Obserwatorzy

niedziela, 29 grudnia 2013

Chapter 65.

Harry tak jak obiecał, pojechał rano do tego klubu. Okazało się, że tamta dziewczyna nie chce wnieść oskarżenia, choć bardzo na nią naciskał kuzyn - właściciel klubu. Po dwóch dniach żadne zdjęcia nie ujrzały światła dziennego - na moje szczęście. Jedyne co mi zaszkodziło to złamany (już nastawiony) nos i dożywotni zakaz na imprezy, wydany przez Niall'a i Harry'ego. Więcej osób z mojego grona o tym nie wiedziało i to był następny plus. Jednak nadal męczą mnie wyrzuty sumienia i to zdanie: "Nie chciałam zrobić jej krzywdy", lecz co się stało to się nie odstanie.Przez tą sytuację poznałam tą drugą, gorszą część mnie, którą wolałam, gdy była głeboko w środku.
-10 dni - pierwsze słowa Niall'a wypowiedziane tego ranka.
-A żałujesz?
-Nie, niby czego?
-No wiesz, nie będziesz już kawalerem, ludzie jak w naszym przypadku, będą wypatrywać każdego potknięcia.Życie nie będzie takie kolorowe.
-Przesadzasz. To dzieci, a nie małżeństwo do czegoś zobowiązuje.
-Zawsze możesz się wycofać.
-Nie chcę.
-To czemu tak odliczasz dni?
-Bo się cieszę.
-Cieszysz czy nie, 15 minut temu miałeś być u Hazzy.
Wyskoczył z łóżka, ubrał się, jedną ręką zmierzwił włosy, pocałował mnie i wyszedł. Dzisiaj był pierwszy od dawna dzień, gdy musiałam zrobić tylko jedną rzecz. Odebrać Alexis i Samanthe z lotniska. Na szczęście przylatują mniej więcej w tym samym czasie, chociaż z dwóch przeciwnych krańców świata. Idąc w ślady Niall'a, ubrałam
się i jedynie związałam włosy kucyk, po czym wyszłam. Z dziewczynami nie widziałam się długo, w sumie to nie rozmawiałyśmy też ze sobą szmat czasu, głównie z mojego powodu. Dlatego nie wiem, czy nadal można nazywać je moimi przyjaciółkami. Podobno przyjaźń jest wieczna, ale są przypadki gdy to przysłowie się nie sprawdza. Przypadki takie jak nasz, kiedy nie wiemy o sobie nic poza tymi rzeczami, które wydarzyły się gdy chodziłyśmy do szkoły. W połowie drogi do Heathrow, zadzwonił mój telefon, numer nieznany.
-Halo?
-Oliv, tu Melanie. Mogłabyś się ze mną spotkać za 10 minut? To bardzo ważne.
-Tak, jasne. Mel co się dzieje?
-Wszystko gdy się spotkamy. Nie mam za dużo czasu.
-Nie zostajesz w Londynie.
-Nie.
Zamroczona słowami Mel, nie myślałam gdzie jadę, tylko się zgodziłam. Potem musiałam prosić Daianę by odebrała Alexis i Samanthe, bo jechałam już do Tiffan'ego.Melanie miała dziwny głos: wystraszony i zmęczony. Sądziłam, że nadal jest w Paryżu, ale wróciła, jednak coś mi podpowiadał, że nie na długo.
W kawiarni zaczęłam oglądać się za blondynką, lecz nie mogłabym jej zobaczyć, bo twarz znajomej dziewczyny nie była tak roześmiana jak kiedyś. Było w tym coś niepokojącego. Niechlujny wygląd, ciemne cienie pod oczami...
-Kiedy wróciłaś?- odezwałam się pierwsza.
-Wczoraj. Posłuchaj, dziękuję za to, że się ze mną spotkałaś, bo wyjeżdżam do Argentyny, na długo. Wszystko opisałam ci w liście. W kopercie jest również dla was prezent ślubny. Życzę wam jak najlepiej. Mam nadzieję, że po przeczytaniu zrozumiesz mnie. Przynajmniej liczę na to. Mojej mamie nic nie mów o tym spotkaniu. Jeszcze raz przepraszam, że nie będę z tobą w twój wielki dzień. Mówiła bardzo szybko i rozglądała się na wszystkie strony czy nikt jej nie podsłuchuje. Gdy wypowiedziała ostatnie zdanie, łzy pociekły po jej policzku. Podsunęła mi list i w tym czasie wyszła, a ja nie zdążyłam jej zatrzymać. Nie chciałam jej wołać, by nie zwracać uwagi. Kiedy pobiegłam za nią, nie było jej już. Wsiadłam do swojego samochodu kompletnie zszokowana. Zachowywała się tak jakby ktoś ... czyhał na jej śmierć. Nie chciałam czytać listu w aucie. Pojechałam do domu. W międzyczasie dostałam telefon od Daiany, że Alexis i Sam  są w hotelu.Mój pośpiech został wynagrodzony mandatem, bo przejechałam na czerwonym świetle, a patrol stał akurat za zakrętem.Nerwowo przekręciłam klucze w drzwiach i weszłam do salonu. Rozdarłam kopertę z której wypadły dwie obrączki. Tak jakby wiedziała, że tylko tego nam brakuje. Jednak bardziej zainteresował mnie teraz list.
 Zanim zaczęłam go czytać, ponownie usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Halo?
-Jesteś już tak ważna, że nawet nie odbierzesz nas z lotniska?- sarkazm ze strony Sam.
-Nie, po prostu nie mogłam. Musiałam coś załatwić, ale jesteście już w hotelu.
-Chodzi mi tylko o to, że za 10 dni będziesz już mężatką, a nie spędzisz z nami kilku
godzin?
-Może jutro, bo dzisiaj naprawdę nie mogę.
Musiała słyszeć w moim głosie pośpiech, bo cały czas zerkałam na kartkę. Już chciałam przeczytać to co miała mi do przekazania Melanie.
-No dobra, trzymam cię za słowo. Odezwij się jeszcze. Wyjdziemy gdzieś.
-Ja nie mogę chodzić na imprezy.
-Oj, nie przesadzaj, jeszcze możesz.
-Wszystko opowiem ci jutro, muszę kończyć. Pa.
Nie czekałam aż mi odpowie, prędko się rozłączyłam,  mimo, że to nie było zbyt grzeczne z mojej strony. Rozłożyłam znów list i zaczęłam czytać.
Na początku chcę ci powiedzieć, że nie zależnie od tego czy mnie zrozumiesz i czy kiedykolwiek się zobaczymy i tak cię nie zapomnę.
 Wiesz kiedy mniej więcej rozstałam się z Harry'm, ale on zapewne nie podał i powodu. Kochałam go i tak źle się czuję z tym, że go tak zraniłam, nie chciałam.Kilka dni przed naszym rozstaniem, pokłóciliśmy się i sama poszłam na imprezę do Tom'a, reżysera twojego teledysku do All About Your Heart. Byłam zła i żadne bodźce zewnętrzne do mnie nie docierały. Tom chciał pokazać mi swoją kolekcję wina i wtedy to się stało. Jest ode mnie 10 lat starszy, sądziłam, że to jednorazowa przygoda. Targały mną wyrzuty sumienia, zdrada była dla mnie czymś nie do przyjęcia, a sama się jej dopuściłam. Kilka dni żyłam w amoku, Harry to widział. Wreszcie dostał anonimowy list, zapewne domyślasz się, że od Tom'a. Wszystko co się zdążyło było napisane i do tego zdjęcia. Nie chciałam  nie mogłam patrzeć jak Harry cierpi, wybiegłam z jego domu. Od tamtej pory nie widziałam go. Teraz zapewne zastanawiasz się czemu wyjechałam z kraju? Moja jednorazowa przygoda zakończyła się ciążą, a Tom zagroził mi bym nie mówiła nikomu, że to on jest ojcem dziecka. We Francji zastanawiałam się nad aborcją, ale nie mogłabym tego zrobić. Wyjechałam więc dalej, do Argentyny. Musisz mnie zrozumieć, nie uciekam przed plotkami, tylko przed rozczarowaniem, nie chcę ranić już dłużej osób na których mi zależy.
Przepraszam.
 
                                                                                                                                     Melanie


Gdy przestałam czytać, zobaczyłam że niemalże cała kartka jest pokryta moimi łzami. Nie mogłam uwierzyć w to co ukrywała przede mną Melanie. Wytarłam łzy, gdy usłyszałam kogoś  hallu. Jakby to los go tu przysłał: Harry.
-Jest Niall?- zapytał.
-Myślałam, że jest u ciebie.
-Nie, miał wpaść jeszcze w kilka miejsc.
Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć.
-Harry- zaczęłam- tak mi przykro, ja nie wiedziałam.
-O co ci chodzi?
-O...o Melanie.
Jego twarz stała się jak wykuta z kamienia.
-Nie chcę o tym rozmawiać.
Tylko udawał twardego. Gdy go przytuliłam, jego maska zniknęła, na ramieniu poczułam jego łzy. Nie wiem czy naprawdę kochał Mel. Bardziej wydaje mi się, że bolała go ta zdrada, nie jest tak silny jak go ludzie postrzegają.

Podałam mu kubek herbaty, gdy Niall wszedł do kuchni.

-Co taka ponura atmosfera?
Spojrzałam na Harry'ego.
-On wie- mruknął.
Wyszłam z Niall'em do salonu. Opowiedziałam mu po krótce o co chodzi. Czułam złość do Melanie, ale też współczułam jej. Na sam koniec pokazałam Niall'owi prezent od Melanie. Teraźniejszość wróciła. Harry został u nas na noc. Nie chciałam go zostawiać samego. Głupia byłam, on otrząsną się już z tego, a ja niepotrzebnie rozdrapałam stare rany. Jestem potworem.

-----------------
Napisałam! Choć z początku nie wiedziałam o czym. Znów 15 komentarzy i następny :))
Na pewno po nowym roku!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Chapter 64.

Melanie nie dawała znaku życia już dwa tygodnie. Tylko ja wiedziałam gdzie się znajduje, jednak nie miałam pojęcia co się z nią dzieje. Dzwoniłam, pisałam, lecz na próżno.Nie - to nie było przez Hazze, właśnie to dzięki niemu nie wyjechała kilka miesięcy temu gdy to planowała. Najbardziej z tego wszystkiego bolało mnie,że zostawiła mnie akurat teraz...Jak co rano, budziłam się z nadzieją
 patrząc na telefon. NIC. I znów pogodzona z tą myślą, udałam się to łazienki.Po kilknastu minutach, możliwe, że po kilkudziesięciu oparłam czoło o chłodną tafle lustra. Nie wiem ile czasu spędziłam w takiej pozycji, ale otrzęsłam się gdy Niall obudził się.
-Wszystko ok? - zapytał gdy znalazł mnie w tej pozycji.
-Jasne, tylko odpoczywam.
-Po nocy? - podniósł prawą brew do góry.
-Wolna łazienka - oznajmiłam i pocałowałam go w policzek, po czym wyszłam.
 Nie mogłam przyzwyczaić się do coraz zimniejszej pogody, to lato było wyjątkowo długie, przynajmniej dla mnie. Ponownie normalna rutyna. Do studia na kilka godzin, potem po Niall'a i znów załatwianie czegoś związanego ze ślubem. Tym razem nie zabrałam z nami mojej mamy. Raz - denerwuje nas na full, dwa - miejsce wesela ma być niespodzianką dla wszystkich. Sami nie wiemy jakie mamy oczekiwania, ale to będziemy wiedzieć gdy to miejsce zobaczymy. Niall przejął
kierownicę, tłumacząc to 'dla ogólnego dobra'. Czyli wyglądałam już tak, jakbym mogła spowodować wypadek. Umówiliśmy się na pierwszej w planie posiadłości którą mieliśmy obejrzeć, z organizatorem wesela. To miejsce było porażką, tylko zmarnowany czas, tak samo jak numerc drugi, trzecie i czwarty, za piątym było już lepiej. Natomiast numer sześć to był nasz cel. Zdala od miasta,
praktycznie w środku lasu. O to nam chodziło. Już bez dokładniejszego oglądania wiedzieliśmy
że to to miejsce, a po obejrzeniu tylko utwierdziliśmy się w tej myśli. Następna rzecz którą mieliśmy już z głowy, teoretycznie jedną z ostatnich.
Wróciliśmy do domu, po drodze wstąpiwszy po obiad, Te gotowe posiłki towarzyszyły naszej diecie
już od jakiegoś czasu, wytłumaczenie jest proste, nie mamy czasu na coś co można kupić gotowe. W salonie zajęłam się przeglądaniem Twitter'a, choć kątem oka widziałam że  co jakiś czas, znad telewizora zerka na mnie Niall.
-Wszystko dobrze? - zadał wreszcie to pytanie, drugi raz tego samego dnia.
-Tak, a czemu miałoby być inaczej?
-Po prostu wydajesz się taka nieobecna.
-Jest okej, niepotrzebnie się przejmujesz.
Nie wiem ile czasu minęło od tej rozmowy, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Na dworze było nadal jasno, więc na pewno nie minęło kilka godzin. Niall otworzył, po czym wrócił tym razem w towarzystwie Harry'ego.
-Hej- powitałam go, nie zaszczyciwszy go nawet spojrzeniem.
Jednak mogłam bardziej się postarać, bo zabrał mi tablet, w który byłam tak zapatrzona.
-Tylko hej? - zapytał.
-Cześć Harry.Pasuje?
-Lepiej.
-A teraz oddaj tablet, Potter.
Pokiwał przecząco głową i usiadł na nim. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Przez niego nie zauważyłam też, że nie ma Niall'a.
-Gdzie Niall?- zapytałam, zaniechawszy nasz spór o tablet.
-Teraz Kapitan Harry przejmuje stery. A tak na serio, to był potrzebny w studiu.
-Szkoda, że nie ty.
-To jak wychodzimy gdzieś?-wypalił ni stąd, ni zowąd.
Nie odpowiedziałam na pytanie, miałam nadzieję że weźmie to za nie. Siedziałam  i patrzyłam się w telewizor, chociaż nie wiedziałam co oglądam.Może oboje mieli racje? Czułam się dobrze,normalnie, ale możliwe że z zewnątrz to inaczej wygląda.Powinnam wziąć się w garść i zachowywać się inaczej, bo wyślą mnie do psychiatry.
-To co proponujesz? - zapytałam, tak jakby nie było żadnej przerwy.
-Noo, nareszcie jakaś poprawa. Możemy iść gdziekolwiek, mało jest miejsc w Londynie?
-Zapomniałeś dodać sarkazmu.
Rozśmieszyło go to i rozluźnił się. Zachowałam pozory normalnego funkcjonowania, choć nadal uważam że oni wszyscy są przewrażliwieni. Niestety choć nie chciałam, musiałam gdzieś wyjść z Harry'm. Możliwe, że są to moje ostatnie wyjścia przed ślubem. On 'uznał', że jest gotowy - tak, czarne spodnie, biały t-shirt i brązowa kurtka, dokładnie, gotowy jak zawsze. Jednak ja poszłam się przebrać, po pierwsze, aby częściowo zabić czas do naszego wyjścia, a po drugie- i tak bym nie wyszła ubrana w ten sposób co teraz. Niestety Harry musiał poczekać. Jakoś, z niewiadomej przyczyny, albo z czegoś nowego, nie według określonego planu dnia, ożywiłam się. To wyjście to coś nowego od ponad miesiąca, w którym żyłam jak matka z czwórką dzieci, a tak nie jest i jestem już teraz wdzięczna Harry'emu że w ogóle pofatygował się do mnie.

Poprawiłam usta i mogłam wychodzić. Czułam się dziwnie wychodząc bez Niall'a, albo Melanie, bo to zawsze z nimi szłam na miasto, nigdy to nie był sam Harry, chyba, że wtedy na Jamajce...
-Wyglądasz inaczej - musiałam, naprawdę wyglądać 'inaczej' jak to ujął, skoro aż zmarszczył czoło.
-Źle?
-Nie, po prostu... wiesz, może już wyjdźmy.
Tak długo się szykowałam, że słońce zdążyło dawno zajść, a teraz widać było tylko czarne niebo. Nie wiedziałam, a raczej nie miałam stu procentowej pewności gdzie Harry jedzie, ale moje podejrzenia sprawdziły się pod Raw Silence, to ten lokal odwiedza od jakiegoś czasu, z reguły dlatego że jest tu mniej fotografów i spokojnie może jeździć bez ochrony, jak teraz. Jeśli chodzi o mnie, to nie była tu nigdy i będzie to miła odmiana, miejsce gdzie może nikt mnie nie pozna, choć przy Lokatym to plan nie zrealizowania. W środku zajęliśmy miejsce z dala od innych stolików, jednak nie posiedzieliśmy sobie przy nim za długo, ziało tam nudą. Harry zaciągnął mnie w stronę baru.
-Czego się napijesz?- zwrócił się do mnie barman, uśmiechając się przy tym.
-Harry co proponujesz?- odwróciłam pytanie do mojego towarzysza.
-Trzy kolejki Brendy.
Wywróciłam oczami.
-Wymiękasz?-starał się przekrzyczeć muzykę.

-Nigdy.
Początkowe pytanie przerodziło się w mały zakład kto więcej wypije. Oczywiście wiadome było że z nim nie da się wygrać, ale co mieliśmy robić, tańczyć jakbyśmy byli młodzi i bez zobowiązań (choć młodzi byliśmy). Po siódmej kolejce zaczęliśmy jednak tańczyć, ale to były jednak śmieszne ruchy na blacie i wcale nie w rytm muzyki. Gdy zeszłam i Harry chciał nadal pić, odpadłam, to było za dużo. Usiadłam obok niego i przypatrywałam się osobom obok, nie wiem czemu, różni ludzie, różne historie i różne cele przybycia i akurat to mnie fascynuje.
Po jakimś czasie, gdy opanował śmiech, który zrodził się po opowieści Harry'ego o jego ostatnim pobycie tutaj, gdy wracał kradzionym rowerem do domu, zauważyłam dziewczynę, która niepokojąco nam się przyglądała i zastanawiałam się o co chodzi. Możliwe, że wydawało mi się, bo za dużo wypiłam. Ale moje podejrzenia miały podstawę, bo gdy Harry wyszedł do toalety, podeszła, z początku myślałam że chce się czegoś napić, ale odezwała się do mnie.
-Twój narzeczony nie ma nic przeciwko?
-Co proszę?- byłam zaskoczona.
-Najpierw jeden, potem drugi i tak w kółko, dobrze się bawisz?
-Przepraszam, ale nie wiem o co ci chodzi.
-Nie mnie powinnaś przepraszać, dziwko.
Podniosłam brwi do góry. Chciała wojny to będzie ją miała.
-Słuchaj. Nie pozwolę żeby jakaś suka w za krótkiej spódniczce mnie obrażała.
Uśmiechnęłam się kpiąco, myśląc że to koniec, jednak zaraz po tym dostałam w twarz. Poczułam jak krew napływa mi do policzka. Nie myślćc co robię oddałam jej. I zaczęło się.
Nigdy nie sądziłam że będę uczestnikiem jakiejkolwiek bójki. Na policzkowaniu się, nie skończyło się. Zaraz weszły w ruch nogi i ciąganie za włosy. Przerodziło to się w główne widowisko. Po jakimś czasie gdy czyjeś ręce zaczęły mnie podnosić do góry, zobaczyłam że dziewczyna ma rozciętą wargę i podbite oko. Nie wiedziałam kto prowadzi mnie w stronę wyjścia, widziałam że bierze moją kurtkę i prowadzi w stronę parkingu. Nadal byłam w szoku, co zrobiłam. Nie chciałam jej zrobić krzywdy, poniosły mnie emocje.
Gdy zamknęły się za mną drzwi samochodowe, zobaczyłam w lusterku, że z nosa leci mi krew. Próbowałam znaleźć moją torebkę, by wyjąć z niej chusteczkę, jednak ktoś mnie ubiegł. No tak, Harry. Mnie samej trzęsły się nadal ręce, więc sam wytarł mi już zasychającą krew. Nie odzywał się, miał skupiony wyraz twarzy.
-Co ci się stało?- zapytał wreszcie, po tym jak skończył. Oddał mi torebkę i płaszcz.
-Ja nie wiem, zaczęła mnie wyzywać, a potem już nie myślałam co robię. Nie chciałam jej zrobić krzywdy.
-Co się stało, już się nie odstało. Nie wiem jakie to będzie miało konsekwencje, ale wrócę tu rano. Tylko nie płacz, przecież jej nie zabiłaś.
-Jakie pocieszenie - wyszeptałam przez łzy.
Przytulił mnie, pewnie nie wiedział co jeszcze powiedzieć. Puścił mnie dopiero, gdy zobaczyliśmy migające flesze.
-Cholera - przeklął pod nosem - Spuść głowę.
Zrobiłam jak kazał, ale doszło do mnie jeszcze jedna rzecz. Przecież wszyscy się o tym dowiedzą, zaczną wymyślać, że stałam się groźna dla otoczenia albo, że przeżywam depresje czy coś takiego. Teraz każdy mój ruch ma swoje konsekwencje, Harry miał rację. Chciałam tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, choć to nie miałby być koniec problemów. Przez moje myśli przebijały się przekleństwa Harry'ego, który nie mógł wyjechać. Wreszcie mu się udało. Jechał szybciej niż zazwyczaj, chociaż nie powinien, dotarło do mnie że on też pił i nie powinien prowadzić, ale było mi wszystko jedno.
-Pomóc ci wysiąść?- zapytał, wtedy zorientowałam się że jesteśmy na miejscu.
Pokiwałam przecząco głową. Sama wyszłam i podążyłam do drzwi za nim. W domu było ciemno, "dzięki Bogu" pomyślałam. Jednak gdy weszliśmy zapaliło się światło. Niall stał koło schodów z telefonem w ręce, miał minę jakby wszystko wiedział. I tak było.
Nie mówił jednak nic, przytulił mnie.

-----------------------------------------------------

Przepraszam, ponownie że tak długo czekaliście. Tym razem 15 komentarzy i następny :33

A teraz chciałabym życzyć Wam radosnych i spokojnych Świąt. Najlepszych i wymarzonych prezentów i oczywiście udanego Sylwestra  (party time!) Wesołych Świąt!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chapter 63.

Jednak mieliśmy rację, wszyscy. Nie dało się zorganizować ślubu w 44 dni, dlatego na miesiąc przed wydarzeniem przenieśliśmy datę na 13 listopada. Wiedzieliśmy co z tego wyniknie, a głównie chodziło tu o pogodę, ale musiało tak być. Akurat nie rozesłaliśmy zaproszeń, a datę ustaloną w kościele można było z łatwością zmienić i co więcej mieliśmy teraz 3 miesiące na przygotowywania,  co wiązało się również z tym, że te kilka miesięcy połowa brytyjskich nastolatek, gazety i telewizja miały kręcić się w okół tejże daty.
Było coś jeszcze co wiązało się z przełożeniem ślubu. Moja mama uważała to za niesubordynacje i gdybyśmy się wcześniej za to zabrali, ślub odbyłby się wtedy jak wcześniej ustaliliśmy. Dlatego teraz zamierza sama wszystkiego dopilnować, a od dzisiaj zaczyna. Idziemy wybrać suknię ślubną.
18 września - według starego planu, powinno być pięć dni po ślubie, a według nowego planu - niecałe dwa miesiące przed. Coraz bardziej zaczynam się martwić, czy nie przełożyć tego na wiosnę, bo nawet teraz, pogoda nie nadaje się na żadne takie uroczystości, co gorsza później. Jednak wszyscy wybijają mi ten plan z głowy, a Niall zastanawia się czy w ogóle chcę za niego wychodzić. W ten sposób muszę zacisnąć zęby i iść na przód.
Tak jak teraz, szłam właśnie z dół schodów - jeszcze 20 pięter. Jak na złość w południowym Londynie nie było prądu, bo wczorajszej burzy coś naprawiają. Wyszłam na zimne, lecz orzeźwiające powietrze. Z pozoru mój strój nie nadawał się na tę porę roku, ale doskwierający mi chłód wyrywał mnie z odrętwienia jakie bardzo często mnie dopadało. Potrafiłam przesiedzieć noc patrząc się w punkt przede mną, a rano nie byłam zmęczona. Nikt poza mną o tym nie wiedział i chciałam żeby tak zostało, bo wyślą mnie do psychiatry, albo co gorsza Niall pomyśli, że boję się ślubu.
Początek odrętwienie - gdy zdawałam sobie z czegoś sprawę. Rano Melanie mnie przywiozła do studia, a teraz nie ma mnie kto odwieźć, bo telefon zostawiłam w domu, a na 43 piętro nie zamierzam znów wchodzić, ot co wolę iść te 30 km do domu.
Byłoby to pewnie nieuniknione, gdyby obok mnie nie pojawił się znajomy, czerwony wóz.
-Wsiadasz? Czy zamierzasz się przejść? - zawołał głos, którego się spodziewałam zobaczywszy samochód.
-Pogoda jest ładna - odkrzyknęłam z sarkazmem.
Zaśmiał się i otworzył drzwi od strony pasażera. Posłusznie wsiadłam. Czasami zastanawiałam się czemu przyjaciel zna mnie niekiedy bardziej niż chłopak, ale nie poznałam odpowiedzi, tak miało być.
-Skąd wiedziałeś...- zaczęłam, ale nie wiedziałam od czego zacząć.
-Że zapomniałaś telefonu i nie ma cię kto odwieźć, a taksówka odpada.
-Tak, właśnie tak. Nie chcę naprawdę wiedzieć skąd to wszystko, ej... o co ci chodzi z taksówką?
-Ostatnio jak jest jakakolwiek najmniejsza wzmianka o taksówce to wzdrygasz się, nie jeździsz nimi.
-Taak, no wiesz, za dużo telewizji.
Nie musiałam nic więcej dodawać, wiedział o co mi chodzi. No tak, kolejne bzdety który naoglądałam się, gdy miałam dnie wolne. A mianowicie: Taksówkarze są niebezpieczniejsi od samych wypadków drogowych. Jakbym nie miała już powodów do zmartwień.
-Harry... powiesz mi w końcu, co się stało z Melanie, bo ona też...
-Nie - przerwał mi - nie ma o czym mówić, okazało się że nie pasujemy do siebie.
-Ale jak to? Przecież...
-Daj spokój - znów wszedł mi w słowo - na jednej dziewczynie świat się nie kończy. Nie jestem jak Niall.
-Dlatego w tej kwestii daję ci maleńkiego...
-Co? - podniósł brwi.
-Nie przerywaj mi! Chodziło o minusa zboczeńcu!
Udało się, rozładowałam napięcie tym co i tak wypominam mu na co dzień.
Nie śpieszyło mi się do domu- gdzie wszystko kręciło się w okół 13 listopada, ale i tak jechaliśmy już najdłuższą, możliwą drogą i nie dało rady dłużej zwlekać. Z miną męczennika udałam się do drzwi.
Niall rzadko teraz bywał w domu, miał dużo pracy. Jednak postanowiłam do niego zadzwonić, tak po prostu. Po pierwszym sygnale usłyszałam dźwięk jego telefonu w kuchni. Poszłam tam, komórka była, ale Niall'a już nie.
-Niall!? - krzyknęłam, choć bardziej prawdopodobne było, że zostawił telefon.
Po chwili usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach z samej góry, wreszcie zobaczyłam go. Uśmiechnął się na mój widok i przyspieszył - nie wiem po co - aż...
Poślizgnął się na jednym ze schodków i przeleciał przez barierkę. Upadł tuż przy mnie.
Serce na moment mi stanęło, gdy nie podnosił się, ani nie ruszył. Prędko uklękłam przy nim i odwróciłam go na plecy. Spojrzał na mnie półprzytomnym wzrokiem.
-Niall!? Słyszysz mnie? Zadzwonię po pogotowie.
Miałam już wstać, gdy złapał mnie za dłoń.
-Nie jest tak źle, ale kaskaderem nie zostanę.
Z moją pomocą usiadł na kanapie, a ja obok, w razie pomocy.  Nadal byłam w szoku. W głowie huczało mi pytanie, co się stało!?
-Naprawdę nic ci nie jest? Nic cię nie boli?
-To tylko metr, wszystko okej, Oliv.
-I po co się tak śpieszyłeś?
-Bo cię kocham. Z miłości ludzie robią różne rzeczy.
Teraz już się uśmiechnęłam, skoro wszystko było dobrze i żadnych poważniejszych obrażeń nie ma, to nie miałam się o co martwić.
-Plany na dziś? - zapytał po chwili.
-Odbiorę mamę z hotelu i jedziemy szukać sukni. Nawet nie wiesz jakie to męczące.
-Pojadę z tobą.
-Mógłbyś? Dziękuję, chociaż tyle. Z mamą już dostaje szału. Za droga, za brzydka, za pstrokata - zaczęłam udawać moją rodzicielkę.
-Jasne, czemu nie.
Popołudnie spędziłam z Nialler'em i mamą. Przez ostatni tydzień, byłam już w chyba wszystkich, możliwych sklepach i NIC. To dołujące. Jednak miałam wrażenie, że dziś mi się poszczęści.
W obecności mojego narzeczonego - wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić, moja mama była mniej skora do opisywania idealnej sukni dla mnie, a ja byłam wielce wdzięczna za to. Sama wiedziałam, co mnie się podoba i tymże gustem będę się posługiwać.
Słońce dawno zaszło, Niall zjadł dwa hot-dogi, po czym weszliśmy do ostatniego z zaplanowanych sklepów, dlatego, że w nim przy maksymalnych cenach stał wielki wybór. Ale oczywiście wśród samych plusów, musiał być jakiś minus. Pewna osoba uważała że wydać majątek na suknie,którą raz założę to przesada i nie zgadza się z  tym, to wcale nie był Niall.
Zrobiłam dobrą minę do złej gry i i tak weszłam. Z początku nic nie rzucało mi się w oczy, a Niall, który prawdopodobnie miał dość jak na jeden dzień, cały czas wykrzykiwał: może ta? albo ta?!.
Wreszcie jedna bardzo mi się spodobała, była w moim guście i co więcej, wyrażała mnie.
 Od razu poszłam ją przymierzyć.
-Niall chyba nie powinien oglądać cię teraz w sukni - błędnie zauważyła moja rodzicielka i spojrzała na Blondyna znacząco.
-To tylko przesądy z innej epoki. Nic się nie stanie - skwitowałam i zasunęłam kotarę w przymierzalni.

Wyciągnęłam nogi na stoliku przed kanapą.
-Może miała rację? Niepotrzebnie tyle wydałam na coś co i tak raz założę - pożaliłam się Niall'owi.
-Miała rację tylko w tym, że raz ją założysz, ale opłacało się. Wyglądasz w niej cudownie.
Nie mogłam uwierzyć, że z każdym posunięciem naprzód mój lęk i obawy przed ślubem będą się zmniejszały. Moja zgoda musiała mieć jakieś podstawy, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, wtedy była to spontaniczna decyzja, ale wydaje mi się, że nie wprost ale moja intuicja podpowiadała mi że coś takiego może się stać i jakoś analizowałam za i przeciw. Teraz nie mogę sobie przypomnieć, co było przed tym jak powiedziałam 'tak' bo wtedy zaczęło się tak jakby coś nowego, a w momencie, gdy powiem 'tak' na ołtarzu, zacznie się moje, nowe życie, tym razem lepsze.
Tylko czy to co było do tej pory się nie zmieni? Fakt, nie jesteśmy normalni, nie mamy normalnego życia, ale nie możemy kierować swoim życiem tak, aby inni byli szczęśliwi, to jest po prostu...
-O czym tak myślisz?- wyrwał mnie z zadumy głos Niall'a.
-Skąd wiesz, że o czymś myślę, może patrzę się w wyłączony telewizor?
Parsknął śmiechem. Gdy przeanalizowałam to zdanie, też wydawało mi się komiczne.
-Zawsze gdy o czymś myślisz, między brwiami pojawia ci się taka mała zmarszczka - pokazał mi to miejsce.
-Aha, czy sądzisz że już się starzeje.
-Nie... bo, ja ... no...eee
-Żartowałam.
Wytknęłam mu język. Zaraz zaczął mnie łaskotać, ze śmiechu do oczu napłynęły mi łzy, a brzuch rozbolał.
-Przepraszam! - krzyknęłam wreszcie.
Podziałało, przestał.
-To powiesz mi o czym myślałaś?
-O tym, czy podjęliśmy właściwą decyzję.
-Nadal możesz zmienić zdanie.
-Nie! Wiem, czego chcę. Włącz ten telewizor, bo szału dostanę.
Zaśmiał się gardłowo i zrobił to o co go prosiłam.
-Zadzwonisz po Hazze? Siedzi pewnie sam. - spytałam, bo przypomniałam sobie rozmowę moją i Harry'ego z rana.
-Jasne.
Może i byłam przewrażliwiona, ale było mi go przykro. Także resztę wieczoru spędziliśmy w jego towarzystwie.

---------------------

Po długiej przerwie jest rozdział! Mam nadzieję że się podoba, bo jest pisany spontanicznie, a zawsze dokładnie obmyślałam co wydarzy się w następnej części.
To tyle, zapraszam na drugi blog :  http://ordinarysstyle.blogspot.com/

Postaracie się 20 komentarzy i następny? :))

sobota, 9 listopada 2013

Start Again!

Tak sobie ostatnio myślałam, że muszę dalej się rozwijać w tym co najbardziej kocham, a więc wracam! Dokończę tego bloga!
Nie wiem jeszcze kiedy pojawi się następny rozdział, muszę najpierw przetrawić poprzednie, bo co nieco zapomniałam już. Ale do końca miesiąca obiecuję że jeszcze dodam rozdział :))

A jeśli chcecie być ze mną na bieżąco, zapraszam:
http://ordinarysstyle.blogspot.com/


niedziela, 15 września 2013

UWAGA!!! - ważne!

Kocham pisanie i też to, że mi się poszczęściło i ktoś to czyta, dlatego wam za to dziękuję :D
Pamiętacie jak napisałam że komputer mi się zepsuł? Wtedy jakoś udało mi się odzyskać rozdziały i to co jest związane z tym blogiem, lecz sprawa się powtórzyła. Laptop brata, na którym miałam do tego czasu wszystkie rozdziały - a napisałam do końca, też się zepsuł (jakieś fatum!) i teraz już nie mogę odzyskać nic, a też nie mam czasu na ponowne pisanie ;c
Nie wiem kiedy będzie naprawiony i przepraszam, ale obiecuję że jeszcze kiedyś znajdziecie tu koniec (70 rozdział) ;x
Jeszcze raz przepraszam ;(

Kontakt ze mną:
@eliotxxolivia
lub piszcie a podam wam fb

czwartek, 29 sierpnia 2013

Chapter 62.

Nadchodził sierpień, a data naszego ślubu jak była ustalona tak jest, jednak nic w tej sprawie się więcej nie poruszyło. Nikt o tym terminie nie wie prócz nas, a jedynie Melanie, Harry, Lou, Zayn, Liam, Daiana i Paul wiedzą że mamy się pobrać. Ten ostatni zrobił na prawdę wielką aferę gdy dowiedział się o tym co planujemy. Nie było mnie przy tym, Niall powiedział mu o tym, przy pracy nad nową piosenką, a przyszedł do domu kompletnie biały, aż mogłam go swobodnie porównać ze ścianą...
-Niall co się stało? - zapytałam gdy wszedł wtedy do domu.
-Powiedziałem mu - wyszeptał i usiadł na jednym z naszych skórzanych foteli.
-I co powiedział? Niall! Powiedz mi jak zareagował.
-Że nigdy w życiu na to nie pozwoli.
-Ale jak to? Czemu?
-Sądzi, że zespół się rozpadnie, bo za chwile po ślubie będziemy chcieli dzieci.
-Ale to nie prawda!
-Wiem. Wtedy pomogli mi Harry i Liam, bo wytłumaczyli mu to. Wreszcie się zgodził.
-To czemu jesteś taki blady?
-Bo uświadomiłem sobie że mamy miesiąc i w tyle czasu nie zdążymy.
Po tym jak to powiedział wybuchnęłam śmiechem.
Teraz po przypomnieniu sobie tamtego zdarzenia, również zachichotałam pod nosem. Może miał rację, mieliśmy równo 44 dni do ślubu, a zachowujemy się tak jakby miał być za rok. Sama nie mam czasu wybrać kościół, sale weselną czy nawet suknie ślubną, a wiedziałam, że w miesiąc na pewno mi żadnej nie uszyją.
Najgorzej było nadal okłamywać mamę. Rodzice Niall'a wiedzieli o tym co zamierzamy, a mojej mamie, chyba ze strachu, nadal mówiłam że nie chcę na razie wychodzić za mąż. Zaraz by chciała wszystko planować, ustalać, a ja na to nadzwyczajniej nie mam ochoty.
Tego dnia Niall był od samego rana na próbie, a ja w jego podkoszulku siedziałam przed telewizorem z kubkiem kawy w ręce. Wczoraj siedziałam w studiu do północy, dlatego Daiana odpuściła mi dzisiejszy dzień, jednak w MSL znów spędzą dzień nad planowaniem następnego teledysku i trasy koncertowej, która na razie jest zaplanowana na 14 stycznia(rozpoczęcie) i obejmie Amerykę Północną i Południową, UK, Francję, Hiszpanię, Włochy, Chorwację i Austrię.
Właśnie leciała reklama filmu One Direction - This Is Us, którą i tak znałam na pamięć. Whity spała obok mnie. Z końcem reklamy usłyszałam otwierane i zamykane drzwi. Z początku pomyślałam że to Niall, jednak było za wcześnie na jego powrót. Zanim zdążyłam podnieść się z kanapy, do salonu weszła uśmiechnięta Melanie.
-No co ty - jęknęła na mój widok - wolny dzień a ty siedzisz w domu? I wyglądasz jak trzy nieszczęścia.
-No sorry, nie uczesałam się jeszcze.
-Wstawaj! Pójdziemy na jakieś dobre ciasto.
-W lodówce jest dużo ciast. Wybierz sobie.
-Wstawaj, wyjdziemy gdzieś.
-Mel, proszę, jesteś najbardziej ruchliwą osobą jaką znam. Chyba bardziej niż Harry.
-Na pewno niż on - zaśmiała się - wczoraj przyszedł do domu, zdjął buty, położył się na kanapie i spał tam do rana.
Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Od razu przed oczami przedstawił mi się widok leżącego Styles'a.
-Idź się ubierz, pójdziemy na zakupy i pomożesz mi wybrać sukienkę na ślub kuzyna.
Od razu zrobiłam poważniejszą minę. Każda wzmianka o ślubie źle na mnie działała. Nie chciałam o tym myśleć, bo od razu ogarniał mnie paraliżujący strach.
-Co się stało?
-Nic, pójdę się przebrać.
Wstałam i skierowałam się do schodów. Gdy ją mijałam, złapała mnie za ramię, żeby mnie zatrzymać.
-Powiedz co się stało! Gdy ci powiedziałam że w sierpniu idę na ślub zareagowałaś tak samo.
-Normalnie zareagowałam.
-Wcale nie. Powiedz mi o co chodzi, bo się obrażę.
Spuściłam głowę. Nie miałam odwagi jej tego powiedzieć, przez to też, że za chwilę zacznie się cieszyć, rozmawiać tylko na ten temat, a ja chciałam unikać tego tematu najdłużej jak to możliwe.
-No dobrze.
Teraz to ja pociągnęłam ją w kierunku schodów, na których usiadłyśmy.
-No słucham - ponagliła mnie.
-Wiesz, że Niall mi się oświadczył.
-Tak.
-Wiem, że będziesz uważała to za głupie i nie przemyślane do końca, ale - wzięłam głęboki oddech - ustaliliśmy wstępną datę na 13-ego września.
-Przecież to świetnie! I to wcale nie jest głupie. Oczywiście myślę że powinnaś to odłożyć na za kilka lat, ale skoro tego właśnie chcesz to cieszę się razem z tobą.
-Ale?
-Co ale?
-Musi być jakieś ale.
-No dobrze, jest. Dochodzi sierpień. Na serio sądzicie że w półtora miesiąca wszystko zrobicie?
-Wiem że jest mało czasu, może to dziwne ale nie umiem się tym zająć. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że to ja będę wychodzić za mąż.
-Wstawaj!
-Co?
-Dzisiaj kupimy dla mnie sukienkę, na ślub kuzyna. Potem odwiedzimy każdy kościół w Londynie.
-Nie! Wszyscy się dowiedzą.
-Już i tak wiedzą.
-Moja mama się dowie.
-To ona jeszcze nie wie? - zdziwiła się, zanim coś powiedziałam, poszła znów do salonu, wzięła mój telefon i podała mi go - zadzwonisz do niej teraz.
-Teraz?
-Teraz.
Wystraszyłam się, ale wybrałam numer. Musiałam to zrobić, bo potem znów bym to odwlekała w nie skończoność. Tak jak podejrzewałam, mama bardzo z tego powodu się ucieszyła, a nawet już chciała przyjeżdżać do Londynu. Odbiegłam ją od tego zamiaru i z trudem się zgodziła, jednak musiałam jej dać numer do mamy Niall'a gdyż chciała z nią porozmawiać.
 Jednak ja sądzę, że obie się umówią, aby tutaj przyjechać i zacząć wszystko organizować.
 -Mówiłam ci już że cię kocham? - zwróciłam się do Melanie, gdy skończyłam rozmawiać z mamą.
-No chyba nie jak Niall'a.
-Nie- zaśmiałam się - jak siostrę. Przytuliłam ją, a potem pobiegłam na górę się ubrać. Dopiero gdy schodziłam na dół, zdałam sobie sprawę, że jesteśmy ubrane w tych samych kolorach, co od razu skwitowałyśmy wybuchem śmiechu.
Tym razem Whity nie zmieściła mi się w torebce, dlatego musiałam ją wziąć na ręce.
Tak jak planowałyśmy. Najpierw zjadłyśmy lunch w kawiarni w postaci mocno czekoladowego ciasta, a następnie wyruszyłyśmy w poszukiwaniu sukienki dla Melanie. Gdyż chwilowo mój portfel był niemal wyczyszczony, zostałam przy kupnie dwóch par butów. Po jakiś dwóch godzinach przymierzania, Melanie wreszcie ją
znalazła. Pudrowa do ziemi. Nawet mi bardzo się spodobała. Po udanych zakupach, tak jak to sobie Mel postanowiła, zaczęłyśmy zwiedzać kościoły. Do dwóch nie chcieli nas wpuścić z Whity, ale resztę mogłyśmy dokładnie ocenić. Ani trochę nie sądziłam, że przed ostatni tak mi się spodoba.
Na pewno zaprosimy dużo osób, a ten kościół był na serio wielki. Jeszcze mniej podejrzewałam, że to właśnie ten wybiorę, dzisiaj i nawet bez konsultacji z Niall'em. Jednak klamka zapadła i oficjalnie wezmę ślub w tym kościele 13 września.
Właśnie gdy wychodziłam z kościoła, rozmyślając jak to powiedzieć Niall'owi, napisał do mnie.
'Dzisiaj wrócę wcześniej, tęsknie, kocham cię skarbie.'
'Nie mogę się doczekać, też cię kocham.xoxo.'
Melanie odwiozła mnie jej samochodem do domu, a sama postanowiła pojechać do studia MSL, zobaczyć czy jej nie potrzebują.
Weszłam do domu, Whity postawiłam na podłodze, włożyłam klucze w zamek. W następnej chwili podskoczyłam ze strachu bo niespodziewanie czyjeś ręce pojawiły się na moich biodrach.
-Niall! Robisz to specjalnie! - odwróciłam się do niego.
-Wcale nie - chciał mnie pocałować, ale lekko odchyliłam głowę i tak droczyłam się z nim przez chwilę, jednak nie dał za wygraną i przytrzymał mi twarz dłońmi, po czym przyciągnął do siebie.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Chwilę przyglądałam się Whity układając sobie kilka spraw w głowie, a gdy chciałam się do niego odezwać, jego już nie było.
-Niall? -zawołałam.
Blondyn właśnie wychodził z kuchni.
-Tutaj jestem. Spokojnie, nie uciekłem.
-Kto wie.
Pochylił się nade mną i cmoknął mnie w usta, po czym wcisnął mi w dłoń jakąś paczuszkę.
Spojrzałam na nią - okazała się opakowaniem Kinder Chocolate. Zaśmiałam się na sam jej widok.
-Myślałam, że to ty je lubisz? - zapytałam go.
-Lubię, ale przez miesiąc schudłaś na oko 5-6 kilo. Musisz zacząć jeść.
-7 kilo - przyznałam nieśmiało - Wiem! Ale nie mam czasu.
Zrobił jakąś głupią minę, po czym parsknął śmiechem.
-Dobrze! Pójdę coś zjeść.
-Też cię kocham - krzyknął za mną.
Nie miałam wyjścia. Nie okłamywałam Niall'a dlatego zrobiłam sobie tosta z dżemem. Gdy usiadłam na jednym z wysokich krzeseł. Mój wzrok przyciągnęła dość spora ilość zaproszeń (jak to potem sprawdziłam). Wzięłam jedno do ręki. Były bardzo ładne, nawet więcej, ale skoro było ich na oko ponad 300 sztuk to Niall prawdopodobnie już wybrał jak mają wyglądać. Przez chwilę wkurzyłam
 się, że zrobił to bez mojej wiedzy, ale potem przypomniało mi się, że tak samo zrobiłam z kościołem. Postanowiłam żebyśmy od teraz już wszystko ustalali razem.
Wróciłam do salonu, by zapytać o to Blondyna.
-Niall znalazłam zaproszenia i byłam dzisiaj w kościele by ... - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia - ups!  - zawołałam gdy zobaczyłam że Niall siedzi przed laptopem i prawdopodobnie robi Tweetcama.
Spojrzał na ekran, potem na mnie i znowu na ekran, po czym wybuchnął śmiechem.
-Już i tak wszyscy wiedzą - uśmiechnął się do mnie i gestem poprosił żebym do niego podeszła.
Zawahałam się, gdyż nie bardzo chciałam żebyśmy potwierdzili to że zamierzamy się pobrać. Gdy do niego podeszłam, usiadłam mu na kolanach i zarzuciłam rękę na jego ramiona.
Zaczęłam po tym czytać co niektórzy piszą. Było kilka wyzwisk, ale humor polepszył mi się, gdy przeczytałam 'Olivia, I'm your fan! #faidleyer', a potem 'What you mean, when you say 'invited'?
Wymieniłam znaczące spojrzenia z Niall'em.
-Posłuchajcie. Wiem, że tego jeszcze nigdzie nie potwierdziłem, ale słyszeliście pogłoski o tym, że zamierzamy się pobrać - ścisnął moją dłoń.
-Tak. Wydaje nam się, że teraz możemy już wam powiedzieć, że tak postanowiliśmy. Nie myślcie, że cokolwiek się tu zmieni. Niall nadal będzie śpiewał, jeździł w trasy, to pozostanie bez zmian. Ja też nie zamierzam porzucić kariery.
Gdy skończyłam, Niall pokazał mi jeden tweet 'Are you  pregnet?'
-Nie, nie jestem w ciąży! A jeśli nie wystarczy wam moje słowo, to sami się o tym przekonacie. Nie planujemy w najbliższym czasie dzieci.
Następne pół godziny odpowiadaliśmy na podobne pytania, lecz nie mieliśmy zamiaru podać żadnych szczegółowych informacji. Gdy skończyliśmy, zostaliśmy na miejscu.
-To co mówiłaś o tym kościele?
-Niall, ja wiem, że ostatnio wcale się tym nie przejmowałam i przepraszam cię za to. 13 wrześnie zbliża się szybko i dlatego wybrałam już kościół, wiem że nie powinnam, ale tobie też na pewno by się spodobał, a ... - zamknął mi usta swoimi.
-Nic się nie stało, sam też wybrałem zaproszenia, no może nie sam.
-A kto ci pomagał.
-Eee..
-Niall, kto ci pomagał? - wstałam już  jego kolan, sam też się podniósł.
-Pamiętasz Amy? Amy Green?
-Twoją przyjaciółke? - warknęłam.
-Taak, przyjechała na trochę do Londynu i spotkałem ją akurat gdy wybierałem zaproszenia.
-I co? Nadal jest taka cudowna jak wcześniej? - odparłam z sarkazmem.
-Liv, proszę, to tylko przyjaciółka, kocham tylko ciebie.
-Wiem że TYLKO, ale od dwóch lat krążą plotki na wasz temat.
-13 września już z tym skończą - przyciągnął mnie do siebie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej - zanim zdążyłam mu odpowiedzieć 'wcale, że ja bardziej', pocałował mnie.
Wieczór spędziliśmy na pisaniu wielkiej listy, kogo mamy zaprosić na ślub. Nazwisk nam się nie kończyło, a końcowo było ich 275. To trochę za dużo, ale nie mogliśmy nikogo nie zaprosić. 100 zaproszeń już wypełniliśmy, jednak bolące nadgarstki nie dawały nam zapisać ani jednego więcej.
Zaczynał się bardziej pracowity miesiąc niż sama myślałam.

----------------------------------------------

Łiii! Jest 62! Mam nadzieję że się podoba. Wiem, że nie dzieje się nic szczególnego, ale tak musi być.
Następny dodam dopiero wieczorem w piątek :)) Mam nadzieję że rozumiecie. Idę do liceum, wiem że dopiero pierwszy tydzień to będzie, ale chcę się skupić na nauce, bo to LO ma najwyższą średnią w mieście, więc muszę się starać :))

środa, 21 sierpnia 2013

Chapter 61.

To było trochę dziwne. Jednego dnia myślałam, że rozdział pod tytułem 'Ślub' jest zakończony po tym jak wróciliśmy do Londynu od moich rodziców, ale jednak się myliłam, teraz po miesiącu spędzonych w Ameryce, wróciłam i to znów się powtarza. Dopiero teraz miał się ten długi rozdział zacząć. Odwiedziliśmy naszych rodziców, wiec tak jakby to mamy z głowy, ale teraz zaczyna się harówka nazwana 'praca'. Na słowo 'wakacje' każdy powinien zacząć się cieszyć, ale tak nie jest. Właśnie teraz, najwięcej od tylu miesięcy miałam zaplanowanych koncertów. W grafiku widniały tylko dwie, żółte plamki z napisem 'wolne'. Oczywiście nie każdego dnia miałam zaplanowane wyjście na scenę. Kilka razy były to wywiady w programach telewizyjnych, a następne kilka wywiady w radiach. Kilka sesji, podpisywanie płyt, spotkania z fanami...
-Nie za dużo tego? - zapytał rano Niall, gdy robił śniadanie Whity, a ja nam, opowiadając przy okazji co ustaliłam wczoraj z MSL.
-A mam wybór? Daiana sądzi że w wakacje mam szanse na większy rozgłos.
-Tobie i tak wiele udało się osiągnąć przez tak krótki czas, pół roku, a wydałaś płytę i ...
-Tak, wiem. To było dopiero pól roku i mam nadzieje że wcale to wszystko nie zwolni. Chociaż...
Podniósł brew do góry.
-Niekiedy się zastanawiam, czy nie prościej by mi było gdybym zrobiła tak jak zaplanowałam. No wiesz, prawnik tez mi pasuje i nie chodziłoby za mną chociaż tuzin facetów krzyczących ' jedno zdjęcie i już nas nie ma!', to męczące.
-Co prawda czasu się nie da cofnąć, rozumiem o co ci chodzi, ale da się przywyknąć. Za rok czy dwa nie będziesz zwracać na nich uwagi.
Spojrzałam na niego 'spod byka'.
-Fajne pocieszenie.
Odwróciłam się i usłyszałam za plecami jego, głębokie westchnienie, a następnie objął mnie w pasie.
-Wizja ślubu cię pocieszy? - szepnął i odwrócił mnie do siebie.
-Hmm... niech pomyśle. Czy pociesza mnie wizja w której trzeba wszystko zaplanować, słuchać rodziców którzy jak zawsze będą mieli inne zdanie i ...
Nie zdążyłam dokończyć bo zamknął mi usta pocałunkiem.
-No dobra, ale żeby było jasne jak twoja mama znowu spyta czy planujemy dzieci, odpowiadasz 'nie', a nie jak ostatnio 'eee yyy ehm'.
Uśmiechnął się ukazując proste zęby, już bez aparatu.
-Czym się martwisz, mamy wielu przyjaciół którzy nam pomogą.
Nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu, nie teraz, gdy byłam zmęczona po wczorajszym koncercie w Liverpool i pół nocy wracałam do domu, wiec włożyłam mu połowę tosta do buzi. Wziął go i usiadł przy stole, a ja poszłam się przebrać, gdyż czekały mnie odwiedziny w Radio 1. I to już drugi raz w tym miesiącu.
Ostatnimi czasy zmieniłam jeszcze bardziej swój styl, przestałam ubierać się jak grzeczna dziewczynka i wyszłam z własnej skorupy. Pewnie miesiąc temu wstydziłabym się tak wyjść na ulice.
Na Niall'u nie zrobiło to tak dużego wrażenia jak wcześniej, bo powoli zaczął się do tego przyzwyczajać. Nadal w spodniach od piżamy jadł swoje tosty z jajecznica.
-Lecę, nie zapomnij wyjść z Whity i o spotkaniu o 15. - przypomniałam mu, całując na pożegnanie w policzek.
-Wiem - krzyknął gdy wychodziłam już z domu.
 Dany już czekał przed samochodem, gotów otworzyć mi drzwi, a kolo niego Roger, mój nowy ochroniarz, który jest na razie pod obserwacja i będę musiała już wkrótce zadecydować czy go przyjmujemy. Daiana sadzi że powinnam mieć dwóch ochroniarzy.
Przywitałam ich uśmiechem i wsiadłam. Nie za bardzo podobało mi się, że po przespaniu 4 godzin muszę przez następne 2 godziny odpowiadać na pytania miedzy piosenkami.
Pod radiem oczywiście znalazło się kilkunastu fanów, ale akurat to w tym wszystkim mi nie przeszkadzało. Podoba mi się gdy mogę ich choć trochę uszczęśliwić, wspólnym zdjęciem czy krótką rozmową.
Podczas audycji słyszałam wiele, rożnych pytań od 'jaką pastą myje zęby' do 'w czym śpię'. Niektóre pytania mnie śmieszyły, aż...
-Ostatnio byłam w Mullingar i bardzo mnie zdziwiło że razem z Niall'em i jego rodzicami weszliście do restauracji w której byłam akurat ja. Po jakimś czasie usłyszałam coś interesującego. Czy to prawda, że razem z Niall'em planujecie ślub?
Wytrzeszczyłam oczy wpatrując się w głośnik. Nie mogłam w to uwierzyć. Nic nie wyszło z tajemnicy. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Eee, musiało ci się coś pomylić.
-Nie, słyszałam wszystko wyraźnie.
-Przepraszam mam następne pytanie - skłamałam i ja wyłączyłam.
Wszystko na pewno się wydało, odpowiedziałam na następne pytanie i pod osłoną Dany'ego i Roger'a wyszłam z budynku. Oczywiście każdy kto choć trochę się mną interesuje usłyszał to co mówiłam i na zewnątrz zasypali mnie gradem pytań.
-Czy to prawda że wychodzisz za mąż?
-Czemu nie odpowiedziałaś?
-Kiedy planujecie ślub?
Dopiero w środku auta mogłam pozbierać myśli. Miałam tego naprawdę dosyć. Niby dobrze się stało, że już wiedzą co nie co o tym co zamierzamy i nie będzie to wielkim zaskoczeniem, ale z drugiej strony, zacznie się większe zamieszanie niż wcześniej, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Teraz zamiast usiąść na kanapie i pomyśleć co mam robić dalej, jechałam do domu tylko po to by się przebrać i za chwilę gnać już na imprezę charytatywną organizowaną oczywiście przez wspaniałą Sienę. Naprawdę miałam nadzieję, że po wspólnie zaśpiewanej piosence dla MTV Live, wyjdzie z kraju i jej nigdy nie zobaczę, ale została kolejne dwa tygodnie. Jednak jest tego dobra strona. Po imprezie którą ona organizuje, już jutro jej nie będzie i choć bardzo nie chciałam - musiałam, ale uśmiech który powinnam mieć na twarzy pojawiał się tylko dzięki myśli, że już ostatni dzień ją widzę.
Dany i Roger zostali w aucie, podczas gdy ja weszłam do domu i od razu skierowałam się do garderoby. Ubrania były już przywiezione przez Tinę (stylistkę, czyli kolejną osobę świeżo zatrudnioną). Jednak ona miała ingerować w mój wygląd tylko gdy miałam uczestniczyć w jakichś imprezach jak ta, koncertach etc, w reszcie dawała mi wolną rękę.
Lekko się zdziwiłam, gdy z białego pokrowca wyciągnęłam czarny kombinezon, bo rzadko w takich rzeczach chodziłam, choć skłamałabym mówiąc, że mi się nie podoba. Pośpiesznie się przebrałam i po kilkunastu minutach wychodziłam już z domu. Oczywiście wcześniej dało się zauważyć, że Niall już wyszedł i to dawna, bo sama byłam już spóźniona. Dojechaliśmy pod nowy dom Sieny, choć prawdę mówiąc nie wiedziałam po co go kupiła skoro mieszka na stałe w Sydney.
Było wiele osób, które widziałam pierwszy raz na oczy, ale było też wielu których znam.
Najpierw kilka zdań wymieniłam z Jade Thrillway z Little Mix, a następnie z Emmą Watson.
 Zaczęłam się rozglądać za Niall'em, ale wśród tego tłumu nie widziałam, za to znalazłam Melanie. Sięgała właśnie po kieliszek z drinkiem gdy do niej podeszłam.
-Hej, nareszcie przyszłaś, Siena się o ciebie pytała.
-Na prawdę? - zdziwiło mnie to do tego stopnia, że podniosłam wysoko brwi.
-Tak i chyba teraz rozmawia z Niall'em.
Syknęłam cicho, ale musiała to usłyszeć bo cicho się zaśmiała.
-Spokojnie, Niall też nie był z tego szczęśliwy.
Uśmiechnęłam się z widocznym sarkazmem i weszłam z ogrodu do domu. Tam również nie mogłam go znaleźć. Widziałam ludzi uśmiechających się do mnie, których nigdy nie widziałam na oczy, ale odwzajemniłam gest. Tym razem, gdy ja brałam drinka, Melanie do mnie podeszła.
-I co? Nie znalazłaś go?
-Nie ee.. - gdy na nią spojrzałam na nią, od razu nie daleko zauważyłam Niall'a i Sienę.
-Co?
Obróciłam ją, żeby spojrzała na nich. Widoczne było to że Walker bardzo się do niego kleiła, a on nie robił nic by jej to udaremnić. Miałam ochotę do niej podejść i walnąć z liścia. Jednak za nim cokolwiek zrobiłam wciągnęłam głośno powietrze.
-Nie rób nic głupiego - ostrzegła mnie Mel.
-Skądże, wychodzę, nie mieszam się.
-Jak to? Przecież...
-Powiedziałam, że żadnych scen nie będę mu urządzać, porozmawiam z nim w domu - wstałam z krzesła szykując się do wyjścia - jeśli go w ogóle wpuszczę.
Spojrzała niepewnie w jego kierunku i następnie przeniosła wzrok na mnie.
-Nie martw się, nic mi nie jest - pocieszyłam ją, by spędzić jej przestraszony wyraz z twarzy.
Pocałowałam ją w policzek i przecisnęłam się przez tłum ludzi, szukając wyjścia. Nie dzwoniłam już ani po Dany'ego, ani po Roger'a, wsiadłam w pierwszą lepszą taksówkę i kazałam się zawieść do centrum handlowego. Chyba nie jestem jedyną osobą, która jak ma doła idzie robić zakupy. Jednak w moim wypadku, chodzi o to żeby wydać jak najwięcej kasy, dopiero wtedy na mojej twarzy pojawia się słaby uśmiech i satysfakcja.
Tym razem nie chodziłam już po sklepach jak H&M czy M&Co, wybierałam te markowe Chanel, Dolce&Gabbana, Gucci. Może było to dziwne, ale w takich chwilach jak ta, pocieszała mnie jedynie myśl, że jestem jedną z nielicznych osób które na to stać. W rezultacie tego, po niespełna dwóch godzinach wydałam całą wypłatę, którą dostałam dwa dni temu. Czy powinnam się martwić? oczywiście że nie, w banku znajduje się dużo więcej, pomijając fakt, że od rodziców już nic nie dostaję, bo jak to ujęli 'dzięki pracy, mogę się sama utrzymać'.
Moja złość na Niall'a już minęła i teraz tylko czekałam, aż zacznie się tłumaczyć, choć pewnie do tego nie dojdzie, skoro nie widział w tym nic dziwnego. Obierając dobrą minę do złej gry wróciłam do domu i od razu rzuciłam torby w pierwszym salonie do którego weszłam, spojrzałam na nie i pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że dzisiaj przesadziłam. Nie było już odwrotu, ale jednak czułam się lepiej niż te kilka godzin temu. Weszłam do kuchni. Coś mnie
tam zdziwiło. Na stole leżał bukiet z żółtych tulipanów. Podeszłam bliżej i zauważyłam również obok małą różową karteczkę, pisało na niej 'przepraszam'. A potem jakby przemówiła, bo odezwało się to co było na niej napisane, pomyślałam że to tylko w mojej głowie, ale gdy się odwróciłam, zobaczyłam Niall'a i to on musiał to powiedzieć.
-Za co?- podniosłam na niego wzrok z nad karteczki z obojętną miną.
-Melanie mi powiedziała, że byłaś tam i widziałaś.
-Widziałam i skoro tobie to nie przeszkadza, możemy tworzyć szczęśliwy trójkącik!
-To nie tak. Chciała ze mną porozmawiać...
-Ehe.
-Proszę, nie kłóćmy się znowu.
-Ja się nie kłócę, próbuję słuchać twoich wyjaśnień z tej dobrej strony - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Okejj... chciałem tylko powiedzieć, że ciebie nie było a ona miała ci podać twoje zdjęcia, więc jak mnie zobaczyła mi je dała.
-Na prawdę? To tak nie wyglądało.
-No bo potem może i coś chciała ode mnie więcej, ale dałem jej jasno do zrozumienia, że...
-Czy nie uważasz, że co jakiś miesiąc powtarza się ten sam schemat? - przerwałam mu ze znudzeniem.
-Czyli?
-Czyli, że jedno się tłumaczy, a potem drugie wybacza i tak w kółko.
-Och no weź, nie chcę spać dzisiaj na kanapie.
-Nie chodzi mi o to.
Usiadłam przy stole wpatrując się w Whity która obracała głowę ode mnie do Niall'a. Musiałam pomyśleć chwilę nad tym czy mu powiedzieć to, nad czym myślałam dzisiaj i o tym co nie dawało mi spokoju. Teraz już sądzę że to będzie dobry pomysł. Może się coś zmieni, ale też większość zostanie nie naruszona. Nie mogę powiedzieć, że próbując nic nie stracę, bo na pewno tak się nie stanie, ale może zyskam. Miałam teraz głęboko gdzieś opinię Paul'a, Daiany czy przyjaciół, liczyła się nasza decyzja i mamy prawo zrobić to co chcemy.
-Zdecydowałam już. Zgadzam się z moją mamą, twoimi rodzicami, może nie będzie to najmądrzejsza decyzja, ale mam tego dosyć. Muszę coś zmienić, bo to już mnie przerasta.
-Masz na myśli małżeństwo? - zapytał chwytając mnie za rękę, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Kiwnęłam głową.
-Czyli zgadzasz się? - zyskał więcej pewności.
-Zgodziłam się dawno temu.
Teraz już się uśmiechnął. Przez następną godzinę ustaliliśmy już co nieco. Ślub miał się odbyć tutaj, w Londynie i to już za niespełna dwa miesiące, dokładnie 13 września w urodziny Niall'a - sam tak chciał. Postanowił porozmawiać również z chłopakami i Paul'em. Natomiast Daiana już wiedziała co zamierzam i prosiła tylko o zaproszenie co bardzo mnie ucieszyło. Resztę dnia nie mogłam w to uwierzyć. Przecież byliśmy razem ponad pół roku i do tego nasz młody wiek, razem to może powodować nie małe zamieszania i stwierdzenie tego za 'niemądre'.

------------------------------

No i jest! Ach dziękuję za tyle komentarzy pod każdym rozdziałem. Wiem że nie piszę tego za często, ale na prawdę, gdy widzę 15 komentarzy od razu się cieszę i nie mogę się doczekać gdy je zobaczę. Zostało mi jakieś 9-10 rozdziałów, ale mam nadzieję że mnie nie zostawicie i razem przeniesiemy się na moje drugie i na pewno nie ostatnie opowiadanie 'Trying Not To Love You'.

To jak? 11 komentarzy i dodam następny?

czwartek, 15 sierpnia 2013

Chapter 60 !

W ogóle nie miałam ochoty gdziekolwiek dzisiaj jechać a tym bardziej do Irlandii. Jednakże musieliśmy skorzystać z ostatnich, dwóch, wolnych dni, bo potem taka szansa  może się nadarzyć późno i nie wiadomo kiedy, a do tego czasu mama będzie do mnie dzwonić codziennie i pytać się co już ustaliliśmy w kwestii ślubu. Niall pierwszy raz wstał wcześniej, przyniósł nasze walizki z samochodu, żebyśmy mogli się spakować na weekend i wyszedł z Whity, która znów widząc walizki, schowała się pod łóżkiem i nic jej stamtąd nie mogło wyciągnąć. Widać że nie chciała jechać, by nie powtarzać tych kilku godzin w samochodzie ale nie wiedziała że teraz będzie to ponad godzinę w samolocie.Pragnęłam żeby to wszystko się już skończyło, po raz pierwszy chciałam wrócić do swojej codzienności, studia, dom, studio dom etc. Pamiętam, jak jako mała dziewczynka chciałam dużo podróżować, ale wtedy nie chodziło mi o takie podróże. Mój sen się ziścił, ale nie w ten sposób o który prosiłam. Chciałam wtedy własny, prywatny samolot i nim zwiedzać świat, a nie przepełniony po brzegi samolot z setką ludzi wpatrujących się we mnie i latać od jednych rodziców do drugich.
-Szybciej! Mamy godzinę do odlotu - wołał mnie z dołu.
Cały bagaż był już w samochodzie, tak jak Whity.
-No chwile!
-Co robiłaś tyle czasu?
-Kręciłam włosy!
-Szybciej.
-Ughhh.
Sama nie wiedziałam, gdzie mi tyle czasu minęło. Właśnie teraz, gdy Niall mnie tak ponaglał, ubierałam się chyba szybciej niż kiedykolwiek. Ucieszyło mnie, że chociaż wczoraj uszykowałam sobie ubranie, bo prawdopodobnie Niall by pojechał beze mnie.Kilka minut później, już biegłam (oczywiście najszybciej jak potrafiłam w szpilkach) przez trawnik w kierunku samochodu.
W 45 minut dojechaliśmy do parkingu. Tam czekał na nas Louis, który miał odebrać samochód, a za jutro gdy przylecimy przyjechać po nas.
-Co się stało? Czemu jesteście tak późno?
-To nie moja wina - krzyknęłam.
Pomógł Niall'owi w niesieniu bagaży i niemal biegiem puściliśmy się do budynku, w dół parkingu a następnie przez tłum ludzi wewnątrz. Na szczęście zdążyliśmy w ostatniej chwili, można powiedzieć że w ostatniej sekundzie.
Niektórzy preferują latanie, wszędzie tak gdzie się da, dla mnie nawet pierwsza klasa jest okropna, po jakimś czasie takie 'latanie' się nudzi i zaczyna być męczące.
-Wszystko okej? - spytał mnie podczas lotu.
-Proszę, nie zaczynaj znowu.
-Ale nie chodzi mi już o ... twoje postanowienie.
-To o co?
-O Whity.
-Co zrobiła?
-Nie jestem teraz pewien czy to był dobry pomysł.
-Jak to? Coo? Nie oddam jej żadnemu obcemu człowiekowi. To moje dziecko!
-Pies to wielka odpowiedzialność. W następnym tygodniu będziesz w Ameryce i ona na pewno będzie ci przeszkadzać.
-Zostawię ją tobie. Och, nie. Ciebie nie będzie pod koniec miesiąca. I tak jej nie oddam.
-Wiem że to moja wina. Nie sądziłem że to będzie tak wyglądać.
-Nie. Oddam. Jej.
-To nie musi być żaden obcy. Pomyśl. Louis ma bardzo dobry kontakt z Whit, a Eleanor bardzo by się ucieszyła gdyby mogliby mieć go razem.
-Nie Niall. Jeśli chce psa niech sobie go kupi. Nigdy mnie nie przekonasz do oddania Whit, jeśli ty nie chcesz, będę wozić ją ze sobą wszędzie.
-No dobrze, tylko tak pomyślałem. Nie denerwuj się.
Oddanie psa do którego się przywiązało nie jest takie proste. Może on nie spędza z nią tyle samo czasu co ja, ale dla mnie to już normalne, że wszędzie gdzie wychodzę zabieram Whity i wcale mi to niczego nie utrudnia. Nawet gdy chce wejść do sklepu - mogę schować ją do torebki.
Gdy tylko wyszliśmy w tłum witających i żegnających się ludzi, zobaczyłam ojca Niall'a machającego do nas. Niestety nie mogłam odwzajemnić gestu, bo w jednej ręce miałam walizkę, a w drugiej Whit.
Po przywitaniu się z nim, pomógł nam z bagażem i zaprowadził do jego samochodu. Całą drogę wesoło rozmawiał z Blondynem, od czasu do czasu również pytając o zdanie mnie, lecz byłam tak zestresowana, że prócz mruknięciem, ale krótkim 'tak' nie miałam nic więcej do dodania.
Nie bałam się spotkania z jego mamą, czy innym członkiem rodziny, lecz tego jak zareagują na naszą wieść. Musiałam się przyznać przed samą sobą, że bardzo bym chciała, żeby byli temu przeciwni.
Ale wcale nie było czego się bać...
-Boże, Niall... Niall! - mama Niall'a bardzo się wzruszyła gdy ten przekroczył próg domu.
Zaraz zaczęła go obrzucać pytaniami typu: 'czemu tak rzadko przyjeżdżasz?' bądź 'ile się już nie widzieliśmy?', gdy kilkokrotnie wytłumaczył jej, że nie ma czasu, bo cały czas koncertuje, przeniosła się na mnie. Po uścisku, w którym ledwo mogłam złapać oddech, również mnie zadała te pytania, chyba przeczuwając że moje odpowiedzi będą identyczne jak Blondyna. Nareszcie zajęła się 'śliczną- jak to ujęła' Whity, a my w spokoju przenieśliśmy się do salonu.
Po jakieś godzinie opowiadania jak jest w Londynie, co u nas i kiedy będziemy mieli następny wolny czas, aby przyjechać, poszliśmy do naszego pokoju zanieść walizki. Zostawaliśmy tu tylko do jutra więc nie było sensu się rozpakowywać. W pomieszczeniu planowaliśmy jak powiedzieć rodzicom Niall'a o zaręczynach... i ślubie. Nie można było tego powiedzieć prosto z mostu, choć nawet taka sytuacja jaką mieliśmy przy moich rodzicach nie pasowała, bo od razu wywołał 'drobne' zamieszanie.Chcieliśmy teraz zabrać się za to w inny, delikatniejszy sposób, biorąc pod uwagę, że znowu mogę wybuchnąć, a to nie polepszy sprawy.
Dopiero skończyliśmy snuć plan, gdy zapukała pani Horan i następnie weszła z Whity na ręce.
-Mamy rezerwacje na 7. Pójdziemy na kolację do restauracji, jesli nie macie nic przeciwko.
-Jeśli nie będzie fanów przyglądających się jak jem, to jestem za! - zażartował Niall, a ja ochoczo pokiwałam głową , bo w głowie zapaliła mi sie lampka.
-Dobrze, to za godzinę bądźcie gotowi.
Niall wstał z łóżka i skierował się do łazienki.
-Niall! To jest to! - krzyknęłam po kilku minutach.
-Co? - wyszedł z pomieszczenia z pianką do golenia na twarzy i maszynką w ręce.
-Martwimy się jaka będzie ich reakcja, tak?
-No chyba, ale co ty...
-Ciii! Posłuchaj, powiemy im dzisiaj! Skoro mają być przeciwni i może się nawet zdenerwować, to nie zrobią nic głupiego przy obcych ludziach. I o to nam chodzi! Musimy im powiedzieć dzisiaj, bo jutro nie będzie okazji.
Usiadł obok mnie,
-Nie zdenerwują się. Nie jestem..ehm ich jedyną córką jak to jest w twoim przypadku. Ale dobrze jeśli chcesz im powiedzieć dzisiaj, to zrobimy to dzisiaj, tylko musisz wiedzieć że się zgodzą.
I pochylił się żeby mnie pocałować, ale wyciągnęłam ręce, żeby go odepchnąć.
-Najpierw się ogolisz, potem cię pocałuje - wytknęłam mu język, ale i tak mnie pocałował.
-Ej! Teraz będę pachnieć jak ty!
-To źle? - poruszył brwiami.
-To męski zapach! Mój powinien być słodki jak owoce, jak...
-Ty! - zaśmiał się i znów mnie cmoknął i aby nie oberwać ode mnie pobiegł do łazienki skończyć to co zaczął.
Nie zostało mi nic innego, jak przebrać się do kolacji. Nie wzięłam ze sobą 'aż tak dużo ubrań', ale większość walizki zajmowały buty, bo zawsze muszą pasować. Dlatego musiałam wybierać pomiędzy czarną mini, kremową do ziemi i wściekle różową.
-Różowa - doradził mi Niall, gdy sam zakładał jeansy i białą koszulę z krótkim rękawem.
-Na serio pasuje? - bo wahałam się przed założeniem jej na oficjalną kolację z rodzicami narzeczonego.
-Tak - skwitował krótko i widząc moją minę, krótko się zaśmiał.
Następnie po zmienieniu ubioru, wylałam na siebie połowę, ulubionych perfum Chanel, choć zapach panki do golenia już dawno ze mnie zszedł.
Miałam takie samo uczucie, jak przed sprawdzianem w szkole, przed którym uczyłam się całą noc, albo przed grą na w-fie, gdy wiem że i tak się przewrócę i żadnej piłki nie odbiję.
Nasz stolik znajdował się w kącie. Nie chcieliśmy wzbudzać większego zainteresowania, więc musieliśmy się 'schować'. Jednakże przed domem gdy mieliśmy zamiar wyjeżdżać, zarówno ja, jak i Niall rozdaliśmy po kilka autografów i zrobiliśmy po kilka zdjęć z fanami, bo nie było mowy o odmowie im.
Gdy jestem w Londynie jem bardzo mało, a z reguły są jakieś małe przekąski spożywane w biegu. Cały ten tydzień jadłam domowe posiłki u rodziców i trochę trudno będzie mi się z tym pożegnać. Bo nawet danie które zamówiłam teraz nie jest w połowie dobre tak
jak to które zrobiła moja mama.
Cały czas rozmawiając nie mogłam się skupić i ponadto nie mogłam wyczuć momentu odpowiedniego by powiedzieć to co chciałam, gdyż Niall cały czas trzymał mi ręke na kolanie, a gdy ją strącałam to na nowo ją tam kładł. Wreszcie ukradkiem posłałam mu spojrzenie typu 'jak nie przestaniesz to cię w nocy uduszę twoją własną poduszką', ale tylko się uśmiechnął. Najwyraźniej miał przy tym większą przyjemność niż by powiedzieć to co musimy.
-Niall, a ty co powiesz? - zagadnęłam chłopaka przy rozmowie o dość dziwnie nawiązującej do naszego celu, na temat tego ile chcemy mieć w przyszłości dzieci, ja obstawiałam jedno, gdyż dużo się nasłuchałam że jeden poród może trwać kilka dni, a ja nie mam zamiaru spędzać kilka razy tyle czasu na porodówce.
A do tego nie zamierzam rzucić kariery bo będę musiała zajmować się piątką dzieci.
-Co ja, eee.. nie wiem. Chyba tyle do póki nie urodzi się chłopiec - wyszczerzył zęby, a ja pochyliłam głowę lekko ją kiwając w lewo i prawo, wyrażając moją dezaprobatę.
Po tym udepnęłam jego nogę, by zaczął mówić, bo najwyraźniej nie miał zamiaru.
-Jeszcze zanim wrócimy do domu, chcieliśmy wam o czymś powiedzieć - zaczął nareszcie Nialler.
Jego rodzice szybko się wyprostowali, tak jakby mieli zaraz zapytać czy nie jestem w ciąży jak to zrobiła moja mama.
-Jak wiecie. Dzwoniłem do was, by powiedzieć wam że oświadczyłem się Olivii... i teraz chcielibyśmy poznać wasze zdanie na temat ślubu.
Zamyślili się na chwilę, a potem mama Nialla odezwała się z poważną miną, bez cienia uśmiechu.
-Uważam że jesteście bardzo... dobraną parą, ale posłuchaj - teraz mówiła już tylko do Niall''a - Olivia jest twoją pierwszą dziewczyną po X-Factorze, jesteś pewien że to ta jedyna?
Trochę się obraziłam po tym co powiedziała, Niall również nie chciał o czymś takim usłyszeć.
-Tak, jestem tego pewny - skwitował krótko.
-Dobrze, skoro jesteś tego pewny, oboje jesteście, to nie pozostaje nam nic tylko czekać na zaproszenie.
-Ale jak to? Przed chwilą... - wtrąciłam się.
-Upewniałam się tylko, czy to jest dobra decyzja i czy miesiąc po ślubie nie weźmiecie rozwodu, bo to nie to samo jak żyjecie teraz.
-Ale co się zmieni? Nic - obruszył się Blondyn.
-Jak to nic? Wokół was będzie takie zamieszanie jak nigdy i to nie będzie ustępować bardzo długo. Teraz już nie będzie mowy o żadnych spotykaniach się z płcią przeciwną, bo media zrobią z tego aferę. Małżeństwo jest poważniejsze.
-Rozumiemy to - ponownie się odezwałam.
-Dobrze, skoro tak zadecydowaliście, to my też się zgadzamy - uśmiechnął się i powiedział coś na ten temat pierwszy raz tata Niall'a.
Gdy wyszliśmy z restauracji, znów czekało kilka fanów, ale mnie obchodziło tylko jedno. Więc jednak weźmiemy ślub?

---------------------------------

Ohmnom! Jest 60! Nie wierzę, że tak daleko już zaszłam, a to dzięki Wam! Dziękuję <33
Rozdział miałam wstawić dopiero jutro, bo dopiero dzisiaj wylądowałam w Liverpool i jestem wykończona lotem i szukaniem walizki ;pp ale proszę!

Następny gdy będzie 13 komentarzy! Wierzę w Was! ;**
Mój zespół --> @LuckyStarsLS (pierwszy cover w poniedziałek - Little Mix - Change Your Life)

sobota, 10 sierpnia 2013

Chapter 59.

Przez nasz dalszy pobyt w Liverpool, mama gdy nie było taty obok (a zdarzało się to bardzo często) pytała się o ślub. Tata za to przesiadywał w pracy tyle czasu ile mógł, by unikać tego tematu. Oczywiście przy mamie nie mógł tego dokonać, bo bardzo się ucieszyła z tego co się stało i co więcej chciałaby żebyśmy się pobrali jeszcze w tym roku. Wiele razy powtarzałam jej, że to nie możliwe. Niall wydaje nową płytę, a ja prawdopodobnie będę miała pierwszą trasę koncertową, więc ślub to najmniej potrzebna nam teraz rzecz. Jednak jest z takich osób, którym się powtarza, że to nie możliwe a ona jakby tego nie dosłyszała i i tak swoje.
-Przejdzie jej - powtórzył po raz kolejny Niall.
-Nie, ona taka jest. Zobaczysz, że wreszcie nie wytrzymam i zgodzę się z nią.
-Czy to źle? - tym pytaniem zbił mnie z tropu.
-Przecież małżeństwo to w naszej sytuacji coś co musi być perfekcyjne. Załóżmy że będę kręcić teledysk z jakimś modelem i co wtedy? Oczywiście pojawi się plotka, że jestem mężatką i cię zdradzam.
-Noo to mi pasuje, nie będziesz chociaż miała takich teledysków.
-Ochh Niall, nie rozumiesz? To poważna decyzja. Jesteśmy razem ponad pół roku i już ślub? Nawet nie zdążyliśmy się dobrze poznać.
-Czy to naprawdę o to chodzi? Czy może nie jesteś pewna?
-Jestem w stu procentach pewna, ale nie teraz. Albo może zrobimy tak. Moja mama się zgadza, pojedziemy do twoich rodziców, jeśli choć jedno się zgodzi, to ja też, a jeśli nie to będziemy mieli pretekst by moja mama już tak nie nalegała, okej?
Pomyślał chwilę i kilka razy otwierał usta, ale potem znowu myślał.
-Dobrze, ale jesteś pewna? Nie chcę żeby to było wbrew tobie.
-Czemu? Ja tylko sądzę że to nie odpowiedni czas, a jeśli wszyscy w około będą za, to ja też.
Przybliżył się do mnie tak, że mogłam rozróżnić każdą jego rzęsę i widziałam moje odbicie w jego oczach.
-Nic się nie zmieni, prócz pierścionka na palcu. Nie będziemy jedną z tych młodych małżeństwo które się szybko rozpadają - wyszeptał.
-Mam taką nadzieję.
Pocałował mnie zanim zdążyłam cokolwiek dodać. Pewnie nie chciał dłużej słuchać mojego wahania, ale dla mnie nie było to takie proste. Nie miałam na razie czasu na żadne organizacje, pewnie gdyby to ode mnie zależało, poszłabym w białych szortach i białej przykrótkiej bluzce, ale Melanie się dowie że muszę mieć sukienkę, nie da mi żyć.
Uwolniłam się z uścisku Niall'a , gdy uświadomiłam sobie, że to dzisiaj wyjeżdżamy, choć bardzo nie chcę.
-Czemu w Londynie wszystko jest takie skomplikowane?
Uśmiechnął się.
-Nasze życie nigdy nie będzie proste.
Z tym zdaniem udałam się do łazienki, aby się przebrać. Walizki były już spakowane, ale ciężko i tak jest mi się rozstać z rodzicami. Tu nie wystarczy wziąść swoje rzeczy i tak po prostu pojechać. Nie widziałam ich dość długo i nie mogę ich zostawić, bo wiem że mogę już ich nie widzieć przez
następne pół roku lub dłużej. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego Niall tak często dzwoni do mamy, to nie takie proste zapomnieć.
Przykleiłam sobie na twarz uśmiech i zeszłam na dół, gdzie Niall szykował już sobie śniadanie. Moi rodzice byli teraz na zakupach, tak wynikało z kartki pozostawionej przez nich na stole.
Blondyn dał mi dwa gofry i usiadł obok, by zjeść swoje. W tej samej chwili zszedł Michael.
-Hej. A dla mnie nie ma?
-Masz - podałam mu jednego z moich gofrów - i tak więcej nie przełknę.
-Dzięki. Mama rano rozpaczała że znowu ją zostawisz na kolejny rok.
-Ejj! To nie był rok tylko połowa.
-Tylko powtarzam.
-Mogłaby sama do mnie przyjechać, nie mam czasu.
-Może. A jeśli nie to sam przyjadę, poznasz mnie z ... koleżankami.
-Uno jesteś za młody, duo masz dziewczynę.
-Uno nikt tak nie mówi, duo jeśli miałbym wybierać między modelką a Nelly... wybrałbym modelkę - przedrzeźniał mnie.
-Jesteś do niczego.
-Sama jesteś.
-Ja? Kto tu dopiero mówił że wolałby modelkę?
-Pfff może i jesteś modelką, ale tylko na wybiegu. Gdy stoisz przed aparatem, obiektywy pękają - zaśmiał się.
Nie wytrzymałam już. Zepchnęłam go z krzesełka lecz był szybszy i pociągnął mnie za sobą. Nie mogłam dać za wygraną, więc wbiłam mu w rękę paznokcie. Potem poczułam tylko ręce w tali i to jak unoszę się do góry, pozostawiając Michael'a na ziemi z czerwonym śladem na przedramieniu.
-Czego ja się w tym domu dowiaduję, teraz będę się bać że się na kogoś rzucisz, ehh boję się o siebie bo mieszkamy sami - to Niall mnie oddzielił od brata i teraz przytulił do siebie, ale chyba tylko trzymał żebym znowu nie zaczęła.
-Nie martw się, Olivia woli wyrzywać się tylko na młodszych - wtrącił Michael wysuwając mi język.
-Jak mnie wkurzą.
-Zachowujesz się jak dziecko. Kiedyś chciałaś mi łyżką wybić oko, a teraz obcasem buta.
-Ja się zachowuje jak dziecko? A kto powiedział że woli pustą modelkę od swojej aktualnej dziewczyny?
-To był żart!
-Tak jasne. Każdy chłopak w tych czasach zwraca uwagę tylko na wygląd. Zostaw mnie Niall - krzyknęłam i pobiegłam do góry.
Nie sądziłam, że już zrana się tak zdenerwuję. Każdy by powiedział że z moim wyglądem mam szansę u każdego chłopaka. Właśnie to mnie drażni, bo to jakby tylko wygląd się liczył. Dlatego mam na tym punkcie takiego bzika, bo kiedyś nosiłam okulary i wcale się nie malowałam, zawsze chciałam żeby chłopak polubił mnie za to jaka jestem, a nie jak wyglądam. Jednak to nie te czasy i teraz gdy nie ma się super twarzy napchanej botoksami i figury jakby się całe życie jadło tylko sałatki, nie ma się szans, a mój brat jest tego przykładem.
-Czemu się tak zdenerwowałaś? - Niall najwyraźniej nie wiedział co mnie gryzie.
-Bo mój brat to kretyn! Mam takie pytanie teraz do ciebie. Gdybym była gruba, bez makijażu i w okularach, nadal byłbyś taki zakochany?
-No oczywiście, przecież nie patrzę tylko na wygląd.
-No to dobrze. Nie będę się malować, założę okulary, regularnie odwiedzać będę fast food i zacznę zakładać tylko swetry, okej?
-Nie!
-Podobno nie patrzysz tylko na wygląd.
-No tak, ale sama rozumiesz, ee...
-Nie ważne i tak nie lubię swetrów.
-Wiedziałem!
-Jasne i teraz masz czysty dowód że każdy chłopak jest taki sam.
Poniósł ręce w geście obronnym. Tak naprawde nie chciałam tego tak powiedzieć i urządzić z tego takiej afery, jednak wcale się nie obraził tylko za chwile do mnie podszedł i mnie przytulił.
-Spokojnie, nie denerwuj się - zaśmiał się.
-Nie denerwuje się tylko ... ehh.. dobra przepraszam.
Uśmiechnął się i podszedł do swojej walizki by ją zasunąć i wynieść jako ostatnią do samochodu. Wyszłam razem z nim po raz ostatni zamykając drzwi od mojego, niedoszłego pokoju i zeszłam na dół, gdzie wpadłam na rodziców. Tata, właśnie wychodził na zewnątrz z Blondynem, więc z mamą podążyłyśmy za nimi. Michael'a nie było z nimi i najwyraźniej nie miał zamiaru się pojawić. Trochę było mi smutno z tego powodu, ale to moja wina i sama sobie na to zasłużyłam.
-Noo, mam nadzieję, że do nas wkrótce znowu przyjedziecie - przez cały czas mama mnie przytulała.
-Jasne, ale wy też moglibyście od czasu do czasu wybrać się do Londynu.
Pocałowała mnie w czubek głowy i gdy tata mnie przytulał, ona żegnała Niall'a. Co mnie zaskoczyło gdy mieliśmy już wsiadać do auta i odjechać, Blondyn wyciągnął dłoń ku mojemu ojcu, lecz nie podał mu swojej lecz nieoczekiwanie go przytulił. Wcale po tym całym tygodniu bym sie tego nie spodziewała, ani ja, ani mama, ani sam Nialler. Chociaż okazało się to bardzo miłe i całkowicie zmieniało nasze pojęcie o relacjach między moim ojcem a chłopakiem.
Tata nie był ani trochę skrępowany, a Niall ukrywając zdumienie i lekkie rozbawienie otworzył mi drzwi i potem sam wsiadł z drugiej strony do auta.
W drodze powrotnej za dużo nie rozmawialiśmy, było gorąco, a jedyne o czym marzyliśmy to już być w naszym domu i nigdy więcej nie podróżować samochodem.
-Jutro lecimy samolotem! - odezwał się już niedaleko Londynu.
-Jutro?
-No tak, jutro lecimy do moich rodziców, żeby ustalić... no wiesz. Jednak nadal sądzę że nie jest to doby pomysł, ta decyzja powinna należeć do ciebie, nie mojej mamy czy taty.
-A twoja decyzja?
-Ja już powiedziałem co o tym myślę i tutaj chodzi tylko o ciebie.
-Dobrze i nadal sądzę że trzeba zdać się na twoich rodziców, jak się zgodzą, ja też nie mam nic przeciwko - powtórzyłam.
Jedynie wzruszył ramionami.  Whity niecierliwiła się tak samo jak my, jednak ona nadal wyglądała przez okno gdzie jedziemy. Przywiązała się do Chaps'a więc musiałam ją siłą zabierać  stamtąd, bo inaczej by wcale nie wróciła.
Po jakiejś następnej godzinie byliśmy już na miejscu. Nareszcie. Nie wypakowywaliśmy naszych walizek. Auto stało nietknięte w garażu, a my wspinaliśmy się już po schodach marząc o prysznicu i wygodnym łóżku, które już na nas czekało.

----------------------

Wiem, że taki krótki, ale wiecie. Nic mi się nie przypomina co było w tym poprzednim, ale musiałam napisać jeszcze raz, więc dlatego jest taki nudny ;// ehhh
9 komentarzy i dodam nn!

I proszę o follow mojego zespołu! @LuckyStars (dam follow back z mojego konta)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Chapter 58.

Obawy przed wczorajszym dniem dawno uleciały, jakby za dotknięciem czarodziejską różdżką. Hmmm... teraz na prawdę sądzę że Harry Potter wywarł na moim życiu szczególny nacisk.
Zapowiadał się dość miły tydzień, chociaż tak myślę. Rodzice przyjęli mnie po tym wszystkim, tak, jak nawet nie marzyłam - a jednak. Prawdo podobnie pomogło mi to że jestem ich jedyną córką i to czy będę sławna, czy wyjdę za księcia Williama, nie zmieni ich opinii o mnie i o tym jaka zawsze będę dla nich, bo to rodzice.
Nie mogliśmy zbyt długo zwlekać ze wstaniem, pomimo tego że nawet Whit jeszcze spała, ale nie powinniśmy robić wrażenia: jesteśmy sławni, nam wszystko wolno.
Słyszałam już mamę krzątającą się po domu, jej szybkie kroki i słowa rzucane do Michael'a żeby się pośpieszył. Można ją było odróżnić od taty. On snuł się jak cień, cicho kroczył, ale dopiero można było to usłyszeć gdy przechodzić obok drzwi. Gdyby był to normalny dzień, byłby już w pracy, ale wziął sobie wolne, bo przyjechałam.
Wszystko na piętrze ucichło po tym, jak Michael wyszedł do szkoły i rodzice zeszli na dół.
Wtedy mogliśmy już swobodnie wstać i rozmawiać, bez obawy że ktoś podsłucha coś, czego nie powinien wiedzieć, a takich rzeczy jest na pewno wiele.
Whity spała jak nigdy, pewnie po wczorajszej podróży. Ja również postanowiłam poświęcić dzisiejszy czas na tak wyczekany odpoczynek, Niall popierał moje zdanie.
Ostatnim razem zakładając ekspadryle, sądziłam że to ostatni raz gdy zakładam buty na płaskim obcasie, ale się myliłam. Skoro miałam spędzić dzień w domu, ewentualnie w ogrodzie, to nic nie przeszkadzało mi w założeniu rozciągniętego t-shirtu i conversów. A Niall? Niall wyglądał jak zawsze, jego dresy chyba przeznaczone zostały na każdą okazję.
Zeszliśmy oboje na dół, zostawiając uchylone od drzwi od pokoju, gdyby Whity chciała wyjść. Rodzice akurat siadali do śniadania.
-W samą porę - ucieszyła się moja mama.
Tata coś burknął pod nosem, miałam nadzieję że to 'dzień dobry'.
Usiedlismy z nimi, a choć Niall siedział naprzeciwko mnie, kątem oka nadal widziałam że tata nadal na niego zerka, ale tym razem głośno wzdychał i gdy Niall się do mnie uśmiechał, mruczał coś do siebie.
-Odkąd przyjechaliście, w nocy zrobiło się bardzo głośno - zaczął po jakimś czasie, aż zakrztusiłam się herbatą.
-Andrew! - upomniała go mama, ale ją zlekceważył.
-Niall miałeś może jakieś problemy z żołądkiem? Słyszałem jak Olivia wołała cię po imieniu.
Sądziłam że zapadnę się pod ziemię, pewnie przypominałam już dorodnego pomidora. Wiedziałam że to była iluzja ojca, do mojego życia seksualnego.
-Wszystko było ze mną dobrze- odpowiedział śmiało Niall, dla niego było to zabawne.
-Naprawdę? To co było powodem tych krzyków w....
-Andrew przestań. Jakbyś ty nigdy nie był młody - na szczęście wtrąciła się moja mama.
-Czy robię coś złego? Chciałbym tylko poznać chłopaka MOJEJ córki.
-To zapytaj go o ulubione jedzenie lub hobby a nie o takie rzeczy, o które na pewno nie powinieneś pytać.
Teraz to on przybrał czerwoną barwę na twarzy, ale ze złości. Wziął swoją filiżankę, uśmiechnął się ironicznie i odszedł.
-Skoro tutaj jesteś postanowiłam zrobić obiad rodzinny. Przyjdzie Johny z Katherin i nawet Michael zaprosił Nelly - mama zmieniła temat.
-Fajnie. Mam ci może w czymś pomóc?
-Przydałaby mi się twoja pomoc - odpowiedziała po namyśle - mogłabyś nakryć do stołu i pójść do sklepu wybrać wina. Zawsze miałaś smykałkę do smaków alkoholu - dodała.
Niall podniósł brwi.
-Mamie chodzi tu o głównie o wino - wytłumaczyłam mu.
Pokiwał głową twierdząc, ale się uśmiechał co znaczyło że nie wierzy.
-To nawet dobrze że będą wszyscy, bo my chcieliśmy coś ... ogłosić.
-Taak, dzisiaj będzie dobra okazja - potwierdziłam słowa Niall'a.
Mama gwałtownie złapała mnie za dłoń leżącą na stole i wlepiła swoje piwne oczy w Nialler'a.
-Ale chyba nie jesteś w ciąży? Ojciec by chyba ze skóry wyszedł jakbyś mu to powiedziała, nawet nie chcę myśleć co się stanie...
-Nie jestem, spokojnie - przerwałam jej ciąg lamentu, bo kto jaką czarną wizję mogła jeszcze wymyślić.
-To co się stało? -naciskała.
-Dowiesz się później.
-Ale nie róbcie nic głupiego.
-Mamo, jesteśmy jeszcze młodzi. Lubimy spotykać się z przyjaciółmi, co głupiego możemy zrobić?
Uniosła brew, ale już nie wypytywała mnie o nic. Wstała od stołu, zbierając naczynia. Niall i ja pomogliśmy jej z tym. Gdy wszystko leżało już w zmywarce, postanowiłam nakryć do stołu, żeby potem mieć to już z głowy.
Najpierw wybrałam jeden z tuzina obrusów, zalegających w jednej z szaf mamy. Chyba najbardziej tradycyjnym i pasującym był biały. Rozłożyłam go na całej długości stołu. Pięć ustawionych świeczek, w mojej wizji miały przedstawiać pięciu członków naszej rodziny. Ponadto nawet serwetki nie mogły być w jakimś rażącym odcieniu czerwieni, przeszukałam całą szufladę i wreszcie natknęłam się na beżowe serwetki ze śnieżno białymi kwiatami. Na samym końcu ustawiłam nienaruszoną, drogą porcelanę rodziców, kupioną na ich rocznicę 25 lat. Gdy skończyłam, odsunęłam się i z uśmiechem oceniłam swoją pracę. Teraz pozostało mi tylko pójść do sklepu i kupić idealnie nadające się wina, bo w takim gronie na pewno jedno nie wystarczy.
Zanim skierowałam się do wyjścia, zerknęłam do kuchni. Niall dzielnie znosił rozkazy mojej mamy. W tej chwili nadziewał indyka, ale na jego twarzy można było wyczytać, że jest tysiąc o wiele lepszych zajęć, które przyniosłyby mu o wiele więcej radości.
Nie przeszkadzając im wyszłam z domu.
Rodzice mieszkali w dość ruchliwej dzielnicy Liverpool, więc szukając sklepu musiałam znosić spojrzenia ludzi w dostojnych ubraniach i z teczkami, bądź neseserami w ręku. Mieli jasno obrany cel, dlatego nic w tym dziwnego, że przyglądali sie mnie, gdy próbowałam rozglądać się w poszukiwaniu spożywczego.
Na szczęście, gdy wytężyłam trochę bardziej wzrok i ciut bardziej wychyliłam szyję, ujrzałam pierwszy sklep (oczywiście pierwszy do którego dążyłam, po drodze minęłam już kręgielnie, kosmetyczkę i bar).
Śledzona wzrokiem przez większość osób znajdujących się w sklepie, podeszłam do stoiska z alkoholem. Moja mama przesadzała że specjalizuję się w wybieraniu win. Tak naprawdę zawsze będąc na zakupach z tatą, pomagam mu w tym wyborze.
W zakamarkach pamięci wygrzebałam, że zarówno Niall jaki mój tata nie lubią słodkiego wina. Nikt
 nie pije białego, prócz mnie. Jedną butelkę wybrałam białe wino wytrawne. Skoro wszyscy piją tylko czerwone, a słodkie lub pół słodkie odpada, jedno wino wzięłam czerwone wytrawne, a drugie pół wytrawne. Z trzema butelkami podeszłam do kasy. Kobieta w kanciastych okularach i z już siwiejącymi włosami, łypnęłam do mnie groźnie.
-Alkoholu niepełnoletnim nie sprzedajemy - rzekła chłodno.
-Ehm... jestem pełnoletnia.
-Wiek?
-19.
-Nie sądzę, proszę okazać dowód osobisty.
Przygryzłam wargę i sięgnęłam do torebki po portfel, w którym zawsze noszę dowód. Dopiero od niedawna mam ten nawyk, bo jeszcze rok temu mój dowód leżał na dnie którejś z szafek, nie był wcale potrzebny.
Pokazałam sprzedawczyni dowód z uśmiechem przypominającym satysfakcję.
Kiwnęłam głową i mi go oddała. Od tego momentu już na mnie nie spojrzała. Policzyła butelki wina i wystawiła rachunek. Niedbale rzuciłam na ladę 100 funtów i wyszłam. Może i powinno mnie zdenerwować ta 'niewiara', ale dzisiejszego dnia chyba nic nie mogło mnie wyprowadzić z równowagi, chyba że jakiś paparazzi czający się pod oknem moich rodziców, ale od mojego pobytu tutaj nikt narazie nie wie gdzie się aktualnie znajduję.
Wchodząc do domu i idąc przez korytarz do kuchni, zatrzymałam się przed lustrem. Przyjrzałam się swojej twarzy. Nie powiedziałabym że wyglądam tak młodo. Może nie na 19 lat , ale na 18 na pewno. Może powinnam bardziej podkreślać oczy?
-Hej Niall! - gdy weszłam Niall nerwowo stroił ciasto, ze skupionym wyrazem twarzy nie przypominał już siebie.
-Cześć. Już prawie skończyłem.
Podczas gdy wypakowałam butelki, które już spoczywały w zimnej lodówce, Niall skończył stroić ciasto. Usiadłam obok niego na stole i zarzuciłam mu ręce na szyi.
Podniósł brew do góry, ale tylko wzruszyłam ramionami. Zaśmiał się bezgłośnie i namiętnie mnie pocałował. Tak jakby wcześniej widziałam że kątem oka wskazywał na schody, ale nie byłam całkowicie pewna. Z cichym jęknięciem oderwałam się dopiero od niego wtedy, gdy ktoś znacząco chrząknął.
-Johny! - krzyknęłam i zeskoczyłam ze stołu żeby rzucić się na starszego brata.
Pozwoliłam mu coś powiedzieć, gdy go puściłam.
-Już rozumiem dlaczego mama gadała mi o twojej wizycie przez godzinę.
Zmarszczyłam czoło - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie ważne.
Chyba nie chciałam wiedzieć co mu po głowie chodziło. Przyciągnęłam Niall'a do niego, żeby ich poznać. W tym samym czasie przyszła Katherin.
-Johny. - podał mu rękę mój brat.
-Niall - odpowiedział Blondyn.
W tym czasie przytuliłam jego narzeczoną, która spojrzała na mój pierścionek pytającym wzrokiem, ale szybko schowałam dłoń za sobą.
-Masz szminkę... na ustach - zwrócił się Johny do Niall'a, a ten nerwowo zaczął się wycierać.
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam Niall'a do góry, abyśmy się przebrali.
Nawet nie wiedziałam że wzięłam ze sobą jedną z elegantszych
sukienek, bo właśnie dzisiaj się przydała. Strój Niall był przypasowany (jakimś cudem) do mojego. Szare jeansy - a cóż by innego - połączył z białą koszulą. Postanowiłam wypróbować mój plan z mocniejszym podkreślaniem oczu. Gdy tak zrobiłam wyglądałam już na prawdę na 19 lat jak nie więcej.
Schodząc na dół, natknęliśmy się na dziewczynę o blond włosach. Miała około 15 lat dlatego zorientowałam się że to dziewczyna Niall'a.
Najpierw wytrzeszczyła oczy, które co sekundę zmniejszały się jakby docierało do niej że mnie zobaczyła, ale czemu? czy Michael powiedział jej coś co mogło wywrzeć na niej tak silne wrażenie?
-Ty... ty jesteś... - zaczęła jąkając się.
-Ehm Olivia, a to Niall.
Na Blondyna rzuciła tylko jedno spojrzenie i wróciła do mnie.
-Michael nic nie mówił że TY jesteś jego siostrą, choć mogłam go o to zapytać zwarzając na nazwisko, choć zawsze mogło to być zbieg okoliczności.
-Nie rozumiem, Michael nie powiedział ci że ma siostrę?
-Wspominał, ale nie miałam pojęcia że Olivia Feidley to jego siostra.!
Teraz już wiedziałam o co jej chodziło.
-Nie mogę w to uwierzyć! Moja idolką siostrą mojego chłopaka! Niedorzeczne.
Poklepałam ją po plecach, jednocześnie kierując ją do salonu. Gdy usiadła za stołem, rzuciłam Niall'owi rozbawione spojrzenie.
Po jakiejś chwili dołączyła do nas mama i byli już obecni wszyscy. Jedzenie jak zwykle było pyszne, a potrawy naprawdę różnorodne. Zjedliśmy w miłej atmosferze, słuchając w między czasie żartów opowiadanych przez mojego tatę i starszego brata na zmianę. Tylko Niall siedział cicho i chyba czuł, że i ja denerwuję się. Chciałam to już mieć za sobą.
-To może teraz trochę na poważnie - zaczął Johny - razem z Katherin chcieliśmy ogłosić, że ... spodziewamy się dziecka - oznajmił szeroko uśmiechając się.
Moja mama od razu zaczęła się cieszyć, a ojciec gratulować, pytając który to miesiąc. Najwyraźniej nie byli źli i moje zdenerwowanie zaczęło ulatywać.
Gdy skończyli świętować i opijać tą nowinę, postanowiłam i ja spróbować.
-To my z Niall'em także chcieliśmy coś ogłosić... - zaczęłam widząc jak wszyscy skierowali swój wzrok na nas.
-...jest to nowa wiadomość, sprzed miesiąca ... - kontynuował Niall.
-... tak, wtedy... ehm... no więc ... Niall mi się oświadczył - wyjąkałam wreszcie utkwiwszy wzrok w pierścionku.
Ojciec najpierw przybrał kolor dorodnego pomidora, potem buraka, aż w końcu zzieleniał. Sądziłam że za chwile - dosłownie - wybuchnie.
Spojrzałam w panice na rodzicielkę, ale ta także utkwiła wzrok w tacie.
Zaczęłam się bać, gdy on spojrzał na Niall'a takim sposobem, jakby jego oczy umiały sztyletować.
-Sądziłam że to dobra wiadomość - zaczęłam nieśmiało.
-TY! MASZ! DOPIERO! 19 LAT! - krzyknął wreszcie opluwając stół.
-Jestem już pełnoletnia, ale...
-NIE POZWOLĘ WAM NA TO!
-Posłuchaj najpierw co...
-TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE! MOJA CÓRKA BY SIĘ TAK NIE ZMIENIŁA GDYBY NIE TY - teraz zaczął się drzeć na Niall'a.
-Mógłbyś mnie raz posłuchać! I nie krzycz na Niall'a bo to nie jego ingerencja że się zgodziłam.! Gdybyś nie był taki przewrażliwiony, to byś posłuchał mnie do końca i dowiedział się że to iż zgodziłam się nie oznacza że wychodzę za mąż! - wydusiłam to z siebie dając upust złości.
Przemyślał coś dokładnie i gwałtownie odszedł od stołu przewracają swoje krzesło.
Postąpiłam tak samo. Nie zważając na opinię innych szybko skierowałam się do góry. Niall poszedł od razu za mną.
-Chyba nie wyjeżdżacie?! Olivia! - zawołała za nami moja mama, ale była tak zła że nie odpowiedziałam jej.
Szybko weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku z twarzą odwróconą do ściany.
Niall położył się za mną i bez słowa przytulił mnie.
-Wyjeżdżamy?- zapytał wreszcie.
-Nie, nie chcę zostawiać ich w takim stanie.
-Twój ojciec zrozumie, wyszedł bo chciał nad tym pomyśleć.
Pocałował mnie w ramię, a na szczęście już nie poruszyliśmy tego tematu.

-----------------------------------

I jak? Mam nadzieję że ostatni wątek najbardziej wam się spodobał:)) ?!
8-10 komentarzy i dodam następny <3

Chciałabym jeszcze bardzooooo was poprosić, żebyście zrobili masowy FOLLOW na profilu mojego zespołu! Proszę was o to, bo dopiero zaczynamy, a nasz pierwszy cover jest w trakcie.
@LuckyStarsLS