Nadchodził sierpień, a data naszego ślubu jak była ustalona tak jest, jednak nic w tej sprawie się więcej nie poruszyło. Nikt o tym terminie nie wie prócz nas, a jedynie Melanie, Harry, Lou, Zayn, Liam, Daiana i Paul wiedzą że mamy się pobrać. Ten ostatni zrobił na prawdę wielką aferę gdy dowiedział się o tym co planujemy. Nie było mnie przy tym, Niall powiedział mu o tym, przy pracy nad nową piosenką, a przyszedł do domu kompletnie biały, aż mogłam go swobodnie porównać ze ścianą...
-Niall co się stało? - zapytałam gdy wszedł wtedy do domu.
-Powiedziałem mu - wyszeptał i usiadł na jednym z naszych skórzanych foteli.
-I co powiedział? Niall! Powiedz mi jak zareagował.
-Że nigdy w życiu na to nie pozwoli.
-Ale jak to? Czemu?
-Sądzi, że zespół się rozpadnie, bo za chwile po ślubie będziemy chcieli dzieci.
-Ale to nie prawda!
-Wiem. Wtedy pomogli mi Harry i Liam, bo wytłumaczyli mu to. Wreszcie się zgodził.
-To czemu jesteś taki blady?
-Bo uświadomiłem sobie że mamy miesiąc i w tyle czasu nie zdążymy.
Po tym jak to powiedział wybuchnęłam śmiechem.
Teraz po przypomnieniu sobie tamtego zdarzenia, również zachichotałam pod nosem. Może miał rację, mieliśmy równo 44 dni do ślubu, a zachowujemy się tak jakby miał być za rok. Sama nie mam czasu wybrać kościół, sale weselną czy nawet suknie ślubną, a wiedziałam, że w miesiąc na pewno mi żadnej nie uszyją.
Najgorzej było nadal okłamywać mamę. Rodzice Niall'a wiedzieli o tym co zamierzamy, a mojej mamie, chyba ze strachu, nadal mówiłam że nie chcę na razie wychodzić za mąż. Zaraz by chciała wszystko planować, ustalać, a ja na to nadzwyczajniej nie mam ochoty.
Tego dnia Niall był od samego rana na próbie, a ja w jego podkoszulku siedziałam przed telewizorem z kubkiem kawy w ręce. Wczoraj siedziałam w studiu do północy, dlatego Daiana odpuściła mi dzisiejszy dzień, jednak w MSL znów spędzą dzień nad planowaniem następnego teledysku i trasy koncertowej, która na razie jest zaplanowana na 14 stycznia(rozpoczęcie) i obejmie Amerykę Północną i Południową, UK, Francję, Hiszpanię, Włochy, Chorwację i Austrię.
Właśnie leciała reklama filmu One Direction - This Is Us, którą i tak znałam na pamięć. Whity spała obok mnie. Z końcem reklamy usłyszałam otwierane i zamykane drzwi. Z początku pomyślałam że to Niall, jednak było za wcześnie na jego powrót. Zanim zdążyłam podnieść się z kanapy, do salonu weszła uśmiechnięta Melanie.
-No co ty - jęknęła na mój widok - wolny dzień a ty siedzisz w domu? I wyglądasz jak trzy nieszczęścia.
-No sorry, nie uczesałam się jeszcze.
-Wstawaj! Pójdziemy na jakieś dobre ciasto.
-W lodówce jest dużo ciast. Wybierz sobie.
-Wstawaj, wyjdziemy gdzieś.
-Mel, proszę, jesteś najbardziej ruchliwą osobą jaką znam. Chyba bardziej niż Harry.
-Na pewno niż on - zaśmiała się - wczoraj przyszedł do domu, zdjął buty, położył się na kanapie i spał tam do rana.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Od razu przed oczami przedstawił mi się widok leżącego Styles'a.
-Idź się ubierz, pójdziemy na zakupy i pomożesz mi wybrać sukienkę na ślub kuzyna.
Od razu zrobiłam poważniejszą minę. Każda wzmianka o ślubie źle na mnie działała. Nie chciałam o tym myśleć, bo od razu ogarniał mnie paraliżujący strach.
-Co się stało?
-Nic, pójdę się przebrać.
Wstałam i skierowałam się do schodów. Gdy ją mijałam, złapała mnie za ramię, żeby mnie zatrzymać.
-Powiedz co się stało! Gdy ci powiedziałam że w sierpniu idę na ślub zareagowałaś tak samo.
-Normalnie zareagowałam.
-Wcale nie. Powiedz mi o co chodzi, bo się obrażę.
Spuściłam głowę. Nie miałam odwagi jej tego powiedzieć, przez to też, że za chwilę zacznie się cieszyć, rozmawiać tylko na ten temat, a ja chciałam unikać tego tematu najdłużej jak to możliwe.
-No dobrze.
Teraz to ja pociągnęłam ją w kierunku schodów, na których usiadłyśmy.
-No słucham - ponagliła mnie.
-Wiesz, że Niall mi się oświadczył.
-Tak.
-Wiem, że będziesz uważała to za głupie i nie przemyślane do końca, ale - wzięłam głęboki oddech - ustaliliśmy wstępną datę na 13-ego września.
-Przecież to świetnie! I to wcale nie jest głupie. Oczywiście myślę że powinnaś to odłożyć na za kilka lat, ale skoro tego właśnie chcesz to cieszę się razem z tobą.
-Ale?
-Co ale?
-Musi być jakieś ale.
-No dobrze, jest. Dochodzi sierpień. Na serio sądzicie że w półtora miesiąca wszystko zrobicie?
-Wiem że jest mało czasu, może to dziwne ale nie umiem się tym zająć. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że to ja będę wychodzić za mąż.
-Wstawaj!
-Co?
-Dzisiaj kupimy dla mnie sukienkę, na ślub kuzyna. Potem odwiedzimy każdy kościół w Londynie.
-Nie! Wszyscy się dowiedzą.
-Już i tak wiedzą.
-Moja mama się dowie.
-To ona jeszcze nie wie? - zdziwiła się, zanim coś powiedziałam, poszła znów do salonu, wzięła mój telefon i podała mi go - zadzwonisz do niej teraz.
-Teraz?
-Teraz.
Wystraszyłam się, ale wybrałam numer. Musiałam to zrobić, bo potem znów bym to odwlekała w nie skończoność. Tak jak podejrzewałam, mama bardzo z tego powodu się ucieszyła, a nawet już chciała przyjeżdżać do Londynu. Odbiegłam ją od tego zamiaru i z trudem się zgodziła, jednak musiałam jej dać numer do mamy Niall'a gdyż chciała z nią porozmawiać.
Jednak ja sądzę, że obie się umówią, aby tutaj przyjechać i zacząć wszystko organizować.
-Mówiłam ci już że cię kocham? - zwróciłam się do Melanie, gdy skończyłam rozmawiać z mamą.
-No chyba nie jak Niall'a.
-Nie- zaśmiałam się - jak siostrę. Przytuliłam ją, a potem pobiegłam na górę się ubrać. Dopiero gdy schodziłam na dół, zdałam sobie sprawę, że jesteśmy ubrane w tych samych kolorach, co od razu skwitowałyśmy wybuchem śmiechu.
Tym razem Whity nie zmieściła mi się w torebce, dlatego musiałam ją wziąć na ręce.
Tak jak planowałyśmy. Najpierw zjadłyśmy lunch w kawiarni w postaci mocno czekoladowego ciasta, a następnie wyruszyłyśmy w poszukiwaniu sukienki dla Melanie. Gdyż chwilowo mój portfel był niemal wyczyszczony, zostałam przy kupnie dwóch par butów. Po jakiś dwóch godzinach przymierzania, Melanie wreszcie ją
znalazła. Pudrowa do ziemi. Nawet mi bardzo się spodobała. Po udanych zakupach, tak jak to sobie Mel postanowiła, zaczęłyśmy zwiedzać kościoły. Do dwóch nie chcieli nas wpuścić z Whity, ale resztę mogłyśmy dokładnie ocenić. Ani trochę nie sądziłam, że przed ostatni tak mi się spodoba.
Na pewno zaprosimy dużo osób, a ten kościół był na serio wielki. Jeszcze mniej podejrzewałam, że to właśnie ten wybiorę, dzisiaj i nawet bez konsultacji z Niall'em. Jednak klamka zapadła i oficjalnie wezmę ślub w tym kościele 13 września.
Właśnie gdy wychodziłam z kościoła, rozmyślając jak to powiedzieć Niall'owi, napisał do mnie.
'Dzisiaj wrócę wcześniej, tęsknie, kocham cię skarbie.'
'Nie mogę się doczekać, też cię kocham.xoxo.'
Melanie odwiozła mnie jej samochodem do domu, a sama postanowiła pojechać do studia MSL, zobaczyć czy jej nie potrzebują.
Weszłam do domu, Whity postawiłam na podłodze, włożyłam klucze w zamek. W następnej chwili podskoczyłam ze strachu bo niespodziewanie czyjeś ręce pojawiły się na moich biodrach.
-Niall! Robisz to specjalnie! - odwróciłam się do niego.
-Wcale nie - chciał mnie pocałować, ale lekko odchyliłam głowę i tak droczyłam się z nim przez chwilę, jednak nie dał za wygraną i przytrzymał mi twarz dłońmi, po czym przyciągnął do siebie.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Chwilę przyglądałam się Whity układając sobie kilka spraw w głowie, a gdy chciałam się do niego odezwać, jego już nie było.
-Niall? -zawołałam.
Blondyn właśnie wychodził z kuchni.
-Tutaj jestem. Spokojnie, nie uciekłem.
-Kto wie.
Pochylił się nade mną i cmoknął mnie w usta, po czym wcisnął mi w dłoń jakąś paczuszkę.
Spojrzałam na nią - okazała się opakowaniem Kinder Chocolate. Zaśmiałam się na sam jej widok.
-Myślałam, że to ty je lubisz? - zapytałam go.
-Lubię, ale przez miesiąc schudłaś na oko 5-6 kilo. Musisz zacząć jeść.
-7 kilo - przyznałam nieśmiało - Wiem! Ale nie mam czasu.
Zrobił jakąś głupią minę, po czym parsknął śmiechem.
-Dobrze! Pójdę coś zjeść.
-Też cię kocham - krzyknął za mną.
Nie miałam wyjścia. Nie okłamywałam Niall'a dlatego zrobiłam sobie tosta z dżemem. Gdy usiadłam na jednym z wysokich krzeseł. Mój wzrok przyciągnęła dość spora ilość zaproszeń (jak to potem sprawdziłam). Wzięłam jedno do ręki. Były bardzo ładne, nawet więcej, ale skoro było ich na oko ponad 300 sztuk to Niall prawdopodobnie już wybrał jak mają wyglądać. Przez chwilę wkurzyłam
się, że zrobił to bez mojej wiedzy, ale potem przypomniało mi się, że tak samo zrobiłam z kościołem. Postanowiłam żebyśmy od teraz już wszystko ustalali razem.
Wróciłam do salonu, by zapytać o to Blondyna.
-Niall znalazłam zaproszenia i byłam dzisiaj w kościele by ... - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia - ups! - zawołałam gdy zobaczyłam że Niall siedzi przed laptopem i prawdopodobnie robi Tweetcama.
Spojrzał na ekran, potem na mnie i znowu na ekran, po czym wybuchnął śmiechem.
-Już i tak wszyscy wiedzą - uśmiechnął się do mnie i gestem poprosił żebym do niego podeszła.
Zawahałam się, gdyż nie bardzo chciałam żebyśmy potwierdzili to że zamierzamy się pobrać. Gdy do niego podeszłam, usiadłam mu na kolanach i zarzuciłam rękę na jego ramiona.
Zaczęłam po tym czytać co niektórzy piszą. Było kilka wyzwisk, ale humor polepszył mi się, gdy przeczytałam 'Olivia, I'm your fan! #faidleyer', a potem 'What you mean, when you say 'invited'?
Wymieniłam znaczące spojrzenia z Niall'em.
-Posłuchajcie. Wiem, że tego jeszcze nigdzie nie potwierdziłem, ale słyszeliście pogłoski o tym, że zamierzamy się pobrać - ścisnął moją dłoń.
-Tak. Wydaje nam się, że teraz możemy już wam powiedzieć, że tak postanowiliśmy. Nie myślcie, że cokolwiek się tu zmieni. Niall nadal będzie śpiewał, jeździł w trasy, to pozostanie bez zmian. Ja też nie zamierzam porzucić kariery.
Gdy skończyłam, Niall pokazał mi jeden tweet 'Are you pregnet?'
-Nie, nie jestem w ciąży! A jeśli nie wystarczy wam moje słowo, to sami się o tym przekonacie. Nie planujemy w najbliższym czasie dzieci.
Następne pół godziny odpowiadaliśmy na podobne pytania, lecz nie mieliśmy zamiaru podać żadnych szczegółowych informacji. Gdy skończyliśmy, zostaliśmy na miejscu.
-To co mówiłaś o tym kościele?
-Niall, ja wiem, że ostatnio wcale się tym nie przejmowałam i przepraszam cię za to. 13 wrześnie zbliża się szybko i dlatego wybrałam już kościół, wiem że nie powinnam, ale tobie też na pewno by się spodobał, a ... - zamknął mi usta swoimi.
-Nic się nie stało, sam też wybrałem zaproszenia, no może nie sam.
-A kto ci pomagał.
-Eee..
-Niall, kto ci pomagał? - wstałam już jego kolan, sam też się podniósł.
-Pamiętasz Amy? Amy Green?
-Twoją przyjaciółke? - warknęłam.
-Taak, przyjechała na trochę do Londynu i spotkałem ją akurat gdy wybierałem zaproszenia.
-I co? Nadal jest taka cudowna jak wcześniej? - odparłam z sarkazmem.
-Liv, proszę, to tylko przyjaciółka, kocham tylko ciebie.
-Wiem że TYLKO, ale od dwóch lat krążą plotki na wasz temat.
-13 września już z tym skończą - przyciągnął mnie do siebie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej - zanim zdążyłam mu odpowiedzieć 'wcale, że ja bardziej', pocałował mnie.
Wieczór spędziliśmy na pisaniu wielkiej listy, kogo mamy zaprosić na ślub. Nazwisk nam się nie kończyło, a końcowo było ich 275. To trochę za dużo, ale nie mogliśmy nikogo nie zaprosić. 100 zaproszeń już wypełniliśmy, jednak bolące nadgarstki nie dawały nam zapisać ani jednego więcej.
Zaczynał się bardziej pracowity miesiąc niż sama myślałam.
----------------------------------------------
Łiii! Jest 62! Mam nadzieję że się podoba. Wiem, że nie dzieje się nic szczególnego, ale tak musi być.
Następny dodam dopiero wieczorem w piątek :)) Mam nadzieję że rozumiecie. Idę do liceum, wiem że dopiero pierwszy tydzień to będzie, ale chcę się skupić na nauce, bo to LO ma najwyższą średnią w mieście, więc muszę się starać :))
czwartek, 29 sierpnia 2013
środa, 21 sierpnia 2013
Chapter 61.
To było trochę dziwne. Jednego dnia myślałam, że rozdział pod tytułem 'Ślub' jest zakończony po tym jak wróciliśmy do Londynu od moich rodziców, ale jednak się myliłam, teraz po miesiącu spędzonych w Ameryce, wróciłam i to znów się powtarza. Dopiero teraz miał się ten długi rozdział zacząć. Odwiedziliśmy naszych rodziców, wiec tak jakby to mamy z głowy, ale teraz zaczyna się harówka nazwana 'praca'. Na słowo 'wakacje' każdy powinien zacząć się cieszyć, ale tak nie jest. Właśnie teraz, najwięcej od tylu miesięcy miałam zaplanowanych koncertów. W grafiku widniały tylko dwie, żółte plamki z napisem 'wolne'. Oczywiście nie każdego dnia miałam zaplanowane wyjście na scenę. Kilka razy były to wywiady w programach telewizyjnych, a następne kilka wywiady w radiach. Kilka sesji, podpisywanie płyt, spotkania z fanami...
-Nie za dużo tego? - zapytał rano Niall, gdy robił śniadanie Whity, a ja nam, opowiadając przy okazji co ustaliłam wczoraj z MSL.
-A mam wybór? Daiana sądzi że w wakacje mam szanse na większy rozgłos.
-Tobie i tak wiele udało się osiągnąć przez tak krótki czas, pół roku, a wydałaś płytę i ...
-Tak, wiem. To było dopiero pól roku i mam nadzieje że wcale to wszystko nie zwolni. Chociaż...
Podniósł brew do góry.
-Niekiedy się zastanawiam, czy nie prościej by mi było gdybym zrobiła tak jak zaplanowałam. No wiesz, prawnik tez mi pasuje i nie chodziłoby za mną chociaż tuzin facetów krzyczących ' jedno zdjęcie i już nas nie ma!', to męczące.
-Co prawda czasu się nie da cofnąć, rozumiem o co ci chodzi, ale da się przywyknąć. Za rok czy dwa nie będziesz zwracać na nich uwagi.
Spojrzałam na niego 'spod byka'.
-Fajne pocieszenie.
Odwróciłam się i usłyszałam za plecami jego, głębokie westchnienie, a następnie objął mnie w pasie.
-Wizja ślubu cię pocieszy? - szepnął i odwrócił mnie do siebie.
-Hmm... niech pomyśle. Czy pociesza mnie wizja w której trzeba wszystko zaplanować, słuchać rodziców którzy jak zawsze będą mieli inne zdanie i ...
Nie zdążyłam dokończyć bo zamknął mi usta pocałunkiem.
-No dobra, ale żeby było jasne jak twoja mama znowu spyta czy planujemy dzieci, odpowiadasz 'nie', a nie jak ostatnio 'eee yyy ehm'.
Uśmiechnął się ukazując proste zęby, już bez aparatu.
-Czym się martwisz, mamy wielu przyjaciół którzy nam pomogą.
Nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu, nie teraz, gdy byłam zmęczona po wczorajszym koncercie w Liverpool i pół nocy wracałam do domu, wiec włożyłam mu połowę tosta do buzi. Wziął go i usiadł przy stole, a ja poszłam się przebrać, gdyż czekały mnie odwiedziny w Radio 1. I to już drugi raz w tym miesiącu.
Ostatnimi czasy zmieniłam jeszcze bardziej swój styl, przestałam ubierać się jak grzeczna dziewczynka i wyszłam z własnej skorupy. Pewnie miesiąc temu wstydziłabym się tak wyjść na ulice.
Na Niall'u nie zrobiło to tak dużego wrażenia jak wcześniej, bo powoli zaczął się do tego przyzwyczajać. Nadal w spodniach od piżamy jadł swoje tosty z jajecznica.
-Lecę, nie zapomnij wyjść z Whity i o spotkaniu o 15. - przypomniałam mu, całując na pożegnanie w policzek.
-Wiem - krzyknął gdy wychodziłam już z domu.
Dany już czekał przed samochodem, gotów otworzyć mi drzwi, a kolo niego Roger, mój nowy ochroniarz, który jest na razie pod obserwacja i będę musiała już wkrótce zadecydować czy go przyjmujemy. Daiana sadzi że powinnam mieć dwóch ochroniarzy.
Przywitałam ich uśmiechem i wsiadłam. Nie za bardzo podobało mi się, że po przespaniu 4 godzin muszę przez następne 2 godziny odpowiadać na pytania miedzy piosenkami.
Pod radiem oczywiście znalazło się kilkunastu fanów, ale akurat to w tym wszystkim mi nie przeszkadzało. Podoba mi się gdy mogę ich choć trochę uszczęśliwić, wspólnym zdjęciem czy krótką rozmową.
Podczas audycji słyszałam wiele, rożnych pytań od 'jaką pastą myje zęby' do 'w czym śpię'. Niektóre pytania mnie śmieszyły, aż...
-Ostatnio byłam w Mullingar i bardzo mnie zdziwiło że razem z Niall'em i jego rodzicami weszliście do restauracji w której byłam akurat ja. Po jakimś czasie usłyszałam coś interesującego. Czy to prawda, że razem z Niall'em planujecie ślub?
Wytrzeszczyłam oczy wpatrując się w głośnik. Nie mogłam w to uwierzyć. Nic nie wyszło z tajemnicy. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Eee, musiało ci się coś pomylić.
-Nie, słyszałam wszystko wyraźnie.
-Przepraszam mam następne pytanie - skłamałam i ja wyłączyłam.
Wszystko na pewno się wydało, odpowiedziałam na następne pytanie i pod osłoną Dany'ego i Roger'a wyszłam z budynku. Oczywiście każdy kto choć trochę się mną interesuje usłyszał to co mówiłam i na zewnątrz zasypali mnie gradem pytań.
-Czy to prawda że wychodzisz za mąż?
-Czemu nie odpowiedziałaś?
-Kiedy planujecie ślub?
Dopiero w środku auta mogłam pozbierać myśli. Miałam tego naprawdę dosyć. Niby dobrze się stało, że już wiedzą co nie co o tym co zamierzamy i nie będzie to wielkim zaskoczeniem, ale z drugiej strony, zacznie się większe zamieszanie niż wcześniej, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Teraz zamiast usiąść na kanapie i pomyśleć co mam robić dalej, jechałam do domu tylko po to by się przebrać i za chwilę gnać już na imprezę charytatywną organizowaną oczywiście przez wspaniałą Sienę. Naprawdę miałam nadzieję, że po wspólnie zaśpiewanej piosence dla MTV Live, wyjdzie z kraju i jej nigdy nie zobaczę, ale została kolejne dwa tygodnie. Jednak jest tego dobra strona. Po imprezie którą ona organizuje, już jutro jej nie będzie i choć bardzo nie chciałam - musiałam, ale uśmiech który powinnam mieć na twarzy pojawiał się tylko dzięki myśli, że już ostatni dzień ją widzę.
Dany i Roger zostali w aucie, podczas gdy ja weszłam do domu i od razu skierowałam się do garderoby. Ubrania były już przywiezione przez Tinę (stylistkę, czyli kolejną osobę świeżo zatrudnioną). Jednak ona miała ingerować w mój wygląd tylko gdy miałam uczestniczyć w jakichś imprezach jak ta, koncertach etc, w reszcie dawała mi wolną rękę.
Lekko się zdziwiłam, gdy z białego pokrowca wyciągnęłam czarny kombinezon, bo rzadko w takich rzeczach chodziłam, choć skłamałabym mówiąc, że mi się nie podoba. Pośpiesznie się przebrałam i po kilkunastu minutach wychodziłam już z domu. Oczywiście wcześniej dało się zauważyć, że Niall już wyszedł i to dawna, bo sama byłam już spóźniona. Dojechaliśmy pod nowy dom Sieny, choć prawdę mówiąc nie wiedziałam po co go kupiła skoro mieszka na stałe w Sydney.
Było wiele osób, które widziałam pierwszy raz na oczy, ale było też wielu których znam.
Najpierw kilka zdań wymieniłam z Jade Thrillway z Little Mix, a następnie z Emmą Watson.
Zaczęłam się rozglądać za Niall'em, ale wśród tego tłumu nie widziałam, za to znalazłam Melanie. Sięgała właśnie po kieliszek z drinkiem gdy do niej podeszłam.
-Hej, nareszcie przyszłaś, Siena się o ciebie pytała.
-Na prawdę? - zdziwiło mnie to do tego stopnia, że podniosłam wysoko brwi.
-Tak i chyba teraz rozmawia z Niall'em.
Syknęłam cicho, ale musiała to usłyszeć bo cicho się zaśmiała.
-Spokojnie, Niall też nie był z tego szczęśliwy.
Uśmiechnęłam się z widocznym sarkazmem i weszłam z ogrodu do domu. Tam również nie mogłam go znaleźć. Widziałam ludzi uśmiechających się do mnie, których nigdy nie widziałam na oczy, ale odwzajemniłam gest. Tym razem, gdy ja brałam drinka, Melanie do mnie podeszła.
-I co? Nie znalazłaś go?
-Nie ee.. - gdy na nią spojrzałam na nią, od razu nie daleko zauważyłam Niall'a i Sienę.
-Co?
Obróciłam ją, żeby spojrzała na nich. Widoczne było to że Walker bardzo się do niego kleiła, a on nie robił nic by jej to udaremnić. Miałam ochotę do niej podejść i walnąć z liścia. Jednak za nim cokolwiek zrobiłam wciągnęłam głośno powietrze.
-Nie rób nic głupiego - ostrzegła mnie Mel.
-Skądże, wychodzę, nie mieszam się.
-Jak to? Przecież...
-Powiedziałam, że żadnych scen nie będę mu urządzać, porozmawiam z nim w domu - wstałam z krzesła szykując się do wyjścia - jeśli go w ogóle wpuszczę.
Spojrzała niepewnie w jego kierunku i następnie przeniosła wzrok na mnie.
-Nie martw się, nic mi nie jest - pocieszyłam ją, by spędzić jej przestraszony wyraz z twarzy.
Pocałowałam ją w policzek i przecisnęłam się przez tłum ludzi, szukając wyjścia. Nie dzwoniłam już ani po Dany'ego, ani po Roger'a, wsiadłam w pierwszą lepszą taksówkę i kazałam się zawieść do centrum handlowego. Chyba nie jestem jedyną osobą, która jak ma doła idzie robić zakupy. Jednak w moim wypadku, chodzi o to żeby wydać jak najwięcej kasy, dopiero wtedy na mojej twarzy pojawia się słaby uśmiech i satysfakcja.
Tym razem nie chodziłam już po sklepach jak H&M czy M&Co, wybierałam te markowe Chanel, Dolce&Gabbana, Gucci. Może było to dziwne, ale w takich chwilach jak ta, pocieszała mnie jedynie myśl, że jestem jedną z nielicznych osób które na to stać. W rezultacie tego, po niespełna dwóch godzinach wydałam całą wypłatę, którą dostałam dwa dni temu. Czy powinnam się martwić? oczywiście że nie, w banku znajduje się dużo więcej, pomijając fakt, że od rodziców już nic nie dostaję, bo jak to ujęli 'dzięki pracy, mogę się sama utrzymać'.
Moja złość na Niall'a już minęła i teraz tylko czekałam, aż zacznie się tłumaczyć, choć pewnie do tego nie dojdzie, skoro nie widział w tym nic dziwnego. Obierając dobrą minę do złej gry wróciłam do domu i od razu rzuciłam torby w pierwszym salonie do którego weszłam, spojrzałam na nie i pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że dzisiaj przesadziłam. Nie było już odwrotu, ale jednak czułam się lepiej niż te kilka godzin temu. Weszłam do kuchni. Coś mnie
tam zdziwiło. Na stole leżał bukiet z żółtych tulipanów. Podeszłam bliżej i zauważyłam również obok małą różową karteczkę, pisało na niej 'przepraszam'. A potem jakby przemówiła, bo odezwało się to co było na niej napisane, pomyślałam że to tylko w mojej głowie, ale gdy się odwróciłam, zobaczyłam Niall'a i to on musiał to powiedzieć.
-Za co?- podniosłam na niego wzrok z nad karteczki z obojętną miną.
-Melanie mi powiedziała, że byłaś tam i widziałaś.
-Widziałam i skoro tobie to nie przeszkadza, możemy tworzyć szczęśliwy trójkącik!
-To nie tak. Chciała ze mną porozmawiać...
-Ehe.
-Proszę, nie kłóćmy się znowu.
-Ja się nie kłócę, próbuję słuchać twoich wyjaśnień z tej dobrej strony - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Okejj... chciałem tylko powiedzieć, że ciebie nie było a ona miała ci podać twoje zdjęcia, więc jak mnie zobaczyła mi je dała.
-Na prawdę? To tak nie wyglądało.
-No bo potem może i coś chciała ode mnie więcej, ale dałem jej jasno do zrozumienia, że...
-Czy nie uważasz, że co jakiś miesiąc powtarza się ten sam schemat? - przerwałam mu ze znudzeniem.
-Czyli?
-Czyli, że jedno się tłumaczy, a potem drugie wybacza i tak w kółko.
-Och no weź, nie chcę spać dzisiaj na kanapie.
-Nie chodzi mi o to.
Usiadłam przy stole wpatrując się w Whity która obracała głowę ode mnie do Niall'a. Musiałam pomyśleć chwilę nad tym czy mu powiedzieć to, nad czym myślałam dzisiaj i o tym co nie dawało mi spokoju. Teraz już sądzę że to będzie dobry pomysł. Może się coś zmieni, ale też większość zostanie nie naruszona. Nie mogę powiedzieć, że próbując nic nie stracę, bo na pewno tak się nie stanie, ale może zyskam. Miałam teraz głęboko gdzieś opinię Paul'a, Daiany czy przyjaciół, liczyła się nasza decyzja i mamy prawo zrobić to co chcemy.
-Zdecydowałam już. Zgadzam się z moją mamą, twoimi rodzicami, może nie będzie to najmądrzejsza decyzja, ale mam tego dosyć. Muszę coś zmienić, bo to już mnie przerasta.
-Masz na myśli małżeństwo? - zapytał chwytając mnie za rękę, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Kiwnęłam głową.
-Czyli zgadzasz się? - zyskał więcej pewności.
-Zgodziłam się dawno temu.
Teraz już się uśmiechnął. Przez następną godzinę ustaliliśmy już co nieco. Ślub miał się odbyć tutaj, w Londynie i to już za niespełna dwa miesiące, dokładnie 13 września w urodziny Niall'a - sam tak chciał. Postanowił porozmawiać również z chłopakami i Paul'em. Natomiast Daiana już wiedziała co zamierzam i prosiła tylko o zaproszenie co bardzo mnie ucieszyło. Resztę dnia nie mogłam w to uwierzyć. Przecież byliśmy razem ponad pół roku i do tego nasz młody wiek, razem to może powodować nie małe zamieszania i stwierdzenie tego za 'niemądre'.
------------------------------
No i jest! Ach dziękuję za tyle komentarzy pod każdym rozdziałem. Wiem że nie piszę tego za często, ale na prawdę, gdy widzę 15 komentarzy od razu się cieszę i nie mogę się doczekać gdy je zobaczę. Zostało mi jakieś 9-10 rozdziałów, ale mam nadzieję że mnie nie zostawicie i razem przeniesiemy się na moje drugie i na pewno nie ostatnie opowiadanie 'Trying Not To Love You'.
To jak? 11 komentarzy i dodam następny?
-Nie za dużo tego? - zapytał rano Niall, gdy robił śniadanie Whity, a ja nam, opowiadając przy okazji co ustaliłam wczoraj z MSL.
-A mam wybór? Daiana sądzi że w wakacje mam szanse na większy rozgłos.
-Tobie i tak wiele udało się osiągnąć przez tak krótki czas, pół roku, a wydałaś płytę i ...
-Tak, wiem. To było dopiero pól roku i mam nadzieje że wcale to wszystko nie zwolni. Chociaż...
Podniósł brew do góry.
-Niekiedy się zastanawiam, czy nie prościej by mi było gdybym zrobiła tak jak zaplanowałam. No wiesz, prawnik tez mi pasuje i nie chodziłoby za mną chociaż tuzin facetów krzyczących ' jedno zdjęcie i już nas nie ma!', to męczące.
-Co prawda czasu się nie da cofnąć, rozumiem o co ci chodzi, ale da się przywyknąć. Za rok czy dwa nie będziesz zwracać na nich uwagi.
Spojrzałam na niego 'spod byka'.
-Fajne pocieszenie.
Odwróciłam się i usłyszałam za plecami jego, głębokie westchnienie, a następnie objął mnie w pasie.
-Wizja ślubu cię pocieszy? - szepnął i odwrócił mnie do siebie.
-Hmm... niech pomyśle. Czy pociesza mnie wizja w której trzeba wszystko zaplanować, słuchać rodziców którzy jak zawsze będą mieli inne zdanie i ...
Nie zdążyłam dokończyć bo zamknął mi usta pocałunkiem.
-No dobra, ale żeby było jasne jak twoja mama znowu spyta czy planujemy dzieci, odpowiadasz 'nie', a nie jak ostatnio 'eee yyy ehm'.
Uśmiechnął się ukazując proste zęby, już bez aparatu.
-Czym się martwisz, mamy wielu przyjaciół którzy nam pomogą.
Nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu, nie teraz, gdy byłam zmęczona po wczorajszym koncercie w Liverpool i pół nocy wracałam do domu, wiec włożyłam mu połowę tosta do buzi. Wziął go i usiadł przy stole, a ja poszłam się przebrać, gdyż czekały mnie odwiedziny w Radio 1. I to już drugi raz w tym miesiącu.
Ostatnimi czasy zmieniłam jeszcze bardziej swój styl, przestałam ubierać się jak grzeczna dziewczynka i wyszłam z własnej skorupy. Pewnie miesiąc temu wstydziłabym się tak wyjść na ulice.
Na Niall'u nie zrobiło to tak dużego wrażenia jak wcześniej, bo powoli zaczął się do tego przyzwyczajać. Nadal w spodniach od piżamy jadł swoje tosty z jajecznica.
-Lecę, nie zapomnij wyjść z Whity i o spotkaniu o 15. - przypomniałam mu, całując na pożegnanie w policzek.
-Wiem - krzyknął gdy wychodziłam już z domu.
Dany już czekał przed samochodem, gotów otworzyć mi drzwi, a kolo niego Roger, mój nowy ochroniarz, który jest na razie pod obserwacja i będę musiała już wkrótce zadecydować czy go przyjmujemy. Daiana sadzi że powinnam mieć dwóch ochroniarzy.
Przywitałam ich uśmiechem i wsiadłam. Nie za bardzo podobało mi się, że po przespaniu 4 godzin muszę przez następne 2 godziny odpowiadać na pytania miedzy piosenkami.
Pod radiem oczywiście znalazło się kilkunastu fanów, ale akurat to w tym wszystkim mi nie przeszkadzało. Podoba mi się gdy mogę ich choć trochę uszczęśliwić, wspólnym zdjęciem czy krótką rozmową.
Podczas audycji słyszałam wiele, rożnych pytań od 'jaką pastą myje zęby' do 'w czym śpię'. Niektóre pytania mnie śmieszyły, aż...
-Ostatnio byłam w Mullingar i bardzo mnie zdziwiło że razem z Niall'em i jego rodzicami weszliście do restauracji w której byłam akurat ja. Po jakimś czasie usłyszałam coś interesującego. Czy to prawda, że razem z Niall'em planujecie ślub?
Wytrzeszczyłam oczy wpatrując się w głośnik. Nie mogłam w to uwierzyć. Nic nie wyszło z tajemnicy. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Eee, musiało ci się coś pomylić.
-Nie, słyszałam wszystko wyraźnie.
-Przepraszam mam następne pytanie - skłamałam i ja wyłączyłam.
Wszystko na pewno się wydało, odpowiedziałam na następne pytanie i pod osłoną Dany'ego i Roger'a wyszłam z budynku. Oczywiście każdy kto choć trochę się mną interesuje usłyszał to co mówiłam i na zewnątrz zasypali mnie gradem pytań.
-Czy to prawda że wychodzisz za mąż?
-Czemu nie odpowiedziałaś?
-Kiedy planujecie ślub?
Dopiero w środku auta mogłam pozbierać myśli. Miałam tego naprawdę dosyć. Niby dobrze się stało, że już wiedzą co nie co o tym co zamierzamy i nie będzie to wielkim zaskoczeniem, ale z drugiej strony, zacznie się większe zamieszanie niż wcześniej, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Teraz zamiast usiąść na kanapie i pomyśleć co mam robić dalej, jechałam do domu tylko po to by się przebrać i za chwilę gnać już na imprezę charytatywną organizowaną oczywiście przez wspaniałą Sienę. Naprawdę miałam nadzieję, że po wspólnie zaśpiewanej piosence dla MTV Live, wyjdzie z kraju i jej nigdy nie zobaczę, ale została kolejne dwa tygodnie. Jednak jest tego dobra strona. Po imprezie którą ona organizuje, już jutro jej nie będzie i choć bardzo nie chciałam - musiałam, ale uśmiech który powinnam mieć na twarzy pojawiał się tylko dzięki myśli, że już ostatni dzień ją widzę.
Dany i Roger zostali w aucie, podczas gdy ja weszłam do domu i od razu skierowałam się do garderoby. Ubrania były już przywiezione przez Tinę (stylistkę, czyli kolejną osobę świeżo zatrudnioną). Jednak ona miała ingerować w mój wygląd tylko gdy miałam uczestniczyć w jakichś imprezach jak ta, koncertach etc, w reszcie dawała mi wolną rękę.
Lekko się zdziwiłam, gdy z białego pokrowca wyciągnęłam czarny kombinezon, bo rzadko w takich rzeczach chodziłam, choć skłamałabym mówiąc, że mi się nie podoba. Pośpiesznie się przebrałam i po kilkunastu minutach wychodziłam już z domu. Oczywiście wcześniej dało się zauważyć, że Niall już wyszedł i to dawna, bo sama byłam już spóźniona. Dojechaliśmy pod nowy dom Sieny, choć prawdę mówiąc nie wiedziałam po co go kupiła skoro mieszka na stałe w Sydney.
Było wiele osób, które widziałam pierwszy raz na oczy, ale było też wielu których znam.
Najpierw kilka zdań wymieniłam z Jade Thrillway z Little Mix, a następnie z Emmą Watson.
Zaczęłam się rozglądać za Niall'em, ale wśród tego tłumu nie widziałam, za to znalazłam Melanie. Sięgała właśnie po kieliszek z drinkiem gdy do niej podeszłam.
-Hej, nareszcie przyszłaś, Siena się o ciebie pytała.
-Na prawdę? - zdziwiło mnie to do tego stopnia, że podniosłam wysoko brwi.
-Tak i chyba teraz rozmawia z Niall'em.
Syknęłam cicho, ale musiała to usłyszeć bo cicho się zaśmiała.
-Spokojnie, Niall też nie był z tego szczęśliwy.
Uśmiechnęłam się z widocznym sarkazmem i weszłam z ogrodu do domu. Tam również nie mogłam go znaleźć. Widziałam ludzi uśmiechających się do mnie, których nigdy nie widziałam na oczy, ale odwzajemniłam gest. Tym razem, gdy ja brałam drinka, Melanie do mnie podeszła.
-I co? Nie znalazłaś go?
-Nie ee.. - gdy na nią spojrzałam na nią, od razu nie daleko zauważyłam Niall'a i Sienę.
-Co?
Obróciłam ją, żeby spojrzała na nich. Widoczne było to że Walker bardzo się do niego kleiła, a on nie robił nic by jej to udaremnić. Miałam ochotę do niej podejść i walnąć z liścia. Jednak za nim cokolwiek zrobiłam wciągnęłam głośno powietrze.
-Nie rób nic głupiego - ostrzegła mnie Mel.
-Skądże, wychodzę, nie mieszam się.
-Jak to? Przecież...
-Powiedziałam, że żadnych scen nie będę mu urządzać, porozmawiam z nim w domu - wstałam z krzesła szykując się do wyjścia - jeśli go w ogóle wpuszczę.
Spojrzała niepewnie w jego kierunku i następnie przeniosła wzrok na mnie.
-Nie martw się, nic mi nie jest - pocieszyłam ją, by spędzić jej przestraszony wyraz z twarzy.
Pocałowałam ją w policzek i przecisnęłam się przez tłum ludzi, szukając wyjścia. Nie dzwoniłam już ani po Dany'ego, ani po Roger'a, wsiadłam w pierwszą lepszą taksówkę i kazałam się zawieść do centrum handlowego. Chyba nie jestem jedyną osobą, która jak ma doła idzie robić zakupy. Jednak w moim wypadku, chodzi o to żeby wydać jak najwięcej kasy, dopiero wtedy na mojej twarzy pojawia się słaby uśmiech i satysfakcja.
Tym razem nie chodziłam już po sklepach jak H&M czy M&Co, wybierałam te markowe Chanel, Dolce&Gabbana, Gucci. Może było to dziwne, ale w takich chwilach jak ta, pocieszała mnie jedynie myśl, że jestem jedną z nielicznych osób które na to stać. W rezultacie tego, po niespełna dwóch godzinach wydałam całą wypłatę, którą dostałam dwa dni temu. Czy powinnam się martwić? oczywiście że nie, w banku znajduje się dużo więcej, pomijając fakt, że od rodziców już nic nie dostaję, bo jak to ujęli 'dzięki pracy, mogę się sama utrzymać'.
Moja złość na Niall'a już minęła i teraz tylko czekałam, aż zacznie się tłumaczyć, choć pewnie do tego nie dojdzie, skoro nie widział w tym nic dziwnego. Obierając dobrą minę do złej gry wróciłam do domu i od razu rzuciłam torby w pierwszym salonie do którego weszłam, spojrzałam na nie i pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że dzisiaj przesadziłam. Nie było już odwrotu, ale jednak czułam się lepiej niż te kilka godzin temu. Weszłam do kuchni. Coś mnie
tam zdziwiło. Na stole leżał bukiet z żółtych tulipanów. Podeszłam bliżej i zauważyłam również obok małą różową karteczkę, pisało na niej 'przepraszam'. A potem jakby przemówiła, bo odezwało się to co było na niej napisane, pomyślałam że to tylko w mojej głowie, ale gdy się odwróciłam, zobaczyłam Niall'a i to on musiał to powiedzieć.
-Za co?- podniosłam na niego wzrok z nad karteczki z obojętną miną.
-Melanie mi powiedziała, że byłaś tam i widziałaś.
-Widziałam i skoro tobie to nie przeszkadza, możemy tworzyć szczęśliwy trójkącik!
-To nie tak. Chciała ze mną porozmawiać...
-Ehe.
-Proszę, nie kłóćmy się znowu.
-Ja się nie kłócę, próbuję słuchać twoich wyjaśnień z tej dobrej strony - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Okejj... chciałem tylko powiedzieć, że ciebie nie było a ona miała ci podać twoje zdjęcia, więc jak mnie zobaczyła mi je dała.
-Na prawdę? To tak nie wyglądało.
-No bo potem może i coś chciała ode mnie więcej, ale dałem jej jasno do zrozumienia, że...
-Czy nie uważasz, że co jakiś miesiąc powtarza się ten sam schemat? - przerwałam mu ze znudzeniem.
-Czyli?
-Czyli, że jedno się tłumaczy, a potem drugie wybacza i tak w kółko.
-Och no weź, nie chcę spać dzisiaj na kanapie.
-Nie chodzi mi o to.
Usiadłam przy stole wpatrując się w Whity która obracała głowę ode mnie do Niall'a. Musiałam pomyśleć chwilę nad tym czy mu powiedzieć to, nad czym myślałam dzisiaj i o tym co nie dawało mi spokoju. Teraz już sądzę że to będzie dobry pomysł. Może się coś zmieni, ale też większość zostanie nie naruszona. Nie mogę powiedzieć, że próbując nic nie stracę, bo na pewno tak się nie stanie, ale może zyskam. Miałam teraz głęboko gdzieś opinię Paul'a, Daiany czy przyjaciół, liczyła się nasza decyzja i mamy prawo zrobić to co chcemy.
-Zdecydowałam już. Zgadzam się z moją mamą, twoimi rodzicami, może nie będzie to najmądrzejsza decyzja, ale mam tego dosyć. Muszę coś zmienić, bo to już mnie przerasta.
-Masz na myśli małżeństwo? - zapytał chwytając mnie za rękę, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Kiwnęłam głową.
-Czyli zgadzasz się? - zyskał więcej pewności.
-Zgodziłam się dawno temu.
Teraz już się uśmiechnął. Przez następną godzinę ustaliliśmy już co nieco. Ślub miał się odbyć tutaj, w Londynie i to już za niespełna dwa miesiące, dokładnie 13 września w urodziny Niall'a - sam tak chciał. Postanowił porozmawiać również z chłopakami i Paul'em. Natomiast Daiana już wiedziała co zamierzam i prosiła tylko o zaproszenie co bardzo mnie ucieszyło. Resztę dnia nie mogłam w to uwierzyć. Przecież byliśmy razem ponad pół roku i do tego nasz młody wiek, razem to może powodować nie małe zamieszania i stwierdzenie tego za 'niemądre'.
------------------------------
No i jest! Ach dziękuję za tyle komentarzy pod każdym rozdziałem. Wiem że nie piszę tego za często, ale na prawdę, gdy widzę 15 komentarzy od razu się cieszę i nie mogę się doczekać gdy je zobaczę. Zostało mi jakieś 9-10 rozdziałów, ale mam nadzieję że mnie nie zostawicie i razem przeniesiemy się na moje drugie i na pewno nie ostatnie opowiadanie 'Trying Not To Love You'.
To jak? 11 komentarzy i dodam następny?
czwartek, 15 sierpnia 2013
Chapter 60 !
W ogóle nie miałam ochoty gdziekolwiek dzisiaj jechać a tym bardziej do Irlandii. Jednakże musieliśmy skorzystać z ostatnich, dwóch, wolnych dni, bo potem taka szansa może się nadarzyć późno i nie wiadomo kiedy, a do tego czasu mama będzie do mnie dzwonić codziennie i pytać się co już ustaliliśmy w kwestii ślubu. Niall pierwszy raz wstał wcześniej, przyniósł nasze walizki z samochodu, żebyśmy mogli się spakować na weekend i wyszedł z Whity, która znów widząc walizki, schowała się pod łóżkiem i nic jej stamtąd nie mogło wyciągnąć. Widać że nie chciała jechać, by nie powtarzać tych kilku godzin w samochodzie ale nie wiedziała że teraz będzie to ponad godzinę w samolocie.Pragnęłam żeby to wszystko się już skończyło, po raz pierwszy chciałam wrócić do swojej codzienności, studia, dom, studio dom etc. Pamiętam, jak jako mała dziewczynka chciałam dużo podróżować, ale wtedy nie chodziło mi o takie podróże. Mój sen się ziścił, ale nie w ten sposób o który prosiłam. Chciałam wtedy własny, prywatny samolot i nim zwiedzać świat, a nie przepełniony po brzegi samolot z setką ludzi wpatrujących się we mnie i latać od jednych rodziców do drugich.
-Szybciej! Mamy godzinę do odlotu - wołał mnie z dołu.
Cały bagaż był już w samochodzie, tak jak Whity.
-No chwile!
-Co robiłaś tyle czasu?
-Kręciłam włosy!
-Szybciej.
-Ughhh.
Sama nie wiedziałam, gdzie mi tyle czasu minęło. Właśnie teraz, gdy Niall mnie tak ponaglał, ubierałam się chyba szybciej niż kiedykolwiek. Ucieszyło mnie, że chociaż wczoraj uszykowałam sobie ubranie, bo prawdopodobnie Niall by pojechał beze mnie.Kilka minut później, już biegłam (oczywiście najszybciej jak potrafiłam w szpilkach) przez trawnik w kierunku samochodu.
W 45 minut dojechaliśmy do parkingu. Tam czekał na nas Louis, który miał odebrać samochód, a za jutro gdy przylecimy przyjechać po nas.
-Co się stało? Czemu jesteście tak późno?
-To nie moja wina - krzyknęłam.
Pomógł Niall'owi w niesieniu bagaży i niemal biegiem puściliśmy się do budynku, w dół parkingu a następnie przez tłum ludzi wewnątrz. Na szczęście zdążyliśmy w ostatniej chwili, można powiedzieć że w ostatniej sekundzie.
Niektórzy preferują latanie, wszędzie tak gdzie się da, dla mnie nawet pierwsza klasa jest okropna, po jakimś czasie takie 'latanie' się nudzi i zaczyna być męczące.
-Wszystko okej? - spytał mnie podczas lotu.
-Proszę, nie zaczynaj znowu.
-Ale nie chodzi mi już o ... twoje postanowienie.
-To o co?
-O Whity.
-Co zrobiła?
-Nie jestem teraz pewien czy to był dobry pomysł.
-Jak to? Coo? Nie oddam jej żadnemu obcemu człowiekowi. To moje dziecko!
-Pies to wielka odpowiedzialność. W następnym tygodniu będziesz w Ameryce i ona na pewno będzie ci przeszkadzać.
-Zostawię ją tobie. Och, nie. Ciebie nie będzie pod koniec miesiąca. I tak jej nie oddam.
-Wiem że to moja wina. Nie sądziłem że to będzie tak wyglądać.
-Nie. Oddam. Jej.
-To nie musi być żaden obcy. Pomyśl. Louis ma bardzo dobry kontakt z Whit, a Eleanor bardzo by się ucieszyła gdyby mogliby mieć go razem.
-Nie Niall. Jeśli chce psa niech sobie go kupi. Nigdy mnie nie przekonasz do oddania Whit, jeśli ty nie chcesz, będę wozić ją ze sobą wszędzie.
-No dobrze, tylko tak pomyślałem. Nie denerwuj się.
Oddanie psa do którego się przywiązało nie jest takie proste. Może on nie spędza z nią tyle samo czasu co ja, ale dla mnie to już normalne, że wszędzie gdzie wychodzę zabieram Whity i wcale mi to niczego nie utrudnia. Nawet gdy chce wejść do sklepu - mogę schować ją do torebki.
Gdy tylko wyszliśmy w tłum witających i żegnających się ludzi, zobaczyłam ojca Niall'a machającego do nas. Niestety nie mogłam odwzajemnić gestu, bo w jednej ręce miałam walizkę, a w drugiej Whit.
Po przywitaniu się z nim, pomógł nam z bagażem i zaprowadził do jego samochodu. Całą drogę wesoło rozmawiał z Blondynem, od czasu do czasu również pytając o zdanie mnie, lecz byłam tak zestresowana, że prócz mruknięciem, ale krótkim 'tak' nie miałam nic więcej do dodania.
Nie bałam się spotkania z jego mamą, czy innym członkiem rodziny, lecz tego jak zareagują na naszą wieść. Musiałam się przyznać przed samą sobą, że bardzo bym chciała, żeby byli temu przeciwni.
Ale wcale nie było czego się bać...
-Boże, Niall... Niall! - mama Niall'a bardzo się wzruszyła gdy ten przekroczył próg domu.
Zaraz zaczęła go obrzucać pytaniami typu: 'czemu tak rzadko przyjeżdżasz?' bądź 'ile się już nie widzieliśmy?', gdy kilkokrotnie wytłumaczył jej, że nie ma czasu, bo cały czas koncertuje, przeniosła się na mnie. Po uścisku, w którym ledwo mogłam złapać oddech, również mnie zadała te pytania, chyba przeczuwając że moje odpowiedzi będą identyczne jak Blondyna. Nareszcie zajęła się 'śliczną- jak to ujęła' Whity, a my w spokoju przenieśliśmy się do salonu.
Po jakieś godzinie opowiadania jak jest w Londynie, co u nas i kiedy będziemy mieli następny wolny czas, aby przyjechać, poszliśmy do naszego pokoju zanieść walizki. Zostawaliśmy tu tylko do jutra więc nie było sensu się rozpakowywać. W pomieszczeniu planowaliśmy jak powiedzieć rodzicom Niall'a o zaręczynach... i ślubie. Nie można było tego powiedzieć prosto z mostu, choć nawet taka sytuacja jaką mieliśmy przy moich rodzicach nie pasowała, bo od razu wywołał 'drobne' zamieszanie.Chcieliśmy teraz zabrać się za to w inny, delikatniejszy sposób, biorąc pod uwagę, że znowu mogę wybuchnąć, a to nie polepszy sprawy.
Dopiero skończyliśmy snuć plan, gdy zapukała pani Horan i następnie weszła z Whity na ręce.
-Mamy rezerwacje na 7. Pójdziemy na kolację do restauracji, jesli nie macie nic przeciwko.
-Jeśli nie będzie fanów przyglądających się jak jem, to jestem za! - zażartował Niall, a ja ochoczo pokiwałam głową , bo w głowie zapaliła mi sie lampka.
-Dobrze, to za godzinę bądźcie gotowi.
Niall wstał z łóżka i skierował się do łazienki.
-Niall! To jest to! - krzyknęłam po kilku minutach.
-Co? - wyszedł z pomieszczenia z pianką do golenia na twarzy i maszynką w ręce.
-Martwimy się jaka będzie ich reakcja, tak?
-No chyba, ale co ty...
-Ciii! Posłuchaj, powiemy im dzisiaj! Skoro mają być przeciwni i może się nawet zdenerwować, to nie zrobią nic głupiego przy obcych ludziach. I o to nam chodzi! Musimy im powiedzieć dzisiaj, bo jutro nie będzie okazji.
Usiadł obok mnie,
-Nie zdenerwują się. Nie jestem..ehm ich jedyną córką jak to jest w twoim przypadku. Ale dobrze jeśli chcesz im powiedzieć dzisiaj, to zrobimy to dzisiaj, tylko musisz wiedzieć że się zgodzą.
I pochylił się żeby mnie pocałować, ale wyciągnęłam ręce, żeby go odepchnąć.
-Najpierw się ogolisz, potem cię pocałuje - wytknęłam mu język, ale i tak mnie pocałował.
-Ej! Teraz będę pachnieć jak ty!
-To źle? - poruszył brwiami.
-To męski zapach! Mój powinien być słodki jak owoce, jak...
-Ty! - zaśmiał się i znów mnie cmoknął i aby nie oberwać ode mnie pobiegł do łazienki skończyć to co zaczął.
Nie zostało mi nic innego, jak przebrać się do kolacji. Nie wzięłam ze sobą 'aż tak dużo ubrań', ale większość walizki zajmowały buty, bo zawsze muszą pasować. Dlatego musiałam wybierać pomiędzy czarną mini, kremową do ziemi i wściekle różową.
-Różowa - doradził mi Niall, gdy sam zakładał jeansy i białą koszulę z krótkim rękawem.
-Na serio pasuje? - bo wahałam się przed założeniem jej na oficjalną kolację z rodzicami narzeczonego.
-Tak - skwitował krótko i widząc moją minę, krótko się zaśmiał.
Następnie po zmienieniu ubioru, wylałam na siebie połowę, ulubionych perfum Chanel, choć zapach panki do golenia już dawno ze mnie zszedł.
Miałam takie samo uczucie, jak przed sprawdzianem w szkole, przed którym uczyłam się całą noc, albo przed grą na w-fie, gdy wiem że i tak się przewrócę i żadnej piłki nie odbiję.
Nasz stolik znajdował się w kącie. Nie chcieliśmy wzbudzać większego zainteresowania, więc musieliśmy się 'schować'. Jednakże przed domem gdy mieliśmy zamiar wyjeżdżać, zarówno ja, jak i Niall rozdaliśmy po kilka autografów i zrobiliśmy po kilka zdjęć z fanami, bo nie było mowy o odmowie im.
Gdy jestem w Londynie jem bardzo mało, a z reguły są jakieś małe przekąski spożywane w biegu. Cały ten tydzień jadłam domowe posiłki u rodziców i trochę trudno będzie mi się z tym pożegnać. Bo nawet danie które zamówiłam teraz nie jest w połowie dobre tak
jak to które zrobiła moja mama.
Cały czas rozmawiając nie mogłam się skupić i ponadto nie mogłam wyczuć momentu odpowiedniego by powiedzieć to co chciałam, gdyż Niall cały czas trzymał mi ręke na kolanie, a gdy ją strącałam to na nowo ją tam kładł. Wreszcie ukradkiem posłałam mu spojrzenie typu 'jak nie przestaniesz to cię w nocy uduszę twoją własną poduszką', ale tylko się uśmiechnął. Najwyraźniej miał przy tym większą przyjemność niż by powiedzieć to co musimy.
-Niall, a ty co powiesz? - zagadnęłam chłopaka przy rozmowie o dość dziwnie nawiązującej do naszego celu, na temat tego ile chcemy mieć w przyszłości dzieci, ja obstawiałam jedno, gdyż dużo się nasłuchałam że jeden poród może trwać kilka dni, a ja nie mam zamiaru spędzać kilka razy tyle czasu na porodówce.
A do tego nie zamierzam rzucić kariery bo będę musiała zajmować się piątką dzieci.
-Co ja, eee.. nie wiem. Chyba tyle do póki nie urodzi się chłopiec - wyszczerzył zęby, a ja pochyliłam głowę lekko ją kiwając w lewo i prawo, wyrażając moją dezaprobatę.
Po tym udepnęłam jego nogę, by zaczął mówić, bo najwyraźniej nie miał zamiaru.
-Jeszcze zanim wrócimy do domu, chcieliśmy wam o czymś powiedzieć - zaczął nareszcie Nialler.
Jego rodzice szybko się wyprostowali, tak jakby mieli zaraz zapytać czy nie jestem w ciąży jak to zrobiła moja mama.
-Jak wiecie. Dzwoniłem do was, by powiedzieć wam że oświadczyłem się Olivii... i teraz chcielibyśmy poznać wasze zdanie na temat ślubu.
Zamyślili się na chwilę, a potem mama Nialla odezwała się z poważną miną, bez cienia uśmiechu.
-Uważam że jesteście bardzo... dobraną parą, ale posłuchaj - teraz mówiła już tylko do Niall''a - Olivia jest twoją pierwszą dziewczyną po X-Factorze, jesteś pewien że to ta jedyna?
Trochę się obraziłam po tym co powiedziała, Niall również nie chciał o czymś takim usłyszeć.
-Tak, jestem tego pewny - skwitował krótko.
-Dobrze, skoro jesteś tego pewny, oboje jesteście, to nie pozostaje nam nic tylko czekać na zaproszenie.
-Ale jak to? Przed chwilą... - wtrąciłam się.
-Upewniałam się tylko, czy to jest dobra decyzja i czy miesiąc po ślubie nie weźmiecie rozwodu, bo to nie to samo jak żyjecie teraz.
-Ale co się zmieni? Nic - obruszył się Blondyn.
-Jak to nic? Wokół was będzie takie zamieszanie jak nigdy i to nie będzie ustępować bardzo długo. Teraz już nie będzie mowy o żadnych spotykaniach się z płcią przeciwną, bo media zrobią z tego aferę. Małżeństwo jest poważniejsze.
-Rozumiemy to - ponownie się odezwałam.
-Dobrze, skoro tak zadecydowaliście, to my też się zgadzamy - uśmiechnął się i powiedział coś na ten temat pierwszy raz tata Niall'a.
Gdy wyszliśmy z restauracji, znów czekało kilka fanów, ale mnie obchodziło tylko jedno. Więc jednak weźmiemy ślub?
---------------------------------
Ohmnom! Jest 60! Nie wierzę, że tak daleko już zaszłam, a to dzięki Wam! Dziękuję <33
Rozdział miałam wstawić dopiero jutro, bo dopiero dzisiaj wylądowałam w Liverpool i jestem wykończona lotem i szukaniem walizki ;pp ale proszę!
Następny gdy będzie 13 komentarzy! Wierzę w Was! ;**
Mój zespół --> @LuckyStarsLS (pierwszy cover w poniedziałek - Little Mix - Change Your Life)
-Szybciej! Mamy godzinę do odlotu - wołał mnie z dołu.
Cały bagaż był już w samochodzie, tak jak Whity.
-No chwile!
-Co robiłaś tyle czasu?
-Kręciłam włosy!
-Szybciej.
-Ughhh.
Sama nie wiedziałam, gdzie mi tyle czasu minęło. Właśnie teraz, gdy Niall mnie tak ponaglał, ubierałam się chyba szybciej niż kiedykolwiek. Ucieszyło mnie, że chociaż wczoraj uszykowałam sobie ubranie, bo prawdopodobnie Niall by pojechał beze mnie.Kilka minut później, już biegłam (oczywiście najszybciej jak potrafiłam w szpilkach) przez trawnik w kierunku samochodu.
W 45 minut dojechaliśmy do parkingu. Tam czekał na nas Louis, który miał odebrać samochód, a za jutro gdy przylecimy przyjechać po nas.
-Co się stało? Czemu jesteście tak późno?
-To nie moja wina - krzyknęłam.
Pomógł Niall'owi w niesieniu bagaży i niemal biegiem puściliśmy się do budynku, w dół parkingu a następnie przez tłum ludzi wewnątrz. Na szczęście zdążyliśmy w ostatniej chwili, można powiedzieć że w ostatniej sekundzie.
Niektórzy preferują latanie, wszędzie tak gdzie się da, dla mnie nawet pierwsza klasa jest okropna, po jakimś czasie takie 'latanie' się nudzi i zaczyna być męczące.
-Wszystko okej? - spytał mnie podczas lotu.
-Proszę, nie zaczynaj znowu.
-Ale nie chodzi mi już o ... twoje postanowienie.
-To o co?
-O Whity.
-Co zrobiła?
-Nie jestem teraz pewien czy to był dobry pomysł.
-Jak to? Coo? Nie oddam jej żadnemu obcemu człowiekowi. To moje dziecko!
-Pies to wielka odpowiedzialność. W następnym tygodniu będziesz w Ameryce i ona na pewno będzie ci przeszkadzać.
-Zostawię ją tobie. Och, nie. Ciebie nie będzie pod koniec miesiąca. I tak jej nie oddam.
-Wiem że to moja wina. Nie sądziłem że to będzie tak wyglądać.
-Nie. Oddam. Jej.
-To nie musi być żaden obcy. Pomyśl. Louis ma bardzo dobry kontakt z Whit, a Eleanor bardzo by się ucieszyła gdyby mogliby mieć go razem.
-Nie Niall. Jeśli chce psa niech sobie go kupi. Nigdy mnie nie przekonasz do oddania Whit, jeśli ty nie chcesz, będę wozić ją ze sobą wszędzie.
-No dobrze, tylko tak pomyślałem. Nie denerwuj się.
Oddanie psa do którego się przywiązało nie jest takie proste. Może on nie spędza z nią tyle samo czasu co ja, ale dla mnie to już normalne, że wszędzie gdzie wychodzę zabieram Whity i wcale mi to niczego nie utrudnia. Nawet gdy chce wejść do sklepu - mogę schować ją do torebki.
Gdy tylko wyszliśmy w tłum witających i żegnających się ludzi, zobaczyłam ojca Niall'a machającego do nas. Niestety nie mogłam odwzajemnić gestu, bo w jednej ręce miałam walizkę, a w drugiej Whit.
Po przywitaniu się z nim, pomógł nam z bagażem i zaprowadził do jego samochodu. Całą drogę wesoło rozmawiał z Blondynem, od czasu do czasu również pytając o zdanie mnie, lecz byłam tak zestresowana, że prócz mruknięciem, ale krótkim 'tak' nie miałam nic więcej do dodania.
Nie bałam się spotkania z jego mamą, czy innym członkiem rodziny, lecz tego jak zareagują na naszą wieść. Musiałam się przyznać przed samą sobą, że bardzo bym chciała, żeby byli temu przeciwni.
Ale wcale nie było czego się bać...
-Boże, Niall... Niall! - mama Niall'a bardzo się wzruszyła gdy ten przekroczył próg domu.
Zaraz zaczęła go obrzucać pytaniami typu: 'czemu tak rzadko przyjeżdżasz?' bądź 'ile się już nie widzieliśmy?', gdy kilkokrotnie wytłumaczył jej, że nie ma czasu, bo cały czas koncertuje, przeniosła się na mnie. Po uścisku, w którym ledwo mogłam złapać oddech, również mnie zadała te pytania, chyba przeczuwając że moje odpowiedzi będą identyczne jak Blondyna. Nareszcie zajęła się 'śliczną- jak to ujęła' Whity, a my w spokoju przenieśliśmy się do salonu.
Po jakieś godzinie opowiadania jak jest w Londynie, co u nas i kiedy będziemy mieli następny wolny czas, aby przyjechać, poszliśmy do naszego pokoju zanieść walizki. Zostawaliśmy tu tylko do jutra więc nie było sensu się rozpakowywać. W pomieszczeniu planowaliśmy jak powiedzieć rodzicom Niall'a o zaręczynach... i ślubie. Nie można było tego powiedzieć prosto z mostu, choć nawet taka sytuacja jaką mieliśmy przy moich rodzicach nie pasowała, bo od razu wywołał 'drobne' zamieszanie.Chcieliśmy teraz zabrać się za to w inny, delikatniejszy sposób, biorąc pod uwagę, że znowu mogę wybuchnąć, a to nie polepszy sprawy.
Dopiero skończyliśmy snuć plan, gdy zapukała pani Horan i następnie weszła z Whity na ręce.
-Mamy rezerwacje na 7. Pójdziemy na kolację do restauracji, jesli nie macie nic przeciwko.
-Jeśli nie będzie fanów przyglądających się jak jem, to jestem za! - zażartował Niall, a ja ochoczo pokiwałam głową , bo w głowie zapaliła mi sie lampka.
-Dobrze, to za godzinę bądźcie gotowi.
Niall wstał z łóżka i skierował się do łazienki.
-Niall! To jest to! - krzyknęłam po kilku minutach.
-Co? - wyszedł z pomieszczenia z pianką do golenia na twarzy i maszynką w ręce.
-Martwimy się jaka będzie ich reakcja, tak?
-No chyba, ale co ty...
-Ciii! Posłuchaj, powiemy im dzisiaj! Skoro mają być przeciwni i może się nawet zdenerwować, to nie zrobią nic głupiego przy obcych ludziach. I o to nam chodzi! Musimy im powiedzieć dzisiaj, bo jutro nie będzie okazji.
Usiadł obok mnie,
-Nie zdenerwują się. Nie jestem..ehm ich jedyną córką jak to jest w twoim przypadku. Ale dobrze jeśli chcesz im powiedzieć dzisiaj, to zrobimy to dzisiaj, tylko musisz wiedzieć że się zgodzą.
I pochylił się żeby mnie pocałować, ale wyciągnęłam ręce, żeby go odepchnąć.
-Najpierw się ogolisz, potem cię pocałuje - wytknęłam mu język, ale i tak mnie pocałował.
-Ej! Teraz będę pachnieć jak ty!
-To źle? - poruszył brwiami.
-To męski zapach! Mój powinien być słodki jak owoce, jak...
-Ty! - zaśmiał się i znów mnie cmoknął i aby nie oberwać ode mnie pobiegł do łazienki skończyć to co zaczął.
Nie zostało mi nic innego, jak przebrać się do kolacji. Nie wzięłam ze sobą 'aż tak dużo ubrań', ale większość walizki zajmowały buty, bo zawsze muszą pasować. Dlatego musiałam wybierać pomiędzy czarną mini, kremową do ziemi i wściekle różową.
-Różowa - doradził mi Niall, gdy sam zakładał jeansy i białą koszulę z krótkim rękawem.
-Na serio pasuje? - bo wahałam się przed założeniem jej na oficjalną kolację z rodzicami narzeczonego.
-Tak - skwitował krótko i widząc moją minę, krótko się zaśmiał.
Następnie po zmienieniu ubioru, wylałam na siebie połowę, ulubionych perfum Chanel, choć zapach panki do golenia już dawno ze mnie zszedł.
Miałam takie samo uczucie, jak przed sprawdzianem w szkole, przed którym uczyłam się całą noc, albo przed grą na w-fie, gdy wiem że i tak się przewrócę i żadnej piłki nie odbiję.
Nasz stolik znajdował się w kącie. Nie chcieliśmy wzbudzać większego zainteresowania, więc musieliśmy się 'schować'. Jednakże przed domem gdy mieliśmy zamiar wyjeżdżać, zarówno ja, jak i Niall rozdaliśmy po kilka autografów i zrobiliśmy po kilka zdjęć z fanami, bo nie było mowy o odmowie im.
Gdy jestem w Londynie jem bardzo mało, a z reguły są jakieś małe przekąski spożywane w biegu. Cały ten tydzień jadłam domowe posiłki u rodziców i trochę trudno będzie mi się z tym pożegnać. Bo nawet danie które zamówiłam teraz nie jest w połowie dobre tak
jak to które zrobiła moja mama.
Cały czas rozmawiając nie mogłam się skupić i ponadto nie mogłam wyczuć momentu odpowiedniego by powiedzieć to co chciałam, gdyż Niall cały czas trzymał mi ręke na kolanie, a gdy ją strącałam to na nowo ją tam kładł. Wreszcie ukradkiem posłałam mu spojrzenie typu 'jak nie przestaniesz to cię w nocy uduszę twoją własną poduszką', ale tylko się uśmiechnął. Najwyraźniej miał przy tym większą przyjemność niż by powiedzieć to co musimy.
-Niall, a ty co powiesz? - zagadnęłam chłopaka przy rozmowie o dość dziwnie nawiązującej do naszego celu, na temat tego ile chcemy mieć w przyszłości dzieci, ja obstawiałam jedno, gdyż dużo się nasłuchałam że jeden poród może trwać kilka dni, a ja nie mam zamiaru spędzać kilka razy tyle czasu na porodówce.
A do tego nie zamierzam rzucić kariery bo będę musiała zajmować się piątką dzieci.
-Co ja, eee.. nie wiem. Chyba tyle do póki nie urodzi się chłopiec - wyszczerzył zęby, a ja pochyliłam głowę lekko ją kiwając w lewo i prawo, wyrażając moją dezaprobatę.
Po tym udepnęłam jego nogę, by zaczął mówić, bo najwyraźniej nie miał zamiaru.
-Jeszcze zanim wrócimy do domu, chcieliśmy wam o czymś powiedzieć - zaczął nareszcie Nialler.
Jego rodzice szybko się wyprostowali, tak jakby mieli zaraz zapytać czy nie jestem w ciąży jak to zrobiła moja mama.
-Jak wiecie. Dzwoniłem do was, by powiedzieć wam że oświadczyłem się Olivii... i teraz chcielibyśmy poznać wasze zdanie na temat ślubu.
Zamyślili się na chwilę, a potem mama Nialla odezwała się z poważną miną, bez cienia uśmiechu.
-Uważam że jesteście bardzo... dobraną parą, ale posłuchaj - teraz mówiła już tylko do Niall''a - Olivia jest twoją pierwszą dziewczyną po X-Factorze, jesteś pewien że to ta jedyna?
Trochę się obraziłam po tym co powiedziała, Niall również nie chciał o czymś takim usłyszeć.
-Tak, jestem tego pewny - skwitował krótko.
-Dobrze, skoro jesteś tego pewny, oboje jesteście, to nie pozostaje nam nic tylko czekać na zaproszenie.
-Ale jak to? Przed chwilą... - wtrąciłam się.
-Upewniałam się tylko, czy to jest dobra decyzja i czy miesiąc po ślubie nie weźmiecie rozwodu, bo to nie to samo jak żyjecie teraz.
-Ale co się zmieni? Nic - obruszył się Blondyn.
-Jak to nic? Wokół was będzie takie zamieszanie jak nigdy i to nie będzie ustępować bardzo długo. Teraz już nie będzie mowy o żadnych spotykaniach się z płcią przeciwną, bo media zrobią z tego aferę. Małżeństwo jest poważniejsze.
-Rozumiemy to - ponownie się odezwałam.
-Dobrze, skoro tak zadecydowaliście, to my też się zgadzamy - uśmiechnął się i powiedział coś na ten temat pierwszy raz tata Niall'a.
Gdy wyszliśmy z restauracji, znów czekało kilka fanów, ale mnie obchodziło tylko jedno. Więc jednak weźmiemy ślub?
---------------------------------
Ohmnom! Jest 60! Nie wierzę, że tak daleko już zaszłam, a to dzięki Wam! Dziękuję <33
Rozdział miałam wstawić dopiero jutro, bo dopiero dzisiaj wylądowałam w Liverpool i jestem wykończona lotem i szukaniem walizki ;pp ale proszę!
Następny gdy będzie 13 komentarzy! Wierzę w Was! ;**
Mój zespół --> @LuckyStarsLS (pierwszy cover w poniedziałek - Little Mix - Change Your Life)
sobota, 10 sierpnia 2013
Chapter 59.
Przez nasz dalszy pobyt w Liverpool, mama gdy nie było taty obok (a zdarzało się to bardzo często) pytała się o ślub. Tata za to przesiadywał w pracy tyle czasu ile mógł, by unikać tego tematu. Oczywiście przy mamie nie mógł tego dokonać, bo bardzo się ucieszyła z tego co się stało i co więcej chciałaby żebyśmy się pobrali jeszcze w tym roku. Wiele razy powtarzałam jej, że to nie możliwe. Niall wydaje nową płytę, a ja prawdopodobnie będę miała pierwszą trasę koncertową, więc ślub to najmniej potrzebna nam teraz rzecz. Jednak jest z takich osób, którym się powtarza, że to nie możliwe a ona jakby tego nie dosłyszała i i tak swoje.
-Przejdzie jej - powtórzył po raz kolejny Niall.
-Nie, ona taka jest. Zobaczysz, że wreszcie nie wytrzymam i zgodzę się z nią.
-Czy to źle? - tym pytaniem zbił mnie z tropu.
-Przecież małżeństwo to w naszej sytuacji coś co musi być perfekcyjne. Załóżmy że będę kręcić teledysk z jakimś modelem i co wtedy? Oczywiście pojawi się plotka, że jestem mężatką i cię zdradzam.
-Noo to mi pasuje, nie będziesz chociaż miała takich teledysków.
-Ochh Niall, nie rozumiesz? To poważna decyzja. Jesteśmy razem ponad pół roku i już ślub? Nawet nie zdążyliśmy się dobrze poznać.
-Czy to naprawdę o to chodzi? Czy może nie jesteś pewna?
-Jestem w stu procentach pewna, ale nie teraz. Albo może zrobimy tak. Moja mama się zgadza, pojedziemy do twoich rodziców, jeśli choć jedno się zgodzi, to ja też, a jeśli nie to będziemy mieli pretekst by moja mama już tak nie nalegała, okej?
Pomyślał chwilę i kilka razy otwierał usta, ale potem znowu myślał.
-Dobrze, ale jesteś pewna? Nie chcę żeby to było wbrew tobie.
-Czemu? Ja tylko sądzę że to nie odpowiedni czas, a jeśli wszyscy w około będą za, to ja też.
Przybliżył się do mnie tak, że mogłam rozróżnić każdą jego rzęsę i widziałam moje odbicie w jego oczach.
-Nic się nie zmieni, prócz pierścionka na palcu. Nie będziemy jedną z tych młodych małżeństwo które się szybko rozpadają - wyszeptał.
-Mam taką nadzieję.
Pocałował mnie zanim zdążyłam cokolwiek dodać. Pewnie nie chciał dłużej słuchać mojego wahania, ale dla mnie nie było to takie proste. Nie miałam na razie czasu na żadne organizacje, pewnie gdyby to ode mnie zależało, poszłabym w białych szortach i białej przykrótkiej bluzce, ale Melanie się dowie że muszę mieć sukienkę, nie da mi żyć.
Uwolniłam się z uścisku Niall'a , gdy uświadomiłam sobie, że to dzisiaj wyjeżdżamy, choć bardzo nie chcę.
-Czemu w Londynie wszystko jest takie skomplikowane?
Uśmiechnął się.
-Nasze życie nigdy nie będzie proste.
Z tym zdaniem udałam się do łazienki, aby się przebrać. Walizki były już spakowane, ale ciężko i tak jest mi się rozstać z rodzicami. Tu nie wystarczy wziąść swoje rzeczy i tak po prostu pojechać. Nie widziałam ich dość długo i nie mogę ich zostawić, bo wiem że mogę już ich nie widzieć przez
następne pół roku lub dłużej. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego Niall tak często dzwoni do mamy, to nie takie proste zapomnieć.
Przykleiłam sobie na twarz uśmiech i zeszłam na dół, gdzie Niall szykował już sobie śniadanie. Moi rodzice byli teraz na zakupach, tak wynikało z kartki pozostawionej przez nich na stole.
Blondyn dał mi dwa gofry i usiadł obok, by zjeść swoje. W tej samej chwili zszedł Michael.
-Hej. A dla mnie nie ma?
-Masz - podałam mu jednego z moich gofrów - i tak więcej nie przełknę.
-Dzięki. Mama rano rozpaczała że znowu ją zostawisz na kolejny rok.
-Ejj! To nie był rok tylko połowa.
-Tylko powtarzam.
-Mogłaby sama do mnie przyjechać, nie mam czasu.
-Może. A jeśli nie to sam przyjadę, poznasz mnie z ... koleżankami.
-Uno jesteś za młody, duo masz dziewczynę.
-Uno nikt tak nie mówi, duo jeśli miałbym wybierać między modelką a Nelly... wybrałbym modelkę - przedrzeźniał mnie.
-Jesteś do niczego.
-Sama jesteś.
-Ja? Kto tu dopiero mówił że wolałby modelkę?
-Pfff może i jesteś modelką, ale tylko na wybiegu. Gdy stoisz przed aparatem, obiektywy pękają - zaśmiał się.
Nie wytrzymałam już. Zepchnęłam go z krzesełka lecz był szybszy i pociągnął mnie za sobą. Nie mogłam dać za wygraną, więc wbiłam mu w rękę paznokcie. Potem poczułam tylko ręce w tali i to jak unoszę się do góry, pozostawiając Michael'a na ziemi z czerwonym śladem na przedramieniu.
-Czego ja się w tym domu dowiaduję, teraz będę się bać że się na kogoś rzucisz, ehh boję się o siebie bo mieszkamy sami - to Niall mnie oddzielił od brata i teraz przytulił do siebie, ale chyba tylko trzymał żebym znowu nie zaczęła.
-Nie martw się, Olivia woli wyrzywać się tylko na młodszych - wtrącił Michael wysuwając mi język.
-Jak mnie wkurzą.
-Zachowujesz się jak dziecko. Kiedyś chciałaś mi łyżką wybić oko, a teraz obcasem buta.
-Ja się zachowuje jak dziecko? A kto powiedział że woli pustą modelkę od swojej aktualnej dziewczyny?
-To był żart!
-Tak jasne. Każdy chłopak w tych czasach zwraca uwagę tylko na wygląd. Zostaw mnie Niall - krzyknęłam i pobiegłam do góry.
Nie sądziłam, że już zrana się tak zdenerwuję. Każdy by powiedział że z moim wyglądem mam szansę u każdego chłopaka. Właśnie to mnie drażni, bo to jakby tylko wygląd się liczył. Dlatego mam na tym punkcie takiego bzika, bo kiedyś nosiłam okulary i wcale się nie malowałam, zawsze chciałam żeby chłopak polubił mnie za to jaka jestem, a nie jak wyglądam. Jednak to nie te czasy i teraz gdy nie ma się super twarzy napchanej botoksami i figury jakby się całe życie jadło tylko sałatki, nie ma się szans, a mój brat jest tego przykładem.
-Czemu się tak zdenerwowałaś? - Niall najwyraźniej nie wiedział co mnie gryzie.
-Bo mój brat to kretyn! Mam takie pytanie teraz do ciebie. Gdybym była gruba, bez makijażu i w okularach, nadal byłbyś taki zakochany?
-No oczywiście, przecież nie patrzę tylko na wygląd.
-No to dobrze. Nie będę się malować, założę okulary, regularnie odwiedzać będę fast food i zacznę zakładać tylko swetry, okej?
-Nie!
-Podobno nie patrzysz tylko na wygląd.
-No tak, ale sama rozumiesz, ee...
-Nie ważne i tak nie lubię swetrów.
-Wiedziałem!
-Jasne i teraz masz czysty dowód że każdy chłopak jest taki sam.
Poniósł ręce w geście obronnym. Tak naprawde nie chciałam tego tak powiedzieć i urządzić z tego takiej afery, jednak wcale się nie obraził tylko za chwile do mnie podszedł i mnie przytulił.
-Spokojnie, nie denerwuj się - zaśmiał się.
-Nie denerwuje się tylko ... ehh.. dobra przepraszam.
Uśmiechnął się i podszedł do swojej walizki by ją zasunąć i wynieść jako ostatnią do samochodu. Wyszłam razem z nim po raz ostatni zamykając drzwi od mojego, niedoszłego pokoju i zeszłam na dół, gdzie wpadłam na rodziców. Tata, właśnie wychodził na zewnątrz z Blondynem, więc z mamą podążyłyśmy za nimi. Michael'a nie było z nimi i najwyraźniej nie miał zamiaru się pojawić. Trochę było mi smutno z tego powodu, ale to moja wina i sama sobie na to zasłużyłam.
-Noo, mam nadzieję, że do nas wkrótce znowu przyjedziecie - przez cały czas mama mnie przytulała.
-Jasne, ale wy też moglibyście od czasu do czasu wybrać się do Londynu.
Pocałowała mnie w czubek głowy i gdy tata mnie przytulał, ona żegnała Niall'a. Co mnie zaskoczyło gdy mieliśmy już wsiadać do auta i odjechać, Blondyn wyciągnął dłoń ku mojemu ojcu, lecz nie podał mu swojej lecz nieoczekiwanie go przytulił. Wcale po tym całym tygodniu bym sie tego nie spodziewała, ani ja, ani mama, ani sam Nialler. Chociaż okazało się to bardzo miłe i całkowicie zmieniało nasze pojęcie o relacjach między moim ojcem a chłopakiem.
Tata nie był ani trochę skrępowany, a Niall ukrywając zdumienie i lekkie rozbawienie otworzył mi drzwi i potem sam wsiadł z drugiej strony do auta.
W drodze powrotnej za dużo nie rozmawialiśmy, było gorąco, a jedyne o czym marzyliśmy to już być w naszym domu i nigdy więcej nie podróżować samochodem.
-Jutro lecimy samolotem! - odezwał się już niedaleko Londynu.
-Jutro?
-No tak, jutro lecimy do moich rodziców, żeby ustalić... no wiesz. Jednak nadal sądzę że nie jest to doby pomysł, ta decyzja powinna należeć do ciebie, nie mojej mamy czy taty.
-A twoja decyzja?
-Ja już powiedziałem co o tym myślę i tutaj chodzi tylko o ciebie.
-Dobrze i nadal sądzę że trzeba zdać się na twoich rodziców, jak się zgodzą, ja też nie mam nic przeciwko - powtórzyłam.
Jedynie wzruszył ramionami. Whity niecierliwiła się tak samo jak my, jednak ona nadal wyglądała przez okno gdzie jedziemy. Przywiązała się do Chaps'a więc musiałam ją siłą zabierać stamtąd, bo inaczej by wcale nie wróciła.
Po jakiejś następnej godzinie byliśmy już na miejscu. Nareszcie. Nie wypakowywaliśmy naszych walizek. Auto stało nietknięte w garażu, a my wspinaliśmy się już po schodach marząc o prysznicu i wygodnym łóżku, które już na nas czekało.
----------------------
Wiem, że taki krótki, ale wiecie. Nic mi się nie przypomina co było w tym poprzednim, ale musiałam napisać jeszcze raz, więc dlatego jest taki nudny ;// ehhh
9 komentarzy i dodam nn!
I proszę o follow mojego zespołu! @LuckyStars (dam follow back z mojego konta)
-Przejdzie jej - powtórzył po raz kolejny Niall.
-Nie, ona taka jest. Zobaczysz, że wreszcie nie wytrzymam i zgodzę się z nią.
-Czy to źle? - tym pytaniem zbił mnie z tropu.
-Przecież małżeństwo to w naszej sytuacji coś co musi być perfekcyjne. Załóżmy że będę kręcić teledysk z jakimś modelem i co wtedy? Oczywiście pojawi się plotka, że jestem mężatką i cię zdradzam.
-Noo to mi pasuje, nie będziesz chociaż miała takich teledysków.
-Ochh Niall, nie rozumiesz? To poważna decyzja. Jesteśmy razem ponad pół roku i już ślub? Nawet nie zdążyliśmy się dobrze poznać.
-Czy to naprawdę o to chodzi? Czy może nie jesteś pewna?
-Jestem w stu procentach pewna, ale nie teraz. Albo może zrobimy tak. Moja mama się zgadza, pojedziemy do twoich rodziców, jeśli choć jedno się zgodzi, to ja też, a jeśli nie to będziemy mieli pretekst by moja mama już tak nie nalegała, okej?
Pomyślał chwilę i kilka razy otwierał usta, ale potem znowu myślał.
-Dobrze, ale jesteś pewna? Nie chcę żeby to było wbrew tobie.
-Czemu? Ja tylko sądzę że to nie odpowiedni czas, a jeśli wszyscy w około będą za, to ja też.
Przybliżył się do mnie tak, że mogłam rozróżnić każdą jego rzęsę i widziałam moje odbicie w jego oczach.
-Nic się nie zmieni, prócz pierścionka na palcu. Nie będziemy jedną z tych młodych małżeństwo które się szybko rozpadają - wyszeptał.
-Mam taką nadzieję.
Pocałował mnie zanim zdążyłam cokolwiek dodać. Pewnie nie chciał dłużej słuchać mojego wahania, ale dla mnie nie było to takie proste. Nie miałam na razie czasu na żadne organizacje, pewnie gdyby to ode mnie zależało, poszłabym w białych szortach i białej przykrótkiej bluzce, ale Melanie się dowie że muszę mieć sukienkę, nie da mi żyć.
Uwolniłam się z uścisku Niall'a , gdy uświadomiłam sobie, że to dzisiaj wyjeżdżamy, choć bardzo nie chcę.
-Czemu w Londynie wszystko jest takie skomplikowane?
Uśmiechnął się.
-Nasze życie nigdy nie będzie proste.
Z tym zdaniem udałam się do łazienki, aby się przebrać. Walizki były już spakowane, ale ciężko i tak jest mi się rozstać z rodzicami. Tu nie wystarczy wziąść swoje rzeczy i tak po prostu pojechać. Nie widziałam ich dość długo i nie mogę ich zostawić, bo wiem że mogę już ich nie widzieć przez
następne pół roku lub dłużej. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego Niall tak często dzwoni do mamy, to nie takie proste zapomnieć.
Przykleiłam sobie na twarz uśmiech i zeszłam na dół, gdzie Niall szykował już sobie śniadanie. Moi rodzice byli teraz na zakupach, tak wynikało z kartki pozostawionej przez nich na stole.
Blondyn dał mi dwa gofry i usiadł obok, by zjeść swoje. W tej samej chwili zszedł Michael.
-Hej. A dla mnie nie ma?
-Masz - podałam mu jednego z moich gofrów - i tak więcej nie przełknę.
-Dzięki. Mama rano rozpaczała że znowu ją zostawisz na kolejny rok.
-Ejj! To nie był rok tylko połowa.
-Tylko powtarzam.
-Mogłaby sama do mnie przyjechać, nie mam czasu.
-Może. A jeśli nie to sam przyjadę, poznasz mnie z ... koleżankami.
-Uno jesteś za młody, duo masz dziewczynę.
-Uno nikt tak nie mówi, duo jeśli miałbym wybierać między modelką a Nelly... wybrałbym modelkę - przedrzeźniał mnie.
-Jesteś do niczego.
-Sama jesteś.
-Ja? Kto tu dopiero mówił że wolałby modelkę?
-Pfff może i jesteś modelką, ale tylko na wybiegu. Gdy stoisz przed aparatem, obiektywy pękają - zaśmiał się.
Nie wytrzymałam już. Zepchnęłam go z krzesełka lecz był szybszy i pociągnął mnie za sobą. Nie mogłam dać za wygraną, więc wbiłam mu w rękę paznokcie. Potem poczułam tylko ręce w tali i to jak unoszę się do góry, pozostawiając Michael'a na ziemi z czerwonym śladem na przedramieniu.
-Czego ja się w tym domu dowiaduję, teraz będę się bać że się na kogoś rzucisz, ehh boję się o siebie bo mieszkamy sami - to Niall mnie oddzielił od brata i teraz przytulił do siebie, ale chyba tylko trzymał żebym znowu nie zaczęła.
-Nie martw się, Olivia woli wyrzywać się tylko na młodszych - wtrącił Michael wysuwając mi język.
-Jak mnie wkurzą.
-Zachowujesz się jak dziecko. Kiedyś chciałaś mi łyżką wybić oko, a teraz obcasem buta.
-Ja się zachowuje jak dziecko? A kto powiedział że woli pustą modelkę od swojej aktualnej dziewczyny?
-To był żart!
-Tak jasne. Każdy chłopak w tych czasach zwraca uwagę tylko na wygląd. Zostaw mnie Niall - krzyknęłam i pobiegłam do góry.
Nie sądziłam, że już zrana się tak zdenerwuję. Każdy by powiedział że z moim wyglądem mam szansę u każdego chłopaka. Właśnie to mnie drażni, bo to jakby tylko wygląd się liczył. Dlatego mam na tym punkcie takiego bzika, bo kiedyś nosiłam okulary i wcale się nie malowałam, zawsze chciałam żeby chłopak polubił mnie za to jaka jestem, a nie jak wyglądam. Jednak to nie te czasy i teraz gdy nie ma się super twarzy napchanej botoksami i figury jakby się całe życie jadło tylko sałatki, nie ma się szans, a mój brat jest tego przykładem.
-Czemu się tak zdenerwowałaś? - Niall najwyraźniej nie wiedział co mnie gryzie.
-Bo mój brat to kretyn! Mam takie pytanie teraz do ciebie. Gdybym była gruba, bez makijażu i w okularach, nadal byłbyś taki zakochany?
-No oczywiście, przecież nie patrzę tylko na wygląd.
-No to dobrze. Nie będę się malować, założę okulary, regularnie odwiedzać będę fast food i zacznę zakładać tylko swetry, okej?
-Nie!
-Podobno nie patrzysz tylko na wygląd.
-No tak, ale sama rozumiesz, ee...
-Nie ważne i tak nie lubię swetrów.
-Wiedziałem!
-Jasne i teraz masz czysty dowód że każdy chłopak jest taki sam.
Poniósł ręce w geście obronnym. Tak naprawde nie chciałam tego tak powiedzieć i urządzić z tego takiej afery, jednak wcale się nie obraził tylko za chwile do mnie podszedł i mnie przytulił.
-Spokojnie, nie denerwuj się - zaśmiał się.
-Nie denerwuje się tylko ... ehh.. dobra przepraszam.
Uśmiechnął się i podszedł do swojej walizki by ją zasunąć i wynieść jako ostatnią do samochodu. Wyszłam razem z nim po raz ostatni zamykając drzwi od mojego, niedoszłego pokoju i zeszłam na dół, gdzie wpadłam na rodziców. Tata, właśnie wychodził na zewnątrz z Blondynem, więc z mamą podążyłyśmy za nimi. Michael'a nie było z nimi i najwyraźniej nie miał zamiaru się pojawić. Trochę było mi smutno z tego powodu, ale to moja wina i sama sobie na to zasłużyłam.
-Noo, mam nadzieję, że do nas wkrótce znowu przyjedziecie - przez cały czas mama mnie przytulała.
-Jasne, ale wy też moglibyście od czasu do czasu wybrać się do Londynu.
Pocałowała mnie w czubek głowy i gdy tata mnie przytulał, ona żegnała Niall'a. Co mnie zaskoczyło gdy mieliśmy już wsiadać do auta i odjechać, Blondyn wyciągnął dłoń ku mojemu ojcu, lecz nie podał mu swojej lecz nieoczekiwanie go przytulił. Wcale po tym całym tygodniu bym sie tego nie spodziewała, ani ja, ani mama, ani sam Nialler. Chociaż okazało się to bardzo miłe i całkowicie zmieniało nasze pojęcie o relacjach między moim ojcem a chłopakiem.
Tata nie był ani trochę skrępowany, a Niall ukrywając zdumienie i lekkie rozbawienie otworzył mi drzwi i potem sam wsiadł z drugiej strony do auta.
W drodze powrotnej za dużo nie rozmawialiśmy, było gorąco, a jedyne o czym marzyliśmy to już być w naszym domu i nigdy więcej nie podróżować samochodem.
-Jutro lecimy samolotem! - odezwał się już niedaleko Londynu.
-Jutro?
-No tak, jutro lecimy do moich rodziców, żeby ustalić... no wiesz. Jednak nadal sądzę że nie jest to doby pomysł, ta decyzja powinna należeć do ciebie, nie mojej mamy czy taty.
-A twoja decyzja?
-Ja już powiedziałem co o tym myślę i tutaj chodzi tylko o ciebie.
-Dobrze i nadal sądzę że trzeba zdać się na twoich rodziców, jak się zgodzą, ja też nie mam nic przeciwko - powtórzyłam.
Jedynie wzruszył ramionami. Whity niecierliwiła się tak samo jak my, jednak ona nadal wyglądała przez okno gdzie jedziemy. Przywiązała się do Chaps'a więc musiałam ją siłą zabierać stamtąd, bo inaczej by wcale nie wróciła.
Po jakiejś następnej godzinie byliśmy już na miejscu. Nareszcie. Nie wypakowywaliśmy naszych walizek. Auto stało nietknięte w garażu, a my wspinaliśmy się już po schodach marząc o prysznicu i wygodnym łóżku, które już na nas czekało.
----------------------
Wiem, że taki krótki, ale wiecie. Nic mi się nie przypomina co było w tym poprzednim, ale musiałam napisać jeszcze raz, więc dlatego jest taki nudny ;// ehhh
9 komentarzy i dodam nn!
I proszę o follow mojego zespołu! @LuckyStars (dam follow back z mojego konta)
niedziela, 4 sierpnia 2013
Chapter 58.
Obawy przed wczorajszym dniem dawno uleciały, jakby za dotknięciem czarodziejską różdżką. Hmmm... teraz na prawdę sądzę że Harry Potter wywarł na moim życiu szczególny nacisk.
Zapowiadał się dość miły tydzień, chociaż tak myślę. Rodzice przyjęli mnie po tym wszystkim, tak, jak nawet nie marzyłam - a jednak. Prawdo podobnie pomogło mi to że jestem ich jedyną córką i to czy będę sławna, czy wyjdę za księcia Williama, nie zmieni ich opinii o mnie i o tym jaka zawsze będę dla nich, bo to rodzice.
Nie mogliśmy zbyt długo zwlekać ze wstaniem, pomimo tego że nawet Whit jeszcze spała, ale nie powinniśmy robić wrażenia: jesteśmy sławni, nam wszystko wolno.
Słyszałam już mamę krzątającą się po domu, jej szybkie kroki i słowa rzucane do Michael'a żeby się pośpieszył. Można ją było odróżnić od taty. On snuł się jak cień, cicho kroczył, ale dopiero można było to usłyszeć gdy przechodzić obok drzwi. Gdyby był to normalny dzień, byłby już w pracy, ale wziął sobie wolne, bo przyjechałam.
Wszystko na piętrze ucichło po tym, jak Michael wyszedł do szkoły i rodzice zeszli na dół.
Wtedy mogliśmy już swobodnie wstać i rozmawiać, bez obawy że ktoś podsłucha coś, czego nie powinien wiedzieć, a takich rzeczy jest na pewno wiele.
Whity spała jak nigdy, pewnie po wczorajszej podróży. Ja również postanowiłam poświęcić dzisiejszy czas na tak wyczekany odpoczynek, Niall popierał moje zdanie.
Ostatnim razem zakładając ekspadryle, sądziłam że to ostatni raz gdy zakładam buty na płaskim obcasie, ale się myliłam. Skoro miałam spędzić dzień w domu, ewentualnie w ogrodzie, to nic nie przeszkadzało mi w założeniu rozciągniętego t-shirtu i conversów. A Niall? Niall wyglądał jak zawsze, jego dresy chyba przeznaczone zostały na każdą okazję.
Zeszliśmy oboje na dół, zostawiając uchylone od drzwi od pokoju, gdyby Whity chciała wyjść. Rodzice akurat siadali do śniadania.
-W samą porę - ucieszyła się moja mama.
Tata coś burknął pod nosem, miałam nadzieję że to 'dzień dobry'.
Usiedlismy z nimi, a choć Niall siedział naprzeciwko mnie, kątem oka nadal widziałam że tata nadal na niego zerka, ale tym razem głośno wzdychał i gdy Niall się do mnie uśmiechał, mruczał coś do siebie.
-Odkąd przyjechaliście, w nocy zrobiło się bardzo głośno - zaczął po jakimś czasie, aż zakrztusiłam się herbatą.
-Andrew! - upomniała go mama, ale ją zlekceważył.
-Niall miałeś może jakieś problemy z żołądkiem? Słyszałem jak Olivia wołała cię po imieniu.
Sądziłam że zapadnę się pod ziemię, pewnie przypominałam już dorodnego pomidora. Wiedziałam że to była iluzja ojca, do mojego życia seksualnego.
-Wszystko było ze mną dobrze- odpowiedział śmiało Niall, dla niego było to zabawne.
-Naprawdę? To co było powodem tych krzyków w....
-Andrew przestań. Jakbyś ty nigdy nie był młody - na szczęście wtrąciła się moja mama.
-Czy robię coś złego? Chciałbym tylko poznać chłopaka MOJEJ córki.
-To zapytaj go o ulubione jedzenie lub hobby a nie o takie rzeczy, o które na pewno nie powinieneś pytać.
Teraz to on przybrał czerwoną barwę na twarzy, ale ze złości. Wziął swoją filiżankę, uśmiechnął się ironicznie i odszedł.
-Skoro tutaj jesteś postanowiłam zrobić obiad rodzinny. Przyjdzie Johny z Katherin i nawet Michael zaprosił Nelly - mama zmieniła temat.
-Fajnie. Mam ci może w czymś pomóc?
-Przydałaby mi się twoja pomoc - odpowiedziała po namyśle - mogłabyś nakryć do stołu i pójść do sklepu wybrać wina. Zawsze miałaś smykałkę do smaków alkoholu - dodała.
Niall podniósł brwi.
-Mamie chodzi tu o głównie o wino - wytłumaczyłam mu.
Pokiwał głową twierdząc, ale się uśmiechał co znaczyło że nie wierzy.
-To nawet dobrze że będą wszyscy, bo my chcieliśmy coś ... ogłosić.
-Taak, dzisiaj będzie dobra okazja - potwierdziłam słowa Niall'a.
Mama gwałtownie złapała mnie za dłoń leżącą na stole i wlepiła swoje piwne oczy w Nialler'a.
-Ale chyba nie jesteś w ciąży? Ojciec by chyba ze skóry wyszedł jakbyś mu to powiedziała, nawet nie chcę myśleć co się stanie...
-Nie jestem, spokojnie - przerwałam jej ciąg lamentu, bo kto jaką czarną wizję mogła jeszcze wymyślić.
-To co się stało? -naciskała.
-Dowiesz się później.
-Ale nie róbcie nic głupiego.
-Mamo, jesteśmy jeszcze młodzi. Lubimy spotykać się z przyjaciółmi, co głupiego możemy zrobić?
Uniosła brew, ale już nie wypytywała mnie o nic. Wstała od stołu, zbierając naczynia. Niall i ja pomogliśmy jej z tym. Gdy wszystko leżało już w zmywarce, postanowiłam nakryć do stołu, żeby potem mieć to już z głowy.
Najpierw wybrałam jeden z tuzina obrusów, zalegających w jednej z szaf mamy. Chyba najbardziej tradycyjnym i pasującym był biały. Rozłożyłam go na całej długości stołu. Pięć ustawionych świeczek, w mojej wizji miały przedstawiać pięciu członków naszej rodziny. Ponadto nawet serwetki nie mogły być w jakimś rażącym odcieniu czerwieni, przeszukałam całą szufladę i wreszcie natknęłam się na beżowe serwetki ze śnieżno białymi kwiatami. Na samym końcu ustawiłam nienaruszoną, drogą porcelanę rodziców, kupioną na ich rocznicę 25 lat. Gdy skończyłam, odsunęłam się i z uśmiechem oceniłam swoją pracę. Teraz pozostało mi tylko pójść do sklepu i kupić idealnie nadające się wina, bo w takim gronie na pewno jedno nie wystarczy.
Zanim skierowałam się do wyjścia, zerknęłam do kuchni. Niall dzielnie znosił rozkazy mojej mamy. W tej chwili nadziewał indyka, ale na jego twarzy można było wyczytać, że jest tysiąc o wiele lepszych zajęć, które przyniosłyby mu o wiele więcej radości.
Nie przeszkadzając im wyszłam z domu.
Rodzice mieszkali w dość ruchliwej dzielnicy Liverpool, więc szukając sklepu musiałam znosić spojrzenia ludzi w dostojnych ubraniach i z teczkami, bądź neseserami w ręku. Mieli jasno obrany cel, dlatego nic w tym dziwnego, że przyglądali sie mnie, gdy próbowałam rozglądać się w poszukiwaniu spożywczego.
Na szczęście, gdy wytężyłam trochę bardziej wzrok i ciut bardziej wychyliłam szyję, ujrzałam pierwszy sklep (oczywiście pierwszy do którego dążyłam, po drodze minęłam już kręgielnie, kosmetyczkę i bar).
Śledzona wzrokiem przez większość osób znajdujących się w sklepie, podeszłam do stoiska z alkoholem. Moja mama przesadzała że specjalizuję się w wybieraniu win. Tak naprawdę zawsze będąc na zakupach z tatą, pomagam mu w tym wyborze.
W zakamarkach pamięci wygrzebałam, że zarówno Niall jaki mój tata nie lubią słodkiego wina. Nikt
nie pije białego, prócz mnie. Jedną butelkę wybrałam białe wino wytrawne. Skoro wszyscy piją tylko czerwone, a słodkie lub pół słodkie odpada, jedno wino wzięłam czerwone wytrawne, a drugie pół wytrawne. Z trzema butelkami podeszłam do kasy. Kobieta w kanciastych okularach i z już siwiejącymi włosami, łypnęłam do mnie groźnie.
-Alkoholu niepełnoletnim nie sprzedajemy - rzekła chłodno.
-Ehm... jestem pełnoletnia.
-Wiek?
-19.
-Nie sądzę, proszę okazać dowód osobisty.
Przygryzłam wargę i sięgnęłam do torebki po portfel, w którym zawsze noszę dowód. Dopiero od niedawna mam ten nawyk, bo jeszcze rok temu mój dowód leżał na dnie którejś z szafek, nie był wcale potrzebny.
Pokazałam sprzedawczyni dowód z uśmiechem przypominającym satysfakcję.
Kiwnęłam głową i mi go oddała. Od tego momentu już na mnie nie spojrzała. Policzyła butelki wina i wystawiła rachunek. Niedbale rzuciłam na ladę 100 funtów i wyszłam. Może i powinno mnie zdenerwować ta 'niewiara', ale dzisiejszego dnia chyba nic nie mogło mnie wyprowadzić z równowagi, chyba że jakiś paparazzi czający się pod oknem moich rodziców, ale od mojego pobytu tutaj nikt narazie nie wie gdzie się aktualnie znajduję.
Wchodząc do domu i idąc przez korytarz do kuchni, zatrzymałam się przed lustrem. Przyjrzałam się swojej twarzy. Nie powiedziałabym że wyglądam tak młodo. Może nie na 19 lat , ale na 18 na pewno. Może powinnam bardziej podkreślać oczy?
-Hej Niall! - gdy weszłam Niall nerwowo stroił ciasto, ze skupionym wyrazem twarzy nie przypominał już siebie.
-Cześć. Już prawie skończyłem.
Podczas gdy wypakowałam butelki, które już spoczywały w zimnej lodówce, Niall skończył stroić ciasto. Usiadłam obok niego na stole i zarzuciłam mu ręce na szyi.
Podniósł brew do góry, ale tylko wzruszyłam ramionami. Zaśmiał się bezgłośnie i namiętnie mnie pocałował. Tak jakby wcześniej widziałam że kątem oka wskazywał na schody, ale nie byłam całkowicie pewna. Z cichym jęknięciem oderwałam się dopiero od niego wtedy, gdy ktoś znacząco chrząknął.
-Johny! - krzyknęłam i zeskoczyłam ze stołu żeby rzucić się na starszego brata.
Pozwoliłam mu coś powiedzieć, gdy go puściłam.
-Już rozumiem dlaczego mama gadała mi o twojej wizycie przez godzinę.
Zmarszczyłam czoło - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie ważne.
Chyba nie chciałam wiedzieć co mu po głowie chodziło. Przyciągnęłam Niall'a do niego, żeby ich poznać. W tym samym czasie przyszła Katherin.
-Johny. - podał mu rękę mój brat.
-Niall - odpowiedział Blondyn.
W tym czasie przytuliłam jego narzeczoną, która spojrzała na mój pierścionek pytającym wzrokiem, ale szybko schowałam dłoń za sobą.
-Masz szminkę... na ustach - zwrócił się Johny do Niall'a, a ten nerwowo zaczął się wycierać.
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam Niall'a do góry, abyśmy się przebrali.
Nawet nie wiedziałam że wzięłam ze sobą jedną z elegantszych
sukienek, bo właśnie dzisiaj się przydała. Strój Niall był przypasowany (jakimś cudem) do mojego. Szare jeansy - a cóż by innego - połączył z białą koszulą. Postanowiłam wypróbować mój plan z mocniejszym podkreślaniem oczu. Gdy tak zrobiłam wyglądałam już na prawdę na 19 lat jak nie więcej.
Schodząc na dół, natknęliśmy się na dziewczynę o blond włosach. Miała około 15 lat dlatego zorientowałam się że to dziewczyna Niall'a.
Najpierw wytrzeszczyła oczy, które co sekundę zmniejszały się jakby docierało do niej że mnie zobaczyła, ale czemu? czy Michael powiedział jej coś co mogło wywrzeć na niej tak silne wrażenie?
-Ty... ty jesteś... - zaczęła jąkając się.
-Ehm Olivia, a to Niall.
Na Blondyna rzuciła tylko jedno spojrzenie i wróciła do mnie.
-Michael nic nie mówił że TY jesteś jego siostrą, choć mogłam go o to zapytać zwarzając na nazwisko, choć zawsze mogło to być zbieg okoliczności.
-Nie rozumiem, Michael nie powiedział ci że ma siostrę?
-Wspominał, ale nie miałam pojęcia że Olivia Feidley to jego siostra.!
Teraz już wiedziałam o co jej chodziło.
-Nie mogę w to uwierzyć! Moja idolką siostrą mojego chłopaka! Niedorzeczne.
Poklepałam ją po plecach, jednocześnie kierując ją do salonu. Gdy usiadła za stołem, rzuciłam Niall'owi rozbawione spojrzenie.
Po jakiejś chwili dołączyła do nas mama i byli już obecni wszyscy. Jedzenie jak zwykle było pyszne, a potrawy naprawdę różnorodne. Zjedliśmy w miłej atmosferze, słuchając w między czasie żartów opowiadanych przez mojego tatę i starszego brata na zmianę. Tylko Niall siedział cicho i chyba czuł, że i ja denerwuję się. Chciałam to już mieć za sobą.
-To może teraz trochę na poważnie - zaczął Johny - razem z Katherin chcieliśmy ogłosić, że ... spodziewamy się dziecka - oznajmił szeroko uśmiechając się.
Moja mama od razu zaczęła się cieszyć, a ojciec gratulować, pytając który to miesiąc. Najwyraźniej nie byli źli i moje zdenerwowanie zaczęło ulatywać.
Gdy skończyli świętować i opijać tą nowinę, postanowiłam i ja spróbować.
-To my z Niall'em także chcieliśmy coś ogłosić... - zaczęłam widząc jak wszyscy skierowali swój wzrok na nas.
-...jest to nowa wiadomość, sprzed miesiąca ... - kontynuował Niall.
-... tak, wtedy... ehm... no więc ... Niall mi się oświadczył - wyjąkałam wreszcie utkwiwszy wzrok w pierścionku.
Ojciec najpierw przybrał kolor dorodnego pomidora, potem buraka, aż w końcu zzieleniał. Sądziłam że za chwile - dosłownie - wybuchnie.
Spojrzałam w panice na rodzicielkę, ale ta także utkwiła wzrok w tacie.
Zaczęłam się bać, gdy on spojrzał na Niall'a takim sposobem, jakby jego oczy umiały sztyletować.
-Sądziłam że to dobra wiadomość - zaczęłam nieśmiało.
-TY! MASZ! DOPIERO! 19 LAT! - krzyknął wreszcie opluwając stół.
-Jestem już pełnoletnia, ale...
-NIE POZWOLĘ WAM NA TO!
-Posłuchaj najpierw co...
-TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE! MOJA CÓRKA BY SIĘ TAK NIE ZMIENIŁA GDYBY NIE TY - teraz zaczął się drzeć na Niall'a.
-Mógłbyś mnie raz posłuchać! I nie krzycz na Niall'a bo to nie jego ingerencja że się zgodziłam.! Gdybyś nie był taki przewrażliwiony, to byś posłuchał mnie do końca i dowiedział się że to iż zgodziłam się nie oznacza że wychodzę za mąż! - wydusiłam to z siebie dając upust złości.
Przemyślał coś dokładnie i gwałtownie odszedł od stołu przewracają swoje krzesło.
Postąpiłam tak samo. Nie zważając na opinię innych szybko skierowałam się do góry. Niall poszedł od razu za mną.
-Chyba nie wyjeżdżacie?! Olivia! - zawołała za nami moja mama, ale była tak zła że nie odpowiedziałam jej.
Szybko weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku z twarzą odwróconą do ściany.
Niall położył się za mną i bez słowa przytulił mnie.
-Wyjeżdżamy?- zapytał wreszcie.
-Nie, nie chcę zostawiać ich w takim stanie.
-Twój ojciec zrozumie, wyszedł bo chciał nad tym pomyśleć.
Pocałował mnie w ramię, a na szczęście już nie poruszyliśmy tego tematu.
-----------------------------------
I jak? Mam nadzieję że ostatni wątek najbardziej wam się spodobał:)) ?!
8-10 komentarzy i dodam następny <3
Chciałabym jeszcze bardzooooo was poprosić, żebyście zrobili masowy FOLLOW na profilu mojego zespołu! Proszę was o to, bo dopiero zaczynamy, a nasz pierwszy cover jest w trakcie.
@LuckyStarsLS
Zapowiadał się dość miły tydzień, chociaż tak myślę. Rodzice przyjęli mnie po tym wszystkim, tak, jak nawet nie marzyłam - a jednak. Prawdo podobnie pomogło mi to że jestem ich jedyną córką i to czy będę sławna, czy wyjdę za księcia Williama, nie zmieni ich opinii o mnie i o tym jaka zawsze będę dla nich, bo to rodzice.
Nie mogliśmy zbyt długo zwlekać ze wstaniem, pomimo tego że nawet Whit jeszcze spała, ale nie powinniśmy robić wrażenia: jesteśmy sławni, nam wszystko wolno.
Słyszałam już mamę krzątającą się po domu, jej szybkie kroki i słowa rzucane do Michael'a żeby się pośpieszył. Można ją było odróżnić od taty. On snuł się jak cień, cicho kroczył, ale dopiero można było to usłyszeć gdy przechodzić obok drzwi. Gdyby był to normalny dzień, byłby już w pracy, ale wziął sobie wolne, bo przyjechałam.
Wszystko na piętrze ucichło po tym, jak Michael wyszedł do szkoły i rodzice zeszli na dół.
Wtedy mogliśmy już swobodnie wstać i rozmawiać, bez obawy że ktoś podsłucha coś, czego nie powinien wiedzieć, a takich rzeczy jest na pewno wiele.
Whity spała jak nigdy, pewnie po wczorajszej podróży. Ja również postanowiłam poświęcić dzisiejszy czas na tak wyczekany odpoczynek, Niall popierał moje zdanie.
Ostatnim razem zakładając ekspadryle, sądziłam że to ostatni raz gdy zakładam buty na płaskim obcasie, ale się myliłam. Skoro miałam spędzić dzień w domu, ewentualnie w ogrodzie, to nic nie przeszkadzało mi w założeniu rozciągniętego t-shirtu i conversów. A Niall? Niall wyglądał jak zawsze, jego dresy chyba przeznaczone zostały na każdą okazję.
Zeszliśmy oboje na dół, zostawiając uchylone od drzwi od pokoju, gdyby Whity chciała wyjść. Rodzice akurat siadali do śniadania.
-W samą porę - ucieszyła się moja mama.
Tata coś burknął pod nosem, miałam nadzieję że to 'dzień dobry'.
Usiedlismy z nimi, a choć Niall siedział naprzeciwko mnie, kątem oka nadal widziałam że tata nadal na niego zerka, ale tym razem głośno wzdychał i gdy Niall się do mnie uśmiechał, mruczał coś do siebie.
-Odkąd przyjechaliście, w nocy zrobiło się bardzo głośno - zaczął po jakimś czasie, aż zakrztusiłam się herbatą.
-Andrew! - upomniała go mama, ale ją zlekceważył.
-Niall miałeś może jakieś problemy z żołądkiem? Słyszałem jak Olivia wołała cię po imieniu.
Sądziłam że zapadnę się pod ziemię, pewnie przypominałam już dorodnego pomidora. Wiedziałam że to była iluzja ojca, do mojego życia seksualnego.
-Wszystko było ze mną dobrze- odpowiedział śmiało Niall, dla niego było to zabawne.
-Naprawdę? To co było powodem tych krzyków w....
-Andrew przestań. Jakbyś ty nigdy nie był młody - na szczęście wtrąciła się moja mama.
-Czy robię coś złego? Chciałbym tylko poznać chłopaka MOJEJ córki.
-To zapytaj go o ulubione jedzenie lub hobby a nie o takie rzeczy, o które na pewno nie powinieneś pytać.
Teraz to on przybrał czerwoną barwę na twarzy, ale ze złości. Wziął swoją filiżankę, uśmiechnął się ironicznie i odszedł.
-Skoro tutaj jesteś postanowiłam zrobić obiad rodzinny. Przyjdzie Johny z Katherin i nawet Michael zaprosił Nelly - mama zmieniła temat.
-Fajnie. Mam ci może w czymś pomóc?
-Przydałaby mi się twoja pomoc - odpowiedziała po namyśle - mogłabyś nakryć do stołu i pójść do sklepu wybrać wina. Zawsze miałaś smykałkę do smaków alkoholu - dodała.
Niall podniósł brwi.
-Mamie chodzi tu o głównie o wino - wytłumaczyłam mu.
Pokiwał głową twierdząc, ale się uśmiechał co znaczyło że nie wierzy.
-To nawet dobrze że będą wszyscy, bo my chcieliśmy coś ... ogłosić.
-Taak, dzisiaj będzie dobra okazja - potwierdziłam słowa Niall'a.
Mama gwałtownie złapała mnie za dłoń leżącą na stole i wlepiła swoje piwne oczy w Nialler'a.
-Ale chyba nie jesteś w ciąży? Ojciec by chyba ze skóry wyszedł jakbyś mu to powiedziała, nawet nie chcę myśleć co się stanie...
-Nie jestem, spokojnie - przerwałam jej ciąg lamentu, bo kto jaką czarną wizję mogła jeszcze wymyślić.
-To co się stało? -naciskała.
-Dowiesz się później.
-Ale nie róbcie nic głupiego.
-Mamo, jesteśmy jeszcze młodzi. Lubimy spotykać się z przyjaciółmi, co głupiego możemy zrobić?
Uniosła brew, ale już nie wypytywała mnie o nic. Wstała od stołu, zbierając naczynia. Niall i ja pomogliśmy jej z tym. Gdy wszystko leżało już w zmywarce, postanowiłam nakryć do stołu, żeby potem mieć to już z głowy.
Najpierw wybrałam jeden z tuzina obrusów, zalegających w jednej z szaf mamy. Chyba najbardziej tradycyjnym i pasującym był biały. Rozłożyłam go na całej długości stołu. Pięć ustawionych świeczek, w mojej wizji miały przedstawiać pięciu członków naszej rodziny. Ponadto nawet serwetki nie mogły być w jakimś rażącym odcieniu czerwieni, przeszukałam całą szufladę i wreszcie natknęłam się na beżowe serwetki ze śnieżno białymi kwiatami. Na samym końcu ustawiłam nienaruszoną, drogą porcelanę rodziców, kupioną na ich rocznicę 25 lat. Gdy skończyłam, odsunęłam się i z uśmiechem oceniłam swoją pracę. Teraz pozostało mi tylko pójść do sklepu i kupić idealnie nadające się wina, bo w takim gronie na pewno jedno nie wystarczy.
Zanim skierowałam się do wyjścia, zerknęłam do kuchni. Niall dzielnie znosił rozkazy mojej mamy. W tej chwili nadziewał indyka, ale na jego twarzy można było wyczytać, że jest tysiąc o wiele lepszych zajęć, które przyniosłyby mu o wiele więcej radości.
Nie przeszkadzając im wyszłam z domu.
Rodzice mieszkali w dość ruchliwej dzielnicy Liverpool, więc szukając sklepu musiałam znosić spojrzenia ludzi w dostojnych ubraniach i z teczkami, bądź neseserami w ręku. Mieli jasno obrany cel, dlatego nic w tym dziwnego, że przyglądali sie mnie, gdy próbowałam rozglądać się w poszukiwaniu spożywczego.
Na szczęście, gdy wytężyłam trochę bardziej wzrok i ciut bardziej wychyliłam szyję, ujrzałam pierwszy sklep (oczywiście pierwszy do którego dążyłam, po drodze minęłam już kręgielnie, kosmetyczkę i bar).
Śledzona wzrokiem przez większość osób znajdujących się w sklepie, podeszłam do stoiska z alkoholem. Moja mama przesadzała że specjalizuję się w wybieraniu win. Tak naprawdę zawsze będąc na zakupach z tatą, pomagam mu w tym wyborze.
W zakamarkach pamięci wygrzebałam, że zarówno Niall jaki mój tata nie lubią słodkiego wina. Nikt
nie pije białego, prócz mnie. Jedną butelkę wybrałam białe wino wytrawne. Skoro wszyscy piją tylko czerwone, a słodkie lub pół słodkie odpada, jedno wino wzięłam czerwone wytrawne, a drugie pół wytrawne. Z trzema butelkami podeszłam do kasy. Kobieta w kanciastych okularach i z już siwiejącymi włosami, łypnęłam do mnie groźnie.
-Alkoholu niepełnoletnim nie sprzedajemy - rzekła chłodno.
-Ehm... jestem pełnoletnia.
-Wiek?
-19.
-Nie sądzę, proszę okazać dowód osobisty.
Przygryzłam wargę i sięgnęłam do torebki po portfel, w którym zawsze noszę dowód. Dopiero od niedawna mam ten nawyk, bo jeszcze rok temu mój dowód leżał na dnie którejś z szafek, nie był wcale potrzebny.
Pokazałam sprzedawczyni dowód z uśmiechem przypominającym satysfakcję.
Kiwnęłam głową i mi go oddała. Od tego momentu już na mnie nie spojrzała. Policzyła butelki wina i wystawiła rachunek. Niedbale rzuciłam na ladę 100 funtów i wyszłam. Może i powinno mnie zdenerwować ta 'niewiara', ale dzisiejszego dnia chyba nic nie mogło mnie wyprowadzić z równowagi, chyba że jakiś paparazzi czający się pod oknem moich rodziców, ale od mojego pobytu tutaj nikt narazie nie wie gdzie się aktualnie znajduję.
Wchodząc do domu i idąc przez korytarz do kuchni, zatrzymałam się przed lustrem. Przyjrzałam się swojej twarzy. Nie powiedziałabym że wyglądam tak młodo. Może nie na 19 lat , ale na 18 na pewno. Może powinnam bardziej podkreślać oczy?
-Hej Niall! - gdy weszłam Niall nerwowo stroił ciasto, ze skupionym wyrazem twarzy nie przypominał już siebie.
-Cześć. Już prawie skończyłem.
Podczas gdy wypakowałam butelki, które już spoczywały w zimnej lodówce, Niall skończył stroić ciasto. Usiadłam obok niego na stole i zarzuciłam mu ręce na szyi.
Podniósł brew do góry, ale tylko wzruszyłam ramionami. Zaśmiał się bezgłośnie i namiętnie mnie pocałował. Tak jakby wcześniej widziałam że kątem oka wskazywał na schody, ale nie byłam całkowicie pewna. Z cichym jęknięciem oderwałam się dopiero od niego wtedy, gdy ktoś znacząco chrząknął.
-Johny! - krzyknęłam i zeskoczyłam ze stołu żeby rzucić się na starszego brata.
Pozwoliłam mu coś powiedzieć, gdy go puściłam.
-Już rozumiem dlaczego mama gadała mi o twojej wizycie przez godzinę.
Zmarszczyłam czoło - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie ważne.
Chyba nie chciałam wiedzieć co mu po głowie chodziło. Przyciągnęłam Niall'a do niego, żeby ich poznać. W tym samym czasie przyszła Katherin.
-Johny. - podał mu rękę mój brat.
-Niall - odpowiedział Blondyn.
W tym czasie przytuliłam jego narzeczoną, która spojrzała na mój pierścionek pytającym wzrokiem, ale szybko schowałam dłoń za sobą.
-Masz szminkę... na ustach - zwrócił się Johny do Niall'a, a ten nerwowo zaczął się wycierać.
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam Niall'a do góry, abyśmy się przebrali.
Nawet nie wiedziałam że wzięłam ze sobą jedną z elegantszych
sukienek, bo właśnie dzisiaj się przydała. Strój Niall był przypasowany (jakimś cudem) do mojego. Szare jeansy - a cóż by innego - połączył z białą koszulą. Postanowiłam wypróbować mój plan z mocniejszym podkreślaniem oczu. Gdy tak zrobiłam wyglądałam już na prawdę na 19 lat jak nie więcej.
Schodząc na dół, natknęliśmy się na dziewczynę o blond włosach. Miała około 15 lat dlatego zorientowałam się że to dziewczyna Niall'a.
Najpierw wytrzeszczyła oczy, które co sekundę zmniejszały się jakby docierało do niej że mnie zobaczyła, ale czemu? czy Michael powiedział jej coś co mogło wywrzeć na niej tak silne wrażenie?
-Ty... ty jesteś... - zaczęła jąkając się.
-Ehm Olivia, a to Niall.
Na Blondyna rzuciła tylko jedno spojrzenie i wróciła do mnie.
-Michael nic nie mówił że TY jesteś jego siostrą, choć mogłam go o to zapytać zwarzając na nazwisko, choć zawsze mogło to być zbieg okoliczności.
-Nie rozumiem, Michael nie powiedział ci że ma siostrę?
-Wspominał, ale nie miałam pojęcia że Olivia Feidley to jego siostra.!
Teraz już wiedziałam o co jej chodziło.
-Nie mogę w to uwierzyć! Moja idolką siostrą mojego chłopaka! Niedorzeczne.
Poklepałam ją po plecach, jednocześnie kierując ją do salonu. Gdy usiadła za stołem, rzuciłam Niall'owi rozbawione spojrzenie.
Po jakiejś chwili dołączyła do nas mama i byli już obecni wszyscy. Jedzenie jak zwykle było pyszne, a potrawy naprawdę różnorodne. Zjedliśmy w miłej atmosferze, słuchając w między czasie żartów opowiadanych przez mojego tatę i starszego brata na zmianę. Tylko Niall siedział cicho i chyba czuł, że i ja denerwuję się. Chciałam to już mieć za sobą.
-To może teraz trochę na poważnie - zaczął Johny - razem z Katherin chcieliśmy ogłosić, że ... spodziewamy się dziecka - oznajmił szeroko uśmiechając się.
Moja mama od razu zaczęła się cieszyć, a ojciec gratulować, pytając który to miesiąc. Najwyraźniej nie byli źli i moje zdenerwowanie zaczęło ulatywać.
Gdy skończyli świętować i opijać tą nowinę, postanowiłam i ja spróbować.
-To my z Niall'em także chcieliśmy coś ogłosić... - zaczęłam widząc jak wszyscy skierowali swój wzrok na nas.
-...jest to nowa wiadomość, sprzed miesiąca ... - kontynuował Niall.
-... tak, wtedy... ehm... no więc ... Niall mi się oświadczył - wyjąkałam wreszcie utkwiwszy wzrok w pierścionku.
Ojciec najpierw przybrał kolor dorodnego pomidora, potem buraka, aż w końcu zzieleniał. Sądziłam że za chwile - dosłownie - wybuchnie.
Spojrzałam w panice na rodzicielkę, ale ta także utkwiła wzrok w tacie.
Zaczęłam się bać, gdy on spojrzał na Niall'a takim sposobem, jakby jego oczy umiały sztyletować.
-Sądziłam że to dobra wiadomość - zaczęłam nieśmiało.
-TY! MASZ! DOPIERO! 19 LAT! - krzyknął wreszcie opluwając stół.
-Jestem już pełnoletnia, ale...
-NIE POZWOLĘ WAM NA TO!
-Posłuchaj najpierw co...
-TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE! MOJA CÓRKA BY SIĘ TAK NIE ZMIENIŁA GDYBY NIE TY - teraz zaczął się drzeć na Niall'a.
-Mógłbyś mnie raz posłuchać! I nie krzycz na Niall'a bo to nie jego ingerencja że się zgodziłam.! Gdybyś nie był taki przewrażliwiony, to byś posłuchał mnie do końca i dowiedział się że to iż zgodziłam się nie oznacza że wychodzę za mąż! - wydusiłam to z siebie dając upust złości.
Przemyślał coś dokładnie i gwałtownie odszedł od stołu przewracają swoje krzesło.
Postąpiłam tak samo. Nie zważając na opinię innych szybko skierowałam się do góry. Niall poszedł od razu za mną.
-Chyba nie wyjeżdżacie?! Olivia! - zawołała za nami moja mama, ale była tak zła że nie odpowiedziałam jej.
Szybko weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku z twarzą odwróconą do ściany.
Niall położył się za mną i bez słowa przytulił mnie.
-Wyjeżdżamy?- zapytał wreszcie.
-Nie, nie chcę zostawiać ich w takim stanie.
-Twój ojciec zrozumie, wyszedł bo chciał nad tym pomyśleć.
Pocałował mnie w ramię, a na szczęście już nie poruszyliśmy tego tematu.
-----------------------------------
I jak? Mam nadzieję że ostatni wątek najbardziej wam się spodobał:)) ?!
8-10 komentarzy i dodam następny <3
Chciałabym jeszcze bardzooooo was poprosić, żebyście zrobili masowy FOLLOW na profilu mojego zespołu! Proszę was o to, bo dopiero zaczynamy, a nasz pierwszy cover jest w trakcie.
@LuckyStarsLS
Subskrybuj:
Posty (Atom)