze widziałam, że po tym Louis poszedł się napić.
Przed zdejmowaniem podwiązki zsunęłam ją dyskretnie niemal do łydki, ale kiedy Niall usuwał ją, jak należało zębami i tak zrobiłam się koloru dorodnego pomidora, a połowa gości - szczególnie Lou, Harry i Liam- miała ubaw po pachy. Wynurzywszy się spod mojej sukienki, Niall mrugnął do mnie porozumiewawczo po czym wycelował swoją zdobycz w środek twarzy Harry'ego.
Nadszedł czas na pierwszy taniec wieczoru, zgodnie ze zwyczajem, w wykonaniu pary młodej. To był jedyny punkt wesela, gdy weszłam na parkiet bez oporów, nie mogąc się doczekać kiedy znowu znajdę się w objęciach Niall'a. Prowadził mnie tak pewnie, że niczym nie musiałam się przejmować - wirowaliśmy wdzięcznie w błyskach fleszy i poświacie rzucanej przez baldachim choinowych lampek nad nami.
-Czy dobrze się pani bawi, pani Horan?- szepnął mi do ucha.
Zaśmiałam się.
-Trochę potrwa, zanim się przyzwyczaję.
-Mamy czas- przypomniał mi przepełnionym radością głosem, po czym pocałował mnie, nie przerywając tańca. Zaczęto nam robić jeszcze więcej zdjęć niż przedtem.
Muzyka zmieniła się i tata poklepał Niall'a po ramieniu. Z nim tańczyć nie było mi już tak łatwo - to po tacie moi bracia odziedziczyli brak zdolności w tej dziedzinie. Poruszaliśmy się więc po parkiecie ostrożnie, cały czas musiałam go prowadzić. Niall i jego mama, kręcili się tymczasem niedaleko o wiele zgrabniej.
Zatańczyłam chyba ze wszystkimi, z niektórymi nawet kilkadziesiąt sekund, ale i tak się liczyło. Miło było widzieć te osoby z którymi nie widziałam się szmat czasu, ale tak naprawdę zależało mi tylko na przebywaniu z Niall'em. Szczerze się ucieszyłam, kiedy w pierwszej minucie kolejnego tańca, przeprosił mojego partnera i porwał mnie w swoje ramiona.
-Nadal nie lubisz Jorge?- skomentowałam, kiedy znaleźliśmy się od niego w takiej odległości, że nie mógł już nas podsłuchać.
-Nie przepadam za nim, bo widzę jak na ciebie patrzy. Ma szczęście, że nie wyrzuciłem go z wesela, albo że nie potraktowałem go jeszcze gorzej.
-Tak już ci wierzę, pewnie normalnie się patrzy.
-Czy w ciągu ostatnich kilku godzin widziałaś swoje odbicie?
-Ehm... nie, a bo co?
-W takim razie podejrzewam, że nie zdajesz sobie sprawy jak niezwykle atrakcyjnie się dzisiaj prezentujesz. Wcale się nie dziwię, że Jorge nie mógł się powstrzymać, chociaż jesteś już mężatką. Mam żal do Gemmy, że nie zmusiła cię do przejrzenia się w lustrze.
-Nie miałam na to czasu, ale wiesz co? Przesadzasz, bo jesteś zaślepiony.
Westchnął. Zatrzymał się i odwrócił mnie twarzą w stronę zewnętrznych drzwi. W zajmującą całą powierzchnię ściany szybach odbijali się tańczący goście. Niall wskazał na parę dokładnie naprzeciwko nas.
-Zaślepiony mówisz?
U boku jego sobowtóra stała ciemnowłosa piękność. Miała oliwkową cerę bez jednej skazy i błyszczące z podekscytowania oczy obramowane wachlarzami czarnych rzęs. Biała kreacja, którą miała na sobie przypominała odwrócony pąk róży. Gdy tak się przyglądałam nieznajomej zaczęłam rozpoznawać w niej samą siebie. Nie wiedziałam z czego wynika ta zmiana. Moja wysoka samoocena pozwalała mi całe życie sądzić, że jestem ładniejsza od pozostałych dziewczyn i nie ważne czy była to prawda. A teraz nie był to na pewno wynik mojego samodzielnego, wygórowanego osądu. Doszłam do wniosku, że to głównie przez mój nowy makijaż wyglądam inaczej, lepiej. Praktycznie to tego makijażu nie było. Zawsze nakładałam na siebie jak najwięcej, oczy i usta pomalowane na ciemno, a teraz było odwrotnie, a efekt o wiele bardziej mi się spodobał. Zanim zdążyłam nacieszyć się swoim widokiem, Niall przyciągnął mnie do siebie do siebie. Przy nim zapominałam o bożym świecie, na ziemię sprowadził mnie głos Gemmy.
-Oliv, czas się przebrać.
Czy naprawdę nie mogła poczekać? Niall zignorował siostrę najlepszego kumpla i naparł na moje wargi z jeszcze większą energią, serce waliło mi jak oszalałe, bo ledwo dążyłam z łapaniem oddechu. Nigdy nie całował mnie tak przy ludziach. Odsunął się ode mnie tylko na ułamek sekundy.
-Sio!- mruknął i wrócił do przerwanej czynności.
-Oliv, chcesz polecieć w sukni ślubnej?
Puściłam jej pytanie mimo uszu, zresztą było mi wszystko jedno.
Gemma jęknęła cicho.
-Powiem jej dokąd ją zabierasz- zagroziła Niall'owi.
Zamarł na moment, a potem spiorunował ją wzrokiem.
-Idziemy- zakomenderowała biorąc mnie za rękę.
Ciągnęła mnie cierpliwie za sobą, a kilkoro gości zachichotało. Poddałam się by nie robić przedstawienia. Weszłyśmy do jednego z licznych pokoi w tym domu. W środku czekały już Perrie, Danielle, Sam i Alexis. Po Sophie nie spodziewałam się że ciut bardziej się zainteresuje i miałam rację. A co do Gemmy, zaczęłam spędzać z nią dużo czasu 2 miesiące temu, głównie przez ślub, pomagała także kupić Hazzie garnitur.
Gdy byłam w stroju na podróż wszystko poszło bardzo sprawnie. Razem z Niall'em, który również przebrał się w czarne spodnie, biały t-shirt i brązową kurtkę, wyszliśmy z domu, a goście podążyli za nami. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wsiedliśmy w samochód, który mieliśmy zostawić na lotnisku, stamtąd miał go ktoś odebrać.
Do samego końca nie dowiedziałam się gdzie lecimy, a utrudniał mi w tym prywatny samolot, gdybyśmy lecieli normalnym, dowiedziałabym się jakie miejsce jest naszym celem. Jednak samo miasto nie było takie ważne, tylko to, że mieliśmy być tam razem.
------------------------
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale i tak jest przed czasem, bo zamierzałam zamieścić tu post w sobotę, tak więc, następny - ostatni pojawi się gdy będzie tu 20 komentarzy <3
Pierwsza wiadomość poza, to polecam blog mojej przyjaciółki http://storyofmyxxlife.blogspot.com/
Następny news to nowy blog, już go założyłam, ale kompletnie nic na nim nie ma. Gdy dodam tutaj 70 rozdział, odpocznę od pisana na miesiąc, a wraz z marcem zabiorę się do pisana na nowo. Napiszę jeszcze tutaj informację o nowym opowiadaniu, mam nadzieję że będziecie czytać <3
Jeśli macie jakieś pytania, pisać na tt @oliviaxxbling.
Subskrybuj:
Posty (Atom)