Obserwatorzy

niedziela, 19 stycznia 2014

Chapter 67.

Wszystko zostało zapięte na ostatni guzik. Goście z daleka umieszczeni w hotelach. Ostatni dzień, to
 już jutro. Byłam zdziwiona,że Niall i chłopaki wylatują już dzisiaj rano, bo ich wieczór kawalerski będzie trwał dłużej niż obejmuje słowo 'wieczór', jednak większe prawdopodobieństwo jest że to lot zajmie im cały dzień. Żaden z nich nie chciał puścić pary z ust, nic się nie dowiedziałam i vice versa - oni od nas też. Ani Perrie, ani Eleanor nic nie powiedziały, za to Liam był zaskoczony, bo zaprosiłam Danielle a nie Sophie i było również z tego powodu przykro, ja jednak musiałam wybierać. Odkąd chłopak Alexis (Johny) i narzeczony Sam (Dylan) przyjechali do Londynu, one spędzały z nimi o wiele więcej czasu niż ze mną, lecz nie miałam nic przeciwko. Jutrzejszej nocy miałam nie spędzić w stolicy Anglii, tylko w samolocie do... no właśnie, dokąd? Niall uznał, że miejsce naszego miesiąca miodowego na razie pozostanie niespodzianką. A do tego czasu chciałam załatwić  wszystkie swoje sprawy.
Postanowiłam odprowadzić Niall'a na lotnisko, lecz chłopaki pozwolili mi jedynie iść z nimi do głównej hali, bo dalej dowiedziałabym się gdzie lecą, przynajmniej mogłabym zgadywać, bo każda bramka ma kilka miast do których można lecieć wchodząc akurat do tej. Nie mieli odprawy, bo nie mieli żadnych bagaży. Pożegnałam się z nimi przed przejściem (bramką) nr 3, były to loty do Miami, LA, Buenos Aires i Sao Paulo. Mogę się teraz tylko zastanawiać, gdzie mogą lecieć. Ameryka Południowa?
-Nie uciekniesz?- zapytał Niall, gdy była jego kolej, aby przejść na 'drugą stronę'.
Pokiwałam przecząco głową. Wiedziałam, że tylko żartuje.
-Gdybym miała to zrobić, zrobiłabym o wiele wcześniej.
-To spotkamy się przy ołtarzu.
-Rozpoznasz mnie po białej sukni.
-Będę wypatrywać.
Roześmialiśmy się oboje. Od jakiegoś czasu, w miejscach publicznych zaczęłam czuć się swobodnie, nawet teraz to że przyglądało nam się tyle osób, nie przeszkadzało mi.
-Baw się dobrze i zamów sobie jakąś ładną laskę. - życzyłam mu, gdy chłopaki zaczęli go wołać.
-Co?- zdziwił się.
-Już dobrze wiesz o czym mówię.
-I dlatego to z tobą się żenię.
Pocałowałam go po raz ostatni i odszedł.
To działo się naprawdę. Te zapewnienia, gdy jako nastolatka rozpowiadałam każdemu kto chciał mnie słuchać, że nigdy nie wyjdę za mąż , że będę bizneswomen i zamieszkam w apartamencie z widokiem na Madison Square Garden, a moim jedynym towarzyszem będzie mały maltańczyk.
Nic się nie sprawdziło i nie będzie miało. Teraz to czuje, Niall to ten jedyny. Już nie mam tamtych wizji przyszłości i cieszy mnie to.
W tym wieku, może i nie jestem w 100% dojrzała, ale wiem że takich 'wizji' jest wiele i większość z nich się spełnia, przez to maleje wzrost demograficzny, to nie są Chiny, gdzie rodzi się dziecko za dzieckiem i trzeba było wydać prawo do posiadania maksymalnie dwójki dzieci - to jest Anglia, gdzie nie ma już starych panien i starych kawalerów, tylko single, którzy żyją z dnia na dzień i nie mają tyle problemów dotyczących rodzicielstwa. Tutaj brakuje rodzin wielodzietnych.
Dojechałam do domu gotowa do pakowania. Może i brałam tylko podręczną, dużą torbę, ale musiałam coś wziąć, nawet tylko po to, aby mieć coś w co mogę się przebrać, a nie jak chłopaki, wzięli pewnie tylko portfel i telefon. Poprawka: Zayn jako jedyny miał plecak.
Zaskoczyły mnie Alexis i Sam, które były już w środku i czekały na mnie.
-Jak tu weszłyście?
-Drzwiami... tak to jest jak nie zamyka się drzwi.
Usiłowałam sobie przypomnieć czy na serio nie zamknęłam drzwi, ale z rana pamiętam tylko pośpiech.
Spojrzałam na dwa plecaki oparte o fotel.
-Już spakowane?- zapytałam z sarkazmem.
-Ty też powinnaś być, za półtorej godziny wyjeżdżamy, a za dwie i pół  mamy samolot.
Coś mi się musiało pomieszać chyba tak długo wracałam z lotniska, bo sądziłam że lot mamy za kilka godzin, o 14.30. Spojrzałam na ekran telefonu, który trzymałam. Była 12.00. Weszłam prędko do garderoby i zaczęłam się pakować. Tylko rzeczy bez których nie mogę się obejść na co dzień i strój na jutro. Po tym wzięłam prysznic i przebrałam się.
Dokładnie 7 minut przed czasem zeszłam do salonu.
-Wow, wyrobiłaś się.
Przymrużyłam oczy, jak kot.
Chwilę potem mogłyśmy już wychodzić. Taksówka stała na podjeździe. Sprawdziłam z pięć razy czy dom jest zamknięty i wyjechałyśmy.
Od razu zorientowałam się czemu tyle czasu zajęło mi dojechanie z lotniska do domu po tym jak odwiozłam chłopaków. Teraz było tak samo- niesamowite korki. Nic nie dało to, że Alexis cały czas przeklinała (ale wydawać by się mogło, że chce wywołać deszcz). Mało co byśmy nie zdążyły.
Ta scena była podobna to tych słynnych hollywoodzkich, gdzie rodzina biegnie przez cały budynek, bo może być za późno. I tak jak oni, rozluźniłyśmy się dopiero na pokładzie pierwszej klasy.
Czekał nas ośmio godzinny lot do Las Vegas. To trochę sprzeczne z tym co przyjęło się w XXI wieku. To pan młody powinien udać się na swój wieczór kawalerski do Las Vegas, podczas gdy mój przyszły mąż i jego koledzy mieli całkiem inny plan, najbardziej prawdopodobne jest że są w drodze do Los Angeles.
A może po prostu naoglądałam się za dużo filmów i mylę się z tym Las Vegas? Może to miasto jest już przereklamowane?
-Hej! Oliv, już jesteśmy.
To Samantha próbowała mnie obudzić.
Cały lot przespałam, po pierwsze dlatego że dostarczałam mózgowi zapas energii na noc, a po drugie dlatego że i tak nie miałam innego zajęcia. Alexis grała na PSP, a Sam słuchała muzyki. Przynajmniej wyspałam się teraz, a nie potem pod jakimś stołem.
Spojrzałam na godzinę na zegarze pokładowym. W Las Vegas była prawie 18. Według planu dziewczyn, miałyśmy godzinę na sprawy organizacyjne.
 Przed odlotem nie spotkałyśmy się z Perrie, El i Danielle, bo na pewno wsiadły wcześniej, niż my , a szukać ich po pokładzie też nie było sensu. Dopiero spotkałyśmy je w sali przylotów. Jak się okazało, one również były wtajemniczone w ten cały 'plan', tylko ja zostałam wyjątkiem.
Udałyśmy się do hotelu Plaza, gdzie miałyśmy spędzić te kilka godzin przed porannym powrotem do Londynu. Każda z dziewczyn przebrała się, a Alexis która miała sukienkę- sukces- wręczyła mi mój strój.
-Ty żartujesz sobie?- zatkało mnie gdy podniosłam wieczko pudełka.
-Nie, pozwoliłaś mi wybierać. Jest umowa, ja w sukience, ty w tym.
-Przecież jak mi ktoś zrobi w tym zdjęcie,to... to, ugh!
-Zawsze możesz się wycofać.
-Nie! Umowa nadal aktualna.
Uśmiechnęła się szeroko. Gdy weszłam do pokoju w tym czymś, wszystkie wybuchnęły śmiechem.
Aby chociaż nikt na ulicy w tym nie zobaczył, założyłam na wierzch płaszcz, przecież w klubach nikt nie będzie robić zdjęć, a jak już to nie będzie dużo widać.
-Zajmijcie stolik, a my pójdziemy po coś do picia.
Usiadłyśmy, a Perrie i Dan odeszły w stronę baru.
Kilka szklanek mieszanki soku z z kiwi i ginu i poszłyśmy tańczyć. Zajmowałyśmy, poprawka, byłyśmy centrum klubu. Gdy miejsce nam się znudziło, poszłyśmy do innego lokalu, zajęte szukaniem telefonu, by robić zdjęcia, nie widziałyśmy gdzie wchodzimy. Był to klub z męskim striptizem. Strzał w dziesiątkę. Każda z nas (prócz Dan) miała kogoś, ale czy to znaczyło że raz nie możemy się zabawić?
-Taniec dla panny młodej?
Usłyszałam za sobą czyjś głos. Okazało się że to facet który przed chwilą tańczył na scenie. Po naleganiach dziewczyn zgodziłam się, takich propozycji nie dostaje na co dzień. Cały czas były robione zdjęcia i to moim telefonem. Z tego klubu wyszłyśmy z tamtym facetem, który miał niespotykane imię- Scully. Miał dołeczki w policzkach, zielone oczy i niesamowicie białe zęby. Przypominał przez to Hazze, ale Scully był gejem, a Harry ewidentnie nie, chyba że się mylę...
-Za dużo myślisz- odezwał się jedyny facet naszego wieczoru, gdy prowadził nas do klubu podobnego do tego, gdzie go spotkałyśmy.
Wypiłyśmy tam o wiele za dużo, dlatego odbiegłyśmy od tajemniczego 'planu' i poszliśmy do kasyna.
Hazard to coś zdecydowanie nie dla mnie. W sumie straciłam 960$, a Alexis która wyłożyła 200$ wygrała 2000$. Ma się to szczęście, nawet nie wiedziałam, że potrafi grać w pokera.
Mój telefon był przekazywany z rąk do rąk. Chodziliśmy po mieście, wchodząc niemalże do każdego klubu, baru etc. Dużo rzeczy zapomniałam, we wspomnieniach miałam czarne dziury.
Przed tym jak kompletnie straciłam świadomość tego co robię, wpadłam na ulicy na jakiegoś chłopaka, przewróciliśmy się oboje. On również nie był sam, a moje przyjaciółki uznały to za śmieszne i zrobiły nam zdjęcie. W tym czasie Scully podrywał jednego z kolegów faceta z którym leżałam na środku ulicy. Flirt Scully'ego nie udał się, bo jego obiekt... zwymiotował do pobliskiego kosza. Chociaż to pamiętam, twarzy żadnego z nich nie zapamiętałam. Są na zdjęciach. Po tym weszłyśmy jeszcze gdzieś i więcej nie pamiętam.

----------------------
Obiecałam to jest! :) Jeszcze nie zabrałam się za następny, ale mam ferie więc pójdzie prędko :D
Komentować!

6 komentarzy:

  1. boje się następnego rozdziału bo wiem, ze jesteś zdolna do wszystkiego, w każdej chwili znowu mogą się rozstać, a tego bardzo bym nie chciała. Mam nadzieję, ze mimo wszystko będzie dobrze :D czeka na następny i byłoby bardzo fajnie gdyby pojawił sie szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się troszkę boję następnego rozdziału. Mam nadzieję, że Olivia nie zrobi nic głupiego. To by zrujnowało mi psychikę. Naprawdę. Nawet nie wiesz jak długo czekałam na nowy rozdział. Tyle razy codziennie chodziłam na tego bloga i wychodziłam zawiedziona, bo nie było nowego rozdziału. A teraz wchodzę i BAAM .... "rozdział 67" . Nawet nie wiesz jak strasznie się cieszyłam/cieszę. I mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybciutko ...
    @thepinkmoonster

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje pomysły mnie zadziwiają. Co jeszcze masz w zanadrzu? Hęęę?
    Oby Olivia nie zrobiła nic głupiego...błagammmmm!
    PERFEKCYJNY ROZDZIAŁ! <3
    Czekam na kolejny :)
    Patty xx
    ____________________________________________
    http://1d-truly-madly-deeply.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. awww jaki super ! :D kiedy następny ? :DDDD

    OdpowiedzUsuń